środa, 29 kwietnia 2015

27 kwietnia 2015 zmarł Guy LeBlanc - muzyk grupy Camel

Smutna wieść dotarła z obozu Camel, w poniedziałek 27 kwietnia br. zmarł instrumentalista klawiszowy Guy LeBlanc.
Muzyk był związany z grupą Andy'ego Latimera od ich ostatniego studyjnego albumu "A Nod And A Wink" (2002). Można go także posłuchać na nowej wersji "The Snow Goose" z 2013 roku, a także zobaczyć na koncertowym DVD "In From The Cold" - będącym zapisem ostatniego tournee.
LeBlanc brał udział w pierwszej części trasy z "powrotnej Śnieżnej Gęsi". Po zdiagnozowaniu raka nerek podjął leczenie, a w muzycznych obowiązkach zastąpił go Ton Scherpenzeel - członek holenderskiej grupy Kayak, który już w przeszłości był muzykiem podstawowego składu Camel.
To wielka strata dla muzyki. Wydawać się mogło, że po zahamowaniu długiej choroby Andy'ego Latimera już wszystko powróciło do normy, a tu....
Najprawdopodobniej na polskich koncertach (lipiec br.), w miejsce LeBlanca, pojawi się wspomniany Ton Scherpenzeel.
Dzięki Guy za piękną muzykę i brnij do świata lepszego.....



Andrzej Masłowski


Radio "AFERA" 98,6 FM (Poznań)  - www.afera.com.pl

"NAWIEDZONE STUDIO",
w każdą niedzielę od godz. 22.00 do 2.00




 "... dla tych, którzy wiedzą co w muzyce najpiękniejsze"



poniedziałek, 27 kwietnia 2015

"NAWIEDZONE STUDIO" - audycja z 26 kwietnia 2015 - Radio "Afera", Poznań, 98,6 FM

"... dla tych, którzy wiedzą co w muzyce najpiękniejsze"




"NAWIEDZONE STUDIO" 
program z 26 kwietnia 2015 r. 

 
Radio "AFERA" 98,6 FM (Poznań)
www.afera.com.pl

realizacja: Krzysztof Piechota      
prowadzenie: Andrzej Masłowski





BLACKBERRY SMOKE - "Holding All The Roses" - (2015) -
- Rock And Roll Again

ROD STEWART - "Tonight I'm Yours" - (1981) -
- Young Turks



KENNY WAYNE SHEPHERD BAND - "A Little Something From The Road, Vol.1" - (2015) - album wydany z okazji RECORD STORE DAY
- Looking Back
- House Is Rockin'
- You Can't Judge A Book By The Cover
- Woke Up This Morning / You Done Lost Your Good Thing Now

JOE BONAMASSA - "Record Store Day Exclusive Pressing" - (2015) - album wydany z okazji RECORD STORE DAY
- Love Ain't A Love Song - {live acoustic version}


LAST AUTUMN'S DREAM - "Level Eleven" - (2014) -
- Fight The World

JIM PETERIK & MARC SCHERER - "Risk Everything" - (2015) -
- Broken Home - {gościnnie SHOSHANA BEAN}

SHADES & PETERS - "Let The Record Spin" - (2014) -
- The Flame - {gościnnie LENA FINN}
- The Balcony
- Young Turks

ROD STEWART - "Absolutely Live" - (1982) -
- Da Ya Think I'm Sexy
- Sailing



BRYAN ADAMS - "Cuts Like A Knife" - (1983) -
- What's It Gonna Be

DARYL HALL / JOHN OATES - "Live in Dublin" - (2015) -
- Maneater
- Out Of Touch

NIGHTWISH - "Endless Forms Most Beautiful" - (2015) -
- Our Decades In The Sun

ARENA - "The Unquiet Sky" - (2015) -
- Time Runs Out

BABE RUTH - "First Base" - (1972) -
- The Runaways
- King Kong

JEFFERSON STARSHIP - "Dragon Fly" - (1974) -
- Hyperdrive

ARZACHEL - "Arzachel" - (1969) -
- Queen St.Gang
- Leg
- Clean Innocent Fun



RARE BIRD - "Epic Forest" - (1972) -
- Her Darkest Hour
- Fears Of The Night

JODY GRIND - "Far Canal" - (1970) -
- We've Had It

MUSEE MECANIQUE - "From Shores Of Sleep" - (2014) -
- Cast In The Brine

====================================
====================================

 
dzisiejszy poranek w przyrodzie - niech żyje wiosna!



Andrzej Masłowski


Radio "AFERA" 98,6 FM (Poznań)  - www.afera.com.pl

"NAWIEDZONE STUDIO",
w każdą niedzielę od godz. 22.00 do 2.00



niedziela, 26 kwietnia 2015

MUSEE MECANIQUE "From Shores Of Sleep" - (2014) -




MUSEE MECANIQUE
"From Shores Of Sleep" - (GLITTERHOUSE RECORDS) -
****

Musee Mecanique należą do młodego pokolenia przedstawicieli folk/art rocka. I choć pochodzą ze Stanów, bardziej chyba brzmią po europejsku. Niedawno dorobili się dopiero drugiej płyty, pomimo iż działają już od blisko dekady. Nazwa grupy (Muzeum Mechanizacji) pochodzi od istniejącego takowego muzeum w San Francisco. Jest to miejsce, które skupia w sobie różnego rodzaju cuda techniki, będące w odpowiednich epokach świetnymi zabawkami dla wszystkich pokoleń. Niech jednak ta, nikogo nie zmyli, albowiem twórczość Amerykanów nie ma nic wspólnego z postępem, nowoczesnością, czy czymkolwiek w tym rodzaju.
Album "From Shores Of Sleep" niesie wraz z sobą muzykę leniwą i nieco ospałą, równocześnie urzekającą pewną beztroską aurą i jakimś trudnym do zdefiniowania błogim spokojem. Grupa proponuje piosenki oniryczne, osadzone w folkowej tradycji, tylko z pozoru podlane rockiem - i to z uwagi na gdzieniegdzie zaakcentowaną gitarę lub elektryczny bas. Nie te jednak instrumenty są tutaj najważniejsze, a raczej wszelkiego rodzaju mieniące się niezliczoną ilością barw skrzypce, wiolonczela, klarnet, obój, trąbka i kilka innych.... Całość jest wysublimowana i niesłychanie ujmująca. Zetknięcie pięknych melodii, tych wszystkich wspomnianych już instrumentów oraz wielogłosowych partii wokalnych, daje efekt trudny do opisania. Gdyby jednak zmuszono mnie do jakichkolwiek porównań, posłużyłbym się mieszanką nieco zapomnianych (choć niedawno zreformowanych) rozmarzonych rockowców ze Slowdive i następujących po nich bardziej kameralnych Mojave 3, z niewielką dozą folk-balladowców w rodzaju Fleet Foxes. Jednak proszę tych porównań nie traktować wiążąco, a raczej tylko jako drogowskaz do krainy nowej pięknej muzyki - powstałej przecież na bazie dawno już odkrytych brzmień.
Jeśli wciąż stąpają po tym świecie różnej maści romantycy i melancholicy, to niech koniecznie sięgną po tę muzykę, bowiem pomimo ogromnej oferty i zatrzęsienia nią dzisiejszych płytowych półek czy otumanionego internetu, nie znajdziemy w nich zbyt łatwo czegoś tak poruszającego.
Najpiękniejsze piosenki? Najchętniej wszystkie, lecz jeśli muszę, niech będzie przedfinałowa i anielsko zaśpiewana "Cast In The Brine" (cóż za delikatne smyczki + pianino), "The Man Who Sleeps" (z efektownym wykorzystaniem klarnetu, oboju i rożka angielskiego) oraz "The Open Sea" (ach, ta finałowa trąbka!). Proszę jednak koniecznie posłuchać całości. Z wybrzeży snu....

P.S. Duże dzięki za "tę muzykę" dla radiowego kolegi Maćka Madejskiego.



Andrzej Masłowski


Radio "AFERA" 98,6 FM (Poznań)  - www.afera.com.pl

"NAWIEDZONE STUDIO",
w każdą niedzielę od godz. 22.00 do 2.00





JOHN ILLSLEY "Live in London" - (2014) -



JOHN ILLSLEY
"Live in London" - (CREEK RECORDS) -
***1/2


John Illsley miał zaszczyt być basistą Dire Straits. Po rozwiązaniu grupy nie złożył broni, a nawet zamienił bas na gitarę sześciostrunową, przy której pomocy realizował się na polu solowym - czasem nawet przy pomocy samego Marka Knopflera - a i również jako wokalista. Być może o nie największej skali głosu, ale barwie bardzo przyjemnej i bez wątpienia pasującej do komponowanych przez siebie piosenek. A jak pokazuje to oto wydawnictwo, do piosenek z repertuaru Dire Straits także.
Wydany niedawno "Live in London" jest zapisem koncertu z września 2012 roku, zagranym w londyńskim klubie The Half Moon Putney, do którego stawiła się maksymalna ilość osób, w liczbie ledwie 250. Pretekstem była wówczas nowa płyta "Streets Of Heaven" (bowiem od 2014 r. mamy już nowszą "Testing The Water"). Co ciekawe, Illsley ponownie przygarnął swój ukochany bas, a gitarowe obowiązki powierzył dwóm innym panom, w osobach Simona Johnsona oraz utytułowanego Robbiego McIntosha (tego od Manfred Mann's Earth Band czy też muzyka środkowych płyt Talk Talk).
Koncert przebiegł w kameralnej atmosferze, aczkolwiek zagrany został bardzo profesjonalnie.
Całość otwiera konferansjer, który zaprasza na scenę muzyków, wówczas krótkich kilka słów rzuca sam John Illsley, no i się zaczyna... Na pierwszy ogień rusza przebojowa piosenka "Toe The Line" - pachnąca wówczas absolutną nowością, po czym do głosu dochodzą aż trzy klasyki z repertuaru Dire Straits: "Walk Of Life", "Once Upon A Time In The West" oraz zagrany z dużym przejęciem "Private Investigations" - czego ten utwór rzecz jasna wymaga. Tu następuje powrót do nowego repertuaru, w
postaci kolejnej chwytliwej i zarazem uroczej piosenki, jaką jest "Young Girl". Należy tu nadmienić, iż Illsley poważnie potraktował promocję nowego albumu, bowiem obok wymienionych do tej pory dwóch piosenek, przedstawił tego wieczoru z niego jeszcze trzy inne, tj tytułową "Streets Of Heaven", "I Thought I Saw It Coming" oraz "Is It Real". Zupełnie przy tym zapominając o starszych solowych dokonaniach, których nie reprezentowała żadna kompozycja. Za to, pojawiła się w nagrodę "When God Made Time", która swej płytowej premiery dorobiła się dopiero w 2014 roku na niedawno wydanym albumie "Testing The Water".
W przeważającej mierze królują tu przeboje Dire Straits, tylko przemieszane jakby rzeczami "innymi". Obok już wspomnianych, do głosu doszły jeszcze: "Sultans Of Swing", "Romeo And Juliet", czy kończące występ "Brothers In Arms" oraz "Money For Nothing". Nie wspomniałem jeszcze o przeróbkach, a tych spoza repertuaru Dire Straits, pojawiły się ledwie dwie, i to w niemal samym środku przedstawienia, tj: Pink Floyd'owskie "Another Brick In The Wall" oraz "First We Take Manhattan" - z repertuaru Leonarda Cohena. Całkiem niezłe, choć na pewno niczym szczególnym nie ujmujące.
"Live in London" nie zapisze się w kartach historii jako koncert niezwykły, ale nie warto się tym przejmować, bowiem jego rolą jest dostarczenie po prostu miłych wzruszeń, a z tego zadania wywiązał się bezbłędnie. Na pewno jest to taki show, w którym pragnąłbym uczestniczyć. Profesjonalnie zagrany, poprawnie zaśpiewany, do tego osadzony w melodiach jakie bardzo lubię i które stanowią ważną muzyczną część mojego życia.



Andrzej Masłowski


Radio "AFERA" 98,6 FM (Poznań)  - www.afera.com.pl

"NAWIEDZONE STUDIO",
w każdą niedzielę od godz. 22.00 do 2.00





KENNY WAYNE SHEPHERD BAND "A Little Something From The Road, Vol. 1" - (2015) - / JOE BONAMASSA "Record Store Day Exclusive Pressing" - (2015) - wydawnictwa z okazji RECORD STORE DAY



===========================
===========================


KENNY WAYNE SHEPHERD BAND
"A Little Something From The Road, Vol. 1" - (KWS MUSIC / PROVOGUE) -
*****


JOE BONAMASSA
"Record Store Day Exclusive Pressing" - (J&R ADVENTURES / PROVOGUE) -
***


Życie kolekcjonera nie jest łatwe. Poza zaplanowanymi tytułami, musi ten jeszcze trzymać rękę na pulsie względem wszelakich niespodzianek, jak choćby te, coroczne z Record Store Day.
Dopiero pisałem o wybornej mini płycie The Waterboys - z bluesem w tytule, teraz za to o bluesowych tytułach sensu stricto.
18 kwietnia br., trafiła do sprzedaży koncertowa (niespełna półgodzinna) płyta Kenny'ego Wayne Shepherda. Album sprzedawano w hurtowniach konkretnie tylko tego jednego dnia, więc należało się pospieszyć. Miała to być ledwie ciekawostka, a wyszedł kawał kapitalnego grania na żywo. Z żalem, że skrojono go tylko tyle. Materiał został zarejestrowany na deskach teatru w New Brunswick , w New Jersey, a pochodzi on z ostatniej trasy Shepherda i jego grupy, promującej świetny ub.roczny  longplay "Goin' Home".
Wyciągnięto z niego niemal to, co najlepsze. Pierwszą stronę zajmują autentycznie porywające i rewelacyjne zarazem wersje "Looking Back" (Johnny'ego "Guitar" Watsona), "House Is Rockin' " (Steviego Ray Vaughana) oraz "You Can't Judge A Book By The Cover" (Williego Dixona, choć to właśnie wersja Bo Diddleya zafascynowała sobą niegdyś Kenny'ego). To tylko nieco ponad 11 minut, a proszę wierzyć, przelatuje jeszcze szybciej. Całość nosi entuzjastyczny charakter i zagrana została z rock'n'rollową mocą. Wszystkie trzy kompozycje znajdziemy w nieodstępujących zbytnio wersjach studyjnych na wspomnianym już albumie "Goin' Home", a jednak na żywo, niosą ze sobą pewien smaczek i błysk autentyczności. Podobnie jest z 17-minutową stroną B, na której grupa przedstawiła dwie kompozycje zwarte w jedną całość. Są to "Woke Up This Morning" (z repertuaru B.B.Kinga) oraz mocno rozbudowana w
stosunku do pierwowzoru "You Done Lost Your Good Thing Now" (także zresztą spod pióra B.B.Kinga), którą to w wersji Shepherda również poznaliśmy na albumie "Goin' Home". Wersja koncertowa z New Jersey warta jest dosłownie każdych pieniędzy. Można ją podsumować słowami: szyk i elegancja, w połączeniu z wysmakowaną wirtuozerią. Proszę posłuchać jak na pianinie przebiera Riley Osbourn. Fani mistrzów pokroju Memphis Slima czy Raya Charlesa, będą wniebowzięci. W dalszej części kompozycji Noah Hunt przeniesie nas swym wokalem do gitarowego solo Shepherda, takiego leniwego i spowolnionego w stylu natchnionego Mayalla, Claptona czy B.B.Kinga. Czysty obłęd i zarazem kawał fantastycznego bluesowego grania. Nie trudno się domyślić, że pod koniec numeru cały band wręcz eksploduje. Ach, szkoda, że nie pokuszono się o wydanie większych rozmiarów tego przedstawienia. Byłby to jeden z najlepszych blues-rockowych koncertów nie tylko lat ostatnich, ale w ogóle. Dodam jeszcze na koniec, że techniczna jakość stoi na najwyższym poziomie, także nie jest to żaden bootleg, gdyby ktoś miał czasem jakieś wątpliwości.
Na tym tle, inny bardziej znany przedstawiciel tego muzycznego gatunku - Joe Bonamassa, nie popisał się zbytnio. Można by rzec, że albo on, albo wytwórnia Provogue, poszli na dużą łatwiznę myśląc, że nazwisko zrobi swoje i cokolwiek się pod jego skrzydełka zapakuje, to i tak fani łykną bez popitki. Zamiast więc wydać coś podobnie ekscytującego na szlachetne święto Record Store Day co jego kumpel po fachu Kenny Wayne Shepherd, to zmarnował przynajmniej połowę surowca, niepotrzebnie na całej stronie A zamieszczając dobrze już wszystkim znane utwory z wydanych wcześniej płyt. A konkretnie: "Ball Peen Hammer" (cover młodo zmarłego Chrisa Whitleya, który Bonamassa przedstawił na LP "Sloe Gin"), króciutki akustyczny "Jelly Roll" (z rep. folk-ballado-rockowego Johna Martyna, także ze wspomnianego już "Sloe Gin"), ponadto "Love Ain't A Love Song" (jeden z najbardziej przebojowych kawałków ostatniego i ub.rocznego LP "Different Shades Of Blue") oraz koncertową wersję z murów Opery Wiedeńskiej kompozycji "Woke Up Dreaming" (także już w tej samej wersji wcześniej opublikowanej),
której studyjny odpowiednik pojawił się na trzecim longu "Blues Deluxe". Ta strona nie wnosi nic zaskakującego, jedynie strona B, gdzie dokładnie te same kompozycje, a nawet w identycznej kolejności podano w koncertowych wersjach akustycznych, choć wydawca płyty nie pokusił się o podanie ich miejsca, ni czasu realizacji.
Nie do końca pojmuję repertuarowy dobór tego mini albumu, także jak w przypadku Shepherda - niespełna półgodzinnego. Nie są to ani jakieś szczególnej mocy kompozycje, wyjęte z bogatych zasobów artysty, ani też żadne przeboje, gdyby już taką miarą je rozpatrywać. Odnoszę wrażenie odstawienia swego rodzaju fuszery oraz ładnego ich opakowania. Okładka rzeczywiście jawi się całkiem zgrabnie. Dodam jeszcze, że akustyczne wersje tych piosenek nie elektryzują jakoś szczególnie i na pewno nie biją oryginałów w żadnym stopniu, a stanowią jedynie za ciekawostkę dla najbardziej oddanych fanów Bonamassy. Ale czy niespodziankę sporego kalibru? - to już pozostawiam Państwa ocenie.



Andrzej Masłowski


Radio "AFERA" 98,6 FM (Poznań)  - www.afera.com.pl

"NAWIEDZONE STUDIO",
w każdą niedzielę od godz. 22.00 do 2.00




sobota, 25 kwietnia 2015

zmarł Władysław Bartoszewski (1922-2015)

Zmarł Władysław Bartoszewski. Jeden z tych polityków, którzy zasługują na miano statusu ludzi przyzwoitych. Człowiek wzbudzający szacunek, a i sympatię zarazem.
Chylę czoła za jego życiorys, wiedzę i poczucie humoru - połączone z dużym do siebie dystansem.
Wiele w życiu przeszedł, lecz nie obnosił się dookoła swą chwalebną kartą. Był dużego kalibru patriotą, co niejednokrotnie zdradzał w swych mistrzowskich oratorskich mowach.
Będzie mi Go brakować.
Bywaj Panie Władysławie i brnij do świata lepszego....


Andrzej Masłowski


Radio "AFERA" 98,6 FM (Poznań)  - www.afera.com.pl

"NAWIEDZONE STUDIO",
w każdą niedzielę od godz. 22.00 do 2.00


 

piątek, 24 kwietnia 2015

gale i sondaże

Należę do szczęśliwców nieoglądających wszelakich gal. Ni Fryderyków, ni żadnych innych. Dlatego później ich nie komentuję. Nie bawią mnie. I wcale tu nie chodzi o zlew, jaki mam od zawsze na ten cały polisz szołbyznes, bo przesz grami czy innych tam bryt-ełordów, też nie śledzę. To, co najlepsze, od zawsze siedzi w podziemiu. Wiadomo nie od dziś. Jaki jest sens wyboru najlepszych spośród najpopularniejszych dzwonków w telefonach? Przecież na tym to wszystko polega. Dla mnie najlepszy to ten, co wygra finał po długim boju. Od eliminacji po spotkanie dwóch ostatnich rozbitków. Wygrywa ten, co zostaje na dachu. I to jest mistrz. Jak zatem traktować zawody, w których losy ustala jedna establishmentowa sekta. A ty bracie, pchaj sms-y i żyj nadzieją, że miałeś na cokolwiek wpływ. Pamiętacie jak taksówkarz Jurek dostał przy stole po nosie od Wielkiego Szu, no i ten Szu po wygranej zapytał biedaka: "a wiesz chociaż dlaczego przegrałeś?", na co drygocący i podłamany Juruś: "przegrałem, bo prawdopodobnie miał pan szczęście", co Szu z drwiącym uśmieszkiem skomentował: "szczęście?, szczęście, to trzeba sobie umieć zorganizować". Po co zatem wpływać na coś, na co wpływu nie mamy. Zastanawia mnie zawsze, kto wysyła sondażowe sms-y za "symboliczną" złotówkę plus vat, odpowiadając na telewizyjne zapytania w stylu: czy Rosja zaatakuje Polskę? Na co komu potrzebna odpowiedź za 1,23 zł na pytania, na które i tak nikt nie zna odpowiedzi. Skąd takie rzeczy wiedzieć, skoro meteorolodzy nie są w stanie przewidzieć pogody na pojutrze, a gdyby ich rzetelnie rozliczać za długoterminówki, to skończyliby pod mostem.
Bawią mnie te wszystkie plebiscyty, konkursy, sondaże. No właśnie, ale zostańmy jeszcze na moment przy sondażach. Nikogo nie zastanawia jak to jest, że zawsze istnieje tak duża grupa niezdecydowanych? Albo tych, co głosują na Pana "X", lecz gdy ten sam Pan "X" jutro się potknie na schodach, to oni już zmieniają plany i idą na Kwa Kwa Sunga. Po czym Kwa Kwa Sungowi się po chwili coś pierdyknie, a ci, że oni to jednak ponownie na Pana "X". Jeśli na tej zasadzie dwadzieścia procent ludu waży losy mojego kraju, to mieszkamy pośród istnego pojebstwa. Inna sprawa, że przyzwoity człowiek, ten spełna rozumu, nie odda cennego głosu na jakiegokolwiek Kwa Kwa Sunga. No bo niby kim jest ów Kwa Kwa Sung? Na pewno jakąś ciapą, która rzecz jasna kwa kwa i po błocie, i w kałużę. Musiałbym mojej Zulci takiego kwaka pokazać, ona szczeka na wszystko co żyje, a nie należy do ludzkiej rasy. Niestety jest psinką rasistką - nie lubi murzynów. Małpiąt wszelakich odmian też nie, choć te mają ponoć 98 procent ludzkich genów. Gdyby jednak geny świadczyły o rozumie, nie byłoby dookoła tak dużo małp.


Andrzej Masłowski


Radio "AFERA" 98,6 FM (Poznań)  - www.afera.com.pl

"NAWIEDZONE STUDIO",
w każdą niedzielę od godz. 22.00 do 2.00






wtorek, 21 kwietnia 2015

ciepło

Nareszcie ciepło. Po miesiącu, od tej wiosny, co nadzieje robi w kalendarzu. Pocieszające, że teraz ma już tak pozostać. Oby.
Podobno bilety na jesienny koncert Joe Bonamassy w Arenie, idą jak ciepłe bułeczki. Pomyśleć tylko, że w 2008 roku, byłem na jego występie w szczuplutkim Blue Note. Dla czterystu z górą osób. Nie był jeszcze taką gwiazdą. Był tylko znany, lecz prawdziwa popularność nadeszła chwilę później. Miałem szczęście widzieć go z bliska. Bo w Blue Note, nawet gdy się stoi na końcu sali, to i tak dobrze widać. To plus tego klubu i tego typu koncertów.
Na progresywnym festiwalu w Inowrocławiu w tym roku główną gwiazdą będzie Fish. Poza nim, pojawi jeszcze kilka mniejszych gwiazd, w tym kilka z Polski. Mnie zainteresował Tim Bowness z No Man. Lubię jego głos. Dobrze na mnie działa, jest taki melancholijny, kojący, niespieszny, oniryczno-rozmarzony. Nie pasujący do dzisiejszych czasów i może właśnie dlatego jest tak trafną alternatywą.
Wracając do Fisha, widziałem go na żywo już ponad dziesięć razy, więc chętnie na kilka lat odsapnę, niemniej ten koncert może być wyjątkowy - z racji 30-lecia Marillionowskiego "Misplaced Childhood". Podobno maestro Ryba wyłoży to w całości. I jeśli on sam niczego nie przegada, to kto wie....
Moimi dwoma marzeniami na dziś, są dwa majowe warszawskie koncerty: Lynyrd Skynyrd oraz Def Leppard. Co prawda, nie mam na nie szans, ale pomarzyć wolno. I to za darmo. Poza tym, na szczęście nie jestem aż tak "koncertowy" jak inni. Lubię te wygłupy, ale krwi przelewać nie muszę. Jestem z tych, co zamykają oczy i słuchają. Tak jest najlepiej. Mam tak od zawsze, dlatego nie cierpię, gdy największe gwiazdy wymykają się z rąk. Koniec końców, wszystkich trzymam na płytach, na wyciągnięcie dłoni.
Spodobali się Państwu Handful Of Snowdrops. To cieszy. Pogram ich jeszcze nieco. Koniecznie numer "Wreckage" - kapitalny.
Za Slowdive też sypnęło płatkami róż. Za wszystko pozostałe już jakby oszczędniej. I dobrze, nie zmieniajmy przyzwyczajeń.
Niech ta wiosna już pozostanie...., na długo....



Andrzej Masłowski


Radio "AFERA" 98,6 FM (Poznań)  - www.afera.com.pl

"NAWIEDZONE STUDIO",
w każdą niedzielę od godz. 22.00 do 2.00







poniedziałek, 20 kwietnia 2015

"NAWIEDZONE STUDIO" - audycja z 19 kwietnia 2015 - Radio "Afera", Poznań, 98,6 FM

"... dla tych, którzy wiedzą co w muzyce najpiękniejsze"



"NAWIEDZONE STUDIO" 
program z 19 kwietnia 2015 r. 

 
Radio "AFERA" 98,6 FM (Poznań)
www.afera.com.pl

realizacja: Krzysztof Piechota      
prowadzenie: Andrzej Masłowski


============================= 

THE JEFF HEALEY BAND - "Hell To Pay" - (1990) -
- I Think I Love You Too Much - {kompozycja oraz gościnnie na gitarze MARK KNOPFLER}


MARK KNOPFLER - "Tracker" - (2015) -
- Broken Bones


VAN MORRISON - "Duets: Re-Working The Catalogue" - (2015) -
- Some Peace Of Mind - {feat. BOBBY WOMACK}

BLACKBERRY SMOKE - "Holding All The Roses" - (2015) -
- Let Me Help You (Find The Door)
- Holding All The Roses
- Living In The Song


REVOLUTION SAINTS - "Revolution Saints" - (2015) -
- Strangers To This Life

JIM PETERIK & MARC SCHERER - "Risk Everything" - (2015) -
- Cold Blooded

LAST AUTUMN'S DREAM - "Level Eleven" - (2014) -
- Follow Your Heart


TOTO - "XIV" - (2015) -
- Holy War


VAN HALEN - "Tokyo Dome Live In Concert" - (2015) -
koncert z Tokyo, dnia 21.06.2013
- Hot For Teacher 

ROB MORATTI - "Rob Moratti's Tribute To Journey" - (2015) -
- Why Can't This Night Go On Forever


ARENA - "The Unquiet Sky" - (2015) -
- Traveller Beware


STEVE HACKETT - "Wolflight" - (2015) -
- Dust And Dreams
- Heart Song

JOHN ILLSLEY - "Live In London" - (2014) -
koncert z września 2012 r. w The Half Moon Putney, w Londynie
- First We Take Manhattan

DEPECHE MODE - "Music For The Masses" - (1987) -
- Nothing

HANDFUL OF SNOWDROPS - "III" - (2015) -
- Dead City
- The Man I Show The World
- Forever It Goes
- It Can Only Mean One Thing - {gościnnie PASCAL MERCIER z MATEMATIQUE}

HANDFUL OF SNOWDROPS - "Better Later Than Never" - (2015) - MAXI CD
- Better Later Than Never - {gościnnie PASCAL MERCIER z MATEMATIQUE} - Colin Newman cover

DEPECHE MODE - "Black Celebration" - (1986) -
- Black Celebration

RATIONAL YOUTH - "Cold War Night Life" - (1982) -
- Close To Nature
- Beware To Fly
- Saturdays In Silesia
- Dancing On The Berlin Wall

SLOWDIVE - "Souvlaki" - (1993) - w USA 1994 r.
- Alison
- When The Sun Hits

MUSEE MECANIQUE - "From Shores Of Sleep" - (2014) -
- The Man Who Sleeps


THE WATERBOYS - "Puck's Blues" - (2015) -
- November Tale
- I Can See Elvis 

TINA TURNER - "Break Every Rule" - (1986) -
- Paradise Is Here - {na gitarze MARK KNOPFLER}

JOHN ILLSLEY - "Glass" - (1988) -
- All I Want Is You - {na gitarze MARK KNOPFLER}

=========================================
=========================================






Andrzej Masłowski


Radio "AFERA" 98,6 FM (Poznań)  - www.afera.com.pl

"NAWIEDZONE STUDIO",
w każdą niedzielę od godz. 22.00 do 2.00