sobota, 16 lipca 2022

szkole nie

Ciekawe, jak naprawdę było u tych, co z takim rozrzewnieniem wspominają czasy szkolne. Zauważyłem, że w przeróżnych miłych tv'programikach dla gospodyń domowych, wszelcy aktorzy/piosenkarze obowiązkowo zapewniają, jaką to mieli cudowną, życiową polonistkę, wyrozumiałą i w odskoczni od regułek matematyczkę oraz jajcarską wychowawczynię, która zabierała ich na spacery do parku oraz lodowe desery. W rzeczywistości jednak w tym siermiężnym socjalizmie większość z nas edukowana była przez ponuraków w niedopranych marynarkach, z reguły nienawidzących się wzajemnie, szczególnie podczas przerw w pokoju nauczycielskim, do którego odpowiedni jad wpuszczał dyro i jego zastępca. Pozazdrościć wybrańcom, szczególnie kujonom tych wszystkich prestiżowych liceów, którzy własnym belfrom po latach doprawiają aureole. Ja takiego przywileju nie miałem. Moja licealna polonistka była zwyczajną żmiją, a baba od ruska nazywała się Zajączkowska, co skrzętnie wykorzystywał jeden z moich najlepszych kumpli, przed każdą z ruska lekcją witając kobietę kultowym dziś zwrotem: "nu zajac pagadi". Podobnie bywało z innymi przedmiotami, włącznie z wuefem. Olewałem go ostentacyjnie notorycznym brakiem stroju. No chyba, że było rżnięcie w nogę, wtedy cudownym trafem strój się znajdował. Nigdy nie lubiłem ani kosza, ani żadnych drabinek, koziołków czy nikomu niepotrzebnego biegania dookoła szkolnego boiska. W ogóle katorga z jakimkolwiek durnym gimnastykowaniem, jak też wysiadywaniem przez czterdzieści pięć minut w jednej ławce, w cierpieniu aż dzwonek na przerwę uwolni.
Po co wspominam te szkolne traumy? Ano, bo pogoda coś ostatnio wrześniem prześmierdła i takie skojarzenie - z niechcianego okresu. Przepraszam, ale do teraz przydarza mi się przyśnić, jak uczestniczę na polaku bez przeczytanej kolejnej nużącej lektury. I to zaciskanie kciuków, że może nie zapyta i nie postawi kolejnego laczka. Uspokajam, do budy daleko, jeszcze trzy/czwarte wakacji. Nawet, jeśli czasy przymusowej edukacji dawno odeszły, wciąż cieszę się z nich, jak by mnie dotyczyły.

a.m.