"NAWIEDZONE STUDIO"
z niedzieli na poniedziałek, z 5 na 6 stycznia 2020 - godz. 22.00 - 2.00
RADIO "AFERA", 98,6 FM (Poznań)
www.afera.com.pl
realizacja: Majka Chaczyńska
prowadzenie: Andrzej Masłowski
PETER FRAMPTON BAND - "All Blues" - (2019) - ciąg dalszy ubiegłorocznych podsumowań. Były muzyk Herd oraz Humble Pie wymiata. Jego najnowszy blues album to zbiór coverów gatunku, ale też ich paleta barw przepastna; od wczoraj zaprezentowanego numeru Williego Dixona przedzieramy się tutaj przez mniej lub bardziej znane kompozycje Raya Charlesa, B.B. Kinga czy nawet Milesa Davisa. Fantastyczna płyta, której jakże chętnie posłuchałbym w wydaniu na żywo.
- I Just Want To Make Love To You - {Muddy Waters cover} /kompozycja Willie Dixon/
THE BLACK KEYS - " 'Let's Rock' " - (2019) - kibicuję Auerbachowi i Carneyowi od doskonałego "El Camino". Niedługo, wiem, ale dopiero wówczas poznałem tych dziarskich gararażowo-blues-rockowych Amerykanów. I chyba dobrze trafiłem, bo "El Camino" to prawdziwa potęga, a dwie kolejne płyty to jej chlubne schedy. Ta muzyka sprzęga, brudzi, kołysze, ale i porywa do tańca. Siła w prostocie, bo też nie ma tu żadnych niepotrzebnych kombinacji. Panowie wypowiadają się zazwyczaj w dwu-, trzy-, góra czterominutowych kawałkach, i są konkretniejsi niż niejeden w okienku urzędas.
- Lo/Hi
- Go
SAGA - "20/20" - (2012) - szukałem w domowym studio jakiejkolwiek płyty, z zapiskiem "2020". Przetrząsałem archiwa długo, ale jak widać skutecznie. Znalazłem symbol "20/20", który z obowiązującym kalendarzem, z rocznikiem nie ma nic wspólnego, ale i tak owe "20/20" nasuwa właściwe skojarzenia. Kanadyjczycy zatytułowali tamtejszy album terminologią optyczną, albowiem "20/20" wyraża prawidłową ostrość oraz przejrzystość wzroku.
- Anywhere You Wanna Go
- Ball And Chain
THE WHO - "Who" - (2019) - są w formie, nie da się ukryć. Wiadomo, brakuje szaleńczej i niekonwencjonalnej perkusji Keitha Moona czy równie nieocenionego, jedynego w swoim rodzaju basu Johna Entwistle'a - ale ich nie wskrzesimy. Cieszmy się z kapitalnego głosu Rogera Daltreya i jakże przemiłych dla ucha gitarowych ukąszeń Pete'a Townshenda. Obaj grają tak, jakby im metryka w ogóle nie przeszkadzała. Bo, o ile słuchając ostatnich dokonań Paula McCartneya, z początku miałem nie lada problem z identyfikacją jego głosu, o tyle Daltrey rozdziera płuca, zupełnie jak dwudziestolatek. Prawdziwy Pavarotti rocka.
- All This Music Must Fade
- I Don't Wanna Get Wise
TYGERS OF PAN TANG - "Ritual" - (2019) - bomba ta nowa płyta Tygrysów. Szlachetny metal, bez choćby kapki rdzy. W ich przypadku upływający czas także działa na korzyść. Szkoda, że ta konkretna płyta nie powstała w najprzychylniejszym okresie dla NWOBHM. Dziś już ten nurt tylko w blednących wspomnieniach, bowiem młodzież, zamiast takiego super metalu, słucha jakiegoś badziewia. Wczorajszy taksówkarz tylko to potwierdził. Podróż z radia do domowego wyrka odbywała się przy dźwiękach jakiegoś wieśniackiego dance/techno. Jezuniu, co ci ludzie mają w tych głowach, że im się podobają takie estetyczne katastrofy? Dobrze, wiem, niech każdy słucha, co mu się podoba, tylko dlaczego ostatnio notorycznie napotykam na tego typu apokalipsy? Czy już nikt nie potrzebuje dobrego rocka? Wszystko jedno, ostrego czy takiego pomalowanego fantazją, ale rocka! Ci dzisiejsi umięśnieni faceci, z tymi wyrzeźbionymi bicepsami, w obcisłych t-shirtach, by dobrze się eksponować, słuchają tak pizdusiowatej muzyczki, zupełnie jakby nie mieli jajec. I jest ich coraz więcej. Taka płyta "Ritual" chyba faktycznie zszarpnęłaby z nich gacie i obnażyła ukryte pod nimi maluśkie fiutki.
- Rescue Me
RAINBOW - "Difficult To Cure" - (1981) - specjalnie dla mojej radiowej koleżanki Magdy (vide Ma Ca - bo taki dźwiga pseudonim). Wywodzimy się z nieistniejącego winogradzkiego Radia Fan, choć nigdy nie było nam dane spotkać się w cztery oczy. Jesteśmy tylko facebookowymi znajomymi. Niegdyś zupełnym przypadkiem trafiliśmy na siebie, właśnie na Facebooku, u jakiegoś wspólnego znajomego, i tak od słowa do słowa... Okazało się, że podobnie odczuwamy stratę tamtej rozgłośni, a na dodatek lubimy identico heavy rwanie. Zostaliśmy więc dobrymi znajomymi, pomimo iż tylko w wirtualnej rzeczywistości. Niedawno Ma Ca poprosiła mnie o ten konkretny Rainbow, no a że to również moja ulubiona płyta Tęczowych (jej także), poszło więc w eter naturalnie.
- Magic
- Spotlight Kid
PRAYING MANTIS - "Keep It Alive!" - (2019) - najnowsze koncertowe nagrania Modliszek. Rzecz zarejestrowana podczas ostatniej edycji Frontiers Rock Festival w Mediolanie. Tak tak, to jest to samo miasto, w którego granice wbito niegdyś puentę pewno dowcipu, z italiano końcówką: milicjanto iterwento pelerynę pierdolnięto. Wracając jednak na muzyki łono, Praying Mantis od dłuższego czasu nie schodzą z afiszu. Ich forma doskonała, aktywność wydawniczo-sceniczna także, no a "Keep It Alive!" tylko potwierdza, jakim błędem było niedotarcie na ich niedawny polski koncert. I niech sobie gadają, że to Iron Maiden dla ubogich. O Barclay James Harvest, względem The Moody Blues głoszono podobnie, a obie ekipy przecie równie bezbłędne.
- Mantis Anthem
LOVE KILLERS feat. TONY HARNELL - "Love Killers feat. Tony Harnell" - (2019) - melodic metal, o typowo ejtisowym zabarwieniu. Dobrze w takim odzieniu Tony'emu Harnellowi. Facio nareszcie pojął, że natura stworzyła go do śpiewania właśnie takich melodii, i oby nikt mu tylko nie namieszał w głowie, by zawracać z właściwego kursu. Nóżka sama chodzi.
- No More Love
DAN McCAFFERTY - "Last Testament" - (2019) - na najnowszym solo albumie ex-wokalisty Nazareth ukonstytuował się bolesno-melancholijny klimat piosenek, niekiedy z pięknymi szkockimi motywami. I tak, jak na twarzy McCafferty'ego wybrukowały się liczne zmarszczki, tak też ich urok idealnie wtopił się w odpowiednio podniszczony głos, jakim maestro od zawsze dysponuje, a za sprawą którego jakże wiarygodnie i przejmująco brzmią te piosenki. Ballada "Why" to najpiękniejsze sześć minut 2019 roku, w materii sercowego śpiewania.
- Why
- Looking Back
CHASING THE MONSOON - "No Ordinary World" - (2019) - muzyka cudo. Rock podlany brytyjskim folkiem, z najbardziej okazałych jego zakątków. Muzyka tak subtelna, finezyjna i jednocześnie oczyszczająca, iż powinno się jej walory zapodawać na rehabilitacyjnych zajęciach sanatoryjnych. To lepsze niż marnowanie czasu w kościółkowych nawach, w których od tego bezsensownego klęczenia można tylko portki pobrudzić. Dawno nie słyszałem bardziej uduchowionej twórczości. Ludzie byliby lepsi, gdyby tylko potrafili szarpać emocje właśnie z takich źródeł, zamiast z konfliktowych religii.
- Chasing The Monsoon
- Circles Of Stone
- Innocent Child
- December Sky
- Lament
ROBERT PLANT AND THE SENSATIONAL SPACE SHIFTERS - "Lullaby And... The Ceaseless Roar" - (2014) - najlepsza piosenka Pana Roberta w ostatnim dwudziestoleciu, a kto wie, czy nawet nie od czasu na pół-genialnej płyty "Fate Of Nations". Kocham jegomościa, choć biję się w klatę, rzadko słuchamy jego głosu w Nawiedzonym.
- Embrace Another Fall - {wspomagający śpiew JULIE MURPHY}
OF MONSTERS AND MEN - "Fever Dream" - (2019) - młodość, jeszcze raz młodość. Jakże świeżo brzmi ta muzyka. Jest w tym piosenkowym indie rocku lekkość i szczerość intencji. Ok, ta muzyka murów nie przebije, nie zmieni naszego myślenia, nie wyzwoli też żadnych rewolucji, ale dostarczy sporo przyjemności. A to, niczym endorfiny.
- Waiting For The Snow
- Vulture, Vulture
BLACK MARBLE - "Bigger Than Life" - (2019) - jednoosobowa załoga, a więc ni to zespół, ale też nie typowe solo, skoro Chris Stewart dokonuje sztuki pod banderą "Black Marble". Proste, elektroniczne piosenki, wbite w typowe dla lat osiemdziesiątych portki. Zapewne wielbiciele archeo synth-popu, spod znaku Human League, Visage, OMD czy Depeche Mode, wciągną z podniety to powietrze do swych płuc, a kto wie, być może nawet stawią się w lutym do poznańskiego klubu "Pod Minogą" - wszak taka muzyka na żywo, to niebo w gębie.
- One Eye Open
- Daily Driver
URIAH HEEP - "... Very 'Eavy ... Very 'Umble" - (1970) - jeśli już rozprawiamy o poznańskich koncertach, czas teraz na Jurajkę - 3 lutego w Tamie. Byłem na nich równo przed rokiem we Wrocławiu, było kapitalnie, więc nie przegapcie. Niestety mnie na ten dzień przypada wyjazd do Berlina. Wybieramy się z Tomkiem Ziółkowskim na koncert Keane. To jedno z moich marzeń, więc już tylko na samą myśl przebieram nogami. No chyba, że go odwołają (tfu tfu - odszczekaj Masłowski!), wówczas na bank i wielką chęcią zawitam po raz trzeci w życiu na kompanię dowodzoną przez Micka Boxa.
- Come Away Melinda
- Wake Up (Set Your Sights)
JETHRO TULL - "Catfish Rising" - (1991) - kolejny anons zbliżającego się koncertu w naszym pięknym Poznaniu. W ogóle będzie to cała trasa, podczas której Dżefrotale zagrają przy okazji kilka koncertów w Polsce. Bardzo bym chciał, ale ze względów ekonomicznych nie dam rady. Berlin na pewno ostro mnie wycieńczy. Zakupy płytowe w tamtejszym Saturnie zapewne całkowicie wyczyszczą mój portfel. A płyty trzeba mieć, by tworzyć audycje i nie tylko. Opowieściami o koncertach nie nakarmię Słuchaczy. C'est la vie, my friends.
- White Innocence
FLEETWOOD MAC - "The Dance" - (1997) - genialna wersja najlepszego numeru legendarnego longplaya "Fleetwood Mac". Dłuższa i niewspółmiernie bardziej uduchowiona od swego pierwowzoru. A wszystko z czasów, gdy MTV klajstrowało na tak wysokim poziomie koncerty. Spójrzcie na okładkę, Mick Fleetwood stoi dokładnie tak samo, jak na wierzchniej stronie albumu "Rumours".
- I'm So Afraid
FLEETWOOD MAC - "Time" - (1995) - płyta taka sobie, lecz jej finał obłędny. Siedem, niemal medytacyjnych minut, w których m.in. usłyszymy: w tych dziwnych czasach zaglądam do swego serca, i widzę ciemność. Ciemność, nie światło. Światła nie ma - przynajmniej dla mnie. Przepiękna kompozycja, której nigdzie w radio nie usłyszycie - za wyjątkiem N.S.
- These Strange Times
ELECTRIC LIGHT ORCHESTRA - "Time" - (1981) - jedna z moich życiówek. W 1981 roku leżałem przez trzy tygodnie w szpitalu i codziennie słuchałem radia, które dość głośno nastawiały panie pielęgniarki w swojej kanciapie. Po kilka razy na dobę serwowano kawałek "Hold On Tight", którym byłem zauroczony. Kto wie, być może właśnie ta piosenka doprowadziła mnie wówczas do stanu użyteczności? Już wtedy marzyłem o nadchodzącej całej płycie "Time". Wiedziałem, że będzie genialna, a ta nie oszukała mnie nic a nic. Moi Rodzice postanowili zmniejszyć moje szpitalne cierpienie i zamówili płytę u koleżanki mojej Mamy, która akurat wyjeżdżała na Zachód. Cena upragnionego winylu była równoznaczna z połową wypłaty jednego z moich "staruszków". Ale zrobili to dla mnie. Bo najprawdopodobniej lubili swego małoletniego darmozjada, a być może nawet kochali? Płytę otrzymałem już rozfoliowaną. Synalek koleżanki Mamy musiał ją sobie najpierw przegrać. To ten gostek, który nie pozwolił trzy lata wcześniej na moim kiepskim gramofonie odpalić własnego egzemplarza Smokie "Bright Lights And Back Alleys". A jak szybko czas pokazał, był to kolejny ćpun darmowej muzyki - już wówczas takich nie brakowało. Nieważne, nie przeszkadzało mi, choć nie ma nic piękniejszego, jak samemu rozpieczętować nówkę nierdzewkę.
Zabarwiona prześlicznymi - szybszymi bądź powolnymi - piosenkami opowieść o człowieku lat osiemdziesiątych, zabranym do roku 2095, w którym staje on przed dylematem, gdzie żyć? Czy w postępie technologicznym czy może jednak zwycięży tęsknota za dawnymi czasami. Jego marzenia o życiu w przyszłości szybko legły w gruzach. Okazało się, że nie czekało tam na niego nic ciekawego, pora więc było wracać do pozostawionej teraźniejszości. Już tylko na podstawie tej płyty myślę, że rozumiecie Szanowni Państwo, dlaczego nie potrafię zaakceptować tych ostatnich dwóch brudnopisów, opatrzonych szyldem "Jeff Lynne's ELO".
- Prologue
- Twilight
- Yours Truly, 2095
- Ticket To The Moon
KARNATAKA - "The Gathering Light" - (2010) - na dokładkę dla tych, którym spodobała się płyta grupy Chasing The Monsoon. Ponownie wokalista Lisa Fury, ale i sekcyjna część tamtego otoczenia. W przypadku tej 12-minutowej kompozycji można powiedzieć, i o ładnym śpiewaniu, jak też przede wszystkim, o jeszcze bardziej łapiącym za serce graniu. Co tutaj wyprawia gitara! Tak, bez wątpienia, był to najpiękniejszy fragment wczorajszego wydania Nawiedzonego Studia. A to, że z uwagi na późną porę posłuchali go tylko nieliczni, nikogo nie usprawiedliwia. Dzisiaj święto, można było odespać.
- Forsaken
THIN LIZZY - "Bad Reputation" - (1977) - chciałem przypomnieć 3/4-te tego rewelacyjnego albumu, lecz czasu starczyło na trzy i półminutową dobranockę. W dodatku, utkaną z największego dostępnego tu przeboju. Ale czasu to mi wczoraj zabrakło na jeszcze co najmniej tuzin innych płyt. Zawsze go brakuje, więc żadne novum.
- Dancing In The Moonlight
Winyl swoje przeszedł. Okładka daleka od ideału, sama płyta również, ale od czego nieskazitelne kompakty. |
Twenty/Twenty (year) |
Jedna z fajniejszych płyt zakończonego roku. |
Andrzej Masłowski
"NAWIEDZONE STUDIO"
w każdą niedzielę od godz. 22.00 do 2.00
na 98,6 FM Poznań
"Nawiedzone Studio dla tych, którzy wiedzą, co w muzyce najpiękniejsze"
Gdzieś w przydomowej okolicy |