Okoliczności poznania "The Land Of Make Believe" uważam, w pełni zasługiwały na utrwalenie. Takich chwil się nie zapomina. Poszliśmy z kolegą do domu jego kolegi, gdzieś na Winogradach, ponieważ andy miał od tegoż nabyć pewną płytę (nawet pamiętam jaką, ale nie czas teraz o tym). Kolega z mojego osiedla był wtedy naszym łącznikiem w transakcji, a zarazem na co dzień dobrą duszą. Chata w bloku, raczej na parterze, drzwi otworzył ktoś z domowników, jednak człowiek akurat brał kąpiel, więc grzecznie zasiedliśmy w jego pokoju, w którym towarzyszył nam włączony radioodbiornik. Nie byle jaki, bodaj Elizabetka, czy coś na wzór. I grało sobie jedno, drugie, pomiędzy także gadało... nie przykładałem większej wagi, bo i muzyczka też taka raczej. Kąpiel się przeciągała, a radio nie odpuszczało. Aż tu nagle: "stars in your eyes...." . Zwrot akcji. Jak w baśni - najpiękniejszej, najkolorowszej... i, co za melodia! Ojej. Rozkręcała się w zwrotce subtelnie, jak te gwiazdeczki po machnięciu różdżką, a potem wyrósł, niczym spod ziemi podniosły refren. Tak niesamowity, że już całkiem odleciałem. Najładniejsza piosenka świata - pomyślałem. I nie szło jej potem z siebie wyrzucić. Kłębiła się we mnie, nachodziła co dnia, każdej nocy. Byłem opanowany i uzależniony. Magicznie. Niewiarygodne, że wyszła spod ludzkich rąk. Gdzież tam zastanawiałem się, o czym? Przecież z angielskiego rozróżniałem jedynie 'okay' od 'goodbye'. Ale, od czego wyobraźnia. W niej cały pokład fantazji. I wiecie co? , do dzisiaj tak cudnie ją słyszę. O mało zapomniałbym, jeszcze niesamowita końcówka, łapiąca za serce dziecięca melorecytacja: "... i've got a friend who comes to tea and no-one else can see but me. He came today but had to go to visit you. You never know" - istna abrakadabra. Po niedługim czasie zdobyłem cały album, jednak ten ewidentnie rozczarował. Może zbyt wiele oczekiwałem. A może, na tę niezwykłość, wznieść da się tylko raz. Gdyby jednak nie "The Land Of Make Believe", płyta od ręki wylądowałaby w Wawrzynku i szybko wymieniłbym na jakiś bidzisów, a przy dobrych wiatrach, na niezłe heavy. Na szczęście mój zapęd przyhamowała właśnie ta jedna piosenka. Bo, gdybym wyrzucił ją ze swego życia, sprzeciętniałbym i zdziadział, niczym ten polak o pierogach i kiszonych ogórach.
andy
"NAWIEDZONE STUDIO"
w każdą niedzielę od 22.00 do 2.00
na 98,6 FM Poznań (Radio Afera) lub afera.com.pl
w każdy poniedziałek od 22.07 do 24.00
na 100,9 FM Poznań (Radiooznań) lub radiopoznan.fm