poniedziałek, 5 marca 2018

młodzi przebojowi

W trakcie sobotnio-obiedniej popołudniówki machnąłem na Canal+ sympatyczny irlandzko-brytyjski film "Młodzi przebojowi". I zacznę od tego, że bardzo polubiłem tę stację, dającą z reguły świeże filmy, zarazem nie psując ich klimatu nawałnicami reklam.
Rzecz o nastolatku, który trafia do nowej szkoły, a która to szkoła okazuje się dla niego miejscem mało przyjemnym. Kompletnie niewyrozumiali nauczyciele, wśród których prym wiedzie pewien restrykcyjny klecha. Daje on ambitnemu młodziakowi popalić, ale na szczęście nasz bohater nic sobie z niego nie robi. Niestety chłopak także nie ma najlepszych relacji z własnymi staruszkami, którzy właśnie postanawiają się rozejść, a jest to trudne, choćby z uwagi na brak rozwodów w Irlandii. Na szczęście na jego drodze pojawia się kilku ambitnych kolegów, z którymi postanawia utworzyć zespół o nazwie Sing Street. Również w tym samym momencie przed oczyma wyłania mu się pewna dziewczyna. Niestety panienka jest zajęta przez jakiegoś totalnego frajera, więc w grę wchodzi o nią walka, albo relacje przyjacielskie. A jak życie uczy, nie ma przyjaźni damsko-męskich, gdy serce bije mocniej. Albo więc wte, albo wewte. Mamy ciężkie dojrzewanie, plus miłość, która na szczęście w bajeczkach zawsze zwycięża.
Akcja rozgrywa się w latach osiemdziesiątych, a więc tym samym muzyka też odpowiednia. Nasz bohater przechodzi różne etapy fascynacji, od Duran Duran, poprzez Spandau Ballet, aż po The Cure, co znacząco wpływa na tworzoną przez niego sztukę. Fajnie pokazano, jak Conor (to jego imię) wraz z kumatym braciszkiem, wspólnie wałkują jego bogatą płytotekę. Gdy słuchają "Gold" - Spandau Ballet, od razu ekipa Conora tworzy piosenkę na jej modłę, to samo dotyczy "Manetear" - Halla i Oatesa, no i tak dalej, i tym podobnie ...
W filmie jest kilka rzeczy do zapamiętania. Dla przykładu scena, kiedy aktualny chłopak pożądanej Ann, słucha w swym kabriolecie Genesis, o czym Conor później obwieszcza bratu, a ten na to: "żadna nie pokocha faceta, który słucha Phila Collinsa". Ale bywa też poetycko: "jej oczy wyglądają jak chmury umykające za księżycem". Pojawia się oczywiście negatywna postać, starszy szkolny kolega, który najlepiej czuje się w towarzystwie uliczno-kibolskim. Zazdroszcząc Conorowi ambicji - tak jest do pewnego momentu - stara się mu zachodzić drogę, i gdy pewnego razu chce mu spuścić manto, słyszy od Conora: "nie umiesz tworzyć, potrafisz tylko psuć". To mu daje do myślenia, więc z czasem "bandziorek" (u którego w domu istna patologia) tonuje, przez co otrzymuje od ekipy Conora nawet propozycję pozostania technicznym ich grupy. On też wyrywa się ze szponów szarzyzny i braku perspektyw.
I jeszcze na koniec dwa zapamiętane cytaty: "podobałabym ci się, gdybym stała za ladą w McDonaldzie? - jeśli byś była szczęśliwa", oraz: "nigdy nie wydoroślejesz, jeśli zaraz nie dorośniesz".
Obejrzyjcie moi mili, polecam. Swobodny film, lecz z wieloma mądrymi wskazówkami, a przede wszystkim o miłości ponad stres i lądy. Bo zawsze można z nieprzychylnej Irlandii wsiąść na łajbę i popłynąć do wymarzonego Londynu. Marzenia należy spełniać, i o tym traktuje ten nieco ponad półtoragodzinny esej.





Andrzej Masłowski
 
"NAWIEDZONE STUDIO"
w każdą niedzielę od godz. 22.00 do 2.00

na 98,6 FM Poznań 
 
"Nawiedzone Studio dla tych, którzy wiedzą, co w muzyce najpiękniejsze"