TAME IMPALA
"The Slow Rush"
(MODULAR / FICTION / CAROLINE)
****
Grupę Tame Impala stanowi w zasadzie jeden facet, Kevin Parker. Niegdyś miał słabość do rocka, lubił też poeksperymentować na gitarze, jednak od pewnego czasu ulega sympatiom synth-popowym. Czwarta płyta tego utalentowanego i coraz bardziej wysublimowanego Australijczyka zawiera sporo niekaleczącej elektroniki, popartej delikatnym, niekiedy przetworzonym śpiewem. Całość brzmi nowocześnie, pomimo iż słychać wpływy nawet starego disco. Są tu miłe dla ucha bity, jak i równie zgrabne melodie. I choć cały album "The Slow Ride" wydaje się już teraz być jednym z większych muzycznych wydarzeń roku, a niemal połowę jego potoczystej zawartości stanowią udane single, trudno będzie ten inteligentny pop dostrzec w większej dawce na radiowych falach FM.
Niełatwo z tej wyjątkowo wyrównanej płyty wyróżnić jakiś jeden konkretny fragment. Na dobry początek postawmy może na opatrzone teledyskiem "Lost In Yesterday", ale równie dobrze mogłyby dostąpić tego zaszczytu, przebojowe "Posthumous Forgiveness" czy niesinglowe "Instant Destiny". A może nawet, najdłuższe w zestawie, finałowe "One More Hour". Każda z tych piosenek stanowi za dowód wysokiej jakości, jednocześnie tworząc segment rozpoznawalności wypracowanego przez Parkera stylu.
Tame Impala mają się dobrze, choć nie dorobili się jeszcze w pełni wzorcowej płyty. Myślę o takiej pomnikowej. A jednak, z najmocniejszych fragmentów "The Slow Rush" czy poprzedniej "Currents", da się już wyłapać pewne zalążki nadziei. I kto wie, być może kolejne dzieło ...
A.M.