wtorek, 10 października 2017

Y&T - "Live... Salinas California 1983" - (2017) -








Y&T
"Live... Salinas California 1983"
(KLONDIKE RECORDS)

****




Hasło "bootleg" od zawsze wzbudza u płytowych kolekcjonerów kontrowersje. Znam pasjonatów, dla których unikatowe rejestracje koncertów, niewydawane przez oficjalne labele, stanowią za absolutny przymus wzbogacania płytowej kolekcji, jednak dla przeciwwagi znam również takowych, którzy "paskudztwa" nie chwycą w dłoń. I w pewnym sensie potrafię ich zrozumieć. Wszak najczęściej jakość oferowanego na bootlegach materiału pozostawia wiele do życzenia. Z drugiej zaś strony, spora unikatowość też nie pozwala pozostawać obojętnym. Bo kto inny, jak nie bootlegerzy, potrafią dotrzeć do muzycznych skarbów/ciekawostek, na które wielkie płytowe koncerny zamykają uszy. Serce zatem rozdarte.
Czasy, gdy Metallica była niżej notowana.
Nie jestem zbieraczem tego typu pirackich wydawnictw - sprzedawanych z reguły w legalnych sieciach całego globu - tym samym nie wpadam w sidła wielu też niepotrzebnych płyt. Nawet jeśli w grę wchodzą sami moi faworyci. Naprawdę nie odczuwam potrzeby wczuwania się w tuziny wersji "Shine On You Crazy Diamond" lub "Smells Like Teen Spirit". Mimo wszystko kilku tego typu płyt nie potrafiłem sobie w życiu odmówić (Pink Floyd, Black Sabbath, Genesis, bądź Kansas). Dolewając oliwy do ognia dorzucę wtręt, iż wszystkie najlepsze koncerty wszech czasów już dawno zostały na płytach utrwalone. No i proszę mi w bieżącym rocku poszukać pałkerów na miarę Neila Pearta lub Johna Bonhama. Takich, którzy jak nic potrafiliby przebierać na perkusji niemodne już dziś kilkunastominutowe solówki. A niejednokrotnie nawet dłuższe. Tak więc, co na tych aktualnych bootlegach może mnie jeszcze zaskoczyć? Choć... niedawno w me szpony trafiła przedstawicielka bootlegowego półświatka, wspaniała płytka legendarnej heavy-rockowej formacji Y&T (pierwsze dwa albumy muzycy wydali pod pełną nazwą Yesterday And Today). Upominek od Słuchacza z Zielonej Wyspy, którego ostatnio słucham ze sporą przyjemnością. Mowa o zapisie tylko fragmentu koncertu, jakiego grupa Y&T dokonała w Salinas, w rodzimej Kalifornii - dokładnie 12 marca 1983 roku, promując świeżą wówczas płytę "Mean Streak". Jako, że w ostatnich latach poumierali prawie wszyscy członkowie oryginalnego i najsilniejszego składu Y&T - jedynie ostał się wokalista Dave Meniketti - tym bardziej tego typu fonograficzne wykopaliska zyskują na randze.
Zdzierając folię z opakowania pomyślałem: płyta poza wartością historyczną na pewno niczym mnie nie zaskoczy. Typowy bootleg, po raz kolejny potrzebujący szklanki do ucha. Bo kto przez trzy i pół dekady trzymałby w szufladzie niemal wzorcowo utrwalony show, pozwalając mu zadusić się na śmierć. Wrzucam więc srebrzystą płytkę do odtwarzacza, nastawiam całość od początku i uszom nie wierzę. Przecież to fantastycznie brzmiący materiał. Jakże daleki od większości typowych i niedających się słuchać bootlegów. Inna sprawa, że w tym konkretnym przypadku mamy do czynienia z zapisem koncertu z realizatorskiej konsolety, nie z żadnego dyktafonu. Wszystko brzmi świetnie, więc dlaczego nigdy nie wydano tego oficjalnie?. Lecz nie tylko raduje sama jakość dźwięku, ale również dyspozycja muzyków. Żadnych fałszów czy innych niedociągnięć, niejednokrotnie dotykające pupilków dużych wytwórni, którzy dopieszczani w warunkach studyjnych mocno tracą w realiach koncertowych desek.
Zrozumiałym wydaje się fakt dominacji kompozycji ze świeżutkiej wówczas "Mean Streak". Koncert otwiera jedna z przedstawicielek tamtego dzieła, 6-minutowa "Hang 'Em High", by konsekwencją dalszej części występu puściły ku nam oczko: tytułowa "Mean Streak", ale też bardzo niegdyś popularne (także i u nas) "Midnight In Tokyo". Ten sam album nadal reprezentują: "Straight Thru' The Heart", "Take You To The Limit" oraz "Down & Dirty". A więc łącznie matematyczne dwie trzecie najnowszego wówczas "Mean Streak", i tyleż samo względem omawianego CD. Na poniższym kompakcie pojawiło się tylko dziewięć nagrań, plus dodatkowa dziesiąta ścieżka z wywiadem perkusisty Leonarda Haze'a dla jednej z radiowych amerykańskich rozgłośni. Pozostałymi trzema "piosenkami", jeśli tak mogę te hardrockersy określić, to: Bar Room Boogie" (w o rok wcześniejszym oryginale zapisane jako "Barroom Boogie") - pierwotnie numer z trochę lepszej wcześniejszej płyty "Black Tiger", do tego "Hell Or High Water" - inny utwór owego dyskograficznego cacuszka 1982 roku, plus rewelacyjna i pełna dramaturgii ballada "I Believe In You" - oryginalnie wywodząca się z ich najlepszego "Earthshaker" (1981)  - pierwszego pod szyldem Y&T, a trzeciego w ogóle.
Nieładnie byłoby zasugerować: trzeba mieć!, albowiem najpierw należy wszcząć poszukiwania tego prawie nigdzie niewystępującego kompaktu.






Andrzej Masłowski

RADIO AFERA 98,6 FM (Poznań) - 
www.afera.com.pl

"NAWIEDZONE STUDIO",
w każdą niedzielę od godz. 22.00 do 2.00


("... dla tych, którzy wiedzą, co w muzyce najpiękniejsze")