poniedziałek, 13 grudnia 2010

Po drugiej stronie życia

Zerknąłem właśnie przez okno, nastawiłem płytę Rity Coolidge, ze smutaśnymi piosenkami o miłości, takimi typowymi dla Ameryki lat 70-tych, poczułem jak moje pomieszczenie robi się coraz cieplejsze. Szkoda tylko, że uwagę mą przykuło martwe, biedne ptaszysko, które spadło z dachu, wprost pod moje okno i leży na tym zmrożonym chodniku, pokrytym co rusz to narastającą bielą. Choć biednej ptaszynie jest już wszystko jedno, ono nie czuje już zimna, nie czuje nic. Ot, w przyrodzie znowu coś się wyrównało, jeden ptaszek poleciał do rajskich bram, a drugi gdzieś tam w ciepłych krajach, w świeżo zbudowanym gnieździe, nadstawia dziuba matce, by ta pysznego robaczka tam wrzuciła. I tak to już jest. Jeden się smuci, a drugi raduje.  Smutno mi jakoś, że sąsiad z klatki obok, już nigdy nie powie: dzień dobry! Choć Go praktycznie nie znałem, to jednak kłaniał mi się, a nie musiał. Siłą ducha wdarł się do mojego życia, siłą ducha był jego częścią. Widziałem, że zawsze ten dwudziestoparoletni młodzieniec był poważny, smutny, taki odizolowany.Nie miał przyjaciół, dziewczyny, miał tylko gdzie mieszkać, miał mu kto wyprać, nakarmić, ...Ale to nie wystarczyło. To za mało, by być szczęśliwym. I On to wiedział. Dlatego w miniony czwartek wybrał to najgorsze, postanowił zrezygnować z życia, które nie było dla niego, które nie dawało mu nadziei, radości, czy czegokolwiek innego. Szkoda. Gdybym mógł z nim porozmawiać, gdyby komuś innemu także zechciało poświęcić się temu człowiekowi nieco czasu z własnego życia, może by zawiesił swoje postanowienie, i być może za jakiś czas jego życie by nabrało rumieńców. Może, może, może....Maciek (mój realizator) powiedział mi wczoraj, że może dlatego mówił ci "dzień dobry", bo może słuchał twoich audycji? Może. Myślę, że nie. Ale ja także mówię niektórym ludziom z mojego osiedla "dzień dobry", a w ogóle ich nie znam, nic o nich nie wiem, lecz mają poczciwe gęby i im mówię, daję im swoją sympatię. A w mojej klatce mieszka kilka wrednych ryji i im nie mówię. I tyle! Głupio mi tak przechodzić w ciszy obok siebie, to stwarza taką nieczystą atmosferę, ale cóż, na zwykłe "dzień dobry" też trzeba sobie zasłużyć, bo to rodzaj sympatii. Dlatego, jeśli człowiek, który zyskał moją sympatię, postanawia położyć się na torach i skończyć ze wszystkim, z nadzieją, miłością bliskich, itd.. to jest mi cholernie przykro.