Przykro mi dzielić się z Państwem takimi wieściami, jakich ostatnio zbyt wiele. Dopiero w ub. tygodniu świat muzyki pożegnał Edgara Froese (lider Tangerine Dream), a tu dziś obiegła nas wszystkich informacja o śmierci Demisa Roussosa.
Jako fascynat muzyką rockową, powinienem w tym miejscu zaznaczyć przede wszystkim swe uwielbienie dla grupy Aphrodite's Child, którą to na przełomie 60/70's Demis Roussos współtworzył z Vangelisem. Oczywiście cenię ten epizod w życiu obu muzyków, doceniam i lubię album "666", jak i kilka kompozycji spoza z niego, jednak dla mnie Demis Roussos, to przede wszystkim wyjątkowy i zarazem kapitalny głos - jedyny i niepowtarzalny ! - oraz mu towarzysząca cała masa piosenek, które w moim życiu odegrały wielką, bądź jeszcze większą rolę. Trudno mi zresztą teraz będzie oddać ich znaczenie przy pomocy tych kilku słów i nędznej kartki papieru.
Stać mnie na to i dziś mogę napisać - zawsze kochałem tego faceta, a z tych, którzy z tego powodu lubili przez całe moje życie nieźle drwić - śmieję się prosto w twarz.
Wielokrotnie Państwu opowiadałem historię mojej słynnej giełdowej transakcji, gdzie jako smarkacz z podstawówki na jednej z płytowych giełd, dokonałem tzw. "życiowej" podmianki, która autentycznie obrosła mitem i tworzonymi na jej podstawie legendami. Otóż nasłuchawszy się porządnie "jedynki" Led Zeppelin, postanowiłem wymienić ją na jednej z coniedzielnych giełd na płytę "Souvenirs" Demisa Roussosa. A płyta ta była dla mnie równie zarąbista, co jedynka Cepów, tyle że pochodziła rzecz jasna z innej muzycznej krainy. Wywołało to prawdziwą eksplozję szyderczego śmiechu względem mojej osoby, ponieważ stado baranów, które po uszy siedziało tylko w rocku, nie uznając zresztą niczego poza nim, nie potrafiło tego pojąć. Dzięki temu ja poznawałem w życiu mnóstwo przeróżnej muzyki, podczas gdy oni upajali się tylko Floydami, Stonesami, Sabbatami lub Zeppami, by nie stracić szacunku w oczach podobnych bęcwałów. Do dzisiaj zresztą w tej materii niewiele się zmieniło, proszę mi wierzyć
Nie wstydzę się zaliczyć do moich piosenek życia, tak cudownych melodii jak te z: "We Shall Dance", "For Ever And Ever", "Goodbye My Love Goodbye", "My Friend The Wind" czy "Lovely Lady Of Arcadia". To właśnie te największe, na których leniuchy mogą poprzestać, jednak jeśli się rozejrzymy, to okaże się, ile to spośród "nieprzebojów", to piosenki często o tej samej sile, dla przykładu: "Midnight Is The Time I Need You", "From Souvenirs To Souvenirs" czy genialne "Winter Rains". Mało tego, wnikliwy słuchacz zapozna się jeszcze z płytą "Reflection" - produkcji samego Vangelisa, o której to większość tych zgnuśniałych rockmanów, upajających się powszechnie znaną "666", nie ma zielonego pojęcia, tak samo jak o kapitalnym dziele "Attitudes" - z genialną !!! wersją "House Of The Rising Sun" (utwór tradycyjny) , z którym to utworem kojarzy się zazwyczaj jedynie (choć tutaj akurat całkiem słusznie) grupę The Animals.
W naszym kraju twórczość Demisa Roussosa opiera się głównie o słynny występ na sopockim festiwalu oraz piosenkach powstałych w okresie 1971-1975. Dobrze byłoby nadrobić ewentualne zaległości celem należytego docenienia jego fenomenu, zamiast kojarzyć go tylko z wieczną otyłością, z której artysta w swoim czasie przecież mocno zszedł, o czym owi "znawcy" już nie zawsze mieli pojęcie.
Na koniec pragnę przeprosić za momentami zbyt mocny ton, który wcale nie dotyczy akurat Szanownych tu Państwa, ot po prostu nadarzyła się wreszcie okazja (choć smutna), by kilku ludziom parę rzeczy wyjaśnić raz na zawsze.
Demis Roussos w ostatnich latach niemal całkowicie stracił głos, co szczególnie obnażyła płyta "Demis" z 2009 roku. Aby nie popsuć sobie wyobrażenia o tym Wielkim Artyście, najlepiej omijać ją szerokim łukiem, a słuchać nagrań z lat 70/80's. Plus oczywiście wspomniane powyżej Aphrodite's Child.
Niewiele o nim ostatnio pisano, wiadomo było, że nie był najlepszego zdrowia, choć okazjonalnie nadal występował, dając pełne rozmachu koncerty.
Zmarł w niedzielę 25 stycznia w wieku niespełna 69 lat.
Nigdy Go nie zapomnę.
Andrzej Masłowski
RADIO AFERA 98,6 FM (Poznań) - także w internecie !!! - www.afera.com.pl
"NAWIEDZONE STUDIO",
w każdą niedzielę od godz. 22.00 do 2.00
(4 godziny na żywo!!!)
===============================
"BLOG NAWIEDZONEGO"
oraz
"BLOG TYLKO O PŁYTACH CD i LP