na moim koncie: 1) NAWIEDZONE STUDIO (Radio Afera - 98,6 FM Poznań, także online) 2) USPOKOJENIE WIECZORNE (Radio Poznań - 100,9 FM Poznań, także online) 3) miesięcznik AUDIO VIDEO (ogólnopolskie) 4) ROCK PO WYROCKU (Radio Fan) 5) STRAŻNICY NOCY (Radio Fan) 6) Tygodnik MOTOR (ogólnopolskie) 7) GAZETA POZNAŃSKA / EXPRESS POZNAŃSKI (lokalne) 8) okazjonalnie RADIO MERKURY (lokalne) 9) METROPOLIA (ogólnopolskie)
środa, 8 lipca 2015
YES - "Like It Is - At The Mesa Arts Center" - (2015) -
YES
"Like It Is - At The Mesa Arts Center" - (YES '97 / FRONTIERS) -
**2/3
W ubiegłym roku Yes wydali premierowe dzieło "Heaven & Earth", na którym w roli wokalisty zadebiutował Jon Davison (znany z grupy Glass Hammer - nieudolnie zresztą imitującej dokonania swych starszych kolegów z Yes). Ponadto ukazał się 3-płytowy zestaw "Songs From Tsongas" - dokumentujący występy jeszcze za wokalnych czasów Jona Andersona, a konkretnie z 2004 roku. Aby tego było mało, w tym samym czasie trafił do sprzedaży także 2-płytowy zestaw (plus dodatkowa płyta DVD) opatrzony tytułem "Like It Is" - będący dokumentem z trasy "Three Album Tour", na której to trasie grupa zaprezentowała publiczności w całości albumy "The Yes Album", "Close To The Edge" oraz "Going For The One". Nie wiedzieć czemu wytwórnia Frontiers postanowiła wówczas opublikować występ z bristolskiego Hippodromu, pomijając album "Close To The Edge". Teraz na szczęście rekompensuje tę zaległość, dzięki kolejnemu 2-płytowemu zbiorowi, także ochrzczonemu tytułem "Like It Is", tyle że obecnie otrzymujemy zapis z koncertu w Mesa Arts Center w Arizonie, z 12 sierpnia 2014 roku. Tym razem Yes wzięli na ruszt "zaległe" dzieło "Close To The Edge", jak i wcześniejsze "Fragile". Te dwie płyty, które oryginalnie ukazały się odpowiednio w 1972 oraz 1971 roku, do dzisiaj uchodzą (słusznie zresztą!) za najbardziej doskonałe oraz reprezentatywne dla wczesnego dorobku grupy.
Okazuje się, że trasa "Three Album Tour", powinna się zwać "Four Album Tour", i wcale nie zdziwiłbym się, gdyby do głosu doszły także inne wspaniałości, pokroju "Relayer" lub "Tormato". Niestety z uwagi na niedawną śmierć (28 czerwca br.) jednej z czołowych postaci, jaką był basista Chris Squire, sprawa wydaje się przesądzona. Tym bardziej, iż jak wieści niosą, Steve Howe w związku z powyższym bardzo poważnie zastanawia się nad sensem dalszego funkcjonowania grupy.
W zasadzie omawiany koncert z Arizony ukazał się niemal dokładnie w chwili śmierci Squire'a, stając się tym samym wyjątkową pamiątką.
Tak samo jak w przypadku ub.rocznego "Like It Is", nie oczekujmy żadnych zaskoczeń. To po prostu dość wiernie odtworzone dzieła sprzed ponad czterech dekad, nawet niespecjalnie przearanżowane, za wyjątkiem "tego" wciąż nowego i trudnego do zaakceptowania głosu Jona Davisona. Chyba się do niego nigdy nie przyzwyczaję. Jakoś wyjątkowo nieudolnie ten amerykański wokalista próbuje podszywać się pod niepodrabialnego Jona Andersona, co wyjątkowo irytuje. Ktoś powie, że poprzednik Benoit David, był przecież pod tym względem podobny. Być może, ale śpiew tamtego nie był aż tak wymuszony i sztuczny zarazem. Szkoda, że Yes na siłę poszukali kogoś tak nachalnie imitującego maestro Andersona, albowiem tego typu kopie zazwyczaj bywają niestrawne. Wokaliści tego pokroju nie posiadają osobowości, charyzmy,... - jak w omawianym przypadku.
Niespecjalnie wymagająca amerykańska publiczność przyjęła występ Yes z entuzjazmem, co zresztą nie powinno nawet dziwić, bowiem lubiane kompozycje w rodzaju: "Close To The Edge", "And You And I", "Roundabout" czy "Heart Of The Sunrise", plus obcowanie z wyborną grą Squire'a lub Howe'a, musiały wywołać szczery aplauz, a jednak brak najważniejszego instrumentu w postaci głosu Jona Andersona wyczuwa się, że wszystkich boli dotkliwie. Davison kaleczy tamte wspaniałe przecież płyty, śpiewając nad wyraz monotonnie, schematycznie, dosłownie - beznamiętnie. Jego artykulacje wydają się wyuczone i pozbawione odrobiny szczerości.
Wolałbym nie otrzymywać już takich prezentów ze strony tak lubianego zespołu, a w zamian zdecydowanie chętniej muszę się przyjrzeć niedawno wydanemu 14-płytowemu boxowi "Progeny: Seven Shows From Seventy Two" - z koncertami roku 1972. To dopiero musi być gratka.
Reasumując, "Like It Is" z Arizony, ucieszy raczej tylko najbardziej zagorzałych sympatyków grupy, do których co prawda i ja się zaliczam, jednak osobiście zamierzam powracać do tych kompozycji tylko w objęciach kompletnego należytego składu.
Andrzej Masłowski
Radio "AFERA" 98,6 FM (Poznań) - www.afera.com.pl
"NAWIEDZONE STUDIO",
w każdą niedzielę od godz. 22.00 do 2.00
"... dla tych, którzy wiedzą co w muzyce najpiękniejsze"