Nauczyłem się robić memy. Dzięki Słuchaczowi Arturowi - brawo TY! Pierwszego pozwalam sobie wkleić na blogu, z następnymi jeszcze pomyślę.
Ów mem został sporządzony na podstawie dolnego rewersu winylowej okładki Eltona Johna "Greatest Hits". Skromnej dziesięcio-utworowej kompilacji z połowy lat 70-tych. Pierwszej konkretnej i jak na tamten czas wyczerpującej. Do dzisiaj nie powstała lepsza, choć wydano ich mnóstwo, w tym także "Diamonds" przed kilkoma dniami. Napisałem "lepszej", bowiem owa "Greatest Hits" bardzo wiele wówczas znaczyła, każdy pragnął jej bardziej, niż prawiczek ladacznic z haremu.
W tamtej epoce (mam na myśli 70's) edycje dum dum India bywały marzeniem niejednego. To nic, że grały fatalnie. Trzeszczały, smażyły, rypały igłę swą podejrzaną winylową masą, itd... ale tamte płyty miewały okładki na klasowym papierze, a w swym katalogu obejmowały najlepszych artystów. Sam miałem Beatlesów "Abbey Road", "Greatest Hits Toma Jonesa, "Rumours" Fleetwood Mac, i jeszcze wiele innych... A przy odrobinie cwaniactwa można było jeszcze nieźle na nich zarobić. Warunkiem kupujący ignorant, dla którego znaczenie edycji indyjskiej a amerykańskiej to jak jeden do jednego. Te czasy zresztą powróciły. Dzisiejsze młodziaki też nie mają zielonego pojęcia o katastrofalnych bułgarskich, polskich czy rumuńskich edycjach, często godząc się na ceny względem ich zachodnich odpowiedników. Nie wyjaśni mama, nie uświadomi tata, to skąd ma dzieciak wiedzieć. Mój wie, bo ma kumatego starego.
Informacja dnia: King Crimson w połowie czerwca przyszłego roku na pięciu koncertach w Polsce, w tym na dwóch w Poznaniu. Wiedziałem od kilku dni, ale obiecałem trzymać gębę na kłódkę, i się udało. Wspaniała wiadomość. Szczególnie dla naszego prowincjonalnego kulturowo Poznania. No chyba, że kogoś satysfakcjonują koncerty tych naszych "tuzów". Ja jednak lubię muzykę wyżej posuniętą cywilizacyjnie, nie osiadłą zaś na poziomie Poloneza Caro. Acha, przepraszam, z dżezem nie jest źle, ale co mi po nim, skoro wciąż się jeszcze dostatecznie nie zestarzałem, a modnisiem też jakoś nigdy nie byłem.
Jeśli o lokalnych koncertach mowa, to proszę jeszcze pomyśleć nad październikowym poznańskim Within Temptation. I też w Sali Ziemi.
Dopiero zacząłem słuchać ubiegłorocznego Barry'ego Gibba "In The Now". Już tak mam, że czasem musi mi się płyta odleżeć. Nie zawsze muszę od razu. Może dlatego, że mam tego wszystkiego za dużo? W otwierającej albumowej piosence, jedyny ostały i osamotniony zarazem bidżisiak śpiewa: "...potrzebuję Ciebie w mym sercu, w mej duszy, właśnie teraz...", i dalej: "...lubię pobyć sam, ale nie lubię samotności...". Hmmmm... moje, choć nie przypominam sobie, bym popełnił ten tekst.
Andrzej Masłowski
"NAWIEDZONE STUDIO"
w każdą niedzielę od godz. 22.00 do 2.00
na 98,6 FM Poznań
"Nawiedzone Studio dla tych, którzy wiedzą, co w muzyce najpiękniejsze"