Każdy dzień przynosi wieści smutne i radosne, inna sprawa, iż tych pierwszych, zawsze sporo więcej. Szczególnie ostatnio. Właśnie się dowiedziałem, że zmarł Jarosław Hasiński. Od zawsze związany z mediami (radio i telewizja). Jako Wielkopolanin zaczynał od tych poznańskich, najpierw w akademickim radiowęźle, z czasem trafiając do ogólnopolskich, a ostatnio podobno do Radio Koszalin. Nie śledziłem jego etapów kariery, choć sercem mu kibicowałem. Dlatego też nie wiedziałem o jego ciężkiej chorobie, która go właśnie pokonała.
W Radio Winogrady, a późniejszym Radio Fan, ochrzciliśmy go Hasiorem. I wcale nie z braku sympatii, a po prostu. Rzadko nadawane pseudonimy noszą się salonowo lub sympatycznie, tak też Jarkowi Hasińskiemu przypadł taki ze zwulgaryzowaną wersją nazwiska. Nie chcę mówić za innych, ale ja lubiłem faceta. Dla mnie zawsze był w porządku, pomimo iż na samym początku naszej współpracy zawiesił nam z Romualdem Jaworskim wspólnie prowadzoną audycję "Rock nie wyrock". Chyba nie bardzo czuł nasze rockowe wymiatanie, osobiście chyba wolał muzykę bardziej przystępną, jednak szybko zrozumiał swój błąd (być może też dzięki Słuchaczom) i po kilku tygodniach zwrócił czas antenowy, by w konsekwencji nawet dołożyć go nieco. To dlatego później program przechrzciliśmy z Romualdem na "Rock po wyrocku". Nie miałem do Hasiora żalu i do dzisiaj go nie czuję, choć wówczas przez moment byłem troszkę zirytowany. Gość mnie chyba jednak z czasem trochę polubił, a na pewno zacząłem odczuwać na swym kręgosłupie coraz większy szacunek. Tym samym także darzyłem faceta i ja, choć nie wszyscy by się teraz pod moimi słowami podpisali.
Kiedyś poprosił, bym poprowadził pasmo dzienne w któreś Święta Wielkanocne. Powiedziałem: nie dam rady, nie potrafię, ja tylko umiem bleblać o muzyce, a gdzie tu podawać komunikaty, prognozę pogody, ciąć piosenki pod wykupione pasmo reklamowe, z rękawa sypać anegdotami, itd.... Hasior z politowaniem popatrzył, wysłuchał mych rzewnych skromności, na końcu rzekłszy: "Andrzejku, kto jak kto, ale ty radę dasz". Chyba już nigdy później nikt mi tak nie skomplementował.
Radio Fan nie było silną marką na rynku poznańskich mediów, choć bardzo się o to starało i w konsekwencji wypuściło w Polskę, a nawet w świat, wiele znanych twarzy i głosów. Dla przykładu: Marcin Woroch - korespondent TVN w Wielkiej Brytanii, Mariusz Max Kolonko - znany dziennikarz od lat zamieszkały w USA, Sebastian Kończak - niegdyś głos Radia Eska, obecnie MC Radio, Robert "Pegaz" Zawieja - też później w Esce - z tego co wiem, Dorotka Wiśniewska - niegdyś dziennikarka RMF-u, a obecnie rzeczniczka poznańskiego Aquanetu, Jarek Sobierajewicz - kolejny głos teraźniejszej Eski, itd.... itd.... A przecież moim aktualnym radiowym szefem jest Piotr Graczyk - także niegdyś związany z Winogradami, choć nigdy wówczas nie udało nam się w nich spotkać. Zapewne Piotr tyrał od rańca, a ja tłukłem swe metalo-progresy późnymi wieczorami. Na pewno pisząc te słowa na gorąco, pominąłem jeszcze wiele innych istotnych nazwisk, które dobrze Szanowni Państwo znacie, a nawet nie byliście dotąd świadomi ich naszego lokalnego pochodzenia. Wracając jednak do Hasiora... a więc ekonomia winogradzkiej rozgłośni ciężko się miała, ponieważ nikt nas nie wspierał, a zarobić bez ogromnej kampanii było nie sposób, co w konsekwencji doprowadziło do upadku stacji. Na mniej więcej dwa/trzy lata przed końcem radia - czyli w środku jego działalności w otwartej przestrzeni - sytuacja zmusiła rozgłośnię do redukcji wynagrodzeń, które i tak bywały raczej symboliczne. Ja za swoje dwie audycje w tygodniu otrzymywałem taką gażę, że ta nawet nie pokrywała połowy nocnych kursów taksówek z radia do domu. Pewnego dnia Hasior zawołał mnie do gabinetu, rzekłszy: Andrzejku, niestety nie możemy płacić współpracownikom autorskich audycji, bowiem ledwo starcza pieniędzy na etatowców. Tym samym zachodzi obawa, że mi wszyscy pouciekacie, a ja chciałbym byś ty z nami pozostał. W ramach zadośćuczynienia będziesz otrzymywał bony taksówkowe, także w ilości limitowanej, a tym samym troszkę jeszcze do interesu dopłacisz. Mniej więcej taki był przebieg tamtej rozmowy. Przy kolejnym spotkaniu dorwał mnie na radiowym korytarzu, uścisnął dłoń, i: "no to jak, zostajesz mam nadzieję?". No co ja mogłem odpowiedzieć, skoro przecież nigdy mi o żadną forsę nie szło, bowiem prowadzenie audycji z muzyką, którą kochałem i kocham do dziś, to czysta przyjemność.
Jarek Hasiński był facetem zawsze zalatanym. Umówić się z nim na przysłowiowe piwo było nie sposób. Stale biegał, coś załatwiał, wisiał na telefonach, faksach.... Wreszcie, z czasem dochrapał się mocnego stanowiska w Telewizji Poznań. Odpuścił radio i wyszło mu to na dobre. Komercyjnie, rzecz jasna. Był lewakiem, tak jak i ja od wielu lat, choć wówczas jeszcze trzymałem w sobie prawicowe przekonania. Nikomu to nie przeszkadzało. Z powodu tego typu różnic nie można się było nie lubić. No tak, ale wówczas nie było jeszcze pewnego paskudnego skłócającego nas ugrupowania. Ale zostawmy to, nie dzisiaj.
Niestety zbyt wiele o moim byłym szefie już nie napiszę, ponieważ moje kontakty z kochanym Radiem Winogrady ograniczały się zazwyczaj do moich audycji. Niestety podobnie postępuję do dzisiaj, co nie integruje mnie z radiowymi koleżankami/kolegami. Tyle, że wówczas byłem sporo młodszy, więc nikt się mnie nie bał, a zamiast "dzień dobry" witaliśmy się wszyscy swobodnym "cześć". Młodzi ludzie troszkę stawiają mur zwracając się do mnie per pan. Hmmm, gdy przychodziłem do Winograd oraz Afery, od początku uświadomiono mnie, że zwracamy się do siebie po imieniu, bez żadnych sztucznych bruderszaftów. Obawiam się, że ten fajny zwyczaj już dzisiaj nigdzie nie funkcjonuje.
Reasumując, uderzyła mnie informacja o śmierci Jarka Hasińskiego, a gdy do tego wszystkiego zarzuciłem okiem na jedną czy drugą fotografię, od razu dawne czasy ożyły. Gdy teraz Go wspominam, widzę człowieka idącego długim radiowym korytarzem do pokoju emisyjnego, trzymającego w jednej z rąk jakiś wydruk z właśnie otrzymanego faksu, o którym natychmiast szefunio ma ochotę pogadać, gdyż jest "na coś!" szansa. Takiego Go zapamiętałem z odległych już lat dziewięćdziesiątych.
Jeśli istnieje lepszy świat, niech jego dusza tam dotrze.
Dzięki Jarku Hasiński za naszą współpracę, którą już nieco mgliście, lecz miło wspominam.
Andrzej Masłowski
"NAWIEDZONE STUDIO"
w każdą niedzielę od godz. 22.00 do 2.00
na 98,6 FM Poznań
"Nawiedzone Studio dla tych, którzy wiedzą, co w muzyce najpiękniejsze"
W Radio Winogrady, a późniejszym Radio Fan, ochrzciliśmy go Hasiorem. I wcale nie z braku sympatii, a po prostu. Rzadko nadawane pseudonimy noszą się salonowo lub sympatycznie, tak też Jarkowi Hasińskiemu przypadł taki ze zwulgaryzowaną wersją nazwiska. Nie chcę mówić za innych, ale ja lubiłem faceta. Dla mnie zawsze był w porządku, pomimo iż na samym początku naszej współpracy zawiesił nam z Romualdem Jaworskim wspólnie prowadzoną audycję "Rock nie wyrock". Chyba nie bardzo czuł nasze rockowe wymiatanie, osobiście chyba wolał muzykę bardziej przystępną, jednak szybko zrozumiał swój błąd (być może też dzięki Słuchaczom) i po kilku tygodniach zwrócił czas antenowy, by w konsekwencji nawet dołożyć go nieco. To dlatego później program przechrzciliśmy z Romualdem na "Rock po wyrocku". Nie miałem do Hasiora żalu i do dzisiaj go nie czuję, choć wówczas przez moment byłem troszkę zirytowany. Gość mnie chyba jednak z czasem trochę polubił, a na pewno zacząłem odczuwać na swym kręgosłupie coraz większy szacunek. Tym samym także darzyłem faceta i ja, choć nie wszyscy by się teraz pod moimi słowami podpisali.
Kiedyś poprosił, bym poprowadził pasmo dzienne w któreś Święta Wielkanocne. Powiedziałem: nie dam rady, nie potrafię, ja tylko umiem bleblać o muzyce, a gdzie tu podawać komunikaty, prognozę pogody, ciąć piosenki pod wykupione pasmo reklamowe, z rękawa sypać anegdotami, itd.... Hasior z politowaniem popatrzył, wysłuchał mych rzewnych skromności, na końcu rzekłszy: "Andrzejku, kto jak kto, ale ty radę dasz". Chyba już nigdy później nikt mi tak nie skomplementował.
Radio Fan nie było silną marką na rynku poznańskich mediów, choć bardzo się o to starało i w konsekwencji wypuściło w Polskę, a nawet w świat, wiele znanych twarzy i głosów. Dla przykładu: Marcin Woroch - korespondent TVN w Wielkiej Brytanii, Mariusz Max Kolonko - znany dziennikarz od lat zamieszkały w USA, Sebastian Kończak - niegdyś głos Radia Eska, obecnie MC Radio, Robert "Pegaz" Zawieja - też później w Esce - z tego co wiem, Dorotka Wiśniewska - niegdyś dziennikarka RMF-u, a obecnie rzeczniczka poznańskiego Aquanetu, Jarek Sobierajewicz - kolejny głos teraźniejszej Eski, itd.... itd.... A przecież moim aktualnym radiowym szefem jest Piotr Graczyk - także niegdyś związany z Winogradami, choć nigdy wówczas nie udało nam się w nich spotkać. Zapewne Piotr tyrał od rańca, a ja tłukłem swe metalo-progresy późnymi wieczorami. Na pewno pisząc te słowa na gorąco, pominąłem jeszcze wiele innych istotnych nazwisk, które dobrze Szanowni Państwo znacie, a nawet nie byliście dotąd świadomi ich naszego lokalnego pochodzenia. Wracając jednak do Hasiora... a więc ekonomia winogradzkiej rozgłośni ciężko się miała, ponieważ nikt nas nie wspierał, a zarobić bez ogromnej kampanii było nie sposób, co w konsekwencji doprowadziło do upadku stacji. Na mniej więcej dwa/trzy lata przed końcem radia - czyli w środku jego działalności w otwartej przestrzeni - sytuacja zmusiła rozgłośnię do redukcji wynagrodzeń, które i tak bywały raczej symboliczne. Ja za swoje dwie audycje w tygodniu otrzymywałem taką gażę, że ta nawet nie pokrywała połowy nocnych kursów taksówek z radia do domu. Pewnego dnia Hasior zawołał mnie do gabinetu, rzekłszy: Andrzejku, niestety nie możemy płacić współpracownikom autorskich audycji, bowiem ledwo starcza pieniędzy na etatowców. Tym samym zachodzi obawa, że mi wszyscy pouciekacie, a ja chciałbym byś ty z nami pozostał. W ramach zadośćuczynienia będziesz otrzymywał bony taksówkowe, także w ilości limitowanej, a tym samym troszkę jeszcze do interesu dopłacisz. Mniej więcej taki był przebieg tamtej rozmowy. Przy kolejnym spotkaniu dorwał mnie na radiowym korytarzu, uścisnął dłoń, i: "no to jak, zostajesz mam nadzieję?". No co ja mogłem odpowiedzieć, skoro przecież nigdy mi o żadną forsę nie szło, bowiem prowadzenie audycji z muzyką, którą kochałem i kocham do dziś, to czysta przyjemność.
Jarek Hasiński był facetem zawsze zalatanym. Umówić się z nim na przysłowiowe piwo było nie sposób. Stale biegał, coś załatwiał, wisiał na telefonach, faksach.... Wreszcie, z czasem dochrapał się mocnego stanowiska w Telewizji Poznań. Odpuścił radio i wyszło mu to na dobre. Komercyjnie, rzecz jasna. Był lewakiem, tak jak i ja od wielu lat, choć wówczas jeszcze trzymałem w sobie prawicowe przekonania. Nikomu to nie przeszkadzało. Z powodu tego typu różnic nie można się było nie lubić. No tak, ale wówczas nie było jeszcze pewnego paskudnego skłócającego nas ugrupowania. Ale zostawmy to, nie dzisiaj.
Niestety zbyt wiele o moim byłym szefie już nie napiszę, ponieważ moje kontakty z kochanym Radiem Winogrady ograniczały się zazwyczaj do moich audycji. Niestety podobnie postępuję do dzisiaj, co nie integruje mnie z radiowymi koleżankami/kolegami. Tyle, że wówczas byłem sporo młodszy, więc nikt się mnie nie bał, a zamiast "dzień dobry" witaliśmy się wszyscy swobodnym "cześć". Młodzi ludzie troszkę stawiają mur zwracając się do mnie per pan. Hmmm, gdy przychodziłem do Winograd oraz Afery, od początku uświadomiono mnie, że zwracamy się do siebie po imieniu, bez żadnych sztucznych bruderszaftów. Obawiam się, że ten fajny zwyczaj już dzisiaj nigdzie nie funkcjonuje.
Reasumując, uderzyła mnie informacja o śmierci Jarka Hasińskiego, a gdy do tego wszystkiego zarzuciłem okiem na jedną czy drugą fotografię, od razu dawne czasy ożyły. Gdy teraz Go wspominam, widzę człowieka idącego długim radiowym korytarzem do pokoju emisyjnego, trzymającego w jednej z rąk jakiś wydruk z właśnie otrzymanego faksu, o którym natychmiast szefunio ma ochotę pogadać, gdyż jest "na coś!" szansa. Takiego Go zapamiętałem z odległych już lat dziewięćdziesiątych.
Jeśli istnieje lepszy świat, niech jego dusza tam dotrze.
Dzięki Jarku Hasiński za naszą współpracę, którą już nieco mgliście, lecz miło wspominam.
Andrzej Masłowski
"NAWIEDZONE STUDIO"
w każdą niedzielę od godz. 22.00 do 2.00
na 98,6 FM Poznań
"Nawiedzone Studio dla tych, którzy wiedzą, co w muzyce najpiękniejsze"