Lubię moją Panią doktor. Jest normalna, by nie rzec: przyjacielska. W dodatku, na przysługujące dziesięć minut, z reguły znajduje piętnaście. Sama też nie wstydzi się upływających lat, przez co nosi się na siwo.
Wizyta po recepty przeważnie kończy się u facetki pakietem ciekawych spostrzeżeń, z których nie zawsze korzystam, lecz zawsze rozważam. Tym razem z jej ust padła sugestia, by na moje od pewnego czasu niedosypianie, przed zmrużeniem oczu nie zamęczać organizmu muzyką, która dodaje adrenaliny. Niech pan posłucha czegoś wyciszającego, melancholijnego, czegoś, co wprowadzi pana w objęcia morfeusza - usłyszałem gdzieś pomiędzy wierszami. Okazuje się, że herbatka melissa też nie zaszkodzi. Cóż, chyba wchodzę w sferę życia, kiedy pod choinką zamiast przyjemności, gościć będą podarki z apteki. Mojej Szanownej Teściowej każdego roku papuszka rwie się ku radości, gdy spod iglaka wyciąga wszelkiej maści buerlecithyny, doppelherze, czy tym podobne cuda.
Bardzo dziękuję Maćkowi Madejskiemu za niedzielne radiowe zastępstwo. Z zasłyszanych opinii wiem, że poprowadził świetną audycję. Na moje ręce otrzymał nawet nieco pochwał. Robię się zazdrosny, bo ja ich nie dostaję. Najgorzej, że nawet od tych, na których najbardziej liczę. Szkoda, dobre słowa wzmacniają - naprawdę. Człowiek za sitkiem pragnie czuć się potrzebnym, więc przynajmniej okazjonalne do niego mrugnięcie okiem daje siłę, wiarę i sens.
Nauczyciele strajkują. Jestem za nimi całym sercem. Orientuję się w ich pracy, ponieważ mój Tata jest emerytowanym belfrem. Pamiętam jego poświęcenie, tzw. czas po godzinach, za co nikt nigdy nie dziękował, a portfel też nie pęczniał. Ludzie, dla których praca belfra to tylko pięć zajęć lekcyjnych dziennie, widzą niestety wierzchołek góry lodowej, zaś cała pozostałość ich "wolnego czasu" zazwyczaj wypełnia naszym edukatorom resztę ich życia. Dlatego szanujmy nauczycieli, bowiem ich rolą należyte zadbanie o kolejne pokolenia. A mówi to Państwu człowiek, który na pewnym etapie życia bardzo ich olewał, lecz po latach już wie, jak bardzo się mylił.
Skoro rząd ma na krowy, świnie oraz na program reprodukcja plus, musi tym bardziej mieć na nauczycieli. Tym bardziej, że do niedawna p. Morawiecki chwalił się przecież zasobnym budżetem na wszystko.
Nie będzie dziś nawet słówka o kolejnej rocznicy smoleńskiej, bo powiedziane zostało już wszystko, a i ja sam także wyrosłem z przekonywania maniaków religii smoleńskiej o katastrofie, na rzecz ich zamachowych teorii. Nie mam ochoty na walkę z wiatrakami.
W odtwarzaczu CD właśnie gości Madonna ze składanki "Greatest Hits 2". Płytę kupiłem w 2001 roku, czyli od razu, lecz dotąd nie posłuchałem ni razu uznając, że wszystkie piosenki znam. Po latach okazuje się, że wielu już nie pamiętam. Faktem ponadto, iż takie "Music" wciąż uważam za okropne, a "Frozen" za cudowne. Może dlatego, że w tej drugiej piosence Madonna osiągnęła poziom mojej ukochanej, choć jakże innej w nastroju "Live To Tell".
Celowo w ostatnim czasie podkreślam przynależność do kurczącego się bractwa sympatyków płyt kompaktowych, bowiem z winylowcami nie znajduję nici porozumienia. Coraz częściej miłośnicy czarnych płyt męczą bułę o ich jakości, niecodziennych walorach, itp., zamiast skupiać się na istocie, czyli na samej sztuce, jaką muzyka. Mam dość. Przede wszystkim wyzwala się we mnie alergia na tych wszystkich "uwrażliwionych" na sztukę gnomów, których intelektualnie stać jedynie na testowanie gramofonów oraz szczytowanie na widok japońsko-amerykańskich tłoczeń.
Nie neguję winyli, ponieważ sam wywodzę się z ich czasów, i właśnie dzięki nim poznałem całą najlepszą muzykę tego świata, jednak twierdzę, że pod względem nośnikowości płyta CD jest najdoskonalsza. Może nie pod względem audiofilskim, lecz na szczęście można jej słuchać bezstresowo. Nie spotka nas na niej nic złego. Płyta nie pierdnie, nie przeskoczy i nie zafaluje - jeśli o nią zadbamy - a przy setnej emisji zagra dokładnie tak samo, jak za pierwszym razem. Inna sprawa, że tego nie dokona nikt, nawet najbardziej rozpalona kobieta - bowiem najważniejszy z nią też jest tylko ten pierwszy raz. Wszystko, co później, jest już tylko kopiowaniem.
Andrzej Masłowski
"NAWIEDZONE STUDIO"
w każdą niedzielę od godz. 22.00 do 2.00
na 98,6 FM Poznań
"Nawiedzone Studio dla tych, którzy wiedzą, co w muzyce najpiękniejsze"
==================================
Grupa na Facebooku:
"Nawiedzone Studio - Słuchacze"
Wizyta po recepty przeważnie kończy się u facetki pakietem ciekawych spostrzeżeń, z których nie zawsze korzystam, lecz zawsze rozważam. Tym razem z jej ust padła sugestia, by na moje od pewnego czasu niedosypianie, przed zmrużeniem oczu nie zamęczać organizmu muzyką, która dodaje adrenaliny. Niech pan posłucha czegoś wyciszającego, melancholijnego, czegoś, co wprowadzi pana w objęcia morfeusza - usłyszałem gdzieś pomiędzy wierszami. Okazuje się, że herbatka melissa też nie zaszkodzi. Cóż, chyba wchodzę w sferę życia, kiedy pod choinką zamiast przyjemności, gościć będą podarki z apteki. Mojej Szanownej Teściowej każdego roku papuszka rwie się ku radości, gdy spod iglaka wyciąga wszelkiej maści buerlecithyny, doppelherze, czy tym podobne cuda.
Bardzo dziękuję Maćkowi Madejskiemu za niedzielne radiowe zastępstwo. Z zasłyszanych opinii wiem, że poprowadził świetną audycję. Na moje ręce otrzymał nawet nieco pochwał. Robię się zazdrosny, bo ja ich nie dostaję. Najgorzej, że nawet od tych, na których najbardziej liczę. Szkoda, dobre słowa wzmacniają - naprawdę. Człowiek za sitkiem pragnie czuć się potrzebnym, więc przynajmniej okazjonalne do niego mrugnięcie okiem daje siłę, wiarę i sens.
Nauczyciele strajkują. Jestem za nimi całym sercem. Orientuję się w ich pracy, ponieważ mój Tata jest emerytowanym belfrem. Pamiętam jego poświęcenie, tzw. czas po godzinach, za co nikt nigdy nie dziękował, a portfel też nie pęczniał. Ludzie, dla których praca belfra to tylko pięć zajęć lekcyjnych dziennie, widzą niestety wierzchołek góry lodowej, zaś cała pozostałość ich "wolnego czasu" zazwyczaj wypełnia naszym edukatorom resztę ich życia. Dlatego szanujmy nauczycieli, bowiem ich rolą należyte zadbanie o kolejne pokolenia. A mówi to Państwu człowiek, który na pewnym etapie życia bardzo ich olewał, lecz po latach już wie, jak bardzo się mylił.
Skoro rząd ma na krowy, świnie oraz na program reprodukcja plus, musi tym bardziej mieć na nauczycieli. Tym bardziej, że do niedawna p. Morawiecki chwalił się przecież zasobnym budżetem na wszystko.
Nie będzie dziś nawet słówka o kolejnej rocznicy smoleńskiej, bo powiedziane zostało już wszystko, a i ja sam także wyrosłem z przekonywania maniaków religii smoleńskiej o katastrofie, na rzecz ich zamachowych teorii. Nie mam ochoty na walkę z wiatrakami.
W odtwarzaczu CD właśnie gości Madonna ze składanki "Greatest Hits 2". Płytę kupiłem w 2001 roku, czyli od razu, lecz dotąd nie posłuchałem ni razu uznając, że wszystkie piosenki znam. Po latach okazuje się, że wielu już nie pamiętam. Faktem ponadto, iż takie "Music" wciąż uważam za okropne, a "Frozen" za cudowne. Może dlatego, że w tej drugiej piosence Madonna osiągnęła poziom mojej ukochanej, choć jakże innej w nastroju "Live To Tell".
Celowo w ostatnim czasie podkreślam przynależność do kurczącego się bractwa sympatyków płyt kompaktowych, bowiem z winylowcami nie znajduję nici porozumienia. Coraz częściej miłośnicy czarnych płyt męczą bułę o ich jakości, niecodziennych walorach, itp., zamiast skupiać się na istocie, czyli na samej sztuce, jaką muzyka. Mam dość. Przede wszystkim wyzwala się we mnie alergia na tych wszystkich "uwrażliwionych" na sztukę gnomów, których intelektualnie stać jedynie na testowanie gramofonów oraz szczytowanie na widok japońsko-amerykańskich tłoczeń.
Nie neguję winyli, ponieważ sam wywodzę się z ich czasów, i właśnie dzięki nim poznałem całą najlepszą muzykę tego świata, jednak twierdzę, że pod względem nośnikowości płyta CD jest najdoskonalsza. Może nie pod względem audiofilskim, lecz na szczęście można jej słuchać bezstresowo. Nie spotka nas na niej nic złego. Płyta nie pierdnie, nie przeskoczy i nie zafaluje - jeśli o nią zadbamy - a przy setnej emisji zagra dokładnie tak samo, jak za pierwszym razem. Inna sprawa, że tego nie dokona nikt, nawet najbardziej rozpalona kobieta - bowiem najważniejszy z nią też jest tylko ten pierwszy raz. Wszystko, co później, jest już tylko kopiowaniem.
Andrzej Masłowski
"NAWIEDZONE STUDIO"
w każdą niedzielę od godz. 22.00 do 2.00
na 98,6 FM Poznań
"Nawiedzone Studio dla tych, którzy wiedzą, co w muzyce najpiękniejsze"
==================================
Grupa na Facebooku:
"Nawiedzone Studio - Słuchacze"