NEW ORDER
"Music Complete" - (MUTE) -
**1/3
Paleta pomysłów Bernarda Sumnera i jego kolegów wyczerpała się już dawno temu. Od nieco ponad dekady New Order notują zdecydowany kompozytorski spadek formy. Doszło nawet do tego, że muzycy nie mają już z czego tworzyć płyt, a mimo to jakoś wciąż się nie poddają.
Już poprzednia "Lost Sirens" powstała przecież na gruzach słabiutkiej "Waiting For The Sirens' Call" i niełatwo dało się z niej cokolwiek wyłowić. Trudno się dziwić Peterowi Hookowi, iż ten nie miał ochoty uczestniczyć w dalszej profanacji tej zacnej niegdyś grupy. Ten charyzmatyczny basista opuścił dawnych kolegów w atmosferze obopólnego konfliktu i chyba nie żałuje. Na jego miejscu pojawił się niejaki Tom Chapman, którego fani New Order zapewne dobrze znają, choćby z udziału w projekcie Bad Lieutenant - dowodzonego zresztą przez samego Bernarda Sumnera. Chapman na szczęście nie próbuje się podszywać pod niezastąpionego Hooka, choć w otwierającym całość nagraniu "Restless" ewidentnie puszcza oko do jego fanów. Później już jednak gra po swojemu, nie siląc się na to, co niemożliwe.
Zapomnijcie Państwo o cudownych płytach w rodzaju "Low Life", czy nawet tak niegdyś krytykowanej "Republic". Dziś po tamtych czasach nie pozostało już nic. Poza wciąż ładnym głosem i samym sposobem śpiewania Bernarda Sumnera. Resztę zabijają automaty i komputery, nad których pracą czuwa aż piątka ludzi. Bowiem warto odnotować powrót instrumentalistki klawiszowej Gillian Gilbert. Nagromadzona intensywność syntezatorów przyćmiła wszystkie dobre cechy tego niegdyś pięknego zespołu, który potrafił za pomocą nowoczesnych technologii autentycznie czarować. Nawet w utworach tanecznych. Dzisiejsi New Order oferują kiepskie melodie i praktycznie żadnych zapamiętywalnych fraz. "Unlearn This Hatred", "The Game", "Plastic", czy "People On The High Line" - to liczne okropieństwa, jakich należy omijać z daleka.
Tym samym, przynajmniej połowa albumu na straty, a pozostałość tylko niewiele lepsza.
"Music Complete" troszkę ratują zaproszeni nieliczni goście. Brandon Flowers z The Killers, który wspomógł grupę przy miksie w kończącym całość utworze "Superheated". I rzeczywiście, bliżej tej kompozycji do jego macierzystej formacji, niż do całej pozostałej albumowej reszty. I to akurat w tym wypadku in plus. Ponadto, otrzymujemy tu także ciekawy i pełen napięcia melorecytacyjny udział Iggy'ego Popa w "Stray Dog". Ma to nagranie w sobie coś z atmosfery klasowego thrillera.
Co da się tu jeszcze wyróżnić? Zapewne wspomniany już singlowy "Restless", do tego naprawdę ładny i przebojowy "Academic", a także powiewający nieco dawną mroczną melancholią "Nothing But A Fool", któremu blisko do bardzo wczesnego New Order.
Pozostała reszta płyty jest po prostu zła, lub jeszcze bardziej zła. Gdzie się podziała ta dawna subtelność, wrażliwość, a przy tym kompozytorska lekkość? Zapewne na obecny stan rzeczy spory wpływ wywarli sami producenci: Tom Rowlands (z The Chemical Brothers) oraz Stuart Price (oprawca ostatnich wcieleń Pet Shop Boys). Sami New Order także z dumą podpisali się pod powyższymi nazwiskami, maczając również łapska w tej muzycznej zbrodni.
Przykro mi pisać tak o zespole, który za tak wiele dawnych dzieł kocham całym sercem. Ciągle jednak żywię nadzieję, iż kiedyś Peter Hook powróci do swych kolegów, a dobre duszki wspomogą New Order pięknymi nutami.
P.S. Proszę jeszcze tylko spojrzeć na okładkę....
Andrzej Masłowski
RADIO AFERA 98,6 FM (Poznań) -
www.afera.com.pl
"NAWIEDZONE STUDIO",
w każdą niedzielę od godz. 22.00 do 2.00
"... dla tych, którzy wiedzą, co w muzyce najpiękniejsze"