BRUCE SPRINGSTEEN - "High Hopes" - (COLUMBIA / SONY MUSIC) -
*****
Na "High Hopes" znajdziemy dwanaście piosenek nagranych w wielu miejscach i w różnym czasie. Słowem - śmietnik. Niektóre z nich są w miarę świeże, ale nie brakuje też powstałych przed wieloma laty, a nawet dobrą dekadę temu. Czy zlepek z takich niegdyś niechcianych, zapomnianych czy odrzuconych rzeczy, może stanowić o jakiejś wartości, poza jedynie tą historyczną, bądź kolekcjonerską? Otóż, tak.
Może to nawet wydać się dziwne, ale Springsteen chyba sam do końca nie zdawał sobie sprawy ze zgromadzonych w archiwach zasobach, pozwalając im na tak długie zapomnienie.
"High Hopes" jest bez wątpienia jedną z najlepszych płyt jaką maestro stworzył w ostatnich wielu latach. A nawet zawaham się, czy "High Hopes" nie zachwyca mnie jeszcze bardziej od wybornych dzieł, typu: "We Shall Overcome" lub "The Rising". To taki Springsteen jakiego lubię najbardziej. Bez eksperymentów, bez usilnych poszukiwań czy kombinacji. Co nie oznacza, że mamy do czynienia z płytą mało wysmakowaną i tandetnie opracowaną. Wręcz przeciwnie. Ballady przeplatają się z drapieżnością i buntem w należytych proporcjach. Z kolei Boss, nie tylko śpiewa i wycina na gitarze, ale i obsługuje bas, organy, pianino, bandżo, mandolinę, wibrafon , a nawet perkusję. Człowiek orkiestra. Że o pozostałej jego "orkiestrze" już nie wspomnę.
Pojawiły się tu także dwie nieżyjące już postaci z E Street Bandu, mianowicie saksofonista Clarence Clemonce oraz organista Danny Federici. Udało się odszukać materiały z ich udziałem, przez co obaj miło zaznaczyli swą obecność (każdy w dwóch kompozycjach).
Największym zaskoczeniem może wydać się , bo w aż siedmiu utworach , obecność gitarzysty Rage Against The Machine - Toma Morello. I choć osobiście szczerze nie znoszę muzyki jego zespołu, to przyznaję, iż artysta dodał tutaj fajnej pikanterii do repertuaru Springsteena. Proszę posłuchać co obaj panowie zrobili z "The Ghost Of Tom Joad". Z pięknej folkowej piosenki, nastrojowej ballady, przeistoczyli ją w pełnej mocy i rockowego ciężaru utwór. Nie tracąc nic z melodii i szczerości przekazu ("...kolejka do przytułku wychodzi aż za róg..., witamy w nowym świecie, w którym ludzie nie mają domów, pracy i nie znają spokoju...").
Warto dodać, że o ile Tom Morello zagrał na płycie w większości utworów, to tutaj nawet zaśpiewał w duecie z Bossem. I to jest siedem i pół minuty, które po prostu musi potrząsnąć nie tylko oddanymi fanami Springsteena.
Jest tutaj jeszcze inne siedem i pół minuty, z także znaną już wcześniej kompozycją, która równie porywa, przejmuje i odpowiednio kopie. To "American Skin (41 Shots"). Nawiązuje do wstrząsającej historii zabitego bezbronnego człowieka przez czwórkę policjantów. Ten fantastyczny numer pojawił się już trzynaście lat temu na koncertowym albumie "Live in New York City".
Na "High Hopes", pojawiły się także piosenki cudzego autorstwa, jak "Just Like Fire Would" - australijskiej grupy The Saints, czy wyjątkowej urody ballada "Dream Baby Dream" - w oryginale posępnych electro-punkowców z Suicide. Coś niesamowitego, ten mroczny sam w sobie utwór, tutaj przeistoczył się w rodzaj serdecznie brzmiącej pieśni.
Springsteen zawsze jest prawdziwy. Często do bólu. Chciałby naprawić cały nasz świat w pojedynkę, co po części zapewne mu się troszkę udaje, lecz mistrzunio potrafi się również wdrapać na szczyt refleksyjnej drabiny, jak choćby w zabarwionej na folkowo balladzie "Hunter Of Invisible Game" - w której niczym z cyklu "podróże po pustkowiu" pada ot taka myśl: "...siła jest marnością, a czas złudzeniem..." . Piękne, prawda? Melodia także.
Nie wiem zresztą jak to możliwe, ale melodie na tej płycie ułożyły się niczym zgrabny pasjans. Nie pojmuję dlaczego coś tak pięknego jak "Down In The Hole" zostało odrzucone z płyty "The Rising". Ta bardzo przejmująca ballada, snuje się podkładem podobnym do "I'm On Fire", jedynie przeuroczy folkowy akcent w jej finale, zmienia nieco oblicze całości. Bo nie można tracić wiary, jak sugeruje maestro. Wiele rzeczy utraconych da się odzyskać, trzeba tylko wytrwale i z uporem do przodu i jeszcze raz do przodu.
Z kolei, w innej balladzie "The Wall", muzyk za sprawą jednej postaci składa hołd przyjaciołom z młodości, którzy udali się do Wietnamu, z którego wielu nie powróciło.
Tak się zagalopowałem z rozwinięciem i zakończeniem albumu, iż kompletnie zapomniałem o pilotażowym singlowym i tytułowym "High Hopes", który zarazem otwiera całość. Świetny utwór. Chwytliwy i skazany na sukces. Ach, to wejście z dęciakami - naprawdę potężne, no i ten zadziorny śpiew Bossa. Od samego początku wiadomo, że nikt i nic nie może popsuć jego witalności. Do tego jeszcze wsadzone w usta Springsteena słowa: "...usłysz głos - głos nadziei..."- zawsze jakoś jeszcze dodają mocy. Dlatego Drodzy Państwo, jeśli tak płyta się rozpoczyna, to później może być już tylko coraz lepiej.
Świetny album. Potężny, ale i nastrojowy, równie chwytliwy co melodyjny, bogaty i różnorodny, a do tego jeszcze pomysłowy. Trzeba być artystą, by ze strzępów spleść arcydzieło.
Andrzej Masłowski
RADIO AFERA 98,6 FM (Poznań) - także w internecie !!! - www.afera.com.pl
"NAWIEDZONE STUDIO",
w każdą niedzielę od godz. 22.00 do 2.00
(4 godziny na żywo!!!)
===============================
"BLOG NAWIEDZONEGO"
oraz
"BLOG TYLKO O PŁYTACH CD i LP"