niedziela, 2 maja 2021

odszedł Bronisław Cieślak

Odszedł Bronisław Cieślak. A tak naprawdę porucznik Sławomir Borewicz. Bo najlepszymi śledczymi zawsze porucznicy. Takie narosło we mnie przekonanie od chwili, kiedy po raz pierwszy posmakowałem intelektualnych możliwości prawdziwego w tej dziedzinie debeściaka, tego z policji w Los Angeles. Ale Borewicza też lubiłem. Tak po polsku. Tak na nasze lokalne możliwości. Borewicz był przecież całkiem sprawnym psem. Takim socjalistycznym Jamesem Bondem, może dlatego z brakującym w przedrostku liczbowym dodatkowym zerem, przeznaczonym jedynie dla ochroniarza Jej Królewskiej Mości. Zero siedem zgłoś się, uchowaj panie, by w wypucowanym gangu, wszak klasa robotnicza potrzebowała swojaka, w sweterku i rozchełstanym kołnierzyku koszuli, uprawiającego uliczne ściganki cudem polskiej motoryzacji, Polonezem. Limuzyną, którą jeszcze do niedawna można było widywać na ulicach Kairu.
Lubię ten serial i co mi zrobicie? Lubię, nawet pomimo całej masy propagandowych smaczków oraz drewnianego poczucia humoru, od czego współczesnemu człowiekowi zapewne zwiędną uszy. Jeszcze bardziej lubię głównego bohatera, boskiego porucznika Sławka, który miał niemałe wzięcie u płci pięknej, o jakim mógłby pomarzyć niejeden ówczesny wyżelowany i wbity w mokasyny oraz czarną skórę cwaniaczek. Lubię, ponieważ się na tym wychowałem, a że od dzieciaka wciągały mnie wszelakie Żbiki, tak też rozfabularyzowanie tej konkretnej komiksowej idei było balsamem na me spragnione mocnych wrażeń serce. Poza tym, w "zero siedem" zagrała cała plejada naszych aktorskich tuzów, tak też Bronisław Cieślak musiał się nieźle nagimnastykować, by nie dać się pożreć tremie i nie schodzić z pierwszego planu. A lekko nie było, o czym przekonujemy się choćby w odcinku "Hieny", z genialnym Piotrem Fronczewskim oraz tylko tyciu ustępującej Grażynie Szapołowskiej. Że o świetnym epizodzie Laury Łącz też wspomnieć wypada.
Zapamiętam Cieślaka głównie z roli porucznika Borewicza, pomimo iż widziałem faceta jeszcze przynajmniej w paru innych. Ale nawet w tamtych innych, zawsze upatrywałem Borewicza. Przekleństwo każdego aktora, któremu los przypisał właśnie tę jedną jedyną rolę. A, że prywatnie Pan Bronisław płaszczył dupę w szeregach PZPR, cóż... zupełnie mi obecnie nie przeszkadza. Ale, jeśli komuś wciąż przeszkadza, na pewno jest świętszym od najświętszych i być może nawet postawią mu pomnik. Najlepiej taki, który później będzie pilnować policja - jakby szczególniej uświęcający.


A.M.