wtorek, 15 lutego 2011

MANOWAR - "Battle Hymns MMXI" - (2010) -

 MANOWAR - "Battle Hymns MMXI" - (Magic Circle Music) -



Debiut na nowo? Dlaczego nie. Tym bardziej, że "Battle Hymns" to ważna płyta dla historii metalu początku lat 80-tych, ale przede wszystkim ważna dla samego zespołu. Manowar był jednym z nielicznych zespołów amerykańskich w tamtym okresie, który dorównywał klasą i mocą metalowców ze Starego Kontynentu. Oryginalnie "Battle Hymns" ukazało się w 1982 roku. Przypomnijmy sobie, ze w tym samym roku swoje fantastyczne albumy wydali: Iron Maiden "The Number Of The Beast", Judas Priest "Screaming For Vengeance", Krokus "One Vice At A Time" czy Scorpions "Blackout". Mocną pozycję podkreślały na rynku także grupy typu Saxon, Def Leppard czy MSG. Tak więc, konkurencji nie brakowało. Z kolei Amerykanom potrzebny był rasowo-metalowy band, którego dobre imię poszło by w świat. Bo choć porządnie wciąż grały grupy Kiss, Journey czy Styx, to były już jednak nazbyt miękkie, jak na owe czasy ,a ich muzyczne propozycje stanęły na bocznym torze w opozycji do europejskiego dyskretnego szczęku blach. Dlatego Manowar ,jako grupa i jako płyta "Battle Hymns" to było to!
Panowie z Manowar zapragnęli teraz powrócić myślami i czynami do tamtych lat. Zamiast silić się na kolejną rycersko-epicką opowieść, z symfoniczno-chóralnymi aranżacjami, weszli do studia i nagrali osławioną "Battle Hymns" ponownie. Nadając jej w studio dzisiejszej mocy, ciężaru, aranżacji, itp...Szkoda tylko ,że gitarzysta Ross The Boss, w pełni pochłonięty swoim nowym projektem, nie znalazł czasu na przystąpienie do oryginalnego składu zespołowego, bowiem perkusista Donnie Hamzik takowy czas znalazł. Zatem panowie Eric Adams, Karl Logan, Joey deMaio i wspomniany Donnie Hamzik zagrali to dzieło niemal identycznie, dodając tylko pewne zmiany kosmetyczne, podyktowane większymi (dzisiejszymi) możliwościami studia nagraniowego, albo np. przymusowo zastępując dawną narrację Orsona Wellsa w utworze "Dark Avenger", współczesną,a dokonaną przez Księcia Draculę, czyli Christophera Lee. Notabene od lat zaprzyjaźnionego zarówno z grupami Manowar oraz Rhapsody Of Fire.
Jestem absolutnie przekonany, że fani Manowar podzielą się na dwa obozy. Jedni pochwalą pomysł za świeżego kopa (gdyż mankamentem "jedynki" Manowar była fatalna produkcja ,jedynie broniły się genialne kompozycje!), drudzy obrażą się na muzyków za naruszenie "świętości i nietykalności" i współczesne jego profanowanie. Jeśli jednak  nie podejdziemy do sprawy zbyt poważnie, to moim zdaniem, eksperyment z ponownie nagranym debiutem  jest bardzo fajny. Bardzo lubię oryginał z 82 r., ale i kopią nie pogardzę.
Ciekawostką tego wydawnictwa są dwa bonusy koncertowe ,właśnie z 82 r.,  "Fast Taker" oraz "Death Tone". Pochodzą z występów w USA, ale ich mankamentem  jest kiepska, wręcz bootlegowa jakość.
Na koniec dodam jeszcze, iż to wydawnictwo zostało zadedykowane zmarłemu niedawno Ronnie'emu Jamesowi Dio oraz Joro Panaiotovowi - wielkiemu bułgarskiemu (także ostatnio zmarłemu) miłośnikowi i przyjacielowi zespołu.

Andrzej Masłowski

RADIO AFERA 98,6 FM (Poznań) - także w internecie !!!
"NAWIEDZONE STUDIO",
w każdą niedzielę o godz. 22.00 

nawiedzonestudio.boo.pl