CHRIS DE BURGH
"The Hands Of Man" - (ROCKWARE) -
****
Chris De Burgh należy do tej klasy artystów co Elton John, Rod Stewart czy Mark Knopfler, którzy to nigdy nie zaniżają własnych umiejętności. Ich płyty można kupować w ciemno, nie mając na szczęście poczucia, iż wciąż jest tak samo - czytaj: ładnie i nudno. Choć w przypadku Pana Krzysztofa, należy się zwyczajowo spodziewać sporego przywiązania do staro-angielskiej tradycji, co gwarantuje nam porcję rycerstwa, epickości i odpowiedniej liryki.
Muszę zatem zasmucić wszelakiej maści didżejów i innych specjalistów od psucia wszystkiego co da się spieprzyć, że na "The Hands Of Man" nie mają czego szukać. Na tej płycie panuje mistyczny nastrój, zarówno w słowie jak i melodiach, tak więc niczego się tutaj zakrztusić, ni beknąć nie nada.
Na najnowszej płycie maestro próbuje rozwikłać własne przeznaczenie, przy okazji zdając sobie sprawę, iż życie składa się z małych rzeczy, które często mają wielkie znaczenie. Dzięki temu powstała muzyka z treścią, z której to treści muzyka wyłania się sama. Muzyka porywająca, klarowna, ponadczasowa i bezkompromisowa, albowiem Pan Krzysiu wyraża się w pełni poprzez nią.
Album podzielony został na dwie części: "Sunrise" ("Wschód słońca") oraz "Sunset" ("Słońca zachód"), w samym środku (całego tego dnia) przedzielony króciuteńkim "Meridiem" ("Południe"). Przez to otrzymujemy jakby podział typowy dla płyty winylowej, na jasną i mroczną fazę dnia. Niegdyś podobnie zabawił się Joe Jackson na słynnej "Night And Day" - nawet jeśli obie twórczości tych panów dzielą wytworne komnaty z nocnymi klubami niesypiającego Manhattanu.
Czego zatem możemy się spodziewać na tej bodaj już dwudziestej płycie De Burgha? Ano, głównie podniosłych ballad - fortepianowych, symfonicznych, folkowych - z użyciem wielu rockowych i poza rockowych instrumentów, jak: klarnet, bandżo, skrzypce, altówka, trąbka czy pianino.
Nawet nie wiem, które utwory wyróżnić, bowiem wszystkie wydają się perfekcyjne i zaśpiewane zostały z równie sporym przejęciem czy zaangażowaniem. Od porywającej zorkiestrowanej pieśni "The Hands Of Man", aż po taką retro balladę "One More Goodbye" nie znajdziemy tu odpoczynku choćby na chwilkę. Zresztą, jeśli komuś przypadnie klimat finałowej piosenki, to zapewne polubi także "There Goes My Heart Again" - jawiącą się nawet nieco "prohibicyjnie". Takie granie wydaje się być zatem pewną nowinką w ogródku Pana Krzysia, co może mu tylko przysporzyć kilku dodatkowych wielbicieli. Jestem ponadto przekonany, iż fani artysty wciągną do płuc z siłą huraganu takie cacka, jak rycerskie dwie i pół minuty z "The Ghost Of Old King Richard", pianino, smyczki i dostojność "Empty Rooms", pełną witalnej energii "The Candlestick", bądź nieco żywszą, lecz też porażającą balladę "The Bridge". Tak, jak i zapewne wszystkie pozostałe "killery" z tej niezaskakująco chyba nikogo pięknej płyty, działającej niczym odtrutka na prozaiczne szarości dnia codziennego.
P.S. Z takimi cenami, to my panie już świat przegoniliśmy !
Andrzej Masłowski
RADIO AFERA 98,6 FM (Poznań) - także w internecie !!! - www.afera.com.pl
"NAWIEDZONE STUDIO",
w każdą niedzielę od godz. 22.00 do 2.00
(4 godziny na żywo!!!)
===============================
"BLOG NAWIEDZONEGO"
oraz
"BLOG TYLKO O PŁYTACH CD i LP