Szanowni Czytelnicy,
z dniem 20 października 2017 r. zawieszam działalność bloga. Może tylko na czas jakiś, a może... Nad wieloma innymi kwestiami nadal myślę...
Fajnie służyło mi to miejsce przez bitych siedem lat, jednak w wyniku splotu niektórych wydarzeń nie czuję w nim swobody twórczej.
Być może za czas jakiś spotkamy się pod inną postacią, w innym miejscu....
Bardzo dziękuję, że byliście. Przez cały ten czas otrzymywałem od Was słowa sympatii, niechęci, jak też wsparcia. Nie obywało się bez pochwał i rózg - jak to w życiu. Tych ostatnich, wiadomo: najwięcej. Bywałem ogniskiem zapalnym, ale zawsze działałem w zgodzie z sumieniem i w moim przekonaniu: dziennikarską etyką. Szczerość ma sens.
Nadal będę rozprawiać o muzyce. O nowych i starych płytach, jednak na jakiś czas teksty zamknę w szufladzie. Niektóre recenzje - niestety z racji objętości pisma trochę przycięte - pojawiać się będą w ogólnopolskim Audio Video, z którym współpracuję od blisko dwudziestu lat. To, co uznam za bloggersko najciekawsze, być może z czasem również opublikuję na innej witrynie. Selekcjonując teksty, nikomu nie czyniąc krzywdy. Nic niewłaściwego nie powinno do mojej łodzi przylgnąć. Uklepać jednak też się nie pozwolę. Taki już jestem, taką mam naturę. Gdy mam poczucie słuszności, nie dam sobie miecza wyrwać.
Dzisiejszy świat pozbawia indywidualności. Dostrzegam to nie tylko ja. Z Facebooka możliwe, że też zniknę, bądź mocno go ograniczę - do grona najbliższych znajomych.
Powinienem słowem epilogu trzasnąć coś bardzo mądrego, lecz w obecnej chwili po prostu nie jestem w stanie. Zawsze w takich sytuacjach zazdrościłem polotu innym. Jakiś fajnych niesamowitych przemyśleń i lekkiego pióra. Moje outro nie pozostawi niezapomnianej myśli, ale dla równowagi, też nikogo nie ugodzi.
Wszystko zmienia się w jednej chwili. W życiu przecież tak właśnie bywa. Jedno wydarzenie potrafi pobudzić ciąg nie zawsze przychylnych kolejnych. W jednej chwili stajemy się szczęśliwcami, innym razem całość się wali.
Żałuję cholerka, bo tyloma jeszcze wydarzeniami pragnąłem się podzielić.
Decyzja jest spontaniczna, nieprzemyślana, i być może będę jej żałować. Czuję się inwigilowany, więc nie może być inaczej.
W tym ostatnim bloggerskim czynie uruchamiam nieaktywną dotąd opcję komentowania. Co kto zechce, można sobie ulżyć i nawrzucać. Jest okazja, innej nie będzie. Poza tym, ja już i tak nie planuję tutaj zaglądać.
Niech żyje rock'n'roll !!!
Andrzej Masłowski