wtorek, 12 września 2023

have you ever been in love

Raz jeszcze dziękuję Słuchaczom, którzy szanując moją pracę, przedłożyli Nawiedzone Studio nad padaków futbolistów, którzy jeszcze nieraz rozczarują. Pogódźmy się, pomału przeganiają nas, a przynajmniej stają na równi Kazachowie, Albańczycy, Islandczycy, a jeszcze trochę, zobaczycie, nawet coraz odważniejsi Luksemburczycy czy Ormianie wystawią różki. Tylko kwestią czasu, gdy ich ewoluujący futbol stanie na drodze naszej bezradności i takiego polskiego 'nietykalstwa'. Nieczułości na każdą myśl szkoleniową, bez względu na przywództwo, czy to Santosa, czy ewentualnego Papszuna, czy nawet z łezką nostalgii wspominanego przeze mnie Nawałki. Bo ponoć trwają rozmowy. I tak nic nie pomoże tym piłkarskim impotentom.
Coraz mniej kocham tę naszą piłkę, pomimo iż ambitnie oglądam jedynie Ekstraklasę. Tak jest, dużo gorszą od Premier League czy Serie A, ale to nasze podwórko, dla mnie jedyne atrakcyjne, więc Warta czy Lech obchodzą mnie dużo bardziej od galaktycznie odległych Barcelon, Arsenali czy innych Juventusów. Inna sprawa, iż z uwagi na często chamski, konfederacki i o podłożu naziolskim kocioł Ultrasów Kolejorza, coraz dalej mi do sympatyzowania z tym klubem. O wiele bardziej wolę pokibicować Górnikowi Zabrze, do którego czuję jakąś odwieczną miętę. Oczywiście ponad wszystko Warta. Moja ukochana Warta, którą zaszczepił mi mój Tata, więc nie wyrzeknę się przenigdy. I w nosie mam, iż to niszowy klub, w dodatku w mieście, w którym wszyscy, jak jedna mać, na hurra sprzyjają tylko Kolejorzowi. Na szczęście nigdy nie byłem 'wszyscy', i dobrze mi z tym.
W moim nieskromnym odczuciu, ostatnie nasze nawiedzone spotkanie owocne i pełne wspaniałej muzyki. Często już nigdzie niewystępującej, więc te coniedzielne plena jawią się dla mnie wręcz misyjnie.

Za nami kilka numerów Leo Sayera z udanej, acz już po okresie słynności płyty "Have You Ever Been In Love". Rzecz z 1983 roku, a więc dobrych kilka lat po najbardziej uznanych albumach Anglika (który w ostatnich latach uczynił się na pół Australijczykiem), ze szczególnym naciskiem na "Endless Flight" oraz "Thunder In My Heart". Pomimo zmieniających się mód/trendów, a i znacznego mych włosów posrebrzenia, wciąż kocham piosenki: "Easy To Love", "Everything I've Got", "When I Need You" czy najszczególniej "Thunder In My Heart". No pewnie, że wiele innych także, włącznie z "I Am A Mirror" śpiewnika Alana Parsonsa, na jego Freudianie. Niesamowity facet, wokalnie dwubiegunowy, kiedy trzeba żarliwy, innymi razy uśmierzający rany.
Wspominałem w nawiedzonym, że dwupłytowy kompakt Sayera, reedycja z 2009 roku dla Edsel Records (to z niej słuchaliśmy), nie ustrzegła się poważnej wyrwy. I nie wiem, czy to kwestia niedopatrzenia (nie sądzę), czy raczej praw licencyjnych, które ograbiły wznowienie "Have You... " z dwóch piosenek. Dla ściemy kompakt posiada, ile trzeba, czternaście piosenek, a więc tyle, ile oryginalny winyl. I nieważne, czy europejski, australijski bądź amerykański. Każdy zawiera identyczną tracklistę, natomiast owe CD jest wobec niego niewybaczalnym przekłamaniem. Uciekły z podstawowego setu: "More Than I Can Say" oraz kompozycja braci Gibb, choć podarowana przez nich Sayerowi "Heart (Stop Beating In Time)". W zamian, za ich uszczerbek, dorzucono (w ramach bonusów) inne dwa: jeden bisajd oraz niealbumowy asajd. Ciekawostki, które zapewne by radowały, gdyby nie usunięcie z jadłospisu dwóch podstaw na rzecz aneksji dwóch, niekoniecznie musowych songów.
Obiecałem o fakcie wspomnieć na blogu, tym bardziej, iż takimi niuansami też nie chcę audycji zagadywać. Zatem, zgodnie z deklaracją jestem, wstawiam label oraz okładki. A dla tych, co wszystko mają w paluszku i żal im czasu na cztery godziny najlepszego eteru, dodam iż na "Have You ..." zagrało sporo super zawodowców, nawet, jeśli nie od dziś wiadomo, że sprawa idzie o ostateczny dzieła kształt, nie o same nazwiska. Mimo wszystko przypomnę, mamy tu mocarzy z Toto: Steve'a Lukathera oraz Jeffa Porcaro, ponadto najbardziej odprężonego gitarzystę, jakim The Shadows'owy Hank Marvin, czy wzięci basiści: Mo Foster oraz Will Lee.
Przy całym mym dzisiejszym narzekaniu na brak gustownych piosenek, na szczęście pozostają stare płyty, takie, jak ta. I konia z rzędem temu, kto na obecnym bezrybiu znajdzie choć w połowie ekscytujące i podobną gracją nawleczone ballady, co tytułowe "Have You Ever Been In Love" (znajdziemy ją także na wcześniejszym albumie "World Radio"), albo niezaprezentowane w minioną niedzielę "Don't Wait Until Tomorrow". A to tylko dwa fragmenty z kilkunastoutworowej udanej całości.


a.m.


"NAWIEDZONE STUDIO"
w każdą niedzielę od 22.00 do 2.00

na 98,6 FM Poznań lub afera.com.pl

 

"Nawiedzone Studio dla tych, którzy wiedzą, co w muzyce najpiękniejsze"