Nie zabieram się jeszcze za recenzowanie najnowszych U2. Na to dopiero przyjdzie pora. Myślę, że już za kilka dni. W każdym razie zaatakowaliście mnie Państwo po wczorajszym "Nawiedzonym" swoimi komentarzami. A że łatwiej mi się do tego wszystkiego odnieść na blogu, niż do każdego z was odpisywać z osobna, stąd moje tu i teraz postanowienie.
W Polsce mało kto korzysta z iTunesa. O tym świadczą oficjalne dane, które nawet nie dają pięciu procent w skali całego kraju, więc to, że prawie każdy znał przed premierą nowy album U2, daje odpowiedź nie tylko mnie dobrze znaną. I nazywajmy rzeczy po imieniu. Ciekaw jestem ilu tych pseudo "katoli" się wyspowiada z zerżnięcia muzyki z sieci "całkiem za free". Przepraszam za mój żargonowy język, ale nie mam za grosz szacunku dla złodziejstwa. Każdy chce za pracę otrzymywać sowite wynagrodzenie - i choć to "dziwnie" zabrzmi - muzycy także. Bo to , że Bono i jego koledzy dali dupy podlizując się Apple, tym samym olewając prawdziwych fanów czekających na ich muzykę w "opakowaniu", to kolejny dowód na parszywienie obyczajów. Fani U2 musieli uzbroić się w cierpliwość o ponad miesiąc w stosunku do strumieniowców. A ci i tak olali zespół, bo jak się okazuje, ledwie jedna szósta uprawnionych, zapragnęła ściągnąć na te swoje "syfotromy" całą płytę. Na próżno zatem skrucha i słowa przeprosin od samego Bono, albowiem mleko się rozlało, a fani to zapamiętają. I choć kolejną płytę kupią rzecz jasna w ciemno (bo tak robi prawdziwy fan!), to ktoś ten fakt już zanotował i co pewien czas będzie go muzykom wypominać. Warto było? Moim zdaniem nie, ale świat się blazuje, podli, kurwi - i dla pieniędzy wpada na co raz to głupsze pomysły, które z początku wydają się "fajne", lecz szybko wpadają w wir prozaicznej weryfikacji.
Dlatego nie interesuje mnie żadna opinia na temat najnowszej "Songs Of Innocence" od ludzi, którzy płyty nie kupili w namacalnej formie. Ponieważ nie liznęli okładki, wewnętrznych kopert, nie posłuchali na prawdziwym stereo, krótko mówiąc - posłuchali na kolanie bardzo ważnego zespołu, tylko po to, by móc się na ich temat wypowiadać - nie mając do tego żadnego prawa! Bo jeśli mi ktoś wciska kit, że bardzo lubi, szanuje, a ściąga swojego "ulubieńca" na darmowych plikach, to niech spier..... Niech siedzi cicho i się nie wypowiada, bo nie ma do tego prawa. Wstyd i poruta. Jak można komuś patrząc w oczy powiedzieć , że się go kocha, a tyłek mu rąbać dookoła. Ściąganie darmowej muzy , to to samo, nawet jeśli takie "Ju Tu" na moment zgłupieje i za friko podeśle cały album.
Już taki jestem, tak myślę i kompletnie mnie nie obchodzi, że jakiś sęp czy inny pseudo "fan" muzyki się ze mną nie zgadza.
Żałosnym ponadto wydaje się fakt, iż w tak krótkim czasie niemal każdy muzyczny magazyn w pośpiechu zrecenzował tę płytę. Każdy chciał być pierwszy, najlepszy, .... Dlatego przy owych recenzjach nie ma jeszcze nawet oryginalnej albumowej koperty, bo na ich miejscu straszy okładka "demo" - stworzona w pośpiechu dla smartfonowców. O pardon - syfotromowców z krainy bylejakości. A ja się pytam - co oni recenzowali? Jakość mp3? Przecież tam nie było słychać połowy brzmień tego albumu !!! Ot dzisiejsze polskie (i nie tylko) dziennikarstwo. Jak można polegać na piórze kogoś, kto nawet nie zdąży się z muzyką porządnie obyć - że nawet nie powiem zżyć, a już smaruje (bądź smartfonuje - całe to cholerstwo jedno siebie warte), by być już teraz "najpierwszym". Wstyd pismaki. Takie płyty, jak właśnie ta najnowsza U2, wręcz dobitnie pokazują ile jest warta ta wasza autentyczność. To choć jeden pozytyw jaki można wyciągnąć dla własnej wiedzy z tego całego zamieszania.
Andrzej Masłowski
RADIO AFERA 98,6 FM (Poznań) - także w internecie !!! - www.afera.com.pl
"NAWIEDZONE STUDIO",
w każdą niedzielę od godz. 22.00 do 2.00
(4 godziny na żywo!!!)
===============================
"BLOG NAWIEDZONEGO"
oraz
"BLOG TYLKO O PŁYTACH CD i LP