czwartek, 23 lipca 2015

TINA TURNER - "Private Dancer" - 30th Anniversary Edition - (1984 / reedycja 2015) -




TINA TURNER
"Private Dancer" - 30th Anniversary Edition - (PARLOPHONE RECORDS) -
*****


Wiosną 1984 roku do sprzedaży trafiła jedna z najważniejszych piosenkowych płyt tamtej dekady. Zanim jednak do tego doszło, pilotowały ją dwa single. Oba będące przeróbkami znanych klasyków, tj. "Let's Stay Together" - Al Greena oraz Beatlesowskie "Help". I choć te zdobyły znaczną popularność, plasując się nawet na samym szczycie Billboardu, to jednak najlepsze chwile dla Tiny Turner miały dopiero nadejść. Otóż, w kilka dni po premierze albumu na singiel trafiła piosenka "What's Love Got To Do With It", która odczarowała jej karierę. Nie dość, że jako mała płytka sprzedawała się znakomicie, to jeszcze pociągnęła za sobą los całego albumu. Poza tym, piosenkę obsypano licznymi nagrodami (m.in. Grammy, a także uznanie za jedną z pięciuset najlepszych w historii muzyki). W bardzo krótkim czasie na jej punkcie oszalały niemal wszystkie radiowe rozgłośnie, a sam wideoklip nie schodził z ekranów MTV. Nie było to jednak ostatnie słowo, albowiem ogromnym powodzeniem jawiła się na całym świecie również tytułowa piosenka "Private Dancer", która na singla trafiła dopiero pół roku po wydaniu pełnometrażowej płyty. I choć na listach przebojów nie była "królową balu", to jednak do dzisiaj uchodzi za albumową wizytówkę i zarazem najpiękniejszy 7-minutowy fragment skądinąd fantastycznego dzieła. Był to kompozytorski majstersztyk i zarazem prezent od samego Marka Knopflera, który nie znalazł dla niej miejsca w repertuarze swojego Dire Straits, z kolei dla samej Tiny piosenka okazała się wręcz zbawienna po wsze czasy.
Proszę sobie wyobrazić, że z tego 10-utworowego dzieła wykrojono aż 7 singli, dorównując tym samym osiągnięciu Michaela Jacksona na wydanym dwa lata wcześniej "Thriller"-rze. Choć gwoli sprawiedliwości należy dodać, iż Mako Dżako miał trudniejsze zadanie, bowiem na jego płycie znajdowało się wówczas tylko 9 piosenek.
Można by napisać epopeję o historii "Private Dancer", ale po co, skoro w ciągu trzech dekad uczyniono już to wielokroć. Mówimy tu wszak o jednej z najbardziej znaczących płyt w historii muzyki, dlatego trudno się zarazem dziwić, iż ta, co pewien czas będzie narażona na kolejne i coraz to doskonalsze reedycje. I pomyśleć tylko przy okazji, że w listopadzie 1981 roku podczas koncertu na warszawskim Torwarze świeciło pustkami. No, ale to było na trzy lata przed ochrzczeniem artystki jako "babcia Tina".
Wydana właśnie podwójna edycja deluxe pojawiła się w związku z 30-leciem albumu, choć nie wiedzieć dlaczego - ukazała się niemal w równą 31-rocznicę! I nikt nikomu za to głowy nie urwie.
Efektowny digipack mieści w sobie wiele smakołyków. Przede wszystkim zremasterowany i autentycznie wspaniale brzmiący podstawowy album, a także aż 15 dodatków na drugiej płycie. Jedynie wzdrygną ramionami dotychczasowi posiadacze wszystkich singli i maxi singli artystki, którzy mają to wszystko na półce od lat, lecz wszyscy pozostali....
Otrzymujemy tu wydłużone maxi-singlowe wersje piosenek: "What's Love Got To Do With It", "Better Be Good To Me", "I Can't Stand The Rain" i "Show Some Respect", ponadto strony B singli, w postaci poza albumowych: "I Wrote A Letter", "Rock'n'Roll Widow", "Keep Your Hands Off My Baby" czy kapitalnej przeróbki "When I Was Young" - z rep. Erica Burdona i jego Animals.  Do tego dochodzą koncertowe "Let's Pretend We're Married" czy "Tonight" z Davidem Bowie, a i kilka innych ciekawostek, a pośród nich dwa fantastyczne numery z kinowego hitu "Mad Max", tj: "One Of The Living" i bardziej znany "We Don't Need Another Hero".
Albumowa książeczka być może nie poraża szczególną objętością, a mimo to zawiera podstawową garść ciekawych informacji, jak i na dwóch stronach zminiaturyzowane reprodukcje albumowych singli oraz maxi singli.
Jak do tej pory jest to najbogatsza edycja tego szlachetnego albumu i trudno wyobrazić sobie nawet doskonalszą, no chyba, że za kolejnych trzydzieści lat dojdą do głosu różnego rodzaju demówki lub studyjne paproszki ciekawostki.
Jest na tym świecie "kilka" istotnych pop kulturowo płyt, którym się tak bogate edycje po prostu należą. Można jedynie żałować, że dla wielu z nich obecne świętowania przypadają na mało atrakcyjne lata względem kondycji przemysłu fonograficznego. I niech żałują wszyscy ci, którym Matka Natura nie zaszczepiła uroków płytowego kolekcjonerstwa.







Andrzej Masłowski 


Radio "AFERA" 98,6 FM (Poznań)  - www.afera.com.pl

"NAWIEDZONE STUDIO",
w każdą niedzielę od godz. 22.00 do 2.00



"... dla tych, którzy wiedzą co w muzyce 

najpiękniejsze"