wtorek, 2 maja 2023

re-set

Shakin' Stevens wydał płytę. Żadna sensacja, ale warto odnotować. W każdej dekadzie, ten niegdyś przebojowy r'n'rollowiec, realizuje się fonograficznie, choć fakt, czyni to incydentalnie. Płyta zawiera dziesięć trzyminutowych piosenek i jest tak krótka, że zakończy się jeszcze zanim z Poznania pociągiem dobijemy Gniezna.
Jak miło posłuchać nowych propozycji tego lubianego u nas Walijczyka. Najwięcej słuchanego w latach 80', najszczególniej w pamiętnych 'wideotekowych' tv-propozycjach Krzysztofa Szewczyka. Nie było imprez czy domowych prywatek (obecnie ubawem po pachy nazywanymi domówkami), bez tej muzyki. Piosenki "Cry Just A Little Bit", "Give Me Your Heart Tonight", "Oh Julie" czy "You Drive Me Crazy", biły o parkiet, wyznawały miłość, utrwalały bądź rozrywały związki. Pokolenie dwudziesto-, dwudziestopięciolatków, nigdy nie było obojętne tym piosenkom. Lubili je nawet metale.
Warto wspomnieć, iż Shakinowi wydano u nas płyty. Nie było ich wiele, ale to i tak dużo wobec wielu innych mocarzy, którym nie wytłoczono nawet pocztówki. Najpierw nietrafił repertuarowo Pronit, proponując zestaw wczesnego dorobku Shaky'ego z okresu współpracy z grupą The Sunsets, lecz na szczęście dwa lata później naprawiono tę gafę licencjonując kapitalną kompilację "Greatest Hits". Mocno względem świata opóźnioną, ale i tak w tej krajowej biedzie było to wielkie coś. Na świecie, owe "Greatest Hits", wydano w 1984 roku, u nas w 1987. Na tym nie koniec; pierwszy raz, nieznany jeszcze u nas Shakin' Stevens, wraz ze wspomnianymi The Sunsets, zagościł z kilkoma kawałkami na wydawnictwie Polskich Nagrań "Muzy", na składance "Rock 'n' Roll", wydanej w 1977 roku. Cały ten sampler nie był żadnym mistrzostwem świata, pomimo iż znaleźli się na nim drugoligowo rozpoznawalni Matchbox czy Chas And Dave oraz mający wówczas swoje pięć minut The Darts. Mam tę płytę, kupiłem wtedy, kompletnie nikogo na niej nie znając, ale w tamtych latach kupowało się wszystko.
Co by nie mówić. Shaky to Artysta, i był nim nawet w czasach, kiedy złośliwcy uważali go za bawidamka. No cóż, przede wszystkim był od nich przystojniejszy oraz potrafił śpiewać i tańczyć, a tamci stali w kącie i słuchali swych mamuś.
Gdyby mi ktoś zakrył oczy, nie poznałbym głosu Shaky'ego na świeżo wydanym "Re-Set". Jest ledwie kilka momentów dających wyczuć jego dawność. Z racji zrozumiałych, z wiekiem głos mu się obniżył, a jednocześnie taniec ustąpił pola innym zmysłom. Jednak nie myślcie sobie, że dzisiejszy Shaky to leniwe kluchy z tłuszczykiem. Otrzymujemy dużo gitarowego grania, bez panierki rocka, niekiedy ocierającego o folk, blues, szantę, rock'n'rolla czy nawet 'spowolnione rockabilly'. To ostatnie tyczy piosenki "May", wartościowej także pod względem literackim, albowiem rzecz to o matce Shaky'ego. Kobiecie, która stawiła czoła trudom życia, wychowując trzynaścioro dzieci (oficjalne źródła podają liczbę jedenaście), jednocześnie pracując.
Album "Re-Set" to osobista refleksja, jednoosobowa przez życie przeprawa, bez zbędnych konsyliów. Jedynie kompozycje "Tick Tock" oraz tytułowe "Re-Set", dotyczą nas wszystkich. A konkretnie, przeciążonej naszej Planecie, niemiłosiernie eksploatowanej, przy tym rujnowanej i dyndającej na coraz mocniej naprężonych niciach. Pozostałych osiem piosenek to upublicznione prywatne archiwum. Dla przykładu, brzmiąca niczym wilk morski szanta "Beyond The Illusion", stanowi za powrót do przodków Shaky'ego, żyjących w XVIII i XIX wieku. Nie mieli lekko, często byli wrzucanymi na statki niewolnikami, na których transportem eksportowano ich niby ku lepszemu życiu, ku ziemiom obiecanym, a de facto wszystko okazywało się jednym wielkim szwindlem. Te sytuacje doprowadzały do zrywania więzi rodzinnych, a z czasem zacierały linie genealogiczne ich praojców. Numer ten troszkę skojarzył mi się z Chrisem De Burghiem, ale poza moim tu zeswataniem, Shaky nie ma z Artystą od "The Lady In Red" żadnego kompozytorskiego powinowactwa.
Mamy tu jeszcze wbitych w fajne melodie kilka przestróg/mądrości, jak choćby w utrzymanym w żywym i jednostajnym akordzie "All You Need Is Greed", gdzie nasz bohater nie gryzie się w język w temacie plagi skondensowanej chciwości, czy weźmy jeszcze na ruszt "It All Comes Round" - opowiadające o tym, że oferowana dobroć i życzliwość do nas powróci, podobnie jak nienawiść, która kursuje w obu kierunkach.
Trzeba posłuchać. Nikomu z życia nie ubędą te dwa tu oto kwadranse. 

a.m.

"NAWIEDZONE STUDIO"
w każdą niedzielę od 22.00 do 2.00

na 98,6 FM Poznań lub afera.com.pl

 

"Nawiedzone Studio dla tych, którzy wiedzą, co w muzyce najpiękniejsze"