ASIA - "Gravitas" - (ASIA MUSIC / FRONTIERS) -
****1/2
"Gravitas" z pozoru może wydawać się dziełem dużo słabszym od jubileuszowej poprzedniczki (album "XXX" z premierowymi kompozycjami z 2012 r. na 30-lecie zespołu.). Do pewnego momentu także miałem podobne odczucie. Jednak tej płycie trzeba dać szansę.
Możemy zresztą w ogóle spodziewać się mało triumfalnych notowań albumu, choćby z powodu niedawnego opuszczenia grupy przez wybitnego gitarzystę Steve'a Howe'a, który postanowił całkowicie skoncentrować się na Yes. Elektorat Asii częstokroć składa się z konserwatywnych odbiorców przyzwyczajonych do swoich ulubionych postaci, więc jeśli w miejsce mistrza wstawiony zostaje dwudziestokilkuletni "żółtodziub", to jego szanse na aprobatę już na samym starcie wydają się mocno okrojone. Jednak gdy założymy, że w muzyce nie tylko grają same nazwiska, to...
Warto dodać, że ów nowy gitarowy nabytek zwie się Sam Coulson i został odkryty przez Paula Gilberta (wymiatacza z Mr. Big czy wcześniejszego Racer X) - podobno za pośrednictwem serwisu You Tube. Coulson został polecony Asii akurat w chwili, w której najbardziej grupa kogoś takiego potrzebowała. Młodzieniec szybko dogadał się ze swoimi o blisko cztery dekady starszymi kolegami i zagrał swoje jak należy - czytaj: wyśmienicie. Bez stresu, bez oglądania się za złymi doradcami, a co ważne - jego gitara w wielu fragmentach płyty pojawiła się nawet w roli pierwszoplanowej. To świadczy o dobrej atmosferze, a przecież tylko w takowej można należycie tworzyć.
Asia nagrała kolejną płytę z rockowymi piosenkami, typowymi dla swego już dawno wypracowanego stylu. I są to kompozycje jak zawsze bardzo bogate i melodyjne, co nie zawsze przyciąga należytą uwagę fanów takich grup jak: King Crimson, UK, ELP czy Yes - z których muzycy się przecież wywodzą. Obawiam się również, że "Gravitas" może wydać się dziełem nieco ambitnym, a przez to i napuszonym dla przeciętnego odbiorcy - wychowanego we współczesnej dobie "klarownych" piosenek proponowanych przez nudne radiopodobne szafy grające. Dla kogo w takim układzie przeznaczony ma być ów produkt? W obecnym przemyśle rozrywkowym chyba niewiele pozostaje miejsca na uprawianie takiego grania. A szkoda. Asia jawią się dzisiaj niczym ostatni mohikanie piosenkowego dobrego smaku. I o tym właśnie przekonuje cały ten album. Od inicjującego go chwytliwego "Valkyrie", aż po niosące za sobą optymistyczne przesłanie w "Till We Meet Again". Pomiędzy tymi kompozycjami znalazło się jeszcze miejsce dla 8-minutowej i zarazem dwuczęściowej mini suitki "Gravitas" - i choć zahaczającej z lekka o art-rockowe korzenie, to jednak klarownie melodyjnej, w dodatku podporządkowanej na zwrotki, refreny i odpowiednie solo. Muzycy zawsze się dobrze czuli w takiej formule i niemal na każdej płycie serwowali przynajmniej po jednym takim utworze przełamującym z lekka piosenkowe standardy.
Wszystko pozostałe, to już raczej typowe piosenki - zazwyczaj 3/4/5-cio minutowe. Jest podniosła (z chóralnie wyśpiewanym refrenem) ballada "The Closer I Get To You", nieco żywsza "Nyctophobia" - z niezwykle znakomitymi stopniowanymi partiami chóralnymi, ponadto urocza ballada o rosyjskich laleczkach matrioszkach "Russian Dolls", nie zabrakło także prawdziwego miłosnego wyznania w dynamicznym i piekielnie melodyjnym "I Would Die For You". Dość podobnie jawi się tutaj także piosenka "Heaven Help Me Now", choć rozbito ją niczym suitę na trzy części i poddano przy okazji aurze symfoniczno-chóralnej. Jednak za szczególny klejnot należy uznać nastrojową i podniosłą pieśń "Joe DiMaggio's Glove" - będącą hołdem dla znanego amerykańskiego baseballisty. W przeszłości śpiewali o nim Simon i Garfunkel (w "Mrs. Robinson") czy Madonna (w "Vogue"), teraz Asia dołącza do tego zacnego grona.
Dodam jeszcze, iż w limitowanej wersji albumu pojawiły się dwie akustyczne wersje piosenek z "Gravitas", to jest: "The Closer I Get To You" - z wiodącym pianinem, wstawkami organowymi, a także z elektrycznym gitarowym solo w końcowej fazie utworu. Za drugi dodatek stanowi delikatniejsza wersja "Joe DiMaggio's Glove" - której towarzyszy niemal tylko klawiszowy podkład + gitara akustyczna, ale i tutaj odzywa się gdzieś pod koniec elektryczna solówka gitarowa.
"Gravitas" wymaga wielu przesłuchań i na pewno nie jest najlepszą płytą Geoffa Downesa i jego kompanów, jednak obecny skład Downes-Wetton-Palmer-Coulson wzbił się i nagrał autentycznie śliczną płytę. Jeśli owa "śliczność" pasuje za stosowne określenie dla twórczości utworzonej przez stricte rockowy zespół.
Andrzej Masłowski
RADIO AFERA 98,6 FM (Poznań) - także w internecie !!! - www.afera.com.pl
"NAWIEDZONE STUDIO",
w każdą niedzielę od godz. 22.00 do 2.00
(4 godziny na żywo!!!)
===============================
"BLOG NAWIEDZONEGO"
oraz
"BLOG TYLKO O PŁYTACH CD i LP"