środa, 6 września 2017

MOTÖRHEAD - "Under Cöver" - (2017)











MOTÖRHEAD
"Under Cöver" 
(SILVER LINING MUSIC)
****




Już niebawem wybije druga rocznica odkąd pożegnaliśmy Lemmy'ego. Artystę, o którym mawiano: niezniszczalny, nieśmiertelny. I sporo w tym racji, wszak twórczość największego metalowego rock'n'rollowca tkwi w naszych umysłach, a fani jego talentu będą go wielbić po wsze czasy.
Wydany przed chwilą "Under Cöver" jest albumem, którego prędzej czy później należało się spodziewać. Zbyt wiele Lemmy & Co. nagrali przeróbek, by ich nie upchnąć na konkretnej płycie. I choć Lemmy był bardzo otwarty na muzykę, trudno spodziewać się tutaj podmetalizowanych nut z dorobku Robbiego Williamsa, bądź ostatnio histerycznie popularnego Eda Sheerana. Otrzymujemy zatem same konkrety, jak kompozycje inspiratorów Lemmy'ego (m.in: "Heroes" - Davida Bowiego, "Cat Scratch Fever" - Teda Nugenta, bądź "Jumpin' Jack Flash" i "Sympathy For The Devil" - obie Rolling Stonesów), bądź jego uczniów (np. "Whiplash" - Metalliki czy "Shoot 'Em Down" - Twisted Sister). Niemal wszystkie z zebranych tu kawałków powyciągano z konkretnych albumów Motörhead, albo tribute'owych z udziałem zespołu - wszystko z okresu 1992-2015. Wyjątkiem kapitalna - i jak na Lemmy'ego - niemal namiętna wersja "Heroes" - autorstwa Davida Bowiego i Briana Eno, którą szacowny "beer and whisky drinkers man" zrealizował pod koniec życia, nie zdążywszy znaleźć dla niej miejsca na którymkolwiek z regularnych albumów. Z kolei, kto nie posiadał do tej pory w swojej kolekcji tribute'owych albumów względem grup: Twisted Sister, Dio, Metallica czy Judas Priest, i z automatu brakowały mu one w kolekcji Motörhead, to uradują go na jednym dysku: "Shoot 'Em Down", "Starstruck" - z gościnnie śpiewającym Biffem Byfordem z Saxon, "Whiplash" oraz "Breaking The Law". Myślę, że nawet będąc zagorzałym wielbicielem Motörhead, i posiadając od dawna skompletowany zespołowy dorobek, należy pochylić się także nad "Under Cöver". Posłuchać Sex Pistols'owego klasyka "God Save The Queen" w bliskim sąsiedztwie innego punkowego killera, jakim stoi "Rockaway Beach" - spłodzony przez Ramones w drugiej połowie lat 70-tych, a więc w epoce wzmożonego natężenia właśnie takim graniem. W Zjednoczonym Królestwie z taką twórczością jednocześnie w tym samym 1977 roku królowali Pistolsi, by w Ameryce prym wiedli Ramonesi. I obie te formacje wywierały wielki wpływ na Lemmy'ego, który po psychodeliczno-kosmicznych latach spędzonych w Hawkwind, postanowił w pewnym momencie na własną rękę przyłożyć już sporo mocniej. I niejednokrotnie zdecydowanie bazując na podstawach zaczerpniętych z prostoty punk rocka, do czego Lemmy dołożył jeszcze niepowtarzalnie mięsiste brzmienie basu. Basu, który swą mocą zabił niejedną gitarę.
Muszę jeszcze wspomnieć o "Hellraiser" - Ozzy'ego Osbourne'a, albowiem jest to jeden z czterech utworów Osbourne'owskiego albumu "No More Tears", do których Lemmy napisał tekst. Tak więc po części maestro przerobił tu również samego siebie. Stało się to co prawda już na albumie "March Ör Die" w 1992 r., ale to i tak w rok po Ozzym.
Świetnie słucha się "Under Cöver". Zupełnie nie razi różnica lat, w których rejestrowano poszczególne nagrania, ponieważ zadbano o - w miarę - równy poziom brzmienia.
Ujęła mnie nieznana dotąd wersja "Heroes". Jakże symbolicznego wyrazu nabiera teraz ta piosenka, szczególnie gdy Bowie z Lemmym gapią się na nas z r'n'rollowego wiecznego królestwa. Pozostałe kompozycje, co prawda znałem dużo wcześniej, lecz pomysł usadowienia ich w jednym kotle, uczynił z całej tej mikstury wartość samą w sobie.






Andrzej Masłowski

RADIO AFERA 98,6 FM (Poznań) - 
www.afera.com.pl

"NAWIEDZONE STUDIO",
w każdą niedzielę od godz. 22.00 do 2.00


("... dla tych, którzy wiedzą, co w muzyce najpiękniejsze")