piątek, 24 kwietnia 2015

gale i sondaże

Należę do szczęśliwców nieoglądających wszelakich gal. Ni Fryderyków, ni żadnych innych. Dlatego później ich nie komentuję. Nie bawią mnie. I wcale tu nie chodzi o zlew, jaki mam od zawsze na ten cały polisz szołbyznes, bo przesz grami czy innych tam bryt-ełordów, też nie śledzę. To, co najlepsze, od zawsze siedzi w podziemiu. Wiadomo nie od dziś. Jaki jest sens wyboru najlepszych spośród najpopularniejszych dzwonków w telefonach? Przecież na tym to wszystko polega. Dla mnie najlepszy to ten, co wygra finał po długim boju. Od eliminacji po spotkanie dwóch ostatnich rozbitków. Wygrywa ten, co zostaje na dachu. I to jest mistrz. Jak zatem traktować zawody, w których losy ustala jedna establishmentowa sekta. A ty bracie, pchaj sms-y i żyj nadzieją, że miałeś na cokolwiek wpływ. Pamiętacie jak taksówkarz Jurek dostał przy stole po nosie od Wielkiego Szu, no i ten Szu po wygranej zapytał biedaka: "a wiesz chociaż dlaczego przegrałeś?", na co drygocący i podłamany Juruś: "przegrałem, bo prawdopodobnie miał pan szczęście", co Szu z drwiącym uśmieszkiem skomentował: "szczęście?, szczęście, to trzeba sobie umieć zorganizować". Po co zatem wpływać na coś, na co wpływu nie mamy. Zastanawia mnie zawsze, kto wysyła sondażowe sms-y za "symboliczną" złotówkę plus vat, odpowiadając na telewizyjne zapytania w stylu: czy Rosja zaatakuje Polskę? Na co komu potrzebna odpowiedź za 1,23 zł na pytania, na które i tak nikt nie zna odpowiedzi. Skąd takie rzeczy wiedzieć, skoro meteorolodzy nie są w stanie przewidzieć pogody na pojutrze, a gdyby ich rzetelnie rozliczać za długoterminówki, to skończyliby pod mostem.
Bawią mnie te wszystkie plebiscyty, konkursy, sondaże. No właśnie, ale zostańmy jeszcze na moment przy sondażach. Nikogo nie zastanawia jak to jest, że zawsze istnieje tak duża grupa niezdecydowanych? Albo tych, co głosują na Pana "X", lecz gdy ten sam Pan "X" jutro się potknie na schodach, to oni już zmieniają plany i idą na Kwa Kwa Sunga. Po czym Kwa Kwa Sungowi się po chwili coś pierdyknie, a ci, że oni to jednak ponownie na Pana "X". Jeśli na tej zasadzie dwadzieścia procent ludu waży losy mojego kraju, to mieszkamy pośród istnego pojebstwa. Inna sprawa, że przyzwoity człowiek, ten spełna rozumu, nie odda cennego głosu na jakiegokolwiek Kwa Kwa Sunga. No bo niby kim jest ów Kwa Kwa Sung? Na pewno jakąś ciapą, która rzecz jasna kwa kwa i po błocie, i w kałużę. Musiałbym mojej Zulci takiego kwaka pokazać, ona szczeka na wszystko co żyje, a nie należy do ludzkiej rasy. Niestety jest psinką rasistką - nie lubi murzynów. Małpiąt wszelakich odmian też nie, choć te mają ponoć 98 procent ludzkich genów. Gdyby jednak geny świadczyły o rozumie, nie byłoby dookoła tak dużo małp.


Andrzej Masłowski


Radio "AFERA" 98,6 FM (Poznań)  - www.afera.com.pl

"NAWIEDZONE STUDIO",
w każdą niedzielę od godz. 22.00 do 2.00