czwartek, 15 listopada 2018

coraz wirtualniej

Ostatnio w telewizji pokazano realistycznie wyglądającego wirtualnego chińskiego prezentera wiadomości. Jeszcze nie tak doskonałego, ale wystarczy tylko wzmocnić czujność głosu, wyglądu, zachowania, a prawdziwy człowiek stanie się zbędny. Kto wie, za czas jakiś takimi nic niekosztującymi wakatami obstawi się już nie tylko telewizję, ale i radio, tramwajowych lektorów, a także tych w pociągach, w sklepach, punktach usługowych, urzędach i wielu wielu innych instytucjach. To już dzisiaj możliwe, więc jakież zdziwienie mnie dopadło, gdy automat komunikatora przystankowego w poznańskim MPK jednak w niedawnym czasie zamieniono z wirtualnego na realnego człowieka. Oczywiście nadal irytującego, jednak ten obecny przynajmniej z pożytkiem dla ogółu wykarmia własną rodzinę.
Za czas jakiś automat sprzeda nam chleb, bilet na pociąg, do kina, a taksówkarzy będziemy wspominać niczym przedwojenne dorożki. Świat robotów wydaje się bliższy, niż nakazuje wyobraźnia. Inna sprawa, że gdy robię zakupy w nieuprzejmych Żabkach, już odnoszę wrażenie samoobsługi.
Zmieńmy temat. Agnieszka Radwańska obiecała zakończyć karierę. Kto nam teraz będzie odpadać po pierwszej, góra drugiej rundzie wszelakich turniejów? Odkąd Kubica nie wyjeżdża na tory, również zmniejszyła się kolizyjność, a od czasu zarycia o glebę naszych futbolistów w rankingu FIFA, powróciła normalność i dziejowa sprawiedliwość. Niestety zima za pasem, za chwilę powrócą narciarscy skoczkowie, więc w obiektywach TVP rozmnożą się biało-czerwone cylindry oraz równie patriotyczne szaliki, na których to wytkanej deklaracji przynajmniej weganie zbudowali własną: bób, humus, włoszczyzna. Inna sprawa, że najszczęśliwszymi ci, którzy z dala od sportu. Szczególnie tego przeznaczonego na masowy sukces i doklejoną mu obrzędowość.
Canal+ szybko reaguje. Dopiero wiosną w kinach zabawiał obraz Pasikowskiego (zamiast Vegi) "Pitbull. Ostatni pies", a tu proszę, po pół roku już w ti-wi. Film - czego się spodziewałem - żywy, mięsożerny, ogólnie rzecz ujmując: spożywczy. Mniej mroczny, niż dawny serial, bardziej rozrywkowy, choć za wiele do śmiechu chyba jednak nie ma.
Spluwy, toporki i noże, należą do głównych rekwizytów, o ile nie wykonano ich wcześniej z więziennego chleba. Aktorsko bez zastrzeżeń. Marcin Dorociński wiarygodny i przekonujący, podobnie jak Krzysztof Stroiński. Dobrze, że Bronka z legendarnego "Daleko od szosy" odrzuciła ówczesnego Leszka, bowiem teraz wyrósł na typka, który raczej nie dokarmia gołębi. Muszę przyznać, że kamera także polubiła Dodę, która na taką zimną sukę - czytaj: dziewczynę gangstera - nadaje się o wiele bardziej, niż pijak na degustację alkoholu. Pani Dorota Rabczewska, co prawda stwierdziła niegdyś, że nie jest dobrą aktorką, a do tamtej roli sama znalazłaby lepszą odtwórczynię, ja jednak właśnie tak wyobrażam sobie wszelakie pannice, tkwiące u boku bossów Pruszkowa czy Wołomina. Pani Dorota zagrała tak wiarygodnie, że teraz tylko przychodzi wypatrywać dla niej roli w czymś kostiumowo historycznym, z gatunku: wasza dostojna kurewskość.







Andrzej Masłowski
 
"NAWIEDZONE STUDIO"
w każdą niedzielę od godz. 22.00 do 2.00

na 98,6 FM Poznań 
 
"Nawiedzone Studio dla tych, którzy wiedzą, co w muzyce najpiękniejsze"
 
  ==================================
 
 Grupa na Facebooku:
"Nawiedzone Studio - Słuchacze"