4 września 2015 r. - to data, od której należy rozmawiać o nowej płycie Iron Maiden "The Book Of Souls". Dziś jej oficjalna premiera. Płyty winylowe i kompaktowe właśnie trafiły do handlu, a prawdziwi!!! fani Żelaznej Dziewicy od dzisiaj mogą je nabywać.
Od razu zastrzegam, ze mną przez najbliższych kilka dni nikt sobie na ten temat jeszcze nie pogada. Rezerwuję czas na dobre zaznajomienie z tematem i nie będę niczego oceniać na kolanie, tylko po to, by być pierwszym, bądź najszybszym.
Prawdziwy fan kupuje płytę szanowanego przez siebie artysty i rozpoczyna prawdziwą przygodę, a te wszystkie sępy deezerowo-spotyfajfusowe niech się w piekle smażą.
Proszę mnie nie rozśmieszać, od kiedy te bandyckie źródłowe "przesłuchiwaRnie" muzyki, za tych nędznych 20 złotych miesięcznie, płacą uczciwie tantiemy artystom. Jeśli ktoś ma takie przekonanie, to tkwi po uszy w całkowitym błędzie, albo świadomie rżnie przysłowiowego głupa. Za dwadzieścia złotych, to nie kupisz bracie nawet biletu do kina - chyba, żeś "ulgowy".
Dołożę jeszcze - jeśli ktokolwiek myśli, że zaimponuje mi wiedzą na temat muzyki, której za Chiny Ludowe uczciwie nie zakupił, to jest w dużym błędzie. Jest dokładnie odwrotnie. Powinien się taki delikwent za swój niecny czyn zaczerwienić ze wstydu. Niekupowanie płyt jest zwyczajnym obciachem i nie ma na to żadnego usprawiedliwienia. Jedynie bieda, ale w tej pogrążeni są chyba jedynie zwolennicy elektoratu Beaty Szydło.
Piszę te słowa ze świadomością, iż znowu jakiś obrażalski postanowi opuścić tego bloga, ale cóż..., tak myślę i nic na to nie poradzę.
Przepraszam, ale nadarzyła się świetna okazja, by wylać, że się tak kościelnie wyrażę - gorzkie żale.
Od rana poleciałem do Saturna. W dziale nowości śladu po "The Book Of Souls". Podszedłem do pana z obsługi, z szybkim zapytaniem: "dzień dobry, najnowszy Iron Maiden jest?". "A na czym pan sobie życzy, na winylu czy CD?" - padła bez namysłu riposta. "Na CD poproszę". "Deluxe czy zwykła?" - padło zapytanie pana z obsługi. "Oczywiście Deluxe !". Pan szybko wyciągnął piękny egzemplarz, w pośpiechu dokleił metkę, no i do kasy....
Powiem Państwu, że poczułem ulgę wymieszaną ze stanem ekstazy. Mam - pomyślałem. Przypomniałem sobie młodzieńcze lata i mój pierwszy kontakt ze świeżutką "The Number Of The Beast". Tyle, że wówczas trzeba było się mocniej postarać i dłużej poczekać. Nie były to czasy, w których takie płyty kupowało się w światowym dniu premiery. A dzisiaj w tej naszej zrujnowanej Polsce (tak twierdziła jeszcze przed 6 sierpnia Beata Szydło) wchodzę do sklepu i kupuję najnowszych Maidenów, tak samo jak Amerykanin, Hiszpan, Włoch czy Meksykanin. I wiecie co Drodzy Państwo? - cieszmy się, że dożyliśmy takich czasów.
Andrzej Masłowski
RADIO AFERA 98,6 FM (Poznań) -
www.afera.com.pl
"NAWIEDZONE STUDIO",
w każdą niedzielę od godz. 22.00 do 2.00
"... dla tych, którzy wiedzą, co muzyce najpiękniejsze"