wtorek, 31 lipca 2012

znana jest już okładka nowego DVD THE DOORS "Live at the Bowl '68", premiera 22. X. 2012

znana jest już okładka nowego koncertowego DVD The Doors "Live At The Bowl ‘68",  które ukaże się w Polsce 22 października br.
Poniższa okładka jest własnością oficjalnego dystrybutora tego wydawnictwa, firmy Mystic Production.
Album ukaże się jako DVD oraz BLU-RAY








TRACKLISTING
1) Show Start / Intro 
2) When The Music’s Over 
3) Alabama Song / Whiskey Bar 
4) Back Door Man 
5) Five To One 
6) Back Door Man (reprise) 
7) The WASP (Texas Radio And The Big Beat) 
8) Hello, I Love You 
9) Moonlight Drive 
10) Horse Lattitudes 
11) A Little Game 
12) The Hill Dwellers 
13) Spanish Caravan 
14) Hey, What Would You Guys Like To Hear? 
15) Wake Up! 
16) Light My Fire 
17) Light My Fire (segue) 
18) The Unknown Soldier 
19) The End (segue) 
20) The End



---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------








Andrzej Masłowski

RADIO AFERA 98,6 FM (Poznań) - także w internecie !!! - www.afera.com.pl
"NAWIEDZONE STUDIO",
w każdą niedzielę od godz. 22.00 do 2.00 (4 godziny na żywo!!!)

nawiedzonestudio.boo.pl

HARDLINE "Danger Zone" (2012), MICHAEL THOMPSON BAND "Future Past" (2012), WIGELIUS "R3INV3NT1ONS" (2012)

HARDLINE - "Danger Zone" - (FRONTIERS RECORDS) - 
MICHAEL THOMPSON BAND - "Future Past" - (FRONTIERS RECORDS) -
WIGELIUS - "R3INV3NT1ONS" - czyli "Reinventions - (FRONTIERS RECORDS) -



Włoska wytwórnia Frontiers Records od bardzo wielu lat specjalizuje się w melodyjnym rocku, hard rocku czy lekkim metalu. Lansując przy tym młodych wykonawców, bądź przypominając dawne gwiazdy, których popularność z biegiem lat mocno wyblakła. Dzięki temu labelowi zaistniało wiele płyt i grup, które nie miałyby żadnych szans w zetknięciu z dzisiejszymi brutalnymi prawidłami rynku komercyjnego.
Nie zawsze rozpisuję się o każdej płycie oznakowanej logo Frontiers, by czasem nie zostać posądzonym o jakieś biznesowe powinowactwo, choć posiadając słabość do tego koncernu, chętnie czyniłbym tak przy każdej nadarzającej się okazji.
W ostatnim czasie przyszło w nim na świat kilka płyt, o których chciałbym słówko poniżej.
Na pierwszy rzut niech pójdzie nowe dzieło amerykańskiej grupy Hardline. "Danger Zone", jest czwartym albumem studyjnym grupy, dowodzonej niegdyś przez braci Gioeli, z których to ostał się już tylko ten bardziej popularny, i śpiewający zarazem Johnny Gioeli. Znany przede wszystkim z zespołu Axel Rudi Pella, którego to zespołu ostatnie akcje ponownie poszły do góry. Niech nie oznacza to, że śladem za tym, każda płyta podpisana śpiewającym nazwiskiem Gioeli'ego, od razu musi jawić się złotem. Nowe dzieło Hardline jest zbiorem dwunastu przyzwoitych i miłych dla ucha piosenek, o nośnej sile melodyjnego hard rocka. Co powinno stanowić w sumie zarzut in plus. Niestety, płyta posiada dość monotonny charakter, a do tego w wyjątkowo szablonowy i nudny sposób została rozpisana na nuty. Niemal każda zwrotka czy refren, kłują po uszach takimi samymi "emocjami", eksplodującymi z płuc Gioeliego. Brak tutaj podziału na frazy smutniejsze czy bardziej radosne. Wszystko pędzi niczym po jednej i równej płaszczyźnie. Przez co "Danger Zone", pełni raczej rolę typowego "muzaka", który ani nie rani, ani nie wzmaga też adrenaliny. Ot po prostu, tylko miło buja, nie pozostawiając żadnych cielesnych obrażeń. Tak przecież ważnych dla każdego muzycznego serca, pragnącego zaschniętych krwistych pręg.
Szkoda, że nic już nie pozostało po czasach z choćby debiutanckiego dzieła Hardline'ów, jakim było "Double Eclipse" (1992).  No, ale tam bądź co bądź, swoje pomysły dorzucali przecież tacy ludzie jak Neal Schon - doskonały gitarzysta Journey, czy Deen Castronovo - także wyborny muzyk (perkusista znany choćby z Bad English)
Duże lepsze wrażenie pozostawia po sobie długo oczekiwany album znakomitego amerykańskiego gitarzysty Michaela Thompsona, którego debiutanckie dzieło z 1989 roku, jako "Michael Thompson Band", może stanowić za wzór tworzenia ładnych melodii i podawania ich w nieszablonowy sposób. Ze szczególnym uwzględnieniem doskonałych partii gitarowych samego lidera. Kilka lat temu właśnie wytwórnia Frontiers dokonała reedycji tamtej wyśmienitej płyty, a teraz serwuje nam całkiem nowy album "Future Past". Tytuł jego już zdradza wiele. Otóż, otrzymujemy na nim utwory skomponowane przez Thompsona i jego współpracowników, w ciągu ostatniego okresu, jak i rzeczy napisane dużo wcześniej, które dopiero teraz doczekały się swej premiery. Warto także zaznaczyć, że Thompson to nie byle kto, bo choć solo tworzy z rzadka, to posiada niemały wkład kompozytorsko-wirtuozerski we współpracy nawet z największymi gwiazdami pop/rock z naszego globu, jak choćby: Cher, Madonna, Joe Cocker, Michael Jackson czy Michael Buble. Tak więc, wystarczy zajrzeć do niejednej książeczki płyty swojego pupila, by znaleźć w niej pośród muzyków sesyjnych nazwisko Michaela Thompsona. Muzyk ten ogranicza się do komponowania oraz głównie do gry na gitarze, a czasem także i instrumentach klawiszowych. Ponadto daje pracę perkusiście, basiście, także kilku zaproszonym gościom od dodatkowych instrumentów, no i rzecz jasna bardzo dobremu wokaliście Larry'emu Kingowi (z mało znanej u nas grupy Soleil Moon, żeby nie powiedzieć: nieznanej w ogóle!).
"Future Past", stanowi wysmakowaną kolekcję kompozytorsko-aranżacyjną, która powinna przypaść do gustu odbiorcom wysublimowanej odmiany gitarowego rocka, w której oprócz ciekawych i chwytliwych melodii, liczą się także efektowne zagrywki, przejścia, kombinacje,....  Wszystko to zostało podane tutaj w  formie eleganckiej, także szansa wielka, by płyta ta, przypadła do gustu fanom Toto czy Foreigner, ale i także Joe Cockera , bądź Michaela Boltona.
Mnie najbardziej spodobały się ballady "When You Love Someone" (ta szczególnie piękna)  i "Break Me Down", a ponadto przedfinałowy "Can't Miss", brzmiący niczym jakiś kolejny filmowy hit grupy Survivor, Kenny'ego Logginsa czy Eddie'ego Money'a. Z epoki, której już nie ma, gdyż dzisiejsze kinowe hity, to albo durny rap , albo mdlący r&b.
O ostatniej trzeciej płycie z tutaj że opisywanych, a przy okazji debiutującej właśnie szwedzkiej grupie Wigelius, da się powiedzieć tyle, że panowie ci bardzo pragną połączyć melodyjność z epoki 80's z metalizującym tempem, jakie w tej odmianie słodyczy wciąż mocno się ma u naszych północnych "zabałtyckich" sąsiadów. Troszkę pod tym względem muzycy Wigelius chcą stać się drugimi H.E.A.T., The Magnificent, Sha-Boom , a być może i nawet zasłużonymi Europe.  I daj Panie Boże, łaskę tej czwórce ambitnych chłopaków, którzy muszą się jeszcze jednak sporo nauczyć. Pomimo, iż nieźle grają i brzmią (zasługa producenta Daniela Floresa), jednak przydałaby się jakaś cudotwórcza wena kompozytorska. Bowiem z dwunastu zawartych tutaj kompozycji, tylko otwierająca "Angeline", jawi się swoistym urokiem, reszta niestety spływa niczym jednolity potok lukru. Te same tempa, chóralne refreniki, czy solóweczki gitarowo-klawiszowe, są do siebie tak boleśnie podobne, że brnąc wraz z tą płytą do przodu, kompletnie zatraciłem orientację, w którym jej momencie jestem. Uczucie to niestety nie poprawia się nawet po piątym czy dziesiątym przesłuchaniu. Ot, kolejna płyta ambitnego pop-metalizującego zespołu, któremu bardzo zależy by stanąć w jednym szeregu z dawnymi swymi idolami (a są fanami Van Halen, Journey czy Whitesnake), jednak do nich brakuje muzykom jeszcze wielu rzeczy. Przede wszystkim, takiego prawdziwego pomysłu na siebie.



Andrzej Masłowski

RADIO AFERA 98,6 FM (Poznań) - także w internecie !!! - www.afera.com.pl
"NAWIEDZONE STUDIO",
w każdą niedzielę od godz. 22.00 do 2.00 (4 godziny na żywo!!!)

nawiedzonestudio.boo.pl

 

 

poniedziałek, 30 lipca 2012

"NAWIEDZONE STUDIO" - audycja z 29 lipca 2012 - Radio "Afera" Poznań 98,6 FM

"NAWIEDZONE STUDIO"
program z 29 lipca 2012
RADIO "AFERA" 98,6 FM (Poznań) - także w internecie !!! - www.afera.com.pl






JOE WALSH - "Analog Man" - (20120 -
- But I Try - (śpiew LITTLE RICHARD)

ERIC CLAPTON - "Money And Cigarettes" - (1983) -
- Ain't Going Down

BRYAN ADAMS - "Waking Up The Neighbours" - (1991) -
- Do I Have To Say The Words?
- All I Want Is You

BRYAN ADAMS - "Reckless" - (1984) -
- One Night Love Affair
- Heaven

DEF LEPPARD - "Adrenalize" - (1992) -
- Tear It Down

RICHARD MARX - "Inside My Head" - (2012) -
- Through My Veins

DEEP PURPLE - "Stormbringer" - (1974) -
- Soldier Of Fortune

DEEP PURPLE - "Phoenix Rising" - (2011) - koncerty z lat 1975/1976
- You Keep On Moving

DEEP PURPLE - "Live At Inglewood 1968" - (2009) -
- Help

URIAH HEEP - "Return To Fantasy" - (1975) -
- Return To Fantasy

KEN HENSLEY - "Love & Other Mysteries" - (2012) -
- (This) Bleeding Heart - (śpiew KEN HENSLEY)
- Romance - (śpiew GLENN HUGHES & SANTRA SALKOVA)
- Come To Me - (śpiew KEN HENSLEY)


UFO - "Phenomenon" - (1974) -
- Crystal Light


GLASS TIGER - "The Thin Red Line" - (1986) - 
- Don't Forget Me (When I'm Gone)
- Someday
- I Will Be There


MARILLION - "Happiness Is The Road" - (2008) -
- Trap The Spark
- A State Of Mind


ECHO & THE BUNNYMEN - "Avalanche" - (2003) -
- Hang On To A Dream


THE NICE - "Nice" - (1969) -
- Hang On To A Dream


ATOMIC ROOSTER - "Atomic Rooster" - (1970) -
- Broken Wings


EMERSON, LAKE & PALMER - "Brain Salad Surgery" - (1973) -
- Jerusalem


BIRTH CONTROL - "Operation" - (1971) -
- Stop Little Lady


EARTH & FIRE - "Atlantis" - (1973) -
- Maybe Tomorrow, Maybe Tonight
- Interlude
- Fanfare


JETHRO TULL - "Heavy Horses" - (1978) -
- Heavy Horses


ARGENT - "Nexus" - (1974) -
- The Coming Of Kohoutek
- Once Around The Sun
- Infinite Wanderer
- Love


FUZZY DUCK - "Fuzzy Duck" - (1971) -
- In Our Time


BRYAN ADAMS - Cuts Like A Knife" - (1983) -
- Straight From The Heart


-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------










Andrzej Masłowski

RADIO AFERA 98,6 FM (Poznań) - także w internecie !!! - www.afera.com.pl
"NAWIEDZONE STUDIO",
w każdą niedzielę od godz. 22.00 do 2.00 (4 godziny na żywo!!!)

nawiedzonestudio.boo.pl

niedziela, 29 lipca 2012

Łobuzerka (zdjęcia)

Na poniższych zdjęciach uchwycona została para kociaków, która rządzi na działce moich teściów. Łobuzerka liczy sobie dwa, może trzy miesiące, i cały świat należy do nich. Do uwiecznienia ich, zmotywował mnie z owej kociej parki samczy malec, który po wejściu na drzewo, wlazł do ptasiego karmnika i przyciął sobie w nim popołudniowego komara. Prawda , że boskiego?

raj drapieżcy
brat i siostra. Brat to ten co śpi
łowcze spojrzenie
łobuzerka






---------------------------------------------------------------------------------------------------------------



Andrzej Masłowski

RADIO AFERA 98,6 FM (Poznań) - także w internecie !!! - www.afera.com.pl
"NAWIEDZONE STUDIO",
w każdą niedzielę od godz. 22.00 do 2.00 (4 godziny na żywo!!!)

nawiedzonestudio.boo.pl 


sobota, 28 lipca 2012

znana jest już okładka do albumu JOE BONAMASSA "Beacon Theatre - Live From New York", premiera 24. IX. 2012

znana jest już okładka nowego koncertowego albumu JOE BONAMASSA "Beacon Theatre: Live From New York",  który ukaże się w Polsce 24 września br.
Poniższa okładka jest własnością oficjalnego dystrybutora, firmy Mystic Production.
Album ukaże się jako CD oraz 2 LP













Andrzej Masłowski

RADIO AFERA 98,6 FM (Poznań) - także w internecie !!! - www.afera.com.pl
"NAWIEDZONE STUDIO",
w każdą niedzielę od godz. 22.00 do 2.00 (4 godziny na żywo!!!)

nawiedzonestudio.boo.pl 


 

piątek, 27 lipca 2012

BRYAN ADAMS, Poznań, 26 lipca 2012 - Już po koncercie. Jak było?

uratowany bilet od przedarcia
po lewej ulotka wyciągnięta spod wycieraczki jakiegoś auta zaparkowanego nieopodal ul. Bukowskiej, a po prawej fajny magnesik np. na lodówkę.

--------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Byłem na koncercie Bryana Adamsa, i nikt mi tego nie odbierze. A com widział, i com przeżył, tekst poniższy Wam opowie.
Pomyśleć, że jeszcze dwa dni temu nic nie zapowiadało, że w dniu 26 lipca 2012, w imieniny Anny (tak ma na imię moja żoncia), stawimy się z moim serdecznym druhem Sebcią, w Hali MTP nr 5, przy ul.Bukowskiej. I niech mi tylko ktoś powie, że cuda się nie zdarzają.
Pierwszy raz miałem przyjemność przeżywać koncert w tym miejscu. A straszono mnie, że to duży moloch, w którym nagłośnienie z reguły bywa kiepskawe, .... I wiecie co? - prawda to.  Z tym, że nagłośnienie nawet nie tyle było złe, co mało wyostrzone. Z Sebcią doszliśmy do porozumienia, że takie głośno-piknikowe. Ale czy to ważne? Przecież, aby posłuchać z wyostrzonymi decybelami Bryana Adamsa, mam komplet jego płyt w domu, i mogę sobie jego muzyki słuchać do woli, tak zresztą jak przez cały wczorajszy wieczór.

Na scenie, troszkę po 21-szej,  pojawiła się piątka panów, z Bryanem na czele. W zestawie instrumentarium z kolei waliły z niej co tchu dwie gitary, bas, perkusja i pianino (a raczej mini fortepian - choć jedno zaprzecza drugiemu). I choć w hali nr 5 dobrze funkcjonowała klimatyzacja, to i tak podziwiam muzyków, że kulturalnie wytrzymali w takim tempie gry, cały koncert w długich spodniach. A samego Bryana dodatkowo podziwiam za przyodzianą przyległą do ciała bluzkę z długim rękawem.
Zaznaczę jeszcze, iż nie widzę najmniejszego sensu rozpływania się nad kunsztem gry poszczególnych muzyków, a także z wpadania w błogostan z powodu kapitalnej formy głosowej Bryana (nawet na moment nie zachwianej) , gdyż tacy artyści jak On, to żadni szansoniści, którzy muszą podpierać się laptopami, lub czymkolwiek w tym rodzaju. Przy okazji dodam, że zobaczenie i posłuchanie na żywo Bryana Adamsa, zaliczam do najradośniejszych chwil mojego życia, o takiej samej sile rażenia, co ujrzane przed laty koncerty Deep Purple, Black Sabbath, połowy Led Zeppelin, Rogera Watersa, i tak dalej, i tak dalej. Nie widząc w tych słowach najmniejszej przesady. Ku zmartwieniu tylko wyznawców hard i heavy rocka. Dlatego, że dla mnie melodyjny prosty rock'n'roll, jest jedną z podstaw egzystencji, a Bryan takowego gra prawie najlepiej na świecie. A przynajmniej nie gorzej od Bruce'a Springsteena, Boba Seegera czy Johna Mellencampa. Faktem jest, że kompletuję płyty tego znakomitego muzyka,  aczkolwiek ostatnie jego dokonania robią na mnie już tylko z reguły średnie wrażenie. Mowa o dwóch ostatnich longplayach, nieco słabszych od wszystkich wcześniejszych, ale i tak w miarę przecież przyzwoitych. Najbardziej marzyłem, by zobaczyć Go, gdzieś tam w połowie lat 80-tych, lub we wczesnych 90-tych. Ale nawet lepiej, że zdarzyło się to właśnie teraz, albowiem Artysta ma obecnie do zaoferowania o wiele pokaźniejszy bagaż przebojów. Tak, że nawet dzisiejszy, blisko 2,5-godzinny show, nie był w stanie ich wszystkich nam przedstawić. A dodam, iż Bryan grał tylko same przeboje!  Przez pewien czas zapisywałem sobie po kolei do telefonu każdą zagraną piosenkę. Później już trochę o tym zapominałem, ale dopisywałem co pewien czas piosenkę aktualnie graną i jedną wstecz, o ile jeszcze pamiętałem co przed chwilą było. Przez to mogły wytworzyć się jakieś dziury w moim notatniku, ale liczę, że tak jak przy relacji z Nazareth, sami je uzupełnicie.
Koncert ku memu zdziwieniu rozpoczęła piosenka "House Arrest", znana z LP "Waking Up The Neighbours" (1991). Kapitalny to numer, no ale że Adams otworzy nim koncert, w życiu bym nie pomyślał. Później poleciały "Somebody", "Here I Am", czy także r'n'rollowy "Kids Wanna Rock", dalej...mega przebój "Can't Stop This Thing We Started", czy piękna urockowiona ballada "Thought I'd Died And Gone To Heaven". W zasadzie, byłem już w siódmym niebie, a tu jeszcze tyle się miało wydarzyć. Bo oto kolejna garść świetnych piosenek, jak: "I'm Ready", czy jedna z moich ulubionych z płyty "Into The Fire", a mianowicie "Hearts On Fire", której kilka tygodni temu słuchaliśmy przecież wspólnie w Nawiedzonym Studio. A potem "Do I Have To Say The Words?", "18 'Til I Die", czy porywające całą salę "Back To You". A po tym jeszcze bardziej wigorowe "Summer Of 69". Sympatycy subtelniejszej odsłony Adamsa, także dostali niemałą porcję ballad, jak choćby teraz "(Everything I Do) I Do It For You". Po zakończeniu której ponownie Adams i koledzy chwycili za wiosła, i dołożyli do pieca kawałkiem "Cuts Like A Knife", a w chwilę później Bryan wyłonił z tłumu uroczą młodą "szczęściarę" - Paulinę z Warszawy. Zaprosił ją na scenę i wykonał z nią w duecie "When You're Gone", którą to piosenkę w 1998 roku śpiewał w duecie z Melanie C.  Trzeba przyznać, że Paulina dała czadu i zaśpiewała partie Melanie C. bardzo profesjonalnie, znając cały tekst. Co ważne. Także, brawo!
Ponadto warto nadmienić, że za muzykami zainstalowany był spory ekran, na który kamerzyści na gorąco rzucali to co działo się na scenie. I tak, w pewnym momencie operatorzy zachachmęcili sprzętem, zakręcili, odwrócili wszystkich uwagę, że prawie nikt nie zauważył jak Bryan zniknął ze sceny i znienacka pojawił się na górnej (i bocznej przy okazji) loży VIP-ów. Przez chwilę zacząłem się bać o drobniutkiego muzyka, ale na szczęście tłum go nie staranował.
Wracając do ciągu dalszego piosenek tego wieczoru, to po występie Bryana z Pauliną, pojawiła się jedna z najpiękniejszych ballad tego świata, jaką jest "Heaven".  Nie wiem co czuł każdy z poszczególnych uczestników tego przedstawienia, ale mnie serce waliło niczym kat siekierą swe ofiary. Dalej już nie zapisywałem poszczególnych piosenek do telefonowego kajetu, wolałem sobie pośpiewać, potupać nogą o parkiet, pokołysać się i klaskać co sił. Ale pamiętam, że były jeszcze: "Please Forgive Me", "It's Only Love", "The Only Thing That Looks Good On Me Is You", a także moje ukochane "Run To You". Po czym nastąpił BIS. Ale taki dziwny BIS, bowiem wszyscy muzycy zeszli ze sceny, pozostawiając samego Bryanka, który zaśpiewał cudowny ":Straight From The Heart", przy akompaniamencie gitary i harmonijki! A potem jeszcze tylko "All For Love", odśpiewane z publicznością, no a później już tylko seria ukłonów w każdą ze stron, owacje publiczności, i to już naprawdę koniec. Koniec tego długiego i pięknego wieczoru. Pełnego fantastycznej muzyki. Jakże się cieszę, że zobaczyłem Bryana Adamsa.
Wielkie dzięki jednak przede wszystkim dla nieocenionego Sebci z MC Radio, który namówił mnie i zabrał ze sobą także na ten koncert. Ciarki mnie przechodzą na myśl, jak niewiele brakowało, bym na nim nie był.

Bryan Adams w loży dla VIP-ów podczas koncertu















a to jeszcze przed koncertem. Napis widoczny w głębi zamieściło Radio Złote Przeboje



---------------------------------------------------------------------------------------------------------------


Andrzej Masłowski

RADIO AFERA 98,6 FM (Poznań) - także w internecie !!! - www.afera.com.pl
"NAWIEDZONE STUDIO",
w każdą niedzielę od godz. 22.00 do 2.00 (4 godziny na żywo!!!)

nawiedzonestudio.boo.pl 

 


czwartek, 26 lipca 2012

JOE WALSH - "Analog Man" - (2012) -

JOE WALSH - "Analog Man" - (FANTASY) -  ***2/3



Joe Walsh jest bardzo ważną postacią w Eagles, choć nigdy nie zdobył aż tak wielkiej sławy jak jego zespołowi koledzy: Don Henley czy Glenn Frey. Druga sprawa, że nigdy o to specjalnie nie zabiegał.
Obdarzony został ciekawą barwą głosu, taką nieco chropowato-jęczącą, a do tego zawsze śpiewa jakby od niechcenia, w czym może przypominać na przykład Neila Younga czy Boba Dylana. Z kolei jako gitarzysta, popisuje się różnymi technikami gry, z których najchętniej sięga po slide. Wszystkie te jego cechy, wyraźnie zostały wyeksponowane także na najnowszym longplayu "Analog Man". Płycie, która jest jego pierwszą od dwudziestu lat. Oczywiście, nie licząc samych "orlich" dzieł, choć i tych przecież, także jak na lekarstwo.
Aby dobre imię Walsha nie uległo zapomnieniu, powstała oto właśnie płyta, mająca szanse na odniesienie sukcesu komercyjnego, a pomóc temu powinny nie tylko wyborne kompozycje, ale także, a może przede wszystkim, kilka nazwisk pierwszorzędnych gości. Wśród nich pierwsze skrzypce odgrywa Jeff Lynne, który nie tylko jest autorem większości pomysłów aranżacyjnych, ale przy okazji zagrał jeszcze na wielu instrumentach, jak: perkusja, gitara, gitara basowa czy instrumenty klawiszowe. Szkoda tylko, że w ostatnich kilkunastu latach, Lynne prawie w ogóle nie śpiewa, ograniczając się jedynie do drobnych wtrętów w partiach chóralnych. Na szczęście, jego rękę producencką, jak i wszech obecnego ducha, wyczuwa się tutaj na każdym kroku.
Skoro jednak wspomniałem o kilku znamienitych gościach, to pozwolę sobie dodać poniżej kilka istotnych nazwisk, jak: Graham Nash czy David Crosby (obaj ze słynnego CSN&Y, szkoda, że tylko w jednej kompozycji), ponadto ex-Beatles - Ringo Starr (w dwóch nagraniach), czy 80-letni Little Richard, który pojawił się w finalizującej całość kompozycji "But I Try". Muszę od razu nadmienić, że utwór ten, jak i poprzedzający go "Fishbone", zostały dodane tylko do limitowanej edycji deluxe tegoż albumu. O ile, "Fishbone" nie poraża niczym szczególnym, a wręcz jest monotonną melodeklamowaną rąbanką z namolnie wykrzykiwanym refrenem, o tyle "But I Try" , to po prostu kapitalny 6-cio i półminutowy numer, z rozpędzonym r'n'rollowym pianinem Richarda, i drapieżnie tnącą gitarą Walsha. Najbardziej zadziwia forma wokalna Richarda, który notabene jest w tym utworze głównym wokalistą. Facet śpiewa jakby miał nie więcej niż trzydzieści lat. Niewiarygodne. I robi to wrażenie, szczególnie, gdy spojrzymy na przeciętnego rodaka, będącego z lekka po pięćdziesiątce, gdy ten w kościółku ledwo zipie, a do tego skrzeczy i wyje, że anieli wianki na uszy zakładają.
Tyle o bonusach. Podstawowa wersja płyty zawiera dziesięć kompozycji, z których najmniejsze wrażenie robią dwie: "Hi-Roller Baby" oraz "Funk 50", zamieszczone niemal pod koniec dzieła. Prawdę powiedziawszy, Artysta sobie mógł podarować te dwie pseudo-rockowe karykatury. Pierwsza z nich, jest próbą wprowadzenia słuchacza w pogodny stan. Niestety połączenie nastroju spod znaku plażowych Beach Boys, z kowbojskimi klimatami a'la Willie Nelson, dało bardziej efekt opłakany. Następny po nim numer "Funk 50", jest tak samo kanciaty jak jego tytuł. Tę beznamiętną funkowo-metalizującą rąbankę, ratuje jedynie świetny warsztat Walsha. Jednak sama melodia, rytm, jak i zgredowate niby nowoczesne brzmienie, mogą wywołać turbulencje żołądkowe u niejednego. Na szczęście, uśmiech na twarzy po takich cierpieniach, przywraca następująca po nich (i ostatnia w podstawowej wersji płyty) instrumentalna kompozycja "India". Walsh jest tutaj w siódmym niebie, bowiem może pokazać w pełni na co go stać. Tak sobie wymyślił cały podkład, by ten był tylko jednostajnym motorycznym tłem, a sam przebiera palcami po strunach jak to tylko możliwe. Co ważne, wygrywając przy okazji fajną melodię. W pewnym momencie pojawiają się nawet na chwilę smyczki, przywołujące ducha Electric Light Orchestra. Zresztą, każdy kto lubi rękę miksersko-producencką Jeffa Lynna, powinien być zachwycony szczególnie pierwszymi siedmioma piosenkami z "Analog Man". Lynne zawsze potrafił zgrabnie wklejać beatlesowskie brzmienia i akordy do własnych kompozycji. Tak było za czasów ELO, ale i później także. Przykładem niech będą kapitalne płyty Toma Petty'ego, Del Shannona czy Traveling Wilburys, w których to główny wkład Lynne'a jest wręcz niepodważalny. Nie inaczej jest także i tutaj. Tytułowa kompozycja "Analog Man", otwiera całość, i ma coś z klimatu klasycznego Toma Petty'ego. Zagrana w średnim i nieco leniwym tempie, wodzi słuchaczem po obrzeżach rhythm'n'bluesa i country, a gitara (slide) Walsha, fajnie koresponduje z tą nieco bardziej płaczliwą w rękach Lynne'a.
Niiezwykłe wrażenie pozostawia po sobie następna kompozycja "Wrecking Ball". Świetna zwrotna , plus chwytliwy refren, a wszystko podlane klimatem Petty'ego, Dylana, Beatlesów i ELO.  Niemal identycznych słów mógłbym użyć także przy opisie następnej w kolejności na tym LP kompozycji "Lucky That Way". Tak więc, pierwsze trzy numery nadają się na radiowe playlisty, albowiem hity to, że aż się patrzy. Nie chcę oczywiście w tym miejscu obrażać wykwintnych gustów tych naszych speców od przebojów, także rzecz jasna myślałem o radiostacjach zaoceanicznych.
Gdyby to mnie jednak przypadł zaszczyt wykrojenia pierwszego singla z tej płyty, to postawiłbym na "Spanish Dancer". To także niby taka zwyczajna piosenka w klimacie Eagles, do spółki z Pettym czy ELO, ale poprzez zgrabne nawiązanie do kultury flamenco, mająca w sobie jakąś niezwykłą moc. Ale nawet tutaj Walsh musiał wpleść odrobinę wirtuozerii gitarowej, tak aby słuchacz od razu wiedział kto tu jest szefem. No i jeszcze na dokładkę to króciutkie wejście Lynne'a, z tą swoją płaczliwą gitarą, na mniej więcej trzydzieści sekund przed końcem utworu - palce lizać!
Swoją drapieżnością w country-rockowej poświacie, jawi się kolejny "Band Played On", który z lekka odwołuje się do muzyki Wschodu, jaką to fascynował się do końca swego życia George Harrison. Pobrzmiewa tu Shankar'owski duch..  A chwilę później następuje urzekająca ballada "Family". Taka z podkładem syntezatorowym, a do tego będąca pod mocnym wpływem kolegów Walsha z Eagles. Melodia, akordy, niemal te same chórki, aura,... jednymi słowy - wypisz wymaluj.
No i pozostała nam jeszcze tylko piosenka "One Day At A Time". Gitara, która ją rozpoczyna, jest kopią tej z "Into The Great Wide Open" czy "Free Fallin'"- Toma Petty'ego. Nie dziwne, skoro łączy to wszystko osoba Jeffa Lynne'a, który w tym utworze zdominował nie tylko grę na tym instrumencie, ale przesiąknął ją sobą bez reszty.
Niezwykła to płyta. Z wieloma zaletami, ale i nie pozbawiona wad, ale taka której słucham codziennie już od kilku tygodni, i od której nie mogę się uwolnić.

P.S. Do wersji LIMITED DELUXE EDITION dorzucono krótkie DVD, z 3 kompozycjami koncertowymi, które w wersjach studyjnych otwierają wyżej omówioną płytę. Zapewne także i ciekawymi w swojej ewentualnej "inności", ja jednak preferuję odbiór muzyki poprzez świat wyobraźni, tak więc do obejrzenia tego materiału jakoś mi niespieszno.



Andrzej Masłowski

RADIO AFERA 98,6 FM (Poznań) - także w internecie !!! - www.afera.com.pl
"NAWIEDZONE STUDIO",
w każdą niedzielę od godz. 22.00 do 2.00 (4 godziny na żywo!!!)

nawiedzonestudio.boo.pl 





wtorek, 24 lipca 2012

znana jest okładka nowego allbumu JON LORD "Concerto For Group And Orchestra", premiera 28. IX. 2012

znana jest już okładka nowego albumu JON LORD "Concerto For Group And Orchestra",  który ukaże się w Polsce 28 września br.
Poniższa okładka, jak i tekst,  są własnością oficjalnego dystrybutora, firmy Mystic Production.




"Jon Lord always wanted a studio recording of the concerto. Irony of fate: he 
made his desire real only most recently. He fi nalized his very last mission -
 the first and only studio recording of the famous “Concerto For Group And Orchestra”.
Lord assembled guest musicians such as Iron Maiden‘s Bruce Dickinson, 

Joe Bonamassa or Steve Morse in the Abbey Road Studios, to work with 
his trusted partner, director Paul Mann, on the 2012 version of the 
legendary concert.
“Over these last years since leaving Deep Purple, I’ve played it over 30 times 

with different orchestras and conductors all over the world, and, of course, 
in 2000 I did it well over 30 times with Purple on the Concerto tour, 
so I’ve been honing the piece live on stage, and I’ve had the opportunity
 to change things in the score that weren’t sounding quite right. 
It is therefore a marvellous and exciting prospect to have the defi nitive 
recording of the defi nitive version of the score.” (Jon Lord May 2011)
A press day in London was already planned and Jon Lord worked on all the artwork.
The studio recording of “Concerto For Group And Orchestra” will now 

become Jon Lord‘s legacy for generations to come.
“Jon passes from Darkness to Light“ says the sobre announcement from his family.
This album is a joyful testament of a great musician and fantastic man."



CD
01. Movement One
02. Movement Two
03. Movement Three

DVD
Audio mixed in 5.1



-----------------------------------------------------------------------------------

Andrzej Masłowski

RADIO AFERA 98,6 FM (Poznań) - także w internecie !!! - www.afera.com.pl
"NAWIEDZONE STUDIO",
w każdą niedzielę od godz. 22.00 do 2.00 (4 godziny na żywo!!!)

nawiedzonestudio.boo.pl 


znana jest już okładka nowego albumu MARILLION "Sounds That Can't Be Made", premiera 14. IX. 2012

znana jest już okładka nowego albumu MARILLION "Sounds That Can't Be Made",  który ukaże się w Polsce 14 września br., jako pojedynczy CD. Jak powszechnie wiadomo wersja limitowana dostępna będzie tylko za pośrednictwem marillion.com
Poniższa okładka , jak i tekst, są własnością oficjalnego dystrybutora tejże płyty na Polskę, firmy Mystic Production.








14.09.2012 ukaże się nowy album Marillion. Dzieło będzie zatytułowane  
„Sounds That Can’t Be Made”  i znajdzie się na nim osiem premierowych 
kompozycji. To siedemnasta studyjna płyta w dyskografii zespołu, 
która została nagrana w Racket Studio w Anglii. Okładkę płyty 
zaprojektował Simon Ward, natomiast w książeczce wykorzystano
prace Antonio Seijasa, Andy’ego Wrighta, Carla Glovera, 
Marca Bessanta oraz zdjęcia wykonane z pokładu Międzynarodowej 
Stacji Kosmicznej.

 

Zespół udostępnił w sieci do odsłuchu pierwszy utwór z płyty, 
kompozycję „Power”.
Kawałka możecie posłuchać tutaj: 
http://www.youtube.com/watch?v=1aZxKeANsIw

 

Marillion będzie promował nowy album również na trzech 
koncertach w Polsce: 

Wrocław – Hala Orbita – 27.11.2012
Kraków – Klub Studio – 28.11.2012
Warszawa – Stodoła – 29.11.2012

 

W Warszawie i Wrocławiu koncerty otworzy występ zespołu Tides From Nebula.

 

Tracklista:

1. Gaza
2. Invisible Ink
3. Sounds That Can’t Be Made
4. The Sky Above The Rain
5. Montreal
6. Pour My Love
7. Lucky Man
8. Power 
 
 
w dniu 4 września otrzymałem oficjalną wiadomość o zmianie tracklisty na
nowym Marillion. Oto jak się przedstawia ona teraz: 
 
FINAL TRACKLIST 
1. Gaza 
2. Sounds That Can't Be Made 
3. Pour My Love         
4. Power 
5. Montréal 
6. Invisible Ink 
7. Lucky Man 
8. The Sky Above The Rain 
 
 
----------------------------------------------------------------------------------
 
 
Andrzej Masłowski



RADIO AFERA 98,6 FM (Poznań) - także w internecie !!! - www.afera.com.pl
"NAWIEDZONE STUDIO",
w każdą niedzielę od godz. 22.00 do 2.00 (4 godziny na żywo!!!)
nawiedzonestudio.boo.pl 
 
 
 

poniedziałek, 23 lipca 2012

barejowska "tęcza sręcza", czyli jak to "miłych" nie brakuje pośród nas

Powróciłem znad polskiego morza przyjemnie zmęczony, ale i wypoczęty. To był wspaniały urlop. Krótki, ale w słusznym gronie znajomych i przyjaciół. Szkoda, że w naszej mentalności, tylko ładna pogoda może zagwarantować udane wakacje. Na nic zdają się zapewnienia, że przeżyłem ostatnio wiele pięknych chwil i uniesień, do których to trzydzieści stopni powyżej zera, nie było mi potrzebne. Fakt, trochę żałuję, że nie skosztowałem słonych wód Bałtyku, ale przecież będzie jeszcze niejedna ku temu okazja.
Co roku zawsze żal mi kobiet, które muszą powrócić do swych biur, po dwóch-trzech tygodniach urlopu, a na ich twarzy nie bardzo widać zabrązowienie. Zaczyna się wówczas piekiełko ze strony "koleżanek", które nie szczędzą pytań w rodzaju: "co Fela, kiedy się wybierasz na wakacje?", a na odpowiedź: "właśnie wróciłam", pojawia się takie serdeczne "acha". Takich nigdy nie brakuje. Szkoda tylko, że "tacy" są zawsze w większości i stanowią nasze otoczenie. Niektórym trudno jest pojąć, że można być po prostu przez innych lubianym(ą), i mieć naturą rzeczy fajne towarzystwo, a to już przecież samo w sobie gwarantuje pełnię sukcesu. Bez obowiązkowego podpierania dupskiem plażowego parawanu i durnowatego wygrzewania się na piachu - do czerwoności !  Potrzebnej nawet nie tyle dla siebie,co dla poważnie złośliwych i z ciężka głupich koleżanek. Kolegów rzecz jasna przesz także.
A tak poza tym, to dziękuję, gdyby ktoś zapytał. Fajnie było zapomnieć o tramwajach lub nerwowo się przemieszczających zakupowiczach, od jednego sklepu do drugiego. Bo są tacy, a jakże!, co to ciągle tylko coś tam muszą kupować, i nic tylko jeżdżą i jeżdżą, a bo to ładna sukienka, a jeszcze wiertarka, bo gwóźdź mu do końca do łba się nie wbił, a i na deser grabki sobie jeszcze dokupi, by przerzedzić nieco swe ziarna głupoty. Dobrze zapomnieć także o telewizyjnych paskach informacyjnych. Dobrze zapomnieć w ogóle o wielkomiejskiej codzienności. Wreszcie, dobrze jest do zapakowanej do plecaka muzyki doołożyć pozostałe co trza, i wypieprzać w ten kanikułowy czas, gdzie popadnie. Czego wszystkim, ale i nadal sobie, życzę.

PS. Na osłodę ducha, poniżej tęczowe fotki z drogi powrotnej, których nie byłoby przecież, gdyby pogoda była "ładniejsza".






Andrzej Masłowski

RADIO AFERA 98,6 FM (Poznań) - także w internecie !!! - www.afera.com.pl
"NAWIEDZONE STUDIO",
w każdą niedzielę od godz. 22.00 do 2.00 (4 godziny na żywo!!!)

nawiedzonestudio.boo.pl

"NAWIEDZONE STUDIO" - audycja z 22 lipca 2012 - Radio "Afera" Poznań 98,6 FM

"NAWIEDZONE STUDIO"
program z 22 lipca 2012
RADIO "AFERA" 98,6 FM (Poznań) - także w internecie !!! - www.afera.com.pl























JON LORD - "Pictured Within" - (1998) -
- Pictured Within - /śpiew Miller Anderson/

JON LORD - "Sarabande" - (1976) -
- Bouree

DEEP PURPLE - "Machine Head" - (1972) -
- Highway Star
- Pictures Of Home

WHITESNAKE - "Come An' Get It" - (1981) -
- Hot Stuff
- Don't Break My Heart Again

DEEP PURPLE - "Come Hell Or High Water" - (1994) -
- Child In Time

LOUDNESS - "Thunder In The East" - (1985) -
- Crazy Nights
- Heavy Chains

SAVATAGE - "Power Of The Night" - (1985) -
- Power Of The Night

LUCA TURILLI'S RHAPSODY - "Ascending To Infinity" - (2012) -
- Excalibur
- Luna

THE ZOMBIES featuring Colin Blunstone & Rod Argent - "Breathe Out, Breathe In" - (2011) -
- Let It Go

DEEP PURPLE - "The House Of Blue Light" - (1986) -
- Dead Or Alive

JON LORD - "Before I Forget" - (1982) -
- Bach Onto This

THE ARTWOODS - "Art Gallery" - (1966) -
- Walk On The Wild Side
- A Taste Of Honey

ANIA RUSOWICZ - "Mój Big-Bit" - (2012) -
- Duży Błąd

THE CULT - "Choice Of Weapon" - (2012) -
- Elemental Light

THE SISTERS OF MERCY - "Some Girls Wander By Mistake" - (1992) -
- Gimme Shelter

MIKE BATT - "Schizophonia" - (1977) -
- The Walls Of The World
- Insh'allah

CARLY SIMON - "Coming Around Again" - (1987) -
- It Should Have Been Me

WHITESNAKE - "Ready An' Willing" - (1980) -
- Blindman

WHITESNAKE - "Saints & Sinners" - (1982) -
- Here I Go Again

WHO CARES - "Out Of My Mind / Holy Water" - (2011) -
- Out Of My Mind

GEORGE HARRISON - "Brainwashed" - (2002) -
- Brainwashed

DEEP PURPLE - "In Rock" - (1970) -
- Hard Lovin' Man

KEANE - "Strangeland" - (2012) -
- Silenced By The Night

+ utwór dodatkowy, pierwszy w "Nocniku", tuż po zakończeniu "Nawiedzonego Studia"

KRZYSZTOF CUGOWSKI & CROSS - "Podwójna Twarz" - (1983) - zagrane z LP
- Zamiast Kołysanki




Andrzej Masłowski

RADIO AFERA 98,6 FM (Poznań) - także w internecie !!! - www.afera.com.pl
"NAWIEDZONE STUDIO",
w każdą niedzielę od godz. 22.00 do 2.00 (4 godziny na żywo!!!)

nawiedzonestudio.boo.pl

niedziela, 22 lipca 2012

znana jest już okładka do DVD i Blu-ray SUPERTRAMP "Live in Paris '79"

znana jest już okładka do nowego wydawnictwa grupy SUPERTRAMP , z zapisem słynnego francuskiego występu z 1979 roku, które ukaże się zarówno na DVD i Blu-ray'u, w dniu 27 sierpnia 2012.
Materiał tutaj zamieszczony jest własnością firmy MYSTIC PRODUCTION, oficjalnego dystrybutora tego wydawnictwa.



1. FRENCH TOUCH (intro)
2. SCHOOL
3. BLOODY WELL RIGHT
4. THE LOGICAL SONG
5. GOODBYE STRANGER
6. BREAKFAST IN AMERICA
7. HIDE IN YOUR SHELL
8. ASYLUM
9. EVEN IN THE QUIETEST MOMENTS
10. GIVE A LITTLE BIT
11. DREAMER
12. RUDY
13. TAKE THE LONG WAY HOME
14. ANOTHER MAN'S WOMAN
15. CHILD OF VISION
16. FOOL'S OVERTURE
17. TWO OF US
18. CRIME OF THE CENTURY
19. FROM NOW ON (credits)

--------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Andrzej Masłowski

RADIO AFERA 98,6 FM (Poznań) - także w internecie !!! - www.afera.com.pl
"NAWIEDZONE STUDIO",
w każdą niedzielę od godz. 22.00 do 2.00 (4 godziny na żywo!!!)

nawiedzonestudio.boo.pl 


piątek, 20 lipca 2012

takie moje qui pro quo

Już piątek. Kończy się urlopowanie. Pora pomału wracać do roboty. Jeszcze tylko jutro ostatnia smażona ryba, ostatni wieczorek w gronie przyjaciół przy kościach, ostatnie drinki, ostatni haust cudownego morskiego powietrza, i przyjdzie wracać na ziemie ukochane.
Może i w tym roku, nie była pogoda jakoś specjalnie łaskawa, ale nie ona była mi potrzebna do szczęścia, jak to na ogół jest postrzegane. Fakt, ja należę do kochających wystawiać nos pod słońce, jednak gdy miło czas leci, nieważne jest licytowanie się o celsjuszowy stopień czy dwa....
Jedno co spostrzegłem w tym roku (choć być może dotąd na to nie zwracałem uwagi), to jakiś drastyczny spadek entuzjazmu w narodzie. Ludzie chodzą jacyś smutni, poddenerwowani, niesympatyczni,.... No co ja na to poradzę, że lubię zaczepiać i zagadywać, że nawet z niemal każdym psiakiem czy kociakiem lubię sobie pogadać. No właśnie. Z tym, ze różnica jest taka, iż zwierzaki obcałowały mnie na każdym suchym kawałku ciała, a ludzie patrzyli jak na jakiegoś mafioso. Przykład? Bardzo proszę, otóż kilka dni temu zauważyłem parkę znanych aktorów (nazwisk nie podaję, bo w dzisiejszych dziwnych czasach....), którzy z dwójką swoich dzieci kupowali kapitalne!!! amerykańskie lody kręcone, no...i to tyle.  Wczoraj ta sama parka podeszła do tej samej budki ponownie. Zorientowałem się w tym, gdy ci byli w kolejce właśnie o krok przede mną. Kiedy już z porcją szczęścia w dłoniach odchodzili od tejże budki, ja zaczepiłem ich, mówiąc: "ależ syn podobny do ojca". Licząc przynajmniej na odwzajemniony uśmiech. Skończyło się na nerwowych słowach do owego chłopca: "dalej, chodź, idziemy".  Zapytałem mojej żonci: "o co chodzi? Co ja powiedziałem "nie tak"? Szybko żoncia mnie uświadomiła, że żyjemy w czasach, w których każdy nie ufa drugiemu, bo nie wiadomo jakie ja mogę mieć zamiary wobec tych ludzi, a szczególnie dziecka znanych postaci. Po chwili przyszedł mi do głowy scenariusz, że oto mafioso namierza dla okupu parkę słynnych aktorów i już wkrótce ma zamiar porwać zagadanego przez siebie chłopca, celem wymuszenia okupu. Brrrr.! Przeszły mnie zimne poty na myśl, że owa parka po powrocie do swojego domku, mogłaby poczuć jakiś strach czy obawę, a w centrum takiego scenariusza wpisany zostałbym właśnie ja.
Kiedy zobaczyłem w Niechorzu kolejną znaną twarz , a konkretnie Pana Jana Piechocińskiego (czyli filmowego Karola Górskiego z "Och Karol"), postanowiłem z wyrazem chłodu na twarzy udać, że w ogóle nie wiem któż to taki. Głupio bym się poczuł, gdybym po ewentualnym: "jak przyjemnie mi Pana widzieć", usłyszałbym w zamian wewnętrzny szept "spier....."! Oczywiście nie zakładam, że Pan Jan prezentuje takowy poziom, aczkolwiek w tych dzisiejszych dziwnych  czasach..... Poza tym, nie chciałbym przestać lubić filmu, którego tak przecież lubię.  A i postać filmowego Karola lepiej by zapamiętać na zawsze miło.
Mój szwagier, podczas wieczornej imprezowej nasiadówy, wpadł na kapitalny (w moim odczuciu) pomysł. Pomysł, którego uda się zrealizować, jeśli dzisiaj jeszcze ową parkę aktorów spotkamy. Ma to wyglądać następująco, ja podejdę na ich wysokość, a szwagier podbiegnie z kawałkiem kartki i zdyszany ledwo wyzipie: "panie Andrzeju, czy mogę prosić o autograf, z dedykacją dla...., itd....". Po czym jego marzenia się spełnią, a ja z pełnią gracji w kroku, oddalę się w sobie tylko znanym kierunku. To będzie słodka zemsta. Takie moje qui pro quo.





Andrzej Masłowski

RADIO AFERA 98,6 FM (Poznań) - także w internecie !!! - www.afera.com.pl
"NAWIEDZONE STUDIO",
w każdą niedzielę od godz. 22.00 do 2.00 (4 godziny na żywo!!!)

nawiedzonestudio.boo.pl

wtorek, 17 lipca 2012

Postscriptum do dnia dzisiejszego

Dzisiaj odwiedziliśmy Rewal, a konkretnie Przychodnię Lekarską. Szwagier całą noc cierpiał z zębem, a tylko tam był dla niego ratunek. Oczywiście po godzinach, już jako w prywatnym gabinecie, za symboliczną stówkę. Szwagier bardzo ucierpiał nie tylko z powodu bólu, ale i przejścia co najmniej dwóch płyt CD koło nosa. I tutaj go rozumiem jak mało kto.





to zdjęcie wykonałem na skromniutkiej promenadzie, w kierunku Centrum. Jakkolwiek słowo  Centrum da się tutaj postrzegać. Jest to jedna wielka jadłodajnia. Trudno tutaj spotkać ludzi , których żuchwy są w stanie spoczynku.






Ludzi na plaży w Rewalu może i niezbyt wielu, ale  śmiałków do kąpieli nie brakowało. Z tym, że ci byli po mojej prawej stronie, na co nie mam niestety dowodu.









a to jest widok na morze tuż przy wyjściowej bramie Przychodni. Wydaje się bezludnie i tak romantycznie. Oj nie! , nie ma tak dobrze. Akurat tak mi się udało uchwycić ten krajobraz, a już po chwili z lewa i prawa nadchodziły pielgrzymki turystów.










z kolei w Pogorzelicy, mą uwagę przykuł ten oto znak.










a tak wygląda jedno z zejść na plażę w Pogorzelicy










I jeszcze tylko na koniec słówko, bowiem w poprzednim wpisie zaznaczyłem, że mam tutaj kłopoty z zasięgiem telefonu. Okazuje się, że w Rewalu wszystko działało należycie. No, ale tam jest sporo terenu otwartego, a u nas jest kilka kilometrów lasu, i to powoduje odcięcie od świata.
Kończę już naprawdę na dziś, zmykam do moich znajomków.



---------------------------------------------------------------------------------------------------------------







 Andrzej Masłowski

RADIO AFERA 98,6 FM (Poznań) - także w internecie !!! - www.afera.com.pl
"NAWIEDZONE STUDIO",
w każdą niedzielę od godz. 22.00 do 2.00 (4 godziny na żywo!!!)

nawiedzonestudio.boo.pl