Ktoś dziś podpowiedział, że 11 kwietnia było dniem radia. Jak żyje, nie wiedziałem. Zresztą, nie ma dnia bez świąt. Gdyby się nimi przejąć tak na serio, trzeba by codziennie zalewać robaka. A kiedyś jak facetowi ulica nie starczała, to wiadomo, że albo kumpla imieniny, albo wypłata. Dziś okazje są na wyciągnięcie ręki, a nie pije nikt. Wszyscy jacyś zmotoryzowani, a w robocie się nie odważą, no i na cóż nam była ta demokracja? Nic nie wolno, robić trzeba, a jeszcze wszyscy tylko narzekają, że wszystko źle. Znajomy niedawno stwierdził, że tak jak dziś jest dobrze, to nie żyło się w Polsce jeszcze chyba nigdy. Przybiłem piątkę, od razu zastrzegając, by nie mówił tego głośno, jeśli chce pożyć. Bo wiadomo, że "źle" jest ulubionym hasłem na każdy czas. Już tak mamy.
Na moim osiedlu nie ma gdzie wcisnąć auta, choć jeszcze przed kilkoma laty panował nadmetraż parkingowy. No tak, bo teraz auto ma każdy lokator pojedynczej izby - nie całej mieszkaniowej wspólnoty. Tylko ja wiernie jeżdżę tramwajem. Czasem bez biletu, bo lubię poczuć adrenalinę. Poza tym, kanarstwo śmierdzi, a ja je wyczuwam z wyprzedzeniem dwóch przystanków - niczym szachowy Kasparow. To ten, który zagrał na nosie temu bandycie Putinowi. Choć mimo wszystko wolałbym go wspominać za mistrzowskie pojedynki na linii Karpow-Kasparow. To były czasy, gdy od nich rozpoczynano wiadomości sportowe. O pardon!- nie, zaczynano przecież od piłki - wszak królowa sportów zawsze dopinała swego. Jedynie teraz w ti-wi publicznej o piłce jest w trzecim lub czwartym koszyku. Ta, swą ważność straciła, gdy Canal+ wyszarpnął specom z Woronicza polski futbol na lata świetlne. Wszystko dopasowało się do wzajemnych interesów. I dobrze, niech każdy pilnuje swego, a za cudze nie chwyta - bo po łapach.
W krajobraz istniejących już świąt, wkomponowała się także trzecia sobota kwietnia. I tak już od 2007 roku, kiedy to niejaki Chris Brown nudząc się w robocie wymyślił, by choć jednego dnia w roku odwiedzili jego mały sklepik ci, którzy przez jego resztę dni biegają z koszykami po hipero-spermo-marketach, onanizując się przecenionymi zdobyczami, zanim te trafią pod zasłużony walcowy przemiał. I ten Chris Brown zapragnął, by pasjonaci prowadzący sklepy ze starymi płytami, mogli tego jednego dnia w roku poczuć się królami. W wielu krajach chwyciło, u nas jak łatwo się domyślić - nie. Trza by dać każdemu za totalną darmochę kiełbachę z musztardą na zachętę i zaprosić Bajm.
Fajnie, że jest takie święto. Choć ja jednak płyty kupuję przez cały rok, co każdy czynić powinien.
Andrzej Masłowski
Radio "AFERA" 98,6 FM (Poznań) - www.afera.com.pl
"NAWIEDZONE STUDIO",
w każdą niedzielę od godz. 22.00 do 2.00