TRAVELIN JACK
"Commencing Countdown"
(STEAMHAMMER)
***2/3
DIRTY THRILLS
"Heavy Living"
(FRONTIERS)
***
Moda na retro rock trwa w najlepsze. Nowi przedstawiciele archeo brzmień mnożą się w zawrotnym tempie. Ciężko zjawisko upilnować, by czegoś ciekawego nie przeoczyć. Historia współczesna udowadnia jednak, że wcale nie ci najbardziej wypromowani grają najlepiej. Jak do tej pory nic nie przebiło ubiegłorocznego genialnego debiutu szwedzkich Svartanatt. A to, że tamta maszyna wciąż nie dotarła na szczyt list przebojów, jest nie do pojęcia. W tej branży po prostu trzeba mieć dużo szczęścia, albo wwikłać się w korzystne układy, sama sztuka i idee dopiero na drugim miejscu.
Niedawno polecałem bardzo ciekawą norweską formację Pristine - z krwistowłosą Heidi Solheim, a tymczasem do boju wyruszyła kolejna koedukacyjna rockowa bateria z Niemiec - Travelin Jack. Ten berliński kwartet także może poszczycić się fajną wokalistką, niejaką Alią Spaceface. Już jej "kosmiczny" przydomek sugeruje nawrót o całą wstecz. To prawdziwi podróżnicy czasu i przestrzeni. Podlani bluesem hard-rockowi hippisi, mocno bazujący na dokonaniach Led Zeppelin, Cream, Jefferson Airplane, bądź Free, choć oni sami deklarują największe przywiązanie do Rush, Scorpions, Thin Lizzy oraz Deep Purple. Nieważne nazwy, nieważne etykietki, proszę posłuchać ich
TRAVELIN JACK |
Bodaj David Bowie niegdyś szepnął przy kosmicznym Ziggym Starduście: nie mam pojęcia, dokąd zmierzam, jednak zapewniam, że nie będzie nudno. Niech te słowa posłużą za dobrą wróżbę dla Travelin Jack.
Kolejnym wartym grzechu współczesnym retro-tworem jawi się kwartet Dirty Thrills. Ta debiutująca brytyjska ekipa fajnie łączy klasycznego hard rocka z bluesem, rock'n'rollem oraz psychodelią. A więc podobnie, jak wcześniej opisani Travelin Jack. Mimo wszystko nie zestawiałbym obu tych formacji w równym rzędzie. Bo choć Alia Spaceface z Travelin Jack dysponuje solidnie naoliwionym gardłem, to śpiewający w Dirty Thrills Louis James zdmuchnie na raz tysiąc świec. Facet ma śpiewanie we krwi, bowiem jego ojciec Nicky James w latach sześćdziesiątych pełnił rolę wokalisty u słynnych The Moody Blues. Inna sprawa, że było to jeszcze na grubo przed Justinem Haywardem i Johnem Lodgem, a tym samym przed oficjalnym zespołowym płytowym debiutem. Dlatego Nicky'ego nikt prawie nie pamięta, natomiast jego syn może to zmienić. Louis James musiał się nasłuchać płyt z głosami Paula Rodgersa, Roberta Planta czy Glenna Hughesa. Słychać tego echa w każdej fazie albumu "Heavy Living". Nie będę jednak nikogo czarować, że oto wyrósł nam kolejny bożyszcze, bowiem do tego jeszcze Louisowi potrzeba nieco skrzynek whisky i nieprzespanych rozkosznych nocy.
DIRTY THRILLS |
Warto pochwalić gitarzystę Jacka Fawdry'ego, który nie ma litości dla ukochanego instrumentu. Pozostali kompani też uderzają mocno i hałaśliwie. Z wszystkimi składnikami, które usatysfakcjonują korzennych rockowych pożeraczy.
Na dobry początek może nastawmy z tej płyty "No Resolve", "Go Slow" oraz nastrojowe "Lonely Soul". Dobicie do nich pozostałych kawałków jest już tylko kwestią czasu.
Andrzej Masłowski
RADIO AFERA 98,6 FM (Poznań) -
www.afera.com.pl
"NAWIEDZONE STUDIO",
w każdą niedzielę od godz. 22.00 do 2.00
("dla tych, którzy wiedzą, co w muzyce najpiękniejsze")