poniedziałek, 30 września 2013

"NAWIEDZONE STUDIO" - audycja z 29 września 2013 - Radio "Afera", Poznań, 98,6 FM

"NAWIEDZONE STUDIO" 
program z 29 września 2013 r.
RADIO "AFERA" 98,6 FM (Poznań) - także w internecie !!! - www.afera.com.pl

realizacja: Krzysztof Piechota 
prowadzenie: Andrzej Masłowski 





YES - "Fragile" - (1971) -
- Heart Of The Sunrise

EMERSON, LAKE & PALMER - "Tarkus" - DELUXE EDITION - (1971 / reedycja 2012) -
CD 2 - The Alternate "Tarkus" , new 2012 stereo mixes (by Steven Wilson)
- A Time And A Place

GREG LAKE - "Greg Lake" - (1981) -
- It Hurts
- Black And Blue
- Let Me Love You Once Before You Go

ABBA - "Arrival" - (1976) -
- My Love, My Life
- Arrival

AGNETHA FALTSKOG - "A" - (2013) -
- When You Really Loved Someone

THE POLICE - "Certifiable - Live in Buenos Aires" - (2008) -
- Wrapped Around Your Finger

ARC ANGEL - "Harlequins Of Light" - (2013) -
- Harlequins Of Light
- Voice Of Illuminati
- Through The Night

JONATHAN WILSON - "Fanfare" - (2013) -
- Lovestrong

MANIC STREET PREACHERS - "Rewind The Film" - (2013) -
- Rewind The Film - {feat. RICHARD HAWLEY}

FISH - "A Feast Of Consequences" - (2013) -
- The Great Unravelling

FRANKIE GOES TO HOLLYWOOD - "Welcome To The Pleasuredome" - (1984) - EP-ka
- Welcome To The Pleasuredome - {EP A-side D-Island 107199-100}

FRANKIE GOES TO HOLLYWOOD - "Liverpool" - (1986) -
- Warriors Of Wasteland
- Rage Hard
- For Heaven's Sake

FRANKIE GOES TO HOLLYWOOD - "Welcome To The Pleasuredome" - (1984) -
- The Ballad Of 32

MIDGE URE - "Pure" - (1991) -
- Rising
- Light In Your Eyes
- Tumbling Down

CLANNAD - "Fuaim" - (1982) -
- Strayed Away

DARYL STUERMER - "Go" - (2007) -
- Dream In Blue

NEW MODEL ARMY - "Between Dog And Wolf" - (2013) -
- Between Dog And Wolf
- Seven Times
- Did You Make It Safe?
- I Need More Time

CAMEL - "Breathless" - (1978) -
- Breathless
- Echoes
- Summer Lightning

JIM CAPALDI - "Some Come Running" - (1988) -
- Some Come Running







 

piątek, 27 września 2013

klient

W pewnej miejscowości, pewnego dnia, o niezidentyfikowanym czasie, wchodzi do sklepu z płytami jegomość, rozgląda się, wreszcie znajduje interesujący go dział, wertuje, wertuje, w końcu wyciąga jakąś płytę, podchodzi do sprzedawcy, który jest zasłuchany w muzykę z nastawionej przez siebie innej płyty, i zapytuje: "czy ktoś tego słucha?". Sprzedawca (w takim układzie) jako pan "nikt", zgodnie z prawdą odpowiada: "nikt nie słucha, tylko ja". Do transakcji jednak nie dochodzi, gdyż zainteresowany po przesłuchanym niewielkim fragmencie oznajmia, że po prostu nie ma pieniędzy. Ale po chwili doskakuje do niego drugi klient, który wygląda na nieco zniecierpliwionego. Biedny sprzedawca nie ma dobrego dnia, nie przesłucha sobie na dziś zaplanowanej płyty, ale cóż..., byznes ys byznes. Zarzuca na talerz gramofonu kąsek wynaleziony przez drugiego klienta. Zaczyna się testowanie winyla. Z rozmowy pomiędzy sprzedającym a ewentualnym kupującym wynika, że właśnie grająca rzecz, wyceniona została (już dużo wcześniej) na 14 złotych. Toczy się rozmowa swoim rytmem, ja zainteresowany jestem w sumie czym innym, lecz chcąc nie chcąc, słyszę to i owo, a płyta nadal gra. Nabywca zdaje się przeanalizować każdy wyryty rowek w czarnej masie. Wreszcie kończy się pierwsza strona. Sprzedawca w myślach żywi nadzieję, że może już wystarczy? Muzyka nie w jego typie najwyraźniej, więc widzę, że modli się, by ów meloman nie zechciał przelecieć się po rowkach przez całą stronę B. W życiu lekko nie ma, ale spokojnie, bo człowiek prosi jednak tylko o sprawdzenie samiuśkiego początku drugiej odsłony płyty. Tak więc, chyba biedny sprzedawca jakoś to przeżyje. Mija pięć minut, a później kolejnych pięć, no i jak się można domyślić, płyta suma sumarum zagrała w całości. Ufff!!!, westchnął seler ... Klient przechodzi do konkretów: "to ile to tam jest?, acha  już widzę -14 złotych, a taniej się nie da?" - rzuca. Sprzedawca grzecznie odpowiada, że marża niewielka, to i nie ma jak i z czego uciąć tej ceny. No, ale chyba warto jednak obniżyć tę złotówkę, więc pada takowa propozycja. Klient traktuje to jako żart. Zapewne czuje się jak w salonie Rolls Royce'a i mniemanie o sobie równie spore. Aby już nie przedłużać, po ciężkich bojach staje ostatecznie ze strony kupującego na propozycji 8 złotych. Sprzedawca delikatnie uspokaja śmiałość delikwenta z "bujnym" portfelem, ten ostatecznie oferuje gigantyczne 9 zł., gdy jednak po chwili dociera do niego uprzejmym tonem: "przykro mi, nie mogę, ponieważ sam musiałbym do tej płyty dopłacić". Nie padło już żadne słowo. Zniesmaczony "klient" odwrócił się błyskawicznie na pięcie, opuszczając sklep i zapominając o "dziękuję" i "do widzenia".






Andrzej Masłowski

RADIO AFERA 98,6 FM (Poznań) - także w internecie !!! - www.afera.com.pl

"NAWIEDZONE STUDIO",
w każdą niedzielę od godz. 22.00 do 2.00
(4 godziny na żywo!!!)




czwartek, 26 września 2013

nowe nie znaczy lepsze

Bez jednego miesiąca i kilku dni, już rok temu upłynął przysługujący mi termin uprawniający do nowego aparatu telefonicznego. Nic, wciąż tylko te same wymówki, odwieczny brak czasu, a to po kolacji brzuch pełen i się ruszyć nie chce, albo to jakiś ważny mecz znowu transmitują, i tym podobnie... W końcu nadszedł ten dzień. Jako, że mojej Mundi także od pewnego czasu przysługiwał nowy aparat, wsadziliśmy tyłki do jej fiacika i wyruszyliśmy do salonu. Ze mną kłopotu nie było, miałem już model wcześniej upatrzony, jedynie zaciskałem kciuki o właściwy kolor, bo przesz w biel nie pójdę. Gorzej było z moją Mundi, która od zawsze była przyzwyczajona do prymitywnych klawiaturowo-stukanych urządzeń. Jako, że mój autorytet nie wystarczył, musiał ją przekonać przedstawiciel timobajl w niewielkim saloniku na Piątkowie. Kiedy padł argument "niech się pan rozejrzy, czy widzi pan tutaj w naszej ofercie choćby jeden aparat niedotykowy?", stało się, żonka, chcąc nie chcąc, została wrobiona w modernizm, niczym dwa stare chytrusy w "Nieoczekiwanej Zmianie Miejsc".
Wracałem do domu usatysfakcjonowany. I choć większość funkcji z menu nowego telefonu wcale mnie nie podniecała, to z dobrego foto nie kryłem jednak wzruszenia. Pomyślałem, nareszcie na blogu wszystko będzie czytelne, skończą się również na allegro prośby o tuziny dodatkowych zdjęć, a i nareszcie zacznę rozpoznawać twarze czy miejsca utrwalone na kadrach. Szybko się jednak okazało, że nowe nie znaczy lepsze, czy też łatwiejsze. Nowy "galaksjusz" nie ma bowiem wbudowanej opcji pomniejszania zdjęć, którą to stary aparat miał bez żadnej łaski. Pouczono mnie, że muszę sobie ściągnąć jakiś program do takiego wymarzonego luksusu. Jak nie trudno się domyślić, nie ściągnąłem. Pojechałem więc do mądralińskiego pana z owego saloniku, a ten jak się okazało, także niczego nie potrafił. Zwalił więc całą robotę na swego starszego wiekiem ucznia, a tamten naprawdę bardzo się angażując, coś tam mi prowizorycznie nastawił, lecz problemu i tak całkowicie nie rozwiązał. Poprosiłem o pomoc mego siedemdziesięciosiedmioletniego Tatę, gdyż ten w sumie nawet lubi wszelakie nowinki techniczne (w przeciwieństwie do mnie). Na szczęście, wręczyłem mu stary aparat na ewentualne eksperymenta. No i całe szczęście, albowiem ściągnięty program, który miał mój problem rozwiązać, zwabił do niego jakiegoś wirusa, za którego wyrzucenie, mój Tata musiał chwilę później jakiemuś cwaniaczkowi zapłacić dosłownie: cztery dychy. I tak to działa, jeden bandzior infekuje te cholerne komputery, a później jakiś jego kumpel je uzdrawia. Jedna banda. I nie masz bracie wyjścia, bo jak życie pokazuje, za wszystko musisz płacić. Gawędziarzy od seks-teorii nigdy nie brakuje. Każdy na wszystkim się zna, ale gdy konkretnie zahaczam o pomoc, to on akurat tylko tego nie potrafi, no i tamtego przypadkiem również. Gdy bywam na wódce tu czy tam, to wszyscy się na wszystkim znają, szczególnie na samochodach. No i te opowieści o tłokach, świecach, oponach, felgach,..., ale gdy z żonką kupowaliśmy auto i poprosiłem każdego z nich z osobna o pomoc, to wówczas szybko okazało się, że każdy z nich jest tylko seks instruktorem teoretykiem, a w praktyce jeden wielki flak. Obawiam się, że podobni spece od telefonów komórkowych swe technologie zamawiają u palacza w kotłowni, zamiast u doktora "Megabajta".
A już abstrahując od całości, nie pojmuję dlaczego zakup aparatu za złotówkę, u niektórych od razu wzbudza myśl, żeś się bracie wzbogacił, to znaczy , że jesteś przy forsie. "...masz forsę, boś se sprawił taki wypaśny telefon..." - cytując dosłownie jednego z takowych. Ach, te pieniądze.


Andrzej Masłowski

RADIO AFERA 98,6 FM (Poznań) - także w internecie !!! - www.afera.com.pl

"NAWIEDZONE STUDIO",
w każdą niedzielę od godz. 22.00 do 2.00
(4 godziny na żywo!!!)




środa, 25 września 2013

IAN McCULLOCH - "Holy Ghosts" - (2013) - Orchestral Reworks From The Union Chapel / Pro Patria Mori

IAN McCULLOCH - "Holy Ghosts" - (DEMON MUSIC) -
CD 1 - "Orchestral Reworks From The Union Chapel"
CD 2 - "Pro Patria Mori"



"Holy Ghosts" jest pierwszym od dziesięciu lat wydawnictwem podpisanym nazwiskiem McCullocha. Choć oczywiście nie pierwszym po tak długim czasie w ogóle. Artysta wszak wykazuje się jeszcze twórczością z kolegami z Echo & The Bunnymen, niestety równie rzadko. Może właśnie dlatego najnowsze dzieło Iana jest aż dwupłytowe.
Pierwsza płyta w zestawie "Orchestral Reworks from the Union Chapel" zawiera materiał dobrze znany, a jednak na swój sposób nowy. Otóż, znalazły się tutaj w zorkiestrowanym wydaniu kompozycje Echo & The Bunnymen, jak choćby m.in: "Lips Like Sugar", "The Killing Moon", "Nothing Lasts Forever" czy "Bedbugs And Ballyhoo", ale i także te znane (bardziej lub mniej) z autorskich płyt McCullocha, typu: "Arthur" czy "Candleland" (ta druga to z pamiętnego i genialnego solowego debiutu - a to już blisko ćwierć wieku temu!).
Całość zarejestrowano na żywo 12 maja 2012 w Union Chapel, Islington w Londynie. W miejscu kameralnym, a jednocześnie wcale nie przyciasnym. Szkoda tylko, że nie jest to kompletne przedstawienie, co zdradzają niestety brutalne wyciszenia oklasków, następujące po każdej kompozycji.
Zapomniałem jeszcze wcześniej dodać, iż na tym koncercie McCulloch wykonał  także kompozycje z najnowszego albumu "Pro Patria Mori", który właśnie w zbiorze "Holy Ghosts" pojawił się na drugiej płycie kompaktowej. A utworami tymi są: "Pro Patria Mori", "Watch Me Land" oraz "Somewhere In My Dreams".
No właśnie, jakie są te, i pozostałe nowe piosenki ? Być może nie tak piękne jak niemal wszystkie z poprzedniego długograja "Slideling", bądź kapitalnego debiutu "Candleland", ale to wciąż ten sam posmutniały i rozmarzony McCulloch. Pełen goryczy czy zwątpienia, ale i wiary, jak w otwierającym całość "Different Trees". Artysta od dawna podąża własną drogą, nie trzymając się kurczowo ubrania, z którego wyrósł ("Empty As A House"), czasem i powątpiewa w Boga, w jego sens czy istnienie ("Raindrop On The Sun"), wścieka się, gdy ktoś kradnie jego baśniowy i pięknie wyimaginowany świat (w cudownym finale płyty "Somewhere In My Dreams"), ale i oddaje za życia hołd swojemu idolowi Davidowi Bowiemu ("Me And David Bowie"), który nauczył naszego bohatera niegdyś się po swojemu ubierać, myśleć, oraz i jak to McCulloch ujmuje: zatrzymywać słońce i buntować swym mrokiem. A także wyrażać emocje ponad nauczycielskie morale, jak bowie'owski bohater Hunky Dory.
Warto nadmienić, ze produkcją całości zajął się niejaki Youth. Tak tak, ten sam, który niedawno temu podjął się współpracy nad projektem Paula McCartneya, The Fireman.
Całość warta grzechu dla każdego szanującego się "alternatywnego", jednak dla znawców i miłośników talentu McCullocha, rzecz absolutnie obowiązkowa i bezcenna zarazem.


Andrzej Masłowski

RADIO AFERA 98,6 FM (Poznań) - także w internecie !!! - www.afera.com.pl

"NAWIEDZONE STUDIO",
w każdą niedzielę od godz. 22.00 do 2.00
(4 godziny na żywo!!!)


poniedziałek, 23 września 2013

"NAWIEDZONE STUDIO" - audycja z 22 września 2013 - Radio "Afera", Poznań, 98,6 FM

"NAWIEDZONE STUDIO" 
program z 22 września 2013 r.
RADIO "AFERA" 98,6 FM (Poznań) - także w internecie !!! - www.afera.com.pl

realizacja: Krzysztof Piechota 
prowadzenie: Andrzej Masłowski



BAD COMPANY - "The 'Original' Bad Co. Anthology" - (1999) - kompilacja + 4 nowe utwory
- Honey Child - {oryginalnie na LP "Run With The Pack", 1976}
- Tracking Down A Runaway - {nowy utwór, 1998}

LYNYRD SKYNYRD - "One More From The Road" - (1976) -
- Introduction / Workin' For MCA
- I Ain't The One

GRAND FUNK - "Live Album" - (1970) -
- Heartbreaker

THE DOOBIE BROTHERS - "The Captain And Me" - (1973) -
- Long Train Runnin'
- Dark Eyed Cajun Woman

BAD COMPANY - "... What You Hear Is What You Get" - (1993) -
- No Smoke Without A Fire

JIM CAPALDI - "Some Come Running" - (1988) -
- You Are The One
- Oh Lord, Why Lord

ROBERT PLANT - "Fate Of Nations" - (1993) -
- Memory Song (Hello, Hello)
- Colours Of A Shade
- Promised Land
- The Greatestt Gift

FISH - "A Feast Of Consequences" - (2013) -
- Blind To The Beautiful
- Other Side Of Me

THE BOXER REBELLION - "Promises" - (2013) -
- Always
- Low

MANIC STREET PREACHERS - "Rewind The Film" - (2013) -
- This Sullen Welsh Heart - {feat. LUCY ROSE}
- Anthem For A Lost Cause

YANNI - "Live At The Acropolis" - (1994) -
with The Royal Philharmonic Concert Orchestra
recorded live at the Herodes Atticus Theatre, Athens, 25.09.1993
- Acroyali / Standing In Motion
- One Man's Dream

ANDREAS VOLLENWEIDER - "Down To The Moon" - (1986) -
- Night Fire Dance

ELTON JOHN - "Sleeping With The Past" - (1989) -
- Stones Throw From Hurtin'

KANSAS - "Leftoverture" - (1976) -
- Carry On Wayward Son
- The Wall
- What's On My Mind
- Magnum Opus
a) Father Padilla Meets The Perfect Gnat
b) Howling At The Moon
c) Man Overboard
d) Industry On Parade
e) Release The Beavers
f) Gnat Attack

STYX - "The Grand Illusion / Pieces Of Eight - Live" - (2011) -
CD 1 - The Grand Illusion (live)
- Castle Walls

UK - "Night After Night" - (1979) -
- Nothing To Lose

SAGA - "Behaviour" - (1985) -
- Listen To Your Heart

MŁYNARSKI w ATENEUM - Recital '86 - (1987) -
- Róbmy Swoje



Andrzej Masłowski

RADIO AFERA 98,6 FM (Poznań) - także w internecie !!! - www.afera.com.pl

"NAWIEDZONE STUDIO",
w każdą niedzielę od godz. 22.00 do 2.00
(4 godziny na żywo!!!)




niedziela, 22 września 2013

JIM CAPALDI - "Some Come Running" - (1988) - reedycja 2012

JIM CAPALDI - "Some Come Running" - (1988 ISLAND RECORDS / reedycja 2012 CHERRY RED RECORDS) -


Dopiero co wznowiono w formie CD jedną z moich płyt "życiówek", mianowicie "Manoeuvres" - Grega Lake'a, a jej tropem doszła do mnie kolejna "killer-owiczka", tj. "Some Come Running" - Jima Capaldiego. A raczej dojechała, gdyż płyta jest przy okazji podarunkiem od Słuchacza Nawiedzonego Studia, Pana Jacka z Warszawy. Czy to aby nie nazbyt dużo radości na raz?
Kim są perkusiści? Przeważnie solidnie umięśnionymi facetami, bijącymi w rytm melodii, a raczej rytm nadającymi. Jednak bywają perkusiści wirtuozi, będący przy okazji niezłymi kompozytorami, a i czasem także wokalistami. I nie każdy musi nosić nazwisko Phila Collinsa. Można być po prostu Jimem Capaldim, którego nie zna świat list przebojów. I już na pewno nie pozna, gdyż muzyk od kilku lat nie żyje.
Jako, że Capaldiego nie każdy znać musi, przypomnę, iż był on muzykiem grupy Traffic, w której pełnił rolę wcale nie mniej znaczącą od choćby Steve'a Winwooda. Znał się krótko z Jimi Hendrixem, a dobrze i długo z Erikiem Claptonem czy George'em Harrisonem, którzy to zresztą zagrali gościnnie w kilku fragmentach właśnie omawianego dzieła.
Capaldiego znał dodatkowo niemal cały muzyczny świat, jak choćby i Carlos Santana, Snowy White czy Simon Kirke, którzy to akurat na tej płycie nie wystąpili, ale zagrali u jego boku nieco wcześniej.
Dlaczego więc ma radość szczególnie płynie z reedycji "Some Come Running"? Przesz wcześniejsze dzieła wydają się wcale nie gorsze. Kto wie, może nawet narażę się w faworyzowaniu tegoż, szczędząc cieplejszych słów pod klasycznymi płytami typu: "Let The Thunder Cry" czy "Whale Meat Again", i jeszcze kilkoma innymi, także przecież przed chwilą wznowionymi.
Jednak to na "Some Come Running" , artysta jawił się jakąś szczególną formą, niecodzienną kondycją, jakimś niesłychanym luzem, no i finalną jakością swych wyrobów, z których tryskały kompozytorskie iskry. A to, że do tych ośmiu piosenek Capaldi zaprosił dodatkowo znamienitych gości, to już inna kwestia, a i podwyższenie zwycięskiego podium. Nie tylko Eric Clapton czy George Harrison stanowili tutaj za gitarową ozdobę albumu, tym bardziej, iż tak po prawdzie, ci pojawili się dopiero w drugiej połowie albumu. Dostojeństwo gry z Capaldim przypadło tutaj także saksofoniście Melowi Collinsowi (temu od Camel czy King Crimson), a także młodszemu bratu Capaldiego - Philowi, ponadto kumplowi z Traffic, Steve'owi Winwoodowi, który tu nawet nieco poszalał z gitarą czy keyboardami, a i pośpiewał nieco. Zresztą Winwood był właśnie po sporym sukcesie dwóch ostatnich solowych osiągnięć. W tym jednym ze zdobytym Grammy.
Dodać do powyższych wypada jeszcze samego Micka Ralphsa (gitarzystę z Mott The Hoople, tutaj także walącego dodatkowo w bębny), czy wybornego multiinstrumentalistę Pete'a Vale'a - dwojącego się i trojącego z basem, gitarą, klawiszami, a i zeszytem z trafnymi zapiskami na pięciolinii. Słowem, niezła brygada, a pomiędzy nimi skromny, cichy, lecz sympatyczny Jim Capaldi. Uzbrojony w talerze, werble, bębny, pałeczki. Gdzieś tam w głębi sceny, schowany zresztą jak każdy bębniarz, lecz zarazem pierwszoplanowy muzyk i "człowiek dusza".
Dlaczego żadna z ośmiu zawartych tutaj piosenek nie stała się większym lub jeszcze większym przebojem? Nie wiem. I nigdy już się nie dowiem. Może dlatego, gdyż w 1988 roku świat zachwycał się kolejnymi produkcjami Madonny, Tiny Turner, itp... , a piosenki z "Some Come Running" nie zaglądały z tak wielką łatwością do sejfów potentatów w dużych płytowych koncernach.
Nie mówimy tu także i o jakiejś ambitnej płycie. Skądże. Znam wielu zgnuśniałych fanów rocka, którzy z obrzydzeniem zerknęliby do zawartości tegoż dzieła. A na każdą melodyjną nutę, wydobywającą się dla przykładu z takich: "Take Me Home", "Dancing On The Highway" czy "Love Used To Be A Friend Of Mine", rzuciliby spojrzeniem wyrażającym nie mniejsze obrzydzenie od dla przykładu fana Sex Pistols na widok okładki "Close To The Edge", skądinąd genialnej płyty Yes'ów. Ale to nie wszystko, myślę, że mojego zachwytu nie podzielą także fani starego Traffic czy bluesowego oblicza Erica Claptona. A jednak upierałbym się, by wszyscy ci, właśnie posłuchali tej płyty. Nawet jeśli już ją słyszeli tych ćwierć wieku temu, gdy ta jeszcze niemowlęco ciągnęła mleko z matczynej piersi. I być może docenili ją pod względem kompozytorskim, odtwórczym, producenckim. Zresztą - pod względem każdym !
Nie należę do audiofilskich poszukiwaczy jakiś wybornych jakości decybeli, ale odnosząc to do podobnej umiejętności fascynacji samą muzyką, to na szczęście z takową się urodziłem i mogę Państwu polecić , by wcisnąć to małe pudełeczko ze srebrzystą płytką w środku, pomiędzy najlepsze dzieła Dire Straits, Erica Claptona, Stinga, czy jeszcze kilku podobnie wysokich progów artystów.

P.S. Dzięki piękne Panie Jacku!


Andrzej Masłowski

RADIO AFERA 98,6 FM (Poznań) - także w internecie !!! - www.afera.com.pl

"NAWIEDZONE STUDIO",
w każdą niedzielę od godz. 22.00 do 2.00
(4 godziny na żywo!!!)



BLACKFIELD - "Blackfield IV" - (2013) -

BLACKFIELD - "Blackfield IV" - (KSCOPE) -


Czwarty Blackfield wbrew obawom nagrany został jednak w kompletnym składzie , a nawet lepiej. Aviv Geffen , który miał pozostać samotnikiem na okręcie, zatrzymał u swego boku Stevena Wilsona , a na dodatek pozyskał jeszcze kilku uznanych wokalistów, jak: Vincent Cavanagh (Anathema), Brett Anderson (Suede) czy Jonathan Donahue (Mercury Rev).
I tak jak to bywało do tej pory, teraz także otrzymujemy kolejną garść piosenek. A raczej garstkę, zważywszy iż całość zamyka się po nieco 31 minutach. Tak krótkie długograje powstawały jedynie w epoce wczesnych dzieł Elvisa Presleya, a więc i pod tym względem wracamy do korzeni.
Geffen i Wilson mają niezwykłą lekkość ubierania zwrotek i refrenów ładnymi nutami. Nie są to jednak piosenki jednego sezonu, a zaprzyjaźnianie się z nimi może zająć nieco czasu. Jednak po jego upływie, pozostają z nami na zawsze. Jak starzy dobrzy znajomi, których chcemy spotykać kiedy to tylko możliwe.
O ile Blackfield należy do tworów lidera Porcupine Tree, o tyle na "czwórce", to Aviv Geffen rozdaje karty. Wilson pełni raczej rolę pomocniczą. Gdzieniegdzie podśpiewuje, czasem nawet jako pierwszoplanowy, jednak najlepiej mu do twarzy w roli miksującego, albowiem nawet głównym producentem jawi się tutaj Aviv Geffen. Przy okazji, także i on śpiewa niemal wszędzie, a jego specyficzny nastrój kompozytorski wyczuwa się wręcz na każdym kroku. Nawet w piosenkach zaśpiewanych przez gości, jak choćby w "Firefly" (przez Bretta Andersona) czy w "The Only Fool Is Me" (wykonany przez Jonathana Donahue). Oba te utwory, bez wątpienia stanowią łącznie blisko pięć minut piękna tego albumu. Jednak Aviv Geffen nie zapomniał i o sobie. Dzięki czemu i sam także zaśpiewał kilka namiętnych "killerów", jak otwierający całość "Pills" (z asystującymi Wilsonem i Cavanaghą), "Sense Of Insanity", "Kissed By The Devil" czy "Faking". Pomimo iż Wilson nie zaśpiewał na całości pierwszych skrzypiec, to i jemu również przypadło wykonanie jednej z najbarwniejszych pieśni, jaką bez wątpienia pozostaje "Jupiter". Niegdyś tego typu rzeczy ubarwiały w przerywnikach rozwlekłe dzieła Jeżozwierza. Dawne to jednak czasy, choć na co dowód, wciąż dające się odtworzyć.
Na pierwszy ucha rzut wydaje się , że czwórka blackfieldowa nie zawiera pereł na miarę "Blackfield" czy "End Of The World". Może dlatego, iż niemal każda znajdująca się tu piosenka, jest na swój sposób wyjątkowa ? Być może. Bo być może Drodzy Państwo , jest to najpiękniejsze dzieło Blackfield ?  Dużo tego "być może", ale właśnie być może jeszcze coś w tym składzie niegdyś nagrają. Chciałbym.


Andrzej Masłowski

RADIO AFERA 98,6 FM (Poznań) - także w internecie !!! - www.afera.com.pl

"NAWIEDZONE STUDIO",
w każdą niedzielę od godz. 22.00 do 2.00
(4 godziny na żywo!!!)



THE BOXER REBELLION , Poznań, 21.09.2013, "Pod Minogą" - jak było?



THE BOXER REBELLION
21.09.2013
"Pod Minogą"
ul. Nowowiejskiego 8
Poznań




Płytę "Promises" znam już niemal na pamięć. Nie dalej także jak i dzisiaj, ta towarzyszyła mi w mojej robocie przez bite trzy godziny. Zapętlona. I choć fanem grupy nadal nie jestem, to muszę przyznać, że w ostatnim czasie polubiłem ich muzykę. Nie dzisiaj, nie wczoraj, a już przy płycie "The Cold Still", którą jeśli Państwo pamiętacie, przedstawiałem nawet w swoim czasie w Nawiedzonym Studio. Niestety, jako połykacz "tylko" płyt, nie znam do dzisiaj pierwszych dwóch albumów, gdyż te wciąż stoją w kolejce do zakupu. A jak niejednokrotnie już podkreślałem, nie używam spotyfajfów (bo to jak nazwa głosi - to spotyfajfusy), ani innych jutjebusów. Dlatego nie wszystkie kompozycje udało mi się dzisiejszego wieczoru w Minodze rozszyfrować, ale to nie miało przecież pierwszoplanowego znaczenia. Fajnie było posłuchać tych młodych Brytyjczyków, którym ewidentnie przydałaby się nieco większa scena. Czuć, że panowie trochę się duszą. Czasem basista ma ochotę wykonać pirueta, lecz wówczas życie lidera stojącego na środku z gitarą i przed mikrofonem, stanęłoby w opałach. Z kolei, perkusistę zainstalowano niemal w piwnicy, więc aby go dostrzec pomógł mi mój wzrostowy dar natury. I tak dalej, i tym podobnie ...
Jako, że większość kompozycji jednak rozpoznałem, mogę napisać, iż dominował repertuar z dwóch ostatnich długograjów.
The Boxer Rebellion nie są żadnymi ściemniaczami. Świetnie brzmią, ładują decybele, emocje, a i technicznie dają czadu dosłownie i w przenośni. Wokalista nie potrzebuje żadnych vocoderów, gdyż swe struny ma tak samo naoliwione jak to bywa na płytach. Te same barwy wysokotonowe, te same melancholijne strofy, ten sam smutek, romantyzm i uniesienie. A że ładny to młodzieniec, sympatyczny, uśmiechnięty i z lekka nieśmiały, to dziewczyny wzdychały, zupełnie jak dwadzieścia pięć lat temu ich rówieśnice do nadłóżkowych plakatów z Limahlem lub Pawłem Stasiakiem.
Bokserscy Rebelianci grają alternatywnie, ale melancholijnie i psychodelicznie zarazem. Bywają momenty przyjemnego jamowania, w których muzycy spontanicznie się zapominają, a publiczności biegają przed oczyma różowe kropki. Bez wspomagaczy. Całe szoł nie traci przy okazji na melodiach, gdyż rebelianci grają w sumie ładne piosenki, tyle że przyprawione pikanterią rocka. I choć Minogę wypełniła głównie studencka młodzież, to twierdzę, iż mógłby przyjść na taki koncert niemal każdy. Choć z góry przestrzegam, że panowie ze sceny ładują nieco mocniej i głośniej, aniżeli na płytach. Przynajmniej na dwóch ostatnich, co ponownie podkreślę.
Reasumując, był to bardzo udany koncert wciąż młodego i obiecującego zespołu, którego ostatni album wzięło pod opiekę samo Sony Music, a teraz do kompletu fajnie byłoby nieco wypromować grupę, by ta z ciasnych i dusznych klubów, wdrapała się o kilka szczebli wyżej, gdyż na pewno na to zasługuje.
I w tym rola m.in. takiej Eski Rock, która wzięła patronat medialny nad koncertem. Co pragnę szczególnie podkreślić, albowiem mój były kolega z Radia Fan, a dzisiaj prezenter Eski Rock, Jarek Sobierajewicz, na mój widok rzucił z pewnym "posmakiem": "Andrzeju, widzisz, to myśmy zorganizowali ten koncert. Radio Eska Rock". Nie Drogi Jarku, wyście tylko pograli trochę muzyki w eterze. Zapewne tylko tej , która pojawiła się na singlach. I bynajmniej nie z płyt, a z komputera, bo płyt to wy tam w tym produkcie radiopodobnym nie macie. A koncert zorganizowała Agencja Go Ahead , której przy okazji gratuluję dobrego nosa. Nie po raz pierwszy zresztą.


Andrzej Masłowski

RADIO AFERA 98,6 FM (Poznań) - także w internecie !!! - www.afera.com.pl

"NAWIEDZONE STUDIO",
w każdą niedzielę od godz. 22.00 do 2.00
(4 godziny na żywo!!!)


sobota, 21 września 2013

biednie, lecz normalnie

Dziś wyjrzało słońce. I wydaje się, że na nieco dłużej. Pomimo, iż w sumie nadal jest chłodnawo, to cieszy jakoś swym blaskiem. Szczególnie, że w kraju znów rozgorzał spór o Smoleńsk, a awanturnik Duda dopiero co wyniósł się z Warszawy, z tą propagandową pisowską Solidarnością. Wstyd, proszę oto czego dokonano z tym szacownym logo. Nazbierał pan Duda kolejnych punktów. Ujemnych. Ja także potrafiłbym przeciw wszystkiemu protestować - jak on. Tylko, gdy dochodzi do konkretów, to pan Duda nie ma pomysłów na Polskę. Nie potrafi przedstawić programu reform, podać kandydatów do nowego rządzenia. Nie, nie i jeszcze raz nie. On tylko potrafi wszczynać awantury, a naiwny lud to kupuje. Ciekaw jestem czy ów lud jest świadom na jakiej pensji związkowca jest ich przywódca?
Kto spełna rozumu uwierzy takiemu pisowi, że gdy ci dojdą do władzy, to zmniejszy się w Polsce bezrobocie, skruszeje dług publiczny, a inwestycje piąć się będą ku górze, niczym wieżowce na Manhattanie. Bądź, średnia płac zrówna się z bogatymi Niemcami czy Francuzami. Dziś najniższa krajowa wynosi ok. 1.600 zł, z kolei w latach 2005-2007 rząd pisu dawał ludowi połowę z tego, nieco ponad osiemset złotych - tylko!. Skoro wówczas rząd Kaczyńskiego był tak dobry, to dlaczego przy okazji tak skąpy?  Itd... Nie, nie bronię Donalda Tuska. On także nie jest moim marzeniem, ale przynajmniej daje pewną przyzwoitość, normalność, a i sam jest normalny - co ważne!  A to już dużo. Dzięki temu, wciąż czuję się w moim kraju jak u siebie. Nieskłócony z Niemcami, z Rosją, nie czuję na plecach nieświeżego oddechu pana Rydzyka, nie mam wypranego mózgu chorymi teoriami smoleńskimi, nikt mnie nie śledzi, nie proponuje łapówek "ustawek", a na dachu mego bloku nie obserwuje mego mieszkania Wielki Brat, czy jak kto woli, jakiś agent skurwiel.
Mogę się  cieszyć moją rodziną, pasją, świeżym powietrzem, zamiast niepotrzebnymi pomnikami, złowrogimi manifestacjami i miłością ludzi przysięgających na krzyż swą nienawiść wobec jakiejkolwiek odmienności od tej, którą to tylko oni uznają za normalność. 

P.S. Przyzwyczaiłem się, że po tego typu uzewnętrznieniach, z reguły znika z bloga jakiś kolejny obrażony obserwator. Miej go mój Ty Panie w swej opiece.

Andrzej Masłowski

RADIO AFERA 98,6 FM (Poznań) - także w internecie !!! - www.afera.com.pl

"NAWIEDZONE STUDIO",
w każdą niedzielę od godz. 22.00 do 2.00
(4 godziny na żywo!!!)



wtorek, 17 września 2013

o tym co na ziemi, a i o pobujaniu sobie w obłokach

Półtora tygodnia temu przedstawiłem Państwu kalkulację co do nadchodzących poznańskich koncertów. Wynikało z niej, że kupując najtańsze wersje biletów na: White Lies, Editors, Fish, Anathema, Clannad, Deep Purple oraz Simple Minds, trzeba poświęcić dokładnie 814 złotych. Pasja do muzyki wymaga także poświęcenia, tak więc, czymże przy tym są "złotówki" - jak mawiał Jan Nowicki, vide Wielki Szu. Ktoś powie, łe tam, osiem stów, mały pryszcz. Fakt, za wiele to to nie jest, jednak gdy się ma. Zapomniałem do tej skromnej sumki dołożyć jeszcze kilku koncertów, a mianowicie: The Boxer Rebellion w Minodze, listopadowego Stevena Wilsona na Targach, czy koniński występ Wishbone Ash, jaki przewidziano także na listopad, w ramach pewnej bluesowej imprezy. Pomijam już przedstawienia Richarda Bony, Candy Dulfer czy Stacey Kent, by trzymać się sztywno rockowych wydarzeń. Tak więc, o ile w pogodzie nadchodzi uporczywe zimnisko, o tyle w wydarzeniach muzycznych ...
Jedno wiem, mnie muzykowanie, a konkretniej śpiewanie, absolutnie nie grozi. Nie dalej jak wczoraj dowiedziałem się od jednego ze Słuchaczy, iż mam okropny głos. Tak stwierdził jego kolega. Fakt, zgadzam się, ja sam także siebie słuchać nie znoszę. Ale to może i dobrze, znam wszak obrośniętych w pióra, który się dużo wydaje...
Na nowej jakości zdjęcia musimy jeszcze wszyscy poczekać. Okazuje się, że młody człowiek z salonu T-Mobile, zapomniał mi dać kilku rzeczy do nowego aparatu. Na razie zatem muszę się przeprosić z moim starym kompanem i wycisnąć z niego jak najmniej piachu, a jak najwięcej ostrości.
Ów przedstawiciel, tak przy okazji, nie mógł uwierzyć, gdy mu pokazałem mój stary trzyletni telefon, który wciąż wygląda jak nowy. Reakcja była następująca: "przecież spokojnie jeszcze dostanie pan za niego ze cztery stówy". Nie dostanę, bowiem już postanowione komu go oddam w dalsze użytkowanie.
W minioną niedzielę Krzysztof Ranus pozwolił mi potrzymać przez chwilę nowego cedeka Fisha. A nawet posłuchać jednego utworu, który zapodał w eter. To był typowy współczesny Fish. Bez porywów, lecz na pewnym ustalonym już przez lata poziomie. Ponoć album opowiada historię nawiązującą do czasów pierwszej wojny światowej. Zobaczymy, posłuchamy, być może całość wciągnie muzyką i tematem.
Przy okazji, zachęcam Państwa do zakupu biletów na koncert w Eskulapie. Fish wystąpi tam 10 października i zaproponuje nowe "piosenki" jak i rzecz jasna troszkę historycznych. Niestety od kilku dni obowiązuje już nowa cena (140 zł), niemniej i tak warto, pomimo iż do spotkań z Fishem dochodzi średnio co dwa lata. Pomału czuję się na nich jak na jakimś rodzinnym świątecznym zjeździe. Dookoła wciąż te same twarze, a i główny aktor również się zgadza.
Bardzo lubię prowadzić audycje z Krzyśkiem Piechotą. Uważam go za świetnego realizatora i przy okazji fajnego kompana, pomimo iż prawie w ogóle ze sobą nie rozmawiamy. Nic tylko co niedziela słuchamy przez cztery godziny moich muzycznych propozycji. Ale lubię też raz , dwa razy do roku, poprowadzić program z Tomkiem Ziółkowskim, do czego doszło przy okazji minionej niedzieli. Odpuściłem ostre granie, bo raz, że Tomek za takowym nie przepada,, a dwa, to raz na jakiś czas przecież można. Były to zatem cztery godziny bardziej nastrojowe i chyba odpowiednio podszyte pod brzydką jesień, jaka nas wszystkich w końcu dopadła.
Mnie zawsze słucha się "mojej" muzyki wspaniale, ale jakże to miłe, gdy przychodzą sms-y i maile jeszcze przed drugą w nocy. To fajne uczucie mieć świadomość nie grania do pustej sali.
Przyśniło mi się niedawno moje stare Radio Fan. Fajny sen, w którym stacja się reaktywowała. Ach, szkoda, że to tylko sen. Przy okazji tegoż wydarzenia powspominałem nieco, a i przypomniałem sobie niektóre twarze. Żałuję, że to nie ja byłem wówczas szefem. Uratowałbym tę stację. Wierzę w to. Muzyką i  niektórymi ludźmi. Przycisnąłbym kogo trzeba i wycisnął dla dobra sprawy co należy. Mocą argumentow i wiarą w sukces. W ogóle, gdy spoglądam na te dzisiejsze media, myślę sobie, że bym podołał. Bo do tego potrzebna jest pasja, powołanie,... Kalkulator też, ale może nie w tak łapczywym stopniu, gdyż ten jak wiemy, zawsze wszystko niszczy. Tak, wszystko!



Andrzej Masłowski

RADIO AFERA 98,6 FM (Poznań) - także w internecie !!! - www.afera.com.pl

"NAWIEDZONE STUDIO",
w każdą niedzielę od godz. 22.00 do 2.00
(4 godziny na żywo!!!)



oraz na dokładkę, i z sentymentu także, logo nieistniejącego już:


poniedziałek, 16 września 2013

"NAWIEDZONE STUDIO" - audycja z 15 września 2013 - Radio "Afera", Poznań, 98,6 FM

"NAWIEDZONE STUDIO" 
program z 15 września 2013 r.
RADIO "AFERA" 98,6 FM (Poznań) - także w internecie !!! - www.afera.com.pl

realizacja: Tomek Ziółkowski 

prowadzenie: Andrzej Masłowski 




U2 - "Wide Awake In America" - (1985) -
- Bad (live version)

THE MOODY BLUES - "Seventh Sojourn" - (1972) -
- The Land Of Make Believe

GREG LAKE - "Manoeuvres" - (1983) -
- Too Young To Love
- Haunted

CHRIS REA - "Water Sign" - (1983) -
- Love's Strange Ways

==================================================
==================================================

15.09.2013 - piąta rocznica śmierci Ricka Wrighta - instrumentalisty klawiszowego Pink Floyd, a także i okazjonalnego wokalisty

PINK FLOYD - "The Division Bell" - (1994) -
- Wearing The Inside Out - {śpiew RICK WRIGHT}

PINK FLOYD - "Obscured By Clouds" - (1972) - music from "La Vallee"
- Burning Bridges - {śpiew DAVID GILMOUR & RICK WRIGHT}
- Stay - {śpiew RICK WRIGHT}

====================================================
====================================================

ROBBIE ROBERTSON - "Storyville" - (1991) -
- Day Of Reckoning (Burnin For You)

BLACKFIELD - "Blackfield IV" - (2013) -
- Firefly - {śpiew BRETT ANDERSON}
- The Only Fool Is Me - {śpiew JONATHAN DONAHUE}
- Kissed By The Devil - {śpiew AVIV GEFFEN}

IAN McCULLOCH - "Holy Ghosts" - (2013) -
CD 2 - "Pro Patria Mori" - nowy studyjny LP
- Different Trees
- Empty As A House
- Me And David Bowie
- Somewhere In My Dreams

STEVE HACKETT - "Somewhere In South America ... Live In Buenos Aires" - (2002) -
- Watcher Of The Skies
- Hairless Heart
- Firth Of Fifth

ROSSINI & SUPPE - "Ouverturen" - (1970 SUPPE / 1971 ROSSINI) -
BERLINER PHILHARMONIKER / HERBERT VON KARAJAN
- Leichte Kavallerie / Light Cavalry - {FRANZ VON SUPPE}- kompozycja z 1866 roku

EMERSON, LAKE & PALMER - "Tarkus" - DELUXE EDITION - (1971 / reedycja 2012) -
CD 2 - The Alternate TARKUS, New 2012 Stereo Mixes by Steven Wilson
- Oh, My Father - {dotąd niepublikowany}

NEIL FINN - "Try Whistling This" - (1998) -
- Souvenir

JIM CAPALDI - "Some Come Running' - (1988) - z płyty CD sprezentowanej przez Pana Jacka - Słuchacza z Warszawy
- Something So Strong
- Love Used To Be A Friend Of Mine
- Take Me Home

ROGER WATERS - "The Pros And Cons Of Hitchhiking" - (1984) -
- 4:41 AM (Sexual Revolution)
- 4:47 AM (The Remains Of Our Love)

COLOSSEUM - "Tomorrow's Blues" - (2003) -
- Take The Dark Times With The Sun

NEW MODEL ARMY - "The Love Of Hopeless Causes" - (1993) -
- These Words

THE MISSION - "Gods Own Medicine" - (1986) - 
- Wasteland
- Love Me To Death

====================================================
====================================================
z cyklu: "Szanujmy Wspomnienia, czyli Cudze Chwalicie Swego Nie Znacie"

BUDKA SUFLERA - "Giganci Tańczą" - (1986) -
- Giganci Tańczą
- Synowie Chin

=====================================================
=====================================================

PETER HAMMILL - "The Love Songs" - (1984) -
- The Birds

CLANNAD - "Magical Ring" - (1983) -
- Seachran Charn tSiail

KATE BUSH - "The Kick Inside" - (1978) -
- Wuthering Heights

 


Andrzej Masłowski

RADIO AFERA 98,6 FM (Poznań) - także w internecie !!! - www.afera.com.pl

"NAWIEDZONE STUDIO",
w każdą niedzielę od godz. 22.00 do 2.00
(4 godziny na żywo!!!)



wtorek, 10 września 2013

lepiej po płyty, niż do burdelu

Słucham nowych Pet Shop Boys i głupio mi strasznie. Tak zwyzywałem "Electric", a teraz po koncercie smakuje coś jakoś. Dlaczego tak jest, człowiek słucha i słucha, dostrzec niczego nie może, a po jakimś czasie raptem załapuje. Że jednak nie jest tak źle jak się początkowo myślało. Na moje usprawiedliwienie niech przemówi fakt, iż ja wcześniej nie wysmaruję żadnej recenzji, zanim nie posłucham płyty przynajmniej siedmiu/dziesięciu razy. A jednak bywam głuchy, do czego na stare lata przyznaję się z pokorą. Choć za koszmary w rodzaju "Shouting In The Evening" biłbym po łapskach, a i w dyby zakuwał. Bywa także i na odwrót, ale to chyba normalne, że nie wszystko lubimy do końca życia, pomimo początkowej fascynacji. Kobiety mają tak z nami, my z nimi także. Może i dobrze, bo zawsze widnieje szansa, że i nienawiść czy niechęć, mogą zamienić się w miłość. W liceum miałem koleżankę, w której się platonicznie dłużyłem, a ta nic sobie ze mnie nie robiła. Niemal połowa klasy ją podrywała, a dwóch kolegów nawet biegało z nią tak na serio (że tak to ujmę), aż w końcu wyszła za mąż za jeszcze innego "klasowego", mianowicie takiego, na którego w ogóle nie polowała. W końcu on upolował ją. A paskuda miała coś w sobie. Coś niezauważalnego, nienamacalnego, mało tego - nawet nie była szczególnie piękna, a jednak ...
Kobiety mimo wszystko, mają ten swój węch. Jakiś niesamowity instynkt, bo ta sama Kaśka, po latach, na spotkaniu klasowym, gdy już wszyscy byliśmy po kilku głębszych, ni stąd, ni zowąd zarzuciła w chwili najmniej spodziewanej: "Maseł, ale przyznaj się teraz po latach, podkochiwałeś się we mnie, co?". Strzał w dziesiątkę! A ja cały czas żyłem w poczuciu najlepszego "podchodziarza" wszech czasów. Nie miejcie złudzeń, że jesteście tacy perfekcyjni, kobiety mają ten szósty zmysł, dla nas facetów niepojęty. Dlatego, jeśli próbujecie ukradkiem przemycić do domu świeżo zakupioną płytę, po czym wcisnąć ją na półkę pośród stu osiemdziesięciu sześciu straszących tam od dawien dawna, to bądźcie pewni, że wasza luba już o niej wie. Ona tylko wejdzie do pokoju z talerzem zupy, który należy się przecież każdemu po ciężkiej robocie, i od razu spostrzeże, że coś się nie zgadza. Bo do wczoraj płyty sięgały wazonika przy tej figurce, a dziś bezczelnie ów wazonik przesunęliśmy o trzy milimetry w prawo. Tak jest i nic tego nie zmieni. Nie piszę tego o swojej kobiecie, gdyż ta przywykła do mego szaleństwa, a nawet sama częstokroć podwozi mój tyłek pod sklep płytowy, próbując przy okazji ów stracony czas szybko wykorzystać na kupno obok czegoś i dla siebie. Tak już jest Drodzy Państwo. I nic tego nie zmieni. Jednak nie wszystkim jest do śmiechu, znam bowiem przypadki dużo mniej wesołe. Bo gdy facet dostaje orymus z powodu intelektualnego dogodzenia sobie, to żarty się kończą. Jeśli zatem tenże tekst niechcący czyta teraz właśnie sprawczyni podobnych katorg, to niech poważnie się nad tym zastanowi, bo właśnie przed chwilą (między innymi) z tak "błahego" powodu, przestał istnieć pewien związek. A przecież, on chodził tylko po płyty, nie do burdelu.


Andrzej Masłowski

RADIO AFERA 98,6 FM (Poznań) - także w internecie !!! - www.afera.com.pl

"NAWIEDZONE STUDIO",
w każdą niedzielę od godz. 22.00 do 2.00
(4 godziny na żywo!!!)




poniedziałek, 9 września 2013

"NAWIEDZONE STUDIO" - audycja z 8 września 2013 - Radio "Afera", Poznań, 98,6 FM

"NAWIEDZONE STUDIO" 
program z 8 września 2013 r.
RADIO "AFERA" 98,6 FM (Poznań) - także w internecie !!! - www.afera.com.pl

realizacja: Krzysztof Piechota  

prowadzenie: Andrzej Masłowski 




GREG LAKE - "Manoeuvres" - (1983) -
- Manoeuvres

DEEP PURPLE - "NOW What?!" - (2013) -
- Uncommon Man

FERGIE FREDERIKSEN - "Any Given Moment" - (2013) -
- Times Will Change
- Angel Don't Cry

TIERRA SANTA - "Mi Nombre Sera Leyenda" - (2013) -
- Solo Se Vive Una Vez
- El Cielo Puede Esperar
- Perdido En El Paraiso

GLASS TIGER - "Simple Mission" - (1990) -
- My Town - {śpiew: ALAN FREW & ROD STEWART}

FIND ME - "Wings Of Love" - (2013) -
- One Soul
- Wings Of Love
- Your Lips

ROD STEWART - "Vagabond Heart" - (1991) -
- Rhythm Of My Heart
- Broken Arrow
- You Are Everything
- Go Out Dancing
- Have I Told You Lately

PET SHOP BOYS - "Electric" - (2013) -
- Axis

PET SHOP BOYS - "Domino Dancing" - (1988) - MAXI CD
- Domino Dancing (alternative mix)

PET SHOP BOYS - "Miracles" - (2003) - MAXI CD
- We're The Pet Shop Boys

PET SHOP BOYS - "Heart" - (1988) - MAXI CD
- I Get Excited (You Get Excited Too)

PET SHOP BOYS - "Fundamental" - (2006) -
- Integral

PET SHOP BOYS - "Nightlife" - (1999) -
- Closer To Heaven

EMERSON, LAKE & PALMER - "Tarkus" - DELUXE EDITION - (1971 / 2012) -
CD 2 - The Alternate TARKUS New 2012 Stereo Mixes
- Tarkus
a) Eruption
b) Stones Of Years
c) Iconoclast
d) Mass
e) Manticore
f) Battlefield
g) Aquatarkus

BLACKFIELD - "Blackfield IV" - (2013) -
- Faking

ROBBIE ROBERTSON - "Robbie Robertson" - (1987) -
- Broken Arrow

KATE BUSH - "The Sensual World" - (1989) -
- Never Be Mine

SIMPLE MINDS - "Real Life" - (1991) -
- Real Life

ROXY MUSIC - "Heart Still Beating" - (1990) -
koncert z Frejus, Francja, 1982, trasa "Avalon"
- Impossible Guitar
- A Song For Europe

EDITORS - "The Weight Of Your Love" - (2013) -
- The Sting
- Hyena (acoustic version)

ABBA - "The Visitors" - (1981) -
- The Visitors

MIKE & THE MECHANICS - "Word Of Mouth" - (1991) -
- A Time And Place



Andrzej Masłowski

RADIO AFERA 98,6 FM (Poznań) - także w internecie !!! - www.afera.com.pl

"NAWIEDZONE STUDIO",
w każdą niedzielę od godz. 22.00 do 2.00
(4 godziny na żywo!!!)