Szef, czyli Anthimos, na wstępie rzucił, że będzie to koncert jazzowy. I taki był. Z tym, że ja uściśliłbym nieco - jazz/rockowy. Lecz inny od SBB, gdyby ktoś tak pomyślał.
Nie podam Państwu tytułów kompozycji, ponieważ do tej pory nie słuchałem tej muzyki. Jednak dzisiejszy występ bardzo mi się podobał. I z tego co wiem, moim dwóm towarzyszom ze stoliczka, także.
Anthimos Apostolis dyrygował całą "orkiestrą", grając na gitarze i okazjonalnie na instrumentach klawiszowych. Uroczo zresztą brzmiących. Mocno pod lata 70-te. Te późniejsze. Na gitarze Apostolis gra bardzo delikatnie i oszczędnie. Czasem leniwie przesuwa akordy, innym razem wpada w sidła wirtuozerii, nie psując ani jednej nuty. Co ważne, ponieważ niesamowity perkusista Krzysztof Dziedzic raz się sympatycznie pomylił, co od razu wywołało euforyczną falę oklasków i przyjazną salwę uśmiechów. Poza tym, facet grał kapitalnie. Pastwił się nad biednymi bębnami i talerzami (jeden talerz był zresztą w połowie popękany i połamany, a do tego jeszcze szczerbaty jak córeczka mego znajomego), niczym Zwierzak z Muppet Show. Swobodnie wyczuwając rytm, łamiąc schematy, częstokroć improwizując. No jak to w jazzie. Składu trio dopełniał bardzo elegancki i subtelnie "pływający" basista Robert Szewczuga. Ten, tak jak i jego koledzy, pokazał również spore umiejętności. I widać było, że granie sprawia mu dużo przyjemności.
Całkiem fajnie zgrana machina.
Pomimo, iż koncert kilka razy się (w przerwach pomiędzy utworami) "zawieszał", albowiem panowie uzgadniali na gorąco repertuar. Na zasadzie, profesjonalni muzycy, którzy nie do końca wcześniej ustalili setlistę, jednak jedno spojrzenie, dwa słowa, no i gramy.
Była też kilkunastominutowa przerwa na dymka, drinka lub siusiu, a po całym już występie nastąpił króciutki bis, który także chyba nie był zaplanowany, co można było odczytać z "subtelnych" rozmów pomiędzy muzykami dochodzącymi ze sceny.
Cieszę się, że udało mi się tego wszystkiego posłuchać, no i przy okazji ujrzeć na żywca Anthimosa Apostolisa. Nigdy wcześniej nie miałem takiej możliwości. Wstyd się przyznać, ale nigdy nie byłem na żadnym koncercie SBB. Za to mogę się pochwalić, iż w latach 80-tych uczestniczyłem w solowym występie Józefa Skrzeka w nieistniejącym już Kinie "Słońce", a po koncercie artysta podszedł do mojej znajomej, uściskał ją (nie wiedziałem wcześniej, że się znają, bo mi nic nie powiedziała), a ze mną się przywitał uściskiem dłoni.
Reasumując, był to koncert z ciekawą , a często i nad wyraz wyborną muzyką, melodyjną i pokręconą zarazem, wirtuozerską i przewrotnie poukładaną, z bardzo dużym naciskiem na rytm, nastrój i umiejętności muzyków.
Andrzej Masłowski
RADIO AFERA 98,6 FM (Poznań) - także w internecie !!! - www.afera.com.pl
"NAWIEDZONE STUDIO",
w każdą niedzielę od godz. 22.00 do 2.00
(4 godziny na żywo!!!)
===============================
"BLOG NAWIEDZONEGO"
oraz
"BLOG TYLKO O PŁYTACH CD i LP"