"USPOKOJENIE WIECZORNE"
wydanie nr 45
10 lutego 2025
(poniedziałek, w godz. 22.07 - 23.00)
100,9 FM Poznań
realizacja Rafał Polacki
prowadzenie andy
SANTANA "Zebop!" (1981) -- koncert w łódzkiej Atlas Arenie już 9 czerwca
- I Love You Much Too Much
CLAN OF XYMOX "Medusa" (1986) -- wspomnienie piątkowego koncertu w Tamie, jednego z trzech w naszym kraju - Poznań, Kraków, Warszawa, wszystko sold out!
- Louise
URIAH HEEP "Head First" (1983) -- zagrają 9 listopada we Wrocławiu
- Love Is Blind
APRIL WINE "The Nature Of The Beast" (1981) -- wraz z Jurajką wystąpią we Wrocławiu
- Just Between You And Me
DON McLEAN "American Boys" (2024)
- Marley's Song (Save Yourself)
- Resurrection Man
EDDIE MONEY "Life For The Taking" (1978)
- Call On Me
RICHARD BARONE "Clouds Over Eden" (1992)
- Forbidden
===============================
===============================
W nawiązaniu do zaprezentowanych dwóch numerów z "American Boys", jeszcze przed chwilą nie wiedziałem o istnieniu tego albumu, a teraz ten wzbił się na czub najchętniej słuchanych. I że w polskiej dystrybucji... no no no... się chwali.
Don McLean to nie tylko "American Pie", choć w wielu świadomościach tak właśnie pozostanie. Ten blisko osiemdziesięcioletni folk/country-rockowy śpiewak, do tego gitarzysta, na najnowszym albumie niekiedy nie stroni nawet od bluesa, więc powinien zainteresować się nim mój radiowy z Afery znajomy - pan bluesowy. Niech mu ktoś szepnie słówko. Może zrobić to nawet ta sama łajza, która lubi na mnie donosić, gdy tylko się na czymś wyłożę. Choć raz niech się nada na coś pożytecznego.
Proszę Państwa, Don McLean, podobnie jak andy, nie lubi rapu i hip hopu, co wprowadza nas obu w nieskażone gównem rejony muzyki. Na jej gustowne postrzeganie, czyli wypływ melodii, aranżacji, harmonii, i co ważne, mądrych tekstów, czyli dalekich od debilnych raporymowanek. Stajemy więc przed Artystą wrażliwym, poruszającym się po wielu płaszczyznach, równie zgrabnie wyrażającym się wprost, jak i metaforą. W jego piosenkach zawsze ciekawe obrazy i historie. Nowy album tymże obfituje i ani chwili nudy. Posłuchamy, i o George'u Floydzie, i o kryzysie na Bliskim Wschodzie, ale i wzniesiemy hołdy wobec muzyków r'n'roll/rhythm'n'bluesowych, takich z duszą hillbilly. Don McLean znowu ma na myśli Buddy'ego Holly'ego, jedną z trzech ofiar słynnej lotniczej katastrofy z 1959; historycznej wobec muzyki daty, co utrwaliło się na zawsze dniem, w którym umarła muzyka. Wtedy, wraz z Hollym, zginęli także Big Bopper oraz Ritchie Valens. Wszystko młodziutcy, ledwie na starcie, świetnie zapowiadający się chłopacy. Ale na "American Boys" McLean myśli też o Chucku Berrym, Elvisie Presleyu czy Johnnym Cashu. W konkluzji albumu wystaje tęsknota za czasami, kiedy wszyscy byliśmy bliżej Ziemi. Z dala od sztuczności, całego tego techno-komputerowego świata.
Don McLean żyje dla siebie, nie pod publiczkę. Ta jedynie może podziwiać jego talent, nie zaś cokolwiek uzurpować. To Maestro rozdaje karty. Dlatego podobają mi się przy okazji promowania albumu wypowiedziane przez niego słowa: "... nie interesuje mnie społeczeństwo. Nie obchodzi mnie, czego ludzie ode mnie oczekują. Interesuje mnie bycie wiernym sobie i własnym ideom. Mam to w dupie i nigdy mnie nie obchodziło".
Na wczoraj tylko dwie ballady, bo i charakter Uspokojenia Wieczornego układa się pod piosenki wolnizny. Ale, że tych wolnizn na "American Boys" jeszcze parę, nie liczyłbym na przedwczesne wyczerpanie tematu. Będzie kontynuacja, choć nie obiecuję, czy na pewno za tydzień lub dwa. Audycja krótka, więc trzeba materiałem krajać ekonomicznie. Dla wszystkich mych ulubieńców czasu antenowego sprawiedliwie.
Za nami "Marley's Song (Save Yourself)" oraz "Resurrection Man". Pierwsza z nich, to pięcio-i-półminutowa, a czerpiąca z filmowej, a konkretniej, tej z lat pięćdziesiątych wersji "Opowieści Wigilijnej" wolnizna, natomiast sam McLean tak co do niej suplementuje: "chodzi o obejrzenie filmu, gdyż ten, to tak naprawdę twoje życie".
Z kolei "Ressurection Man", numer natchniony ewangelicką mądrością, ma równie piękną, co poprzednik melodię, i powinien posłuchać każdy, komu wciąż bliskie śpiewanie w duchu Simona & Garfunkela, Donovana czy w babskiej odsłonie, cudownej niegdyś Joan Baez.
Jeszcze kilkoma innymi songami, których na ten moment tytułów oszczędzę, niebawem pozamiatam radiowy eter. Wszyscy potrzebujemy wzmacniających piosenek. Zaangażowanych i owiniętych po prostu pięknymi melodiami. Taka muzyka wciąż jest, tworzy się i oddycha, trzeba tylko trochę poszperać.
andy