W latach mego dzieciństwa mawiano o Janie Kobuszewskim, że to taki
polski Fernandel. Fizjonomicznie i wedle wykonywanej profesji jak
najbardziej, choć ochrzczony Panem Jankiem w Kabarecie Olgi Lipińskiej
Pan Jan, był od tamtej gwiazdy francuskiego kina jeszcze zabawniejszy. Niedawno o Nim pomyślałem. Byłem
ciekaw kondycji, zdrowia. Wczoraj wszystko się wyjaśniło. Ubolewam,
bowiem Pan Janek ze wszech miar był ekstra i powinien jeszcze długo długo żyć. Choćby, jako wzór dla kolejnych pokoleń, ponieważ takich już
dzisiaj nie sieją. Gdzie ja teraz takiego majstra dostanę?
Będąc szczylem przepadałem za coniedzielnymi "Bajkami dla dorosłych". Nadawanymi bodaj jakoś tak po Dzienniku wieczornym. Jan Kobuszewski był ich narratorem. Zawsze zasiadał w eleganckim, ala tron fotelu, i z jak najpoważniejszą miną rysował jakąś kolejną z dworu królewskiego satyrę, by na końcu zapodać zawsze rozbrajającą puentę. Występowali tam wybitni aktorzy, jak np. Lech Ordon, Mieczysław Pawlikowski czy Halina Kowalska. Przeróżni i przemiennie, zaś Jan Kobuszewski, jako serce tego serialu, pojawiał się zawsze. Polubiłem aktora od pierwszego wejrzenia. Dorastając tylko żałowałem, że tak zabawnego jegomościa nie widuję częściej w obsadach filmowych bądź serialowych komedii, do których wręcz natura go powołała. Zawsze było go zbyt mało, albo jeszcze gorzej, w ogóle. Tak, wiem, Pan Jan był raczej aktorem teatralnym, więc jego talent należało podziwiać w odpowiednich okolicznościach, jednak jako konsument masowy, gdzie mnie tam było szukać go po Warszawie czy Łodzi. Pozostawały więc produkcje na małym ekranie. I choć nie było tego bez liku, to jednak coś było. Przede wszystkim, genialny Kabaret Dudek, czyli Pan Jan jako majster przyuczający do fachu Jasia - w tej roli Wiesław Gołas. I jak to dobrze, że mieliśmy Stanisława Bareję. Dzięki temu wybitnemu komediowemu reżyserowi epoki socjalizmu, Jan Kobuszewski zyskał kilka równie wybitnych epizodów. W przeciwnym razie naprawdę mógłby stanąć na piedestale zmarnowanych talentów. Zresztą, talentem można być jedynie na początku aktorskiej drogi, a Pan Jan był mistrzem, i to przez duże "M".
Stanisław Bareja z początku nieśmiało wbijał Jana Kobuszewskiego w marginalne rólki, jak np. w listonosza we wstępnym stadium "Nie ma róży bez ognia" lub w kierowcę Miejskiego Przedsiębiorstwa Oczyszczania w "Brunecie wieczorową porą". Ale tak na moment abstrahując od Barei, przecież tv-teatralny "Ożenek" Gogola, z Pokorą, Brusikiewiczem i rzecz jasna Kobuszewskim, to przecież były Himalaje ubawu. Wracając na Barei łono, zahaczmy jeszcze, a może przede wszystkim, o serialowych "Zmienników" i wcześniejsze "Alternatywy 4". W Zmiennikach Kobuszewski był uwięzionym w zamurowanym mieszkaniu Winnickiego złodziejaszkiem, którego podkarmiał dzieciak z niższego piętra, śląc mu na lince żarcie w zamian za zagrabione przez Ksywę stare kielichy, świeczniki i inne skarby w tamtym miejscu przywłaszczone. Zaś w Alternatywach Pan Jan był przezabawnym cwaniaczkiem, który chytrze próbował pozyskać mieszkanie docenta Furmana, ponieważ ponownie jego nazwisko nie wylądowało na liście szczęśliwców do zakwaterowania w nowym bloku przy Nowoprojektowanej.
Na koniec jeszcze prawdziwy smaczek z "Czterdziestolatka" Jerzego Gruzy. W jednym z odcinków Mistrz zagrał bufetowego w kiosku na stadionie klubu, do którego właśnie zapisał się inżynier Karwowski. Bufetowy Jasio przepięknie wyżala się Karwowskiemu nad swym niespełnionym żywotem zmarnowanego sportowca, któremu wyczynowe życie mocno ograniczyła słabość do nałogów. Pamiętacie: "chleje pan?, bo ja chleję", albo: "jak ja lubie te nafte". Tak tak, w we wszystkich trzech przypadkach bez poprawnego "ę". Znalazłbym jeszcze kilka przykładów, ale po co? Czy nie lepiej na własną rękę obejrzeć wszystko raz jeszcze? Koniecznie, polecam!
Dzięki Panie Janie za wszystko. Byłeś Pan majster pierwsza klasa.
Andrzej Masłowski
"NAWIEDZONE STUDIO"
w każdą niedzielę od godz. 22.00 do 2.00
na 98,6 FM Poznań
"Nawiedzone Studio dla tych, którzy wiedzą, co w muzyce najpiękniejsze"
Będąc szczylem przepadałem za coniedzielnymi "Bajkami dla dorosłych". Nadawanymi bodaj jakoś tak po Dzienniku wieczornym. Jan Kobuszewski był ich narratorem. Zawsze zasiadał w eleganckim, ala tron fotelu, i z jak najpoważniejszą miną rysował jakąś kolejną z dworu królewskiego satyrę, by na końcu zapodać zawsze rozbrajającą puentę. Występowali tam wybitni aktorzy, jak np. Lech Ordon, Mieczysław Pawlikowski czy Halina Kowalska. Przeróżni i przemiennie, zaś Jan Kobuszewski, jako serce tego serialu, pojawiał się zawsze. Polubiłem aktora od pierwszego wejrzenia. Dorastając tylko żałowałem, że tak zabawnego jegomościa nie widuję częściej w obsadach filmowych bądź serialowych komedii, do których wręcz natura go powołała. Zawsze było go zbyt mało, albo jeszcze gorzej, w ogóle. Tak, wiem, Pan Jan był raczej aktorem teatralnym, więc jego talent należało podziwiać w odpowiednich okolicznościach, jednak jako konsument masowy, gdzie mnie tam było szukać go po Warszawie czy Łodzi. Pozostawały więc produkcje na małym ekranie. I choć nie było tego bez liku, to jednak coś było. Przede wszystkim, genialny Kabaret Dudek, czyli Pan Jan jako majster przyuczający do fachu Jasia - w tej roli Wiesław Gołas. I jak to dobrze, że mieliśmy Stanisława Bareję. Dzięki temu wybitnemu komediowemu reżyserowi epoki socjalizmu, Jan Kobuszewski zyskał kilka równie wybitnych epizodów. W przeciwnym razie naprawdę mógłby stanąć na piedestale zmarnowanych talentów. Zresztą, talentem można być jedynie na początku aktorskiej drogi, a Pan Jan był mistrzem, i to przez duże "M".
Stanisław Bareja z początku nieśmiało wbijał Jana Kobuszewskiego w marginalne rólki, jak np. w listonosza we wstępnym stadium "Nie ma róży bez ognia" lub w kierowcę Miejskiego Przedsiębiorstwa Oczyszczania w "Brunecie wieczorową porą". Ale tak na moment abstrahując od Barei, przecież tv-teatralny "Ożenek" Gogola, z Pokorą, Brusikiewiczem i rzecz jasna Kobuszewskim, to przecież były Himalaje ubawu. Wracając na Barei łono, zahaczmy jeszcze, a może przede wszystkim, o serialowych "Zmienników" i wcześniejsze "Alternatywy 4". W Zmiennikach Kobuszewski był uwięzionym w zamurowanym mieszkaniu Winnickiego złodziejaszkiem, którego podkarmiał dzieciak z niższego piętra, śląc mu na lince żarcie w zamian za zagrabione przez Ksywę stare kielichy, świeczniki i inne skarby w tamtym miejscu przywłaszczone. Zaś w Alternatywach Pan Jan był przezabawnym cwaniaczkiem, który chytrze próbował pozyskać mieszkanie docenta Furmana, ponieważ ponownie jego nazwisko nie wylądowało na liście szczęśliwców do zakwaterowania w nowym bloku przy Nowoprojektowanej.
Na koniec jeszcze prawdziwy smaczek z "Czterdziestolatka" Jerzego Gruzy. W jednym z odcinków Mistrz zagrał bufetowego w kiosku na stadionie klubu, do którego właśnie zapisał się inżynier Karwowski. Bufetowy Jasio przepięknie wyżala się Karwowskiemu nad swym niespełnionym żywotem zmarnowanego sportowca, któremu wyczynowe życie mocno ograniczyła słabość do nałogów. Pamiętacie: "chleje pan?, bo ja chleję", albo: "jak ja lubie te nafte". Tak tak, w we wszystkich trzech przypadkach bez poprawnego "ę". Znalazłbym jeszcze kilka przykładów, ale po co? Czy nie lepiej na własną rękę obejrzeć wszystko raz jeszcze? Koniecznie, polecam!
Dzięki Panie Janie za wszystko. Byłeś Pan majster pierwsza klasa.
Andrzej Masłowski
"NAWIEDZONE STUDIO"
w każdą niedzielę od godz. 22.00 do 2.00
na 98,6 FM Poznań
"Nawiedzone Studio dla tych, którzy wiedzą, co w muzyce najpiękniejsze"