Takie zdarzenie... pewien jegomość podrzucił mi cały karton kompaktów R.E.M. Jest ich dobrych pięćdziesiąt. Same rarytasy. Single, bootlegi, nawet wywiady. Niech Pan z nimi zrobi co chce - rzucił na odchodne. Hmmm... a ja choć lubię grupę Michaela Stype'a, to jednak żaden ze mnie fan. No dobrze, w chałupie stoi na półce z dziesięć podstawowych albumów, lecz słucham ich nad wyraz okazjonalnie, na co mi więc pięćdziesiąt na górkę? Powinienem je porozdawać, i chyba tak uczynię. Tak, wydam komuś nieinteresownemu. Komuś, kto też mnie nie wylicza na co dzień z każdej złotówki. I proszę dać wiarę, że w tym centusiowatym świecie takich ludzi nie brakuje.
Z całego tego mozolnie latami utkanego zbioru zgarnąłem dla siebie trzy tytuły. Singla "Losing My Religion" - bo lubię, a miałem piosenkę tylko na albumie, ponadto innego singla "Shiny Happy People" - z identycznych powodów, plus bootlega "Covering Them". Ten ostatni tytuł szczególnie frapujący. Otóż, zawiera nagrania koncertowe przełomu 80/90's, i jak sam tytuł sugeruje: jedynie covery. A więc, kawałki z repertuaru The Byrds, Lou Reeda, CCR, Elvisa Presleya, Aerosmith, Boba Dylana, Rolling Stonesów i jeszcze wielu innych. Będzie niezła uczta. Używając nieradiowego określenia, mogę wszem i wobec obwieścić, iż przy odpowiedniej okazji sobie z tej płyty co nieco "popuszczamy". Młodszym radiowcom nie polecam jednak na antenie, jak i poza nią, puszczać muzyki. Puścić, jak i popuścić, to sobie można.
Czasem więc fortuna spada z nieba, choć niekoniecznie każdorazowo wywołując najuczciwsze w nas dreszcze - jak w moim odosobnionym przypadku. Skoro już o fortunie... ta właśnie była o włos... albowiem mój Tata kilka dni temu mógł sobie pluć w brodę. Niestety, niedobrze przez całe życie grać w Totka (tzn. w Lotto) stałymi liczbami. Mój Ojczulek, senior Masłowski, trzasnął właśnie trójkę w Dużym Lotku, choć bardzo niewiele brakowało do szóstki, wystarczyło jedynie pozostałe trzy nietrafione zaklajstrować krzyżykiem o jeden wstecz. Jak jednak powszechnie wiadomo, tacy nigdy nie wygrywają. Szóstkę zwyczajowo zgarnia gość wysyłający na chybił-trafił na jakiejś peryferyjnej stacji benzynowej, a o wygranej należy mu jeszcze przypomnieć w telewizyjnych pasmach informacyjnych - na mniej więcej dwa/trzy tygodnie przed końcem terminu. Cała Polska później drży, ściska kciuki... znajdzie ten kupon, zreflektuje się, że to o nim mowa... i gdy już trzy bańki mają przepaść, nagle gość wyrasta spod ziemi, podchodzi do okienka wypłat i bezczelnie żąda swego. Ech, a przecież już na niejednych buźkach pomału zarysowywała się rozkosz czyjejś porażki.
Andrzej Masłowski
"NAWIEDZONE STUDIO"
w każdą niedzielę od godz. 22.00 do 2.00
na 98,6 FM Poznań
"Nawiedzone Studio dla tych, którzy wiedzą, co w muzyce najpiękniejsze"