piątek, 28 października 2011

PETER GABRIEL - "New Blood" - (2011) -

 PETER GABRIEL - "New Blood" - (REAL WORLD) -



Dla jednych będzie to płyta podniosła, dla drugich zbyt nadęta, a jeszcze inni potraktują ją tylko jako ciekawostkę. Nie ulega wątpliwości, iż tych ciekawostek Gabriel nagrał w ostatnich dwudziestu latach naprawdę sporo. I gdyby to wszystko pozbierać, to skleić by można ze dwie pełne płyty, a tak mamy mnóstwo różnych Real World'owych projektów, z jakimiś delikatnymi wtrętami mistrza, albo na przykład kilka miniatur do soundtracków, typu "Wall-E", i tym podobne rzeczy.  A zatem, jeśli odliczymy te wszystkie kolaboracje etniczne, soundtracki i covery, to premierowym materiałem artysta obdarował fanów ostatnio w 2002 roku, w postaci niezłej płyty "Up". Najnowsze jego dzieło "New Blood", kontynuuje zamysł zapoczątkowany na ub.rocznym albumie "Scratch My Back", na którym to pojawiły się kompozycje głównie artystów rockowych. Gabriel przy współudziale orkiestry nadał im podniosły ton, czyniąc z nich zupełnie nową jakość. Mogły się podobać nowe wersje piosenek NeilaYounga, Lou Reeda czy młodszych twórców, jak Bon Iver lub Arcade Fire. Choć zdecydowanie bliżej im było do filharmonii , niż do zadymionych klubów, to kontrowersyjnie jednych urzekały, by drugich zanudzić na śmierć. Ci ostatni nie powinni brać najnowszej płyty Piotrusia Gabrysia w ogóle do rąk, bo zasną po pierwszych jej akordach. Wcale to nie oznacza, że wszyscy pozostali wpadną w zachwyt. Już sam pomysł wydania płyty z dawnymi swoimi przebojami, opracowanymi na orkiestrę, pokazuje miejsce w krainie bezradności twórczej, w jakiej mistrzunio się znalazł. Nie ma tu żadnych poruszeń czy zaskakujących emocji. Są dobrze nam znane kompozycje, z niemal wszystkich jego solowych płyt, z melodiami mocno trzymającymi się pierwowzorów, lecz zaśpiewanych i zagranych najwolniej jak się da. Pomimo orkiestrowych aranżacji, wcale nie czuć jej przepychu, a wręcz przeciwnie, odczuwa się brak głębi i pełni brzmienia. Chciałoby się samemu wejść na scenę i podłączyć kilka instrumentów. A najlepiej to nadać tym utworom, z kolei w drugą stronę, jeszcze bardziej rockowego charakteru, niż w udanych i tak oryginałach. Może byłoby właśnie ciekawiej. No, chyba że Gabriel stawia na audiofilskie ucho?, to być może ten cel osiągnie. Nie ukrywam, że ładnie wypadły "Red Rain" czy "Mercy Street" w tej nowej szacie, lecz to za mało, biorąc pod uwagę, że nie dzieje się nic ciekawego w takim "San Jacinto", czy "Downside Up", zaśpiewanym w duecie ze swoją córką Melanie Gabriel. Z kolei "Don't Give Up" z udziałem norweskiej artystki Ane Brun, to istny koszmar. Gdzie mistrzunio miał ucho, gdy wywoływał tego wyjca do tablicy? Nie wiem również, czemu ma służyć orkiestrowo-transowa koda w "The Rhythm Of The Heat"? Nie ukrywam, że wyczekiwałem zakończenia tego wstępniaka niczym moja dawna psina surowej wątróbki.  Tak samo, zupełnie niepotrzebnym fragmentem jest trzynasty na albumie , powiedzmy "utwór", "A Quiet Moment", w którym przez blisko pięć minut ptaszki ćwierkają , a w tle morskie fale obijają się o brzeg.  Brawo. Jeśli w takim kierunku miałby podążać były lider Genesis, to już faktycznie lepiej usłyszeć go w towarzystwie faceta we fraku, z batutą w dłoni i jego smyczkowych poddanych.
Zastanawiam się, ile maestro chce nagrać jeszcze podobnych płyt?  A może najlepiej by było, gdyby podpisał kontrakt z wytwórnią Deutsche Grammophon?
Nie piszę już, jaka tu orkiestra zagrała, i pod czyją wodzą, a także kto był odpowiedzialny przy konsolecie realizatorskiej, ponieważ nie ma to żadnego znaczenia dla podwyższenia rangi tego porządnie splecionego , aczkolwiek nudnego wydawnictwa.

CD 1
1. THE RHYTHM OF THE HEAT
2. DOWNSIDE UP
3. SAN JACINTO
4. INTRUDER
5. WALLFLOWER
6. IN YOUR EYES
7. MERCY STREET
8. RED RAIN
9. DARKNESS
10. DON'T GIVE UP
11. DIGGING IN THE DIRT
12. THE NEST THAT SAILED THE SKY
13. A QUIET MOMENT
14. SOLSBURY HILL


CD 2 - bonus disc, edycja limitowana
pierwszych dwanaście utworów, tyle że w wersjach instrumentalnych oraz dodatkowo "Blood Of Eden"




Andrzej Masłowski

RADIO AFERA 98,6 FM (Poznań) - także w internecie !!! - www.afera.com.pl
"NAWIEDZONE STUDIO",
w każdą niedzielę od godz. 22.00 do 2.00 (4 godziny na żywo!!!, tylko z płyt)

nawiedzonestudio.boo.pl