niedziela, 30 maja 2021

B.J. Thomas (8 VIII 1942 - 29 V 2021)

Odszedł popularny, szczególnie w latach siedemdziesiątych, piosenkarz B.J. Thomas. Posiadł niezwykły dar przyswajania obcych kompozycji, z których czynił niemal własne (a przecież własne też miał). Było ich całkiem sporo, ale chyba najbardziej dał się zapamiętać dzięki interpretacji szlagieru Burta Bacharacha oraz Hala Davida "Raindrops Keep Fallin' On My Head". Mam co nieco na winylach, jednak z racji wciąż niegotowej do pracy audio-nagrywarki, nie posłuchamy dzisiaj niczego. Będzie jednak sporo niezłych zamienników, co stawia nadchodzącą wieczoro-noc w nadziei wspólnie miło spędzonego czasu.
Start o 22-giej na 98,6 FM Poznań lub afera.com.pl
Zapraszam, do usłyszenia ...

a.m.



środa, 26 maja 2021

zaostrzony krótki przegląd wydarzeń

Ostatnio urodzinowy wysyp. Scorpions'owy Klaus Meine - 73, Paul Weller - 63, a Bob Dylan okrągłe 80. I co pewne, nie jest to zmarnowanych osiemdziesiąt wiosen, podobnie jak skromniejsze liczby wcześniejszych dżentelmenów. Wszystkim życzę tylko tego, co najlepsze!

Wracają koncerty. Rząd pod naporem ogólnopolskiej akcji protestacyjnej artystów oraz organizatorów poszedł po rozum do głowy. No, bo skoro mogły już kina, stadiony czy kościoły, dlaczego więc nie muzycy oraz ich publika. Niekiedy trzeba wstrząsnąć tępymi łbami facetów w garniturach.

Z racji rozpanoszonego kowidu, ostatnie obchody Record Store Day podzielono na etapy. Kilka mieliśmy w roku ubiegłym, na ten zaplanowano dwa - w czerwcu oraz lipcu. Kolekcjonerzy łapcie się za kieszenie, ciekawych tytułów na pewno nie zabraknie.
Record Store Day to święto, które startowało z godną ideą, jednak w ostatnim czasie bardzo się skomercjalizowało. W swym chwalebnym założeniu miało wspomagać małe niezależne sklepy płytowe, omijając korporacje i sieci, jednak szponami pazerności przedarło się do sieci, no i tak po prawdzie, to tam płytowi wydawcy zarabiają obecnie prawdziwy szmal, coraz zauważalniej wykluczając co ambitniejsze sklepiki. Zatem, jedna wielka ściema. Inna sprawa, iż sami sklepikarze, też zamiast w swoich szopowych kanciapach siedzieć na dupie, zabierali się za organizowanie pod chmurką kiermaszów, i tym podobnych spędów, które nie miały niczego wspólnego z piękną w zamyśle ideą świętowania opatulonych cegiełką oraz murarską zaprawą niezależnych składów.

Dzisiaj przede mną druga dawka szczepionki. Liczę na łagodny przebieg. Trochę w minioną niedzielę nastraszył mnie radiowy funfel Mariusz Kwaśniewski, który swoim Słuchaczom oznajmił trudny czas po przyjętej drugiej szczepionce. Tej samej, notabene - moderna.

Nie zapominajcie do wiosennego jadłospisu dodawać szparagów (zupa z nich to prawdziwa poezja), malinowych pomidorów, ogórków małosolnych i oczywiście szczypioru, kopru oraz pietruchy. Ja bez tego wszystkiego nie istnieję. Wiosno, trwaj i rzucaj swe dobrodziejstwa na stół.
 

A.M.

poniedziałek, 24 maja 2021

"NAWIEDZONE STUDIO" - audycja z 23- na 24 maja 2021 / Radio "Afera" - 98,6 FM Poznań + zastępstwo w "BLUES RANUS"









 

"NAWIEDZONE STUDIO
z niedzieli na poniedziałek, z 23- na 24 maja 2021 - godz. 22.00 - 2.00
 
RADIO "AFERA", 98,6 FM (Poznań)
www.afera.com.pl 


realizacja i
prowadzenie: Andrzej Masłowski

 

Po pięciogodzinnym maratonie wyszedłem z radia przemiło wycieńczony, ale i na najbliższy tydzień spełniony. Przyjechałem do domu, od razu padłem na pysk. Nie na twarz, na pysk. Na twarz brzmi zbyt grzecznie, szczególnie wobec kogoś, kto ostatnio fatalnie sypia, ale też nie robi nic, by cokolwiek poprawić. Takie zmęczenie jednak lubię i proszę o więcej.
Bluesowa godzina w zastępstwie Krzysztofa Ranusa była mi potrzebna, jak tlen. Marzyłem o takich stricte bluesowych czterech kwadransach, a jednocześnie sknerzyłem, by wykroić je z własnego cotygodniowego pakietu.
Teraz tylko strach, jak podobało się Ranusowym Słuchaczom, wszak bywają z gospodarzem tej audycji niezwykle zżyci i coś wyczuwam, iż nie bardzo lubią wchodzących na jego pole innych rzezimieszków. A chyba nie było dotąd z mej strony w Blues Ranus zastępstwa, za które nie oberwałbym choć niewinnie spadającym listkiem. Inna sprawa, póki co, za wczorajszą robotę chwilowo cisza jak makiem zasiał.
Po dwudziestej pierwszej pograłem same petardy, a i na swój sposób pewniaki. Żadnych dziwnych ruchów, zbyt odważnych pomysłów (za wyjątkiem The Black Keys "Sister"), śmiałych inicjatyw, które zaryzykowałyby oderwanie od bluesowego podręcznika. Dwa kawałki z fajnego Mayalla - płyty z jego przyjaciółmi - jeden live ekipy Kenny'ego Wayne'a Shepherda, kilka nut z najnowszego Gary'ego Moore'a (nagrania niemal w punkt 10-rocznicy jego śmierci), plus fantastyczni, tym razem mocno bluesowi, choć na co dzień zdecydowanie hardrockowi Żebracy i Złodzieje, a na deser do Ranusowej poduchy pięcioletni Blackberry Smoke. W najbliższy piątek na rynek trafi ich najnowszy album, więc wypadało o nich przypomnieć. Zabrakło czasu na Jimmy'ego Page'a z Sonnym Boyem Williamsonem oraz Brianem Augerem. A szkoda, bo fajne dwa kawałki zaplanowałem. Niemal piwniczne, jeszcze z 1968 roku, a więc na ciut przed Led Zeppelin. Nie weszli mi też Bernie Marsden oraz Buddy Guy, ale okey, innym razem. Ach, no i jeszcze bluesowa, pod Tony'ego Joe'ego White'a egidą, Tina Turner. Z tym, że Tinkę przepchnąłem na po dwudziestej drugiej do Nawiedzonego, podobnie jak i Tony'ego Joe White'a, którego kompozycją "Ain't Going Down This Time" spróbowałem otworzyć nasze nawiedzone spotkanie, jednak milusiński od pewnego czasu radiowy cd-player po raz kolejny zakaprysił. Na szczęście były to złe dobrego początki. Stało się raz, na samym nawiedzonego wstępie, a potem już poszło! Niemniej uwierzcie, do drugiej w nocy i tak, co wpychałem do cedeka kolejny album drżałem, zagra czy się zatnie? Rekompensatą cudowna atmosfera radiowego studia. Siedzisz bracie sam z duchami i łoisz decybelami, ile fabryka dała. Nikt nie interweniuje, więc albo głusi, albo studio dobrze wygłuszone. Tak kocham te moje niedzielno-poniedziałkowe wieczoro-noce, że mógłbym je powtarzać codziennie. Wręcz maratonowo. Ooo, "maratonowo" - nie ma czegoś takiego w naszym słowniku, a u mnie proszę. Lubię sobie czasem poneologizmować.

Na wczoraj trzy gorące albumy, których reprezentantami Robin McAuley, Mark Spiro oraz The Black Keys. Ci ostatni, choć od zawsze flirtujący z bluesem, tym razem zainstalowani w bluesowych coverach. I to takich nie do końca oczywistych. Stare prymitywne bluesy, niekiedy z lat dwudziestych lub czterdziestych dwudziestego wieku, w porażająco monotonno-hipnotyzujących wersjach. Oczywiście, jak to u The Black Keys, całość odpowiednio przyozdobiona garażowym brudem oraz psychodelią. Odjazdowe. Lider, Dan Auerbach powiedział: "nagraliśmy ten album, aby uhonorować tradycję bluesa rodem z Mississippi". Tak skrajnie bluesowej płyty jeszcze się dotąd nie ośmielili, a "Delta Kream" to ich dziesiąte dzieło. Owszem, dotychczas powiewali, pachnieli bluesem, lubili z nim flirtować, ale dopiero teraz porządnie dowalili. Fajne, a jednak nadal moim numero uno pozostaje dziesięcioletnie "El Camino". Genialna płyta. Jedna z najlepszych w XXI wieku, a i wysoko w moim rankingu życiówek.
Tyle nagadałem się o The Black Keys, że aż mi tchu zabrakło na Robina McAuleya oraz Marka Spiro. Obu panów lubię od dawna, a ich nowe płyty klawe jak cholera. "Traveling Cowboys" Marka Spiro wchodzi dopiero po trzecim posłuchaniu, ale wchodzi na dobre. Natomiast McAuley jest tak melodyjny, że nieraz zapragnąłem z nim pośpiewać, jednak dla dobra ludzkości na chęciach poprzestanę. Jego "Standing On The Edge" idealnie przylega atmosferą do obecnej wiosennej aury, pomimo iż nic tu o chrząszczykach czy innych robaczkach, podobnie jak o polankach i bajorkach także. Wrócę do tych płyt niebawem, słowo harcerza - a byłem nim przez rok, chodząc na zbiórki, biorąc udział w podchodach, turniejach piłkarskich, a nawet byłem na obozie w Zbąszyniu, gdzie w wieku jedenastu lat z sukcesem wypełniłem egzamin na kartę pływacką.
Hitem nocy poprockowi Amerykanie z Device. Nieziemsko utalentowana Holly Knight (to jej krew płynie przynajmniej w kilku piosenkowych potęgach, m.in. w "Hide Your Heart" oraz "Love Is A Battlefield") i jej męska ferajna, wraz z klasowym producentem Mike'iem Chapmanem (połową słynnego tandemu Chinn/Chapman - oj, zawojowali w latach 70-tych), z ich jedynego w dorobku "22B3". Z dziesięciu pewniaków wycisnąłem zaledwie cztery (choć to niemal połowa albumu), ale uwierzcie, wszystkie nie przynoszą wstydu. Niesamowite, jak Słuchacze N.S. lubią takie popowe nutki. Błyskawiczne reakcje - szarpali te smsy, maile, messengery. Na domiar wszystkiego, dosłownie cztery osoby zadeklarowały chęć kupna słuchanej akurat płyty, wszczynając jej nocne w portalach aukcyjnych poszukiwanie. Nie znam tylko efektów. Pochwalcie się proszę. Schlebiające tego typu chwile chyba dla każdego radiowca, lecz nie liczcie, że zmięknę i z rockowej audycji przejdę na lekkie plumplanko, w stylu radyjek z lubianymi, wciąż tymi samymi nudnymi przebojami.
Do pieca dorzuciłem jeszcze wspominki z noworomantycznym Johnem Foxxem, a także fragmentem udanego debiutu wokalisty The Charlatans, Tima Burgessa. I tego zdaje się też chyba nikt po mnie nie oczekiwał, no więc i w tym przypadku sypnęło kolejną garścią ciepła. A co tam, chwalipięta ze mnie, wiem wiem. Ale właśnie po to tworzy się radio, na tym osadzony jest cały sens stąpania po radiowych falach fm.
Poza tym, hołd dla zmarłego niedawno bębniarza Rogera Hawkinsa (z jego sporego do muzyki wkładu poszedł skromny wyciąg z płyt Tony'ego Joe White'a, Glenna Freya, Boba Segera oraz Traffic).
Nie mogło zabraknąć również czegoś, co Masła grzeje jakoś szczególniej, czyli wszelakich wykonawców aor/hard/heavy/melodicrockowych - wczoraj reprezentowanych przez Heartland, White Lion oraz Brytyjczyków z FM. Do tego fantastyczny i w duchu retro, acz jednak podlany rockiem, soulujący Paul Stanley. Całowniś tym razem nagrał kompletnie inną płytę, no i palce lizać.
Wychodzi więc na to, że chyba było nieźle. Z mej nieskromności bije nawet świadomość zapodania kolejnej udanej audycji, jednak to do Was należy ostatnie słowo.
I to by było na tyle, jak w historycznym "Zezem" mawiał niegdyś Jan Tadeusz Stanisławski.
Tym razem pożegnam się słowami z mema, którego znajdziecie gdzieś w dolnej części tego wpisu: "Dobrej nocy Kochani, słyszymy się za tydzień w Nawiedzonym".
Do usłyszenia ...

a.m.




TONY JOE WHITE "Closer To The Truth" (1991)
- Ain't Going Down This Time



TINA TURNER "Foreign Affair" (1989)
- Undercover Agent For The Blues - {Tony Joe White cover}



THE BLACK KEYS "Delta Kream" (2021)
- Crawling Kingsnake - {Big Joe Williams / John Lee Hooker cover}
- Sad Days, Lonely Nights - {Junior Kimbrough cover}



PAUL STANLEY'S SOUL STATION "Now And Then" (2021)
- I, Oh I
- You Are Everything - {The Stylistics cover}



CELESTE "Not Your Muse" (2021)
- Not Your Muse



FM "Tough It Out Live" (2021)
- Can You Hear Me Calling?
- Does It Feel Like Love



WHITE LION "Pride" (1987)
- Hungry
- Lonely Nights
- When The Children Cry



MARK SPIRO "Traveling Cowboys" (2021)
- Rolls Royce
- 7 Billion People



ROBIN McAULEY "Standing On The Edge" (2021)
- Do You Remember
- Run Away



HEARTLAND "Travelling Through Time" (2011)
- A Man I'll Never Be - {Boston cover}



GLENN FREY "No Fun Aloud" (1982)
- All Those Lies



BOB SEGER AND THE SILVER BULLET BAND "The Distance" (1982)
- Comin' Home



TRAFFIC "Shoot Out At The Fantasy Factory" (1973)
- (Sometimes I Feel So) "Uninspired"



DEVICE "22B3" (1986)
- Hanging On A Heart Attack
- Who Says
- Didn't I Read You Right
- Sand, Stone, Cobwebs And Dust



JOHN FOXX "The Golden Section" (1983)
- Your Dress
- Running Across Thin Ice With Tigers



JOHN FOXX "In Mysterious Ways" (1985)
- What Kind Of Girl
- Shine On



LISA GERRARD & JULES MAXWELL "Burn" (2021)
- Heleali (The Sea Will Rise)




DEINE LAKAIEN "Dual" (2021)
- Lady D'Arbanville - {Cat Stevens cover}
- Run


TIM BURGEES "I Believe" (2003)
- We All Need Love
- Oh My Corazon



THE FINN BROTHERS "Won't Give In" (2004) - singiel
- Won't Give In

 

=============================
=============================


"BLUES RANUS" - zastępstwo
niedziela 23 maja 2021 r. - godz. 21.00 - 22.00

realizacja i prowadzenie: Andrzej Masłowski

 

JOHN MAYALL & FRIENDS "Along For The Ride" (2001)
- Early In The Morning - {gościnnie CHRIS REA, DICK HECKSTALL-SMITH, STEVE MILLER, ANDY FAIRWEATHER LOW, JOHN McVIE, MICK FLEETWOOD i LENNY CASTRO}
- If I Don't Get Home - {gościnnie GARY MOORE + muzycy THE DELGADO BROTHERS: JOE oraz STEVE DELGADO}


THE DELGADO BROTHERS "The Delgado Brothers" (1987)
- Really Down
- Where Do I Stand



KENNY WAYNE SHEPHERD BAND "Straight To You Live" (2020)
- I'm A King Bee - {Muddy Waters cover}



BEGGARS & THIEVES "Look What You Create" (1997)
- Soul Confession



GARY MOORE "How Blue Can You Get" (2021)
- Steppin' Out - {Memphis Slim cover}
- Done Somebody Wrong - {Elmore James cover}



THE BLACK KEYS "El Camino" (2011)
- Sister



BLACKBERRY SMOKE "Like An Arrow" (2016)
- Workin' For A Workin' Man

=============================
=============================

Andrzej Masłowski
 
"NAWIEDZONE STUDIO"
w każdą niedzielę, godz. 22.00 do 2.00

na 98,6 FM Poznań lub www.afera.com.pl
 

"Nawiedzone Studio dla tych, którzy wiedzą, co w muzyce najpiękniejsze"

 

 

Wiosna na lipkach (kultowego miejsca mego dzieciństwa), choć tu akurat bez ich bezpośredniego udziału.

Także wzięte z lipek, pomimo iż kultowe lipki nieco dalej i po drugiej stronie.

Widok z radiowego okna. Jest tylko kilka dni w roku, kiedy rodzi się szansa uciąć tego typu fotę za białego dnia.

Z tego samego okna.





niedziela, 23 maja 2021

dzisiaj moi nieSłuchacze śpią o godzinę dłużej

Przede wszystkim, od Nawiedzonego Studia fanfarowe słówko uznania dla Roberta Lewandowskiego. Prawdziwy z niego last action hero. Tak właśnie potwierdza się wielkość. Na tuż przed opadnięciem kurtyny, wyskoczył niemal zza krzaków, i oto jest - czterdziesty pierwszy gol w finale sezonu Bundesligi. Bezsprzecznie najważniejszy, wyczekiwany niczym poród. Być może niezbyt piękny, ale trzeba było go wyszarpać (bo nic za darmo), a Lewy uczynił to podług rasowego thrillerowego scenariusza. Brawo! Do tego jeszcze piękny gest w kierunku dotychczasowego kasiarza rekordów, niestety ciężko schorowanego Gerda Müllera.

Tradycyjnie odpuściłem Eurowizję. Szkoda czasu na to coroczne błazeństwo. Nie pojmuję zasad tego konkursu, który zawsze pachnie popem lig regionalnych. Z odtworzenia na You Tube, nawet w całości dałem radę unieść ciężar "szaleńczego" występu Rafała Brzozowskiego. Kto u nas w tym roku postawił na tego ładnisia? Kobiecego przymilaska, wodzireja telewizyjnych teleturniejów, a przede wszystkim, co wiadome od dawna, artystycznego rycerzyka. To, że facecik przerżnie Eurowizję było pewne, zanim jeszcze rudą zapełniłem szklanicę.
Rafał Brzozowski wyraża ten model śpiewania, w którym nie wyraża się nic, bo i o nic nie chodzi. Coś, co ani nie bawi, ani nie napełnia refleksją. Taki pan nikt. I nawet na wyjałowionej Eurowizji nie mogły pomóc flesze, choreografia czy tym bardziej jego płynący mlekiem i miodem swojski uśmiech.
Oto kolejna nasza narodowa bezradna twarz chaosu na międzynarodowej muzycznej scenie pop. Piosenkarzyk kompletnie odrealniony od zapotrzebowań dzisiejszych UK Charts lub Billboard 200, a przecież wystarczy niekiedy tylko uważniej przejrzeć ich pierwsze dziesiątki.
Brzozowski to taki współczesny bawidamek, w duchu słusznie przyblakłego Edwarda Hulewicza - nawet obu panom zgadzają się ciemne brylki.
Słuchałem naszego reprezentanta z porównywalnym znudzeniem, co wielbione w naszym kraju, a niechcące się nigdy skończyć, flakowate "Don't Cry Tonight" Savage'a. Konkludując, czy naprawdę w tym blisko czterdziestomilionowym narodzie nie mamy żadnych rozsądnych eksportów? 

Podczas wczorajszego pijaństwa kolega/przyjaciel udanie mnie zainteresował pokazem na You Tube umiejętnościami 11-letniego Taja Farranta. Chłopaczek zawodowo wycina na gitarze, a rozpuszczone włosy, dociśnięte stylowym bluesowym kapeluszem, oznajmiają fascynację Teksańczykiem Stevie'im Ray'em Vaughanem. Coś niesamowitego, jaką młodzian dysponuje ekwilibrystyką. Polecam popodziwianie, choćby z dostępnych na wspomnianej platformie wspólnych występów u boku Orianthi (to ta Australijka od m.in. Michaela Jacksona czy Richiego Sambory) bądź Carlosa Santany. I oby tylko nikt i nic nie spieprzyło jego kariery, a za czas jakiś będziemy mieli frajdę posłuchania możliwości szczawiola na moim fm.

Dzisiaj godzinkę dłużej. Na 98,6 FM Poznań lub na afera.com.pl zagoszczę już od 21-szej. Pierwsza godzina bluesowa, co wynika z zastępstwa za Krzysztofa Ranusa. Moi niesłuchacze pośpią godzinę dłużej. Pozostałych zapraszam, do usłyszenia ...


A.M.


czwartek, 20 maja 2021

(wymarzone) zastępstwo

Zadzwonił wczoraj Krzysiek Ranus: "słuchaj, nie wziąłbyś za mnie najbliższej niedzieli?". Pytanie, no pewnie. Mam już ją nawet przygotowaną. Mały przegląd blues płyt ... - i oto jest.
Marzyłem o takim zastępstwie. W moim Nawiedzonym godzinna porcja bluesa nierealna, za to w każdą niedzielę, pomiędzy dwudziestą pierwszą a dwudziestą drugą, wręcz wskazana.
Oczywiście przypomnę się jeszcze, zanim zarzucę oficjalne "do usłyszenia".

A.M.

środa, 19 maja 2021

a gdzie nasze marzenia?

Przedstawiciele polskiego narodowego socjalizmu (vide rządzący i ich nowy polski ład) właśnie kładą kolejne podwaliny pod budowę historii współczesnej. Będzie jej więcej w szkołach, oczywiście ze znaczną korektą i wypaczeniami, będzie tak, jak tej władzy pasuje. Nauczycieli już mają, sam zresztą kilku takich znam. Uważajcie więc na takowych z historii edukatorów, wszak dobrych kilkadziesiąt procent to zwykłe pod pisowską banderą kundle. Przed nimi dni chwały i popisów w otumanianiu młodego człowieka, z którego bardzo chętnie ulepią podobnego do siebie cymbała. Miałem takiego od historii komucha w liceum, wiem co mówię. To dokładnie ten sektor belfrów, który pójdzie za ministrem Czarnkiem w ogień, na ryk komendy splunie na Unię Europejską, a na deser środkowym palcem wytknie jej niepraworządność.
Teraz w najnowszych podręcznikach wyostrzy się patriotyzm pana Czarnka, a historię podzieli na dwa akty - pierwszy to ten ogólny, do zaliczenia na tróję, więc i też nieistotny, drugi dotyczący Polski współczesnej, prawdziwe oczko w głowie wielu podporządkowanych władzy mądrali z IPN oraz wszystkich habilitowanych, którzy na dźwięk haseł "Bruksela", "Wałęsa", "Angela Merkel", "LGBT" oraz "miłość, muzyka, przyjaźń", dostają wysypek na dupie, za uchem i w czubie klubra. To ta działka polskiej spreparowanej historii, do której bełkotliwy prolog najchętniej machnąłby zdyscyplinowany w rządzie funkcjonariusz Morawiecki - typowy polityczny żul, który jednak, co też trzeba przyznać, od lat nieźle ma gadane w rytmie Gomułki. No i te jego okularki, dodające odpowiedniego stalinowskiego splendoru. Jak widać, w takim towarzystwie, dzięki tak namaszczonej atmosferze, zapewne znajomość biblii też będzie miała wpływ na ewentualną paska czerwień na świadectwie, bądź pozostanie po nim jedynie wyblakły tor marzeń o lepszej dla zbuntowanego młodziana przyszłości. 
Poza tym, podwyższy się podatki przedsiębiorcom, by ta władza miała z czego rozdawać, a jednocześnie nabijać sobie poparcie od pozyskanego za forsę szujostwa. Nasili się więc atmosfera szczucia biednych na bogatych, kompletnie nie uświadamiając tym pierwszym, że to właśnie ci drudzy tworzą dla nich miejsca pracy. I biorąc pod uwagę popularność zjawiskową telewizyjnych paradokumentów snuję obawy, że bez paru dobrych rad kilku mądrzejszych i oczytanych wujków, ciemny lud jednak łyknie bez popitki konsekwentnie wbijaną w mediach narodowych retorykę.
Zbyt grzecznie godzimy się na życie w kraju marzeń Kaczyńskiego, Morawieckiego i Czarnka. Ludzi, którzy ograbiają nas z naszych marzeń. Obrzydliwe, że jakiś knebelek z Żoliborza, który nie wie, czym ojcostwo, czym prawdziwi przyjaciele, ustawia nam warunki gry.
Wychodzi na to, że po raz kolejny zrobią sobie z nami nowe porządki, wcisną nowy ład, a co gorsza, zafałszują historię. A ciemny lud jak zawsze wszystko kupi.


A.M.
***** ***


wtorek, 18 maja 2021

"NAWIEDZONE STUDIO" - audycja z 16- na 17 maja 2021 / Radio "Afera" - 98,6 FM Poznań










 

"NAWIEDZONE STUDIO"
z niedzieli na poniedziałek, z 16- na 17 maja 2021 - godz. 22.00 - 2.00
 
RADIO "AFERA", 98,6 FM (Poznań)
www.afera.com.pl 


realizacja i
prowadzenie: Andrzej Masłowski

 


Niepocieszony wracałem do domu, pomimo iż nareszcie z kumatym taksówkarzem. Nie dość, że uświadomił mnie o istnieniu w Poznaniu ulicy Grzegorza Ciechowskiego, to jeszcze zachęcił do udziału w najnowszym Jarocinie, zaś na wyświetlaczu jego grajotka nieustannie królowali "Porcupine Tree". Na tym nie koniec, facio jeszcze przychylił się do mego rozczarowania w niemożności posłuchania w Nawiedzonym najnowszych New Order. Kolejny taksówkarz słuchający moich audycji i kolejny miód na me radiowe serce.
Coś nie tak z tym naszym radiowym cd-odtwarzaczem. Nie ma tygodnia, by nie pokaprysił i nie pokrzyżował planów (najlepiej za stówę kupić na Allegro sprawnego Technicsa, nigdy nie nawali). Szkoda, ponieważ najnowszy "live" New Order wyśmienity i zależało mi na zapodaniu kilku fragmentów. Na szczęście zawsze mam przy sobie jakiś plan b, tak też w rekompensacie poszli koncertowi Eurythmics i ku zaskoczeniu stali się główną atrakcją całego naszego niedzielno-poniedziałkowego spotkania. Dacie wiarę, że jeszcze wczoraj przychodziły podziękowania za tych kilka nagrań ejtisowych występów Annie i Dave'a? A może by tak pewnego razu uwolnić całą ławkę rezerwowych i tylko z niej spleść całe cztery godziny audycji? Być może powstałaby najlepsza, jakaś historyczna.
Wracając do New Order. Świetnie słucha się nowiuśkiego "Education Entertainment Recreation", a jednak za ich koncertowe #1 wciąż obstawiam genialny występ - z publicznością tarzającą się w kałużach i błocie - z Finsbury Park, z czerwca 2002 roku. Cóż tam była za atmosfera, tego nie da się opisać, sami musicie zobaczyć. Ekipa Bernarda Sumnera, tamtego na świeżo podeszczowego wieczoru, zagrała jak natchniona. Podobnie, jak całość udźwignęła wyjątkowo kumająca tę muzykę wyspiarska publiczność. Szkoda, że materiał nie do zaprezentowania w radio, albowiem ukazał się jedynie na dvd. Przeogromnie polecam. Jeden z najlepszych koncertów, jakie widziałem - szkoda, że w nim nie uczestniczyłem. Wykąpałbym się ze szczęścia w tamtej gliniance. Jeśli już mieć w kolekcji jeden live New Orderów, to właśnie ten.
Jak zawsze nie zabrakło nowości - obłędny duet Lisa Gerrard & Jules Maxwell, jakże mocno konkurencyjny wobec ostatnich, kompletnie mnie nieruszających dokonań Dead Can Dance. Posłuchaliśmy też gorącego singla Helloween - grupy aktualnie będącej septetem, z m.in. dodatkowym na wokalu Michaelem Kiske oraz Kaiem Hansenem w roli gitarzysty oraz trzeciego wyjca. "Skyfall" to zapowiedź ich czerwcowej płyty, zatytułowanej po prostu "Helloween". Brzmi to jak otwarcie nowego rozdziału. Jeśli nowa płyta będzie przynajmniej równie dobra, co omawiany singiel, szykuje się prawdziwa petarda. Do tego zasmakowaliśmy co nieco z obszernego podwójnego live'u Brytyjczyków z FM - świętowanie 30-lecia ich drugiego albumu "Tough It Out". Niebawem zaprezentuję coś z dodatkowego drugiego dysku, z mniej oczywistym koncertowym setem, jakim repertuar wypełniony z nieprzebojów. Na polu nowizn pojawił się także mój ulubiony całowniś z Kiss, Paul Stanley, z soul-rockowym albumem w czarnym duchu labelu Motown. Udany hołd dla artystów z od zawsze przez Starchilda lubianego obszaru muzyki - m.in. kawałki The Spinners, Ala Greena czy The Four Tops, a także pięć własnych, jakże trafnie utrzymanych w konwencji dawnych mistrzów soul/r&b. Ach, no i jeszcze z nowości zaległa Saga. Ukazała się w trakcie drugiej fali radiowego lockdownu, nie było więc kiedy posłuchać. Dołożyłem jeszcze dwa kawałki z najnowszego podwójniaka Deine Lakaien. Przed tygodniem z ust tego bardzo przeze mnie lubianego duetu (thanks Nosferatu!) sypnęło garścią coverów, tymczasem przyszła pora zmierzyć się z kompozytorskimi możliwościami Veljanova i Horna. Przy najbliższej okazji koniecznie muszę dorzucić 4-minutowe "Run" - kolejna perełka.
Poświętowaliśmy urodziny Erica Burdona (wiem, trzy kawałki to zdecydowanie za mało) oraz Steviego Wondera (też tylko trzy, za to różnorodne), poszedł też "Come Together" - ulubiony Ringo Starra numer Beatlesów, pomimo iż to rzecz autorstwa spółki Lennon/McCartney. Przy okazji kolejnej ściemy, jaką "(nowy) polski ład" pojawił się dawno niesłuchany i jak zawsze pozytywnie nabuzowany Iggy Pop, ale i również na nieco dłużej zakotwiczyliśmy w roku 1975. Albumy Keitha Moona, Patti Smith i Tommy'ego Bolina wiem, że się spodobały, choć z racji późnej godziny emisji już tylko tym najwytrwalszym.
Atmosfera Eltona Johna ryjącego po płytowych półkach Tower Records wciąż we mnie siedzi, więc kto wie, niewykluczone, że do albumów tamtego okresu będziemy jeszcze w najbliższym czasie powracać. Zrobiłem zresztą stosowną listę i zamierzam korzystać.
Właśnie przesłuchuję gorący pakiet uwolnionych do handlu płyt, a z tyłu głowy zaroiło się od kolejnych archeo propozycji. Jeszcze tylko, gdyby choć jeden raz nasz radiowy cd-player zechciał spisać się na medal, to byłaby nadchodząca pełnia szczęścia.
Do usłyszenia ...

 


GAMMA RAY "Heading For Tomorrow" (1990)
- Heaven Can Wait



HELLOWEEN "Skyfall" (2021)
- Skyfall - {exclusive alternative vocals mix}



RATT "Invasion Of Your Privacy" (1985)
- You're In Love
- Never Use Love



PAUL STANLEY'S SOUL STATION "Now And Then" (2021)
- Could It Be I'm Falling In Love - {The Spinners cover}
- Save Me (From You)
- Let's Stay Together - {Al Green cover}



FM "Tough It Out Live" (2021)
- Bad Luck
- Someday (You'll Come Running)
- The Dream That Died



ERIC BURDON " 'Til Your River Runs Dry" (2013)
- Water



ERIC BURDON "My Secret Life" (2004)
- Over The Border
- The Secret



IGGY POP "A Million In Prizes - Iggy Pop The Anthology" (2005)
- I'm Bored - {oryginalnie na LP "New Values", 1979}



THE BEATLES "Abbey Road" (1969)
- Come Together



OASIS "Dig Out Your Soul" (2008)
- Falling Down



LISA GERRARD & JULES MAXWELL "Burn" (2021)
- Noyalain (Burn)
- Orion (The Weary Huntsman)



EURYTHMICS "Eurythmics Live 1983 - 1989" (1993)
- This City Never Sleeps - {Manchester, 6 IX 1983}
- Here Comes The Rain Again - {Sztokholm, 3 X 1986}
- I Love You Like A Ball And Chain - {Rzym, 31 X 1986}



DEINE LAKAIEN "Dual" (2021)
- Because Of Because
- Snow



SAGA "Symmetry" (2021)
- Pitchman
- Images (Chapter 1)



KEITH MOON "Two Sides Of The Moon" (1975)
- Don't Worry Baby - {The Beach Boys cover}
- Teenage Idol - {Rick Nelson cover}



PATTI SMITH "Horses" (1975)
- Free Money



TOMMY BOLIN "Teaser" (1975)
- Dreamer
- Lotus



STEVIE WONDER "Hotter Than July" (1980)
- Master Blaster (Jammin')
- Lately



STEVIE WONDER "In Square Circle" (1985)
- Part-Time Lover




DARYL HALL + JOHN OATES "Looking Back - The Best Of" (1991)
- She's Gone - {oryginalnie na LP "Abandoned Luncheonette", 1973}

 

 

 

Andrzej Masłowski
 
"NAWIEDZONE STUDIO"
w każdą niedzielę, godz. 22.00 do 2.00

na 98,6 FM Poznań lub www.afera.com.pl
 

"Nawiedzone Studio dla tych, którzy wiedzą, co w muzyce najpiękniejsze"

==================================
==================================

a co w minionym tygodniu na półkach Media Markt ...




==================================
==================================