===================================================================
z cyklu "Królestwo Rarytasów" - część 8:
JIMMY PAGE / ROBERT PLANT
"Walking Into Clarksdale" - (1998) -
2 LP
ATLANTIC RECORDS
nr katalogowy 83092-1
Made in USA
Skłamałbym mówiąc, że lubię tę płytę. Niebawem upłynie 15 lat od premiery, a moje uczucie nie zmieniło się przez cały jej żywot - ani trochę. Może dlatego, że obiecywałem sobie zbyt wiele. Szczególnie po bardzo udanym singlu "Most High". Ale chyba najwięcej po tych dwóch niezwykłych Panach.
Pamiętam, jak byłem podniecony faktem ukazania się "Walking ...". Doczekać się nie mogłem premiery. Zamówiłem, poza tym winylowym albumem, również japońską edycję na CD, ponieważ była nieco dłuższa, a jeszcze, by tego nie było mało, pilnowałem ukazujących się maxi singli. Tak, aby nie być stratnym choćby o jeden utwór. Co tam o utwór, nawet o jeden dźwięk. Bardzo szybko jednak opadła mi przysłowiowa koparka, entuzjazm i euforia. Tak szybko jak rozbudziłem w sobie wielkie nadzieje, tak szybko one we mnie opadły. Oczywiście, jako człowiek nie dający łatwo za wygraną, podchodziłem do "Walking ..." jeszcze później wielokroć, ale zawsze kończyło się tym samym: "no dalej, ile tam jeszcze kawałków do końca?".
Uważam jednak, że bardzo potrzebne było wspólne połączenie sił Page'a i Planta (już przy "No Quarter" rzecz jasna), bo choć nowe nagrania nie zachwycały , to dzięki nim można było konstruować trasę koncertową, która także dotarła do Polski. Na jedyny występ w katowickim "Spodku", na który to przyszło mi wówczas nawet zorganizować autokar. A było w nim 51 spragnionych duszyczek + kierowca. To znaczy 50, nie 51, albowiem mi przysługiwały w autokarze dwa miejsca. Jedno normalne, a także jedno obok kierowcy - należące do pilota wycieczki.
O samym koncercie rozpisywać się nie będę, ale muszę w tym miejscu dodać tylko jedno - był to koncert "marzenie"!. A przynajmniej jedno z marzeń największych. Spełnionych!
Kiedy słucham zatem "Walking ..." , to zawsze przypominają mi się tamte chwile. Tamten piękny i bardzo ciepły dzień. A także, uśmiechnięci ludzie w wesołym autokarze. Tak więc, jeśli nawet nowa muzyka rozczarowała, to z drugiej strony była preludium do wielkiego wydarzenia, i to nie tylko przecież w moim życiu.
Jeśli chodzi o samo wydanie winylowe "Walking ..." , nie jest to żadne artystyczne cacko, ot po prostu kawał solidnej tektury, dwie zwykłe białe koperty, a w nich dwa longi z logo Atlantic Records. W środku rozkładówki uśmiechnięty Jimmy, i poważny Robert, plus skład zespołu, a także nazwisko producenta, dźwiękowca, i tak dalej...
Słowem, nie wysilono się edytorsko nazbyt, ale po latach sama świadomość, że nie jest to milionowy produkt na jakiejś przecenie, w ohydnym do tego celu przeznaczonym koszu - cieszy szczególnie. Nie znoszę kiedy artyści jakich cenię - walają się w popękanych pudełkach po miejscu być może jakiś tam "korzystnych cen", lecz totalnego artystycznego zniesławienia. To tak samo, jak strasznie wkurzają mnie tzw. "fani", dla których okazja za dziewięć złotych i dziewięćdziesiąt dziewięć groszy stanowi o kapitalnej muzyce, ale już za np.siedemnaście złotych i pięćdziesiąt dziewięć groszy, wzrusza w nich ramiona niechęci.
P.S. Boję się, że jeśli pojawi się ewentualny komentarz do tego wpisu, to dokona go najpewniej jakiś obrażalski typ, któremu "spodoba" się tylko ostatnie tutaj zdanie.
================================================================
Andrzej Masłowski
RADIO AFERA 98,6 FM (Poznań) - także w internecie !!! - www.afera.com.pl
"NAWIEDZONE STUDIO",
w każdą niedzielę od godz. 22.00 do 2.00 (4 godziny na żywo!!!)
nawiedzonestudio.boo.pl