piątek, 28 lutego 2025

on target

Przed nami kolejna kompaktowa, fascynująca reedycja wytwórni Rock Candy (prezentowałem w jednej z niedawnych audycji cztery nagrania). Jedyny raz na tym nośniku. Stara rzecz, albowiem z dwa tysiące szesnastego, a mowa o jedynym albumie bostońsko-nowojorskiej formacji Bullseye (dobra nazwa) - materiałem oryginalnie opublikowanym w tysiąc dziewięćset siedemdziesiątym dziewiątym. Cóż za rocznik! Na samą myśl ciary. Wyobrażam sobie, jaki dreszczyk, kiedy wchodziło się po tę płytę do jakiegoś Tower Records, po czym szybki pęd ku domowemu gramofonowi. Jakaś pepsi z lodóweczki, popielnica, ćmiczek, odsłonięta stora, okno na oścież i niech słucha całe osiedle. Robiłem tak niemal co dnia, i uwierzcie, jakże miło było, gdy pewnego razu Jolka zaczepiła: "ale ty masz fajne nagrania".
Kolejny zespół bez sukcesu. Zapomniany. Co tam zapomniany, przecież nie był nawet mikroskopijnie znany. A przecież brzmiał fantastycznie. Posłuchajcie gitar (grali na dwie), klawiszy, wokalisty, całego tła, wstrzelonych w niego smaczków. Płyta charakterna, rockowa, ale nie taka, by rozpierniczać gitary o wzmacniacze. To rock dla intelektualistów, z uporządkowanymi fryzurami, schludnym odzieniem, wyczuwalną perfumerią. Francio elegancio.
"On Target" wydała Columbia, więc nie przelewki. Dzisiaj ktoś powie: zgredziki, a wtedy jawili się nadzieją, talentem, umiejętnościami, kunsztem.
Płytę otwierała taka rzecz "Treat Me Right", i nikt by jej nie poznał, gdyby nie Pat Benatar, która w swojej interpretacji rozpowszechniła song rok później. Mocne działo. Amerykański komercyjny rock. Ileż było wtedy takiej muzyki. Patrzę po półkach, tym podobnego grania mam po ugięcie listew. W okresie 1976-79 grano takiego rocka na masową skalę, głównie w Stanach i Kanadzie, i głównie tam był popularny, dlatego nie dziwmy się, że często wiele nazw/nazwisk, brzmi na naszym kontynencie tajemniczo.
Ponieważ przykładam wagę do produkcji, do samych producentów, z obowiązku wymienię odpowiedzialnego za ten album: Rob Stevens. Facio wcześniej współpracował z progrockową formacją Crack The Sky, ale wiem, że o nich wiemy równie tyle, co o proroctwach dla świata.
Pozwolę na dzisiaj zaproponować przeuroczą "Olivię". Piosnkę pozaalbumową, ale z tego CD, o której śmiało można rzec: zagubiony klejnot lekkiego rocka. Gdyby komuś się wtedy zechciało, uparło, postawiło na swoim, byłby z tego hit. Pojawiałby się na wszelakich składankach reprezentujących lata siedemdziesiąte. Ów swobodny, lekko funkowy numer, aż prosił się o Jej Wysokość Billboard 200. Jakże fajna płyta, którą poznałem z ogromnym opóźnieniem. Gdy tylko zarzucę do kompaktu, już z niego nie wychodzi. Czego wszystkim życzę.

andy

"USPOKOJENIE WIECZORNE"
w każdy poniedziałek od 22.07 do 23.00
na 100,9 FM Poznań (Radio Poznań) lub radiopoznan.fm

"NAWIEDZONE STUDIO"
w każdą niedzielę od 22.00 do 2.00

na 98,6 FM Poznań (Radio Afera) lub
afera.com.pl