Dzisiaj dla przykładu, na jednym z owych portali znalazłem tekst "Gessler, Kożuchowska, Socha - gwiazdy zarabiają ogromne pieniądze na reklamach". Z tekstu wynika, że Magda Gessler na reklamie czegoś tam, zarobiła 350 tysięcy złotych, a druga na czymś jeszcze innym, tyle a tyle, itd ...
Zanim uświadomiłem sobie z kogo ludzie tworzą gwiazdy, to w ogóle zastanowił mnie sam status gwiazdy. Co to jest dzisiaj ta "gwiazda"?
Magda Gessler - niesympatyczny babsztyl, z nosem zadartym na poziom własnej sieci przydrogich restauracji, to ma być gwiazda? , albo pani Socha - kto to w ogóle jest? No i Małgorzata Kożuchowska, która swoje pięć minut miała w "Kilerze", a było to jeszcze na lata świetlne przed wlotem w rój pustych kartonów. Pytam się zatem - jakie to gwiazdy? Gwiazdami, to byli: Michael Jackson, Elvis Presley czy Beatlesi, albo Marilyn Monroe. Ludzie, którzy mieli talent, a w ostatnim przypadku nawet urodę.
Pojęcie bycia gwiazdą na przestrzeni lat zmieniło się zatem bardzo. "Pięciominutówki", albo celebryci, wspinają się na szczyt gwiazdorstwa (a to co innego od bycia Gwiazdą) w różnego rodzaju krainach rządzonych bezguściem i tym podobnymi współczynnikami, z reguły wyzbytymi granicami dobrego smaku. Cóż... Oczywiście największy wkład w kreowanie bezguścia mają same media, dlatego jeśli komuś z tychże, zależy na kimś bardzo, to wmówi masom, że dla przykładu takie wieśniackie Piersi są lepsze Judas Priest, a bracia Mroczkowie, to ten sam poziom dramatyzmu i ekranowej elokwencji co Robert Redford i Robin Williams - razem wzięci.
Kiedy ostatni raz byliście Państwo w kinie na czymś co wami porządnie wstrząsnęło? No właśnie, już nawet nie ma takiego kina, ponieważ to co się dzisiaj gra w tych wszystkich multipleksach, to tylko teledyski z pseudo kinowych bilbordów, plakatów, a zatem szmira, którą przy życiu podtrzymują tylko komputerowe efekty, trójwymiary, i tym podobne kosmetyki. Kiedyś, gdy na plakacie widniało nazwisko Louisa De Funesa czy Pierra Richarda, to wiadomym było, że człowiek umrze ze śmiechu, z kolei Harrison Ford gwarantował przygody po górach, jaskiniach lub w kosmosie, a Dustin Hoffman zatrzymywał czas i dawał do myślenia, choć śmieszyć też potrafił, jak choćby w genialnym "Tootsie" (podobno nr 2 wśród komedii wszech czasów - tak kiedyś gdzieś napisano). Dlatego, jeśli zapraszają mnie do kina kolejne spluwy przy policzku Samuela L. Jacksona lub jakieś trójwymiary z nudziarstwami typu "Avatar" (nie byłem w stanie dotrwać do końca!), to mówię: "dziękuję, nie tańczę".
Andrzej Masłowski
RADIO AFERA 98,6 FM (Poznań) - także w internecie !!! - www.afera.com.pl
"NAWIEDZONE STUDIO",
w każdą niedzielę od godz. 22.00 do 2.00
(4 godziny na żywo!!!)
===============================
"BLOG NAWIEDZONEGO"
oraz
"BLOG TYLKO O PŁYTACH CD i LP