Ciężkie chwile musi przeżywać Angus Young. W ciągu czterech tygodni stracił dwóch braci. Pod koniec października George'a, a dzisiaj Malcolma. I choć wszyscy od trzech lat wiedzieliśmy o jego chorobie, to jednak wiadomość o jego śmierci druzgocąca.
Świat rocka opuścił kolejny bliski memu sercu muzyk, który był ze mną od zawsze, tak samo jak Lemmy, David Bowie, Greg Lake czy John Wetton - że powołam się tylko na kilka ostatnich wielkich strat.
Miałem szczęście poznać AC/DC jako czternastolatek, gdy na świat przyszła genialna "Highway To Hell". I właśnie pierwszy od lewej na okładce owego albumu, spoglądający z posępną miną w obiektyw, to Malcolm. Zresztą, poza Bonem Scottem, nikt tam się przecież nie uśmiechał. Na dobitkę należy zauważyć, iż pół roku po ukazaniu się tego albumu, Bon zmarł.
Malcolma w ekipie Kangurów zabrakło tylko na ostatniej płycie "Rock Or Bust". Muzyk nie był w stanie brać udziału w sesjach, gdyż w tamtym czasie przeszedł udar, po czym zapadł w demencję, i wszystkich nas entuzjastów AC/DC mocno to w swoim czasie zabolało. Nie wiem, co jeszcze mam Szanownym Państwu napisać?, przecież i tak wszyscy wszystko wiemy. Może niemal na koniec wtrącę jeszcze, że pełnych polotu oraz niesłychanej energii gitarowych riffów Malcolma nasłuchałem się w życiu po wyczerpania kres, więc śmiało mogę uznać Go za jednego z mych gitarowych bogów.
Szepnę w niedzielę słówko o zmarłym Malcolmie, na pewno posłuchamy też starego poczciwego AC/DC, choć na chwilę obecną jeszcze nie wiem z której płyty.
Miałem zamiar napisać dzisiaj o wielu zupełnie innych sprawach - wszak się nazbierało - ale niech poczekają, widać tak być miało.
W niedzielę zaczynam godzinę wcześniej, tak więc w zastępstwie poRanus'ujemy. Do usłyszenia o 21.00 na 98,6 FM Poznań....
Andrzej Masłowski
"NAWIEDZONE STUDIO"
w każdą niedzielę od godz. 22.00 do 2.00
na 98,6 FM Poznań
"Nawiedzone Studio dla tych, którzy wiedzą, co w muzyce najpiękniejsze"