poniedziałek, 31 października 2016

południowe imperium

W niedzielę odwiedziłem cmentarz naramowicki, ponieważ pierwszego listopada nie sposób być wszędzie. A chyba na każdym kogoś mam. I z roku na rok tylko przybywa. Nawet troszkę lubię ten dzień. Myślami bywam przy najbliższych, wspominam dobre chwile. Za dzieciaka nie przepadałem za cmentarzyskami, wydawały mi się chłodnymi miejscami z nic nieznaczącymi krzyżami, pomnikami, ale na stare lata poczułem należny klimat. Lubię tamtejszy zapach zniczy, kwiatów, pożółkłych opadniętych liści, lubię ponadto w myślach pogadać z każdym z osobna.
Też tak Państwo macie, że z umarłymi gaworzycie tylko o tym, co dobre?
Jutro odwiedzę cmentarze przy Lutyckiej i na Górczynie, jednocześnie żałując Miłostowa, Junikowa, Czerwonaka - chociażby. Ach, gdyby "ten dzień" mógł potrwać dwa lub trzy.
Dzień Wszystkich Świętych upatruję jako miły, refleksyjny. Żaden tam smutny, za jaki niepotrzebnie uchodzi.
Przeskakując z kwiatka na kwiatek.... Nie zaskoczyły Państwa podwójne egzemplarze płyt Heather Novy oraz Dona Henleya widniejące na zdjęciach "nocnikowych"? Tomek poprosił, bym zabrał do radia własne egzemplarze, ponieważ uznał za wstydliwe fotki własnych z autografami (Heather Nova) jak też edycji promocyjnej (Don Henley), a ja mu mówię, człowieku toż to rarytasy! Tym bardziej je wyeksponujmy. Stanęło na połączeniu sił.
Troszkę za dużo pograłem obiecanych nowości. Chciałem dobrze, a przeholowałem. Co za dużo, to... Dobrze jest zachować proporcje, a te wczoraj mocno zachwiałem. Uporządkuję sprawę na kolejny tydzień, choć mam przecież tak wiele nowych płyt do zaprezentowania.

Piosenka na dziś: Southern Empire "The Bridge That Binds". Piosenka?, raczej suita. Blisko półgodzinna. Pochodząca z albumu, z którego wczoraj posłuchaliśmy "How Long". Sean Timms z byłej grupy Unitopia, wraz z kolegami proponują rocka progresywnego, nawiązującego do wspomnianej Unitopii, ale i także po trochu do Spock's Beard, Dream Theater czy Transatlantic. Pełnia szaleństwa i wymienności nastrojów, instrumentów, popisów, melodii. Jeszcze przed tygodniem nie wiedziałem o tym odłamie. Zanotowałem jedynie tylko ten od wokalisty Marka Trueacka, jako United Progressive Fraternity. A tu taka niespodzianka. Southern Empire chyba z tego podziału wychodzą zwycięsko, choć brakuje mi Marka Trueacka, którego jako wokalistę ubóstwiam. Polecana przeze mnie suita powinna wiele udowodnić. Proszę koniecznie się jej przyjrzeć. Tak często narzekam na współczesny rock progresywny, a ten rzuca kłody pod me stopy takimi oto niespodziankami.





Andrzej Masłowski

RADIO AFERA 98,6 FM (Poznań) - 
www.afera.com.pl

"NAWIEDZONE STUDIO",
w każdą niedzielę od godz. 22.00 do 2.00


"... dla tych, którzy wiedzą, co w muzyce najpiękniejsze"






"NAWIEDZONE STUDIO" - audycja z 30 października 2016 - Radio "Afera", Poznań, 98,6 FM + zastępstwo w "BLUES RANUS"







"NAWIEDZONE STUDIO"
niedziela 30 października 2016 r. - godz.22.00 - 2.00
 
RADIO "AFERA", 98,6 FM (Poznań)
www.afera.com.pl 


realizacja: Tomek Ziółkowski
prowadzenie: Andrzej Masłowski






OKTA LOGUE - "Diamonds And Despair" - (2016) -
- Pitch Black Dark
- Diamonds And Despair

VAN MORRISON - "Keep Me Singing" - (2016) -
- Every Time I See A River
- Too Late
- Caledonia Swing

TOM CHAPLIN - "The Wave" - (2016) -
- Bring The Rain
- Hold On To Our Love
- Quicksand

SOPHIE ELLIS-BEXTOR - "Familia" - (2016) -
- Here Comes The Rapture

WICKMAN ROAD - "After The Rain" - (2016) -
- After The Rain
- I Believe In You
- I Can't Wait Anymore

PRETTY MAIDS - "Kingmaker" - (2016) -
- Last Beauty On Earth
- When God Took A Day Off

SOUTHERN EMPIRE - "Southern Empire" - (2015) -
- How Long

ALBERT HAMMOND - "In Symphony" - (2016) -
- It Never Rains In Southern California
- When You Tell Me That You Love Me / One Moment InTime
- Nothing's Gonna Stop Us Now
- The Air That I Breathe

KINGS OF LEON - "Walls" - (2016) -
- Conversation Piece

SANTANA - "Live At The House Of Blues Las Vegas" - (2016) -
- Soul Sacrifice
- Jingo
- Evil Ways
- Samba Pa Ti
- Sueños

RIVERSIDE - "Eye Of The Soundspace" - (2016) -
- Return

THE MISSION - "Another Fall From Grace" - (2016) -
- Met-Amor-Phosis

WHITE LIES - "Friends" - (2016) -
- Is My Love Enough?
- Summer Didn't Change A Thing

MARILLION - "F.E.A.R. (F*** Everyone And Run)" - (2016) -
- The Leavers
a) Wake Up In Music
b) The Remainers
c) Vapour Trails In The Sky
d) The Jumble Of Days
e) One Tonight

ZINATRA - "The Great Escape" - (1990) -
- Love Never Dies

=============================
=============================

"NOCNIK"....
.... pierwsze trzy nagrania z kompaktów Tomka Ziółkowskiego....po czym komputer do białego rana....

Na początek EVA CASSIDY w "What A Wonderful World" z albumu "Night Bird" (2015)....

....po czym DON HENLEY w piosence "Taking You Home" z płyty "Inside Job" (2000)....

....następnie HEATHER NOVA w cudownym "Higher Ground" z albumu "300 Days At Sea" (2011)....

....a później już muzyka z grającej szafy....


==============================
==============================



"BLUES RANUS" - zastępstwo niedziela 30 października 2016 r. 
godz. 21.00 - 22.00

realizacja: Tomek Ziółkowski
prowadzenie: Andrzej Masłowski






TEN YEARS AFTER - "Cricklewood Green" - (1970) -
- Sugar The Road
- Love Like A Man

TEN YEARS AFTER - "Watt" - (1970) -
- I'm Coming On

CHICK CHURCHILL - "You & Me" - (1973) -
- Ode To An Angel
- Chiswick Flyover

TEN YEARS AFTER - "A Space In Time" - (1971) -
- I'd Love To Change The World

JOE BONAMASSA - "Live At The Greek Theatre" - (2016) -
- I'll Play The Blues For You
- The Thrill Is Gone

BROTHER HAWK - "Big Medicine" - (2016) -
- Have Love, Will Travel

===============================
===============================



Andrzej Masłowski

RADIO AFERA 98,6 FM (Poznań) - 
www.afera.com.pl

"NAWIEDZONE STUDIO",
w każdą niedzielę od godz. 22.00 do 2.00


"... dla tych, którzy wiedzą, co w muzyce najpiękniejsze"





sobota, 29 października 2016

Britta

Przyszłoroczny Dzień Kobiet będzie wyjątkowo atrakcyjny. Do Warszawy zawita Sophie Ellis-Bextor. Bilety już są. Muszę się pospieszyć. Czy można dla naszych pań wymyślić lepszy prezent, jak dużo spokoju od siebie na ten dzień?
Przykro słyszeć, że w Gdańsku na Ten Years After puchy niemiłosierne. Ponoć ledwie jedna trzecia klubu. Szkoda, bo w Poznaniu do kompletu zabrakło bardzo niewiele. Artystycznie zaś mistrzostwo świata. Starzeją się odbiorcy dobrego grania, kiedyś by dali się za takie koncerty pokroić, dzisiaj jednak wybierają ciepłe bambosze i pilota od telewizora. C'est la vie...
Dzisiejszej nocy przestawiamy czas, a w niedzielę pogram w Aferze o godzinę dłużej. Pojawię się już o 21-szej w zastępstwie za bluesowego Krzysztofa Ranusa. W pierwszej godzinie szepnę słówko o koncercie Ten Years After, z kolei w późniejszych czterech w dużej mierze pogram gorące nowości. Głównie przywiezione z Berlina, choć nie tylko. Trochę Państwu opowiem o klimacie miasta, jak i o zaopatrzeniu płytowym w największym Saturnie przy Kudamie.
Zasłuchuję się solowym debiutem Britty Phillips "Luck Or Magic". Ta ponad pięćdziesięcioletnia artystka ma już za sobą przygodę w kilku amerykańskich zespołach, jednak jej nowa propozycja doprawdy wspaniała. Piotrek wyłowił ją spośród stogu kompaktów w Berlinie. Słuchaliśmy tej płyty w drodze powrotnej, a ta pięknie ogrzewała wnętrze naszego pędzącego auta. Dostałem od niego teraz do posłuchania na wypalonym muchomorku, na pocieszenie, dopóki nie dotrze prawdziwek. Większość piosenek skomponowała niezwykłej urody Britta, ale są też przeróbki, jak "Landslide" - Stevie Nicks, "Wrap Your Arms Around Me" - Agnethy Faltskog oraz "Drive" - The Cars. Świetne! Ale nie tylko one błyszczą, całej płyty słucha się bardzo bardzo. Dziewczyna ma niezwykły głos i umie nim władać. To model niewrzeszczącej damy, a więc polecam facetom o skłonnościach do pantoflarstwa. Inna sprawa, że u tej wytwornej blondynki chłopo-robotnicy raczej bez szans. Posłuchamy tego, gdy tylko dotrze kompakt.
Życzę Państwu miłego najbliższego czasu i do usłyszenia o 21-szej w niedzielę.






Andrzej Masłowski

RADIO AFERA 98,6 FM (Poznań) - 
www.afera.com.pl

"NAWIEDZONE STUDIO",
w każdą niedzielę od godz. 22.00 do 2.00


"... dla tych, którzy wiedzą, co w muzyce najpiękniejsze"





piątek, 28 października 2016

TEN YEARS AFTER, Poznań, kino "Apollo", 27.X.2016

Intensywny ten tydzień. Jeszcze nie otarłem wrażeń po poniedziałkowym berlińskim koncercie Okta Logue, a tu już Ten Years After. Choć wyczekiwałem go przecież od dawna. W międzyczasie jedno się zmieniło, zamiast upadłego klubu Eskulap, stanęło na skromniejszym w liczebności kinie Apollo.
Bywałem już na koncertach rockowych w Filharmonii Bydgoskiej, bądź w byłym kinie Grunwald, ale żeby w nadal istniejącym kinie... Filmy nie są dla mnie magnesem do odwiedzin tego typu miejsc, tak więc wszystko pozostaje w rękach władców muzyki.
To był mój drugi raz na Ten Years After. Pierwszy miał miejsce kilka lat temu w Blue Nocie, kiedy jeszcze na basie grał niesamowity Leo Lyons (muzyk oryginalnego Woodstockowego składu), a rolę wokalisty i gitarzysty pełnił niejaki Joe Gouch, którego już nie ma w szeregach od pewnego czasu. W jego miejsce dokooptowano fantastycznego młodziaka. Ten zwie się Marcus Bonfanti. Warto zapamiętać jego nazwisko. Także jest wokalistą i gitarzystą, tyle że o wiele bardziej energetycznym od swego niedawnego poprzednika. Facet wlewa w szeregi zespołowe sporo świeżej krwi. Potrzebny był 
Afterom ktoś taki. Wiadomo, Alvina Lee nie zastąpi już nikt, wszak ten za sprawą "I'm Going Home" został nawet ochrzczony w swoim czasie najszybszym gitarzystą świata. Ale proszę uwierzyć, jego następca, także wycina jak z nut. Wirtuozerią potrafi zdmuchnąć nuty ze sztywniackich partytur. No i o to chodzi w rock'n'rollu. Choć w przypadku tej grupy należy mówić o rock'n'rollu, bluesie i hard rocku.
A zatem, jak przedstawia się personalnie dzisiejsze Ten Years After? Z oryginalnego Woodstockowego line-upu ostały się matematyczne dwie czwarte, w osobach: perkusista Ric Lee oraz organista Chick Churchill. Składu dopełniają: wspomniany Marcus Bonfanti oraz rewelacyjny basista Colin Hodgkinson (w przeszłości muzyk nawet Whitesnake - album "Slide It In").
Wiedziałem, że będzie dobrze, albowiem już przed występem zamieniłem słówko z organizującym całą tę imprezę Krzysztofem Ranusem, a ten zapewnił, że na próbie wyszło perfekt. Jak rzekł, tak się stało. Cóż za koncert !!! Pomijam już znakomite czytelne nagłośnienie, ale sama muzyka...! Rozpoczęli od "Sugar The Road", zakończyli dwuutworowym bisem "I Woke Up This Morning" i "Choo Choo Mama", a pośrodku także same perły, jak: obowiązkowe "I'm Going Home" czy "Love Like A Man", do tego "One Of These Days", plus genialna wersja "I'm Coming On" i wiele wiele innych. Poniżej oficjalna setlista, sfotografowana od Krzyśka Ranusa, który po koncercie zwinął ją z któregoś miejsca sceny.
Były poszczególne popisy Ric'kiego Lee jak i Colina Hodgkinsona - nagrodzone nawet owacjami na stojąco. Przy okazji Hodgkinson także udowodnił, że potrafi śpiewać.
Po występie chciałem zakupić najnowszą koncertową płytę, którą widziałem na zespołowym stoisku wchodząc na show, lecz po jego zakończeniu pozostało po sidikach już tylko wspomnienie. A to wszystko przez kurtkę, co do której przymuszono mnie, by oddać do szatni. Pomyślałem, w takim układzie kupię po występie, a tu masz ci traf. Na otarcie łez Tomek (realizator Nawiedzonego Studia) poprosił każdego z muzyków o złożenie autografów na moim kolekcjonerskim bilecie. Porobiłem przy okazji nieco zdjęć, na szczęście bez własnego udziału. Ustrzeliłem fotki Krzyśkowi i Tomkowi w towarzystwie muzyków. Chłopacy zadowoleni jak dzieciaki. Będą mieć pamiątki.
W ostatnich dniach kolejny kapitalny koncert. Ten Years After wczoraj dużo lepsi, niż przed laty w "Blue Note". Jest dobrze, tak trzymać, niech tylko nikt nie ciśnie po hamulcach.






Andrzej Masłowski

RADIO AFERA 98,6 FM (Poznań) - 
www.afera.com.pl

"NAWIEDZONE STUDIO",
w każdą niedzielę od godz. 22.00 do 2.00


"... dla tych, którzy wiedzą, co w muzyce najpiękniejsze"


Tomek w otoczeniu Ten Years After
Krzysztof z Afterami
Marcus Bonfanti podpisuje mój bilet, a obok po lewej ta uśmiechnięta mordka należy do Rica Lee
tu Ric Lee gryzmoli po moim bilecie
to samo, tyle że już Colin Hodgkinson
no i jeszcze do kompletu Chick Churchill
koncertowy plakat
zestaw perkusyjny Ric'kiego
organki Chicka
solówka na bębnach
tu swe solo rzeźbi Colin
Ten Years After
....tak samo
.....
Chick pięknie brzmiał, no i co za elegancja gry...
tak to wyglądało w pełnej krasie
setlista



czwartek, 27 października 2016

po płyty tylko do Berlina

Berliński koncert Okta Logue okazał się sporym przeżyciem. Nie tylko on jednak stanowił za poniedziałkową atrakcję. Były nimi również sama podróż, przechadzki po wybranych fragmentach miasta, wspólny obiad, a także pobuszowanie w kilkupiętrowym Saturnie w ścisłym Centrum na Kudamie. Gdzie całe jedno piętro przeznaczono na muzykę oraz filmy. Nic, tylko CD-eki, DVD, blu-raye oraz winyle. Zatrzęsienie. Ogromna powierzchnia. Nie byłem tam do tej pory, i prawdę mówiąc, gdyby nie namowa Piotrka odpuściłbym, szczególnie mając na uwadze zaopatrzenie krajowych sklepów tej sieci. Z roku na rok topniejące półki płytowe nie napawają optymizmem. To przy każdej okazji zwie się reorganizacją. Tu coś przestawią, tam obrócą, tu niby coś zamienią, by w efekcie końcowym wyciąć kolejny regał. Po upływie niedługiego czasu zabawa rozpoczyna się na nowo. Ponownie coś usuwają, ale oczywiście dokonując najpierw obowiązkowych roszad stojaków. W konsekwencji jednak tylko ubywa i ubywa. Można to nawet zrozumieć, wszak ekonomia jest brutalna. Topniejący popyt, to i podaż nędzna.
We wspomnianym Saturnie kryzysu nie widać. Półki uginają się pod ciężarem płyt. Żadnych pustych miejsc czy prześwitów. Wszystkie przegródki solidnie zapełnione. W dodatku bogatą międzynarodową ofertą. Choć owszem, nie zauważyłem wydawnictw japońskich, jednak cała Europa opanowana, a i nieco importów z USA. Mają tam nawet nieznane u nas działy, jak: "hard'n'heavy" (W Polsce z uwagi na ubogość oferty połączony z muzyką alternatywną, jako "metal i alternatywa"), ponadto "rock'n'roll", bądź "audiophile SACD". No właśnie, w naszej krajowej ofercie trudno znaleźć na półkach więcej niż kilka tytułów tego systemu, a tam... sami zobaczcie Państwo proszę na jednym z poniższych zdjęć.
Winyle się rozrastają. I to akurat wszędzie. W "Pestkowym" Saturnie od pewnego czasu co prawda przyhamowano rozkwit, ale już w takim "King Krossowym" Media Markt jest ich całkiem całkiem. To jednak i tak niewiele przy opisywanym Saturnie na Kudamie. Oczywiście nadal kompakty górują, lecz czarnych płyt sporo, naprawdę można sobie powybrzydzać. Nie tylko królują wydawnictwa topowych wytwórni, ale rzucają się w oczy labele niezależne. Czyli szeroko pojęta alternatywa - rock, pop, folk, metal, muzyka klubowa, nowe brzmienia, trochę wielopłytowych boxów, itd... Mając w kieszeni środków na ledwie kilka płyt lepiej tam nie wchodzić - istny ból głowy. My z Piotrkiem sporo odrzucaliśmy, wybierając tylko delicje, a i tak torby uginały się po ziemię. Z tym, że tu muszę wtrącić jedną uwagę, otóż po zebraniu wszystkiego do kupy podeszliśmy do pani kierowniczki, wykładając towar na blat, a tam padła propozycja dziesięcioprocentowego rabatu - na wszystko! Proszę Państwa, przy pierwszej wizycie dostałem tak solidny opust, plus uśmiech na kolejny raz. Podczas, gdy mniej więcej od roku w moim poznańskim Saturnie zwalcza się sumiennie stałych klientów. Podobno kierownictwo dało kategoryczny zakaz ich uszczęśliwiania. Na zasadzie: bo i tak sobie poradzimy. I oby, czego życzę, gdyż ja osobiście kupuję już tam sporadycznie i bardzo powściągliwie. Muszę przyznać, że skutecznie podziałała na mnie lokalna polityka firmy.
Wracając do berlińskiej oferty.... cały alfabet pęka w szwach, ale za największą atrakcję można uznać wyszukiwanie pojedynczych smaczków w kategorii "konkretna literka alfabetu - patrz: różne". I tutaj zaczyna się kopanie wśród nieznanych. Na podstawie samych okładek. Na tej zasadzie kupiłem kilka płyt, a Piotrek dobrych kilkanaście. I chyba wszystko trafione w środek tarczy, o czym przekonał nas już choćby tylko fragmentaryczny odsłuch losowo wybranych tytułów w drodze powrotnej. Cóż... tego typu rzeczy występowały tam w pojedynczych egzemplarzach, a więc kto pierwszy ten lepszy. Trochę podebraliśmy sobie sprzed nosa, ale obyło się bez choćby jednego krzywego spojrzenia. Tyle muzyki, wystarczy dla każdego.
W drodze do Berlina - autostradą na Świecko, Piotrek między innymi zarzucił świetnego najnowszego Van Morrisona. Z okładką jakże pasującą do kolorowego jesiennego otoczenia. Przyznam, że pięknie korespondowała muzyka z tej płyty z okoliczną bogatą przyrodą i litościwym słońcem, które niestety tuż za Odrą schowało się na dobre. W Berlinie niebo z zaciągniętymi chmurami, a późnym popołudniem nawet z intensywnymi, choć na szczęście niezbyt mocnymi opadami. Po koncercie deszcze ustąpiły. Nie zniechęciło nas to do pobiegania po Centrum miasta. Tam zresztą ludziom deszcz także nie przeszkadzał w zatłoczeniu chodników. Ale powracając na moment do Van Morrisona.... Tak przypadła mi do gustu muzyka z najnowszego "Keep Me Singing", że obiecałem kupić płytę zaraz po powrocie i tak też uczyniłem. Nie było sensu wydawać euro na album, który także widnieje w krajowej ofercie. A jeszcze bębenek podgrzał fakt, iż obsługa opisywanego Saturna także zachęcała klientów do zakupu tego albumu przyjemnie wypełniając handlową przestrzeń jego zawartością.
Przejdźmy na płytowe półki... W alfabecie widniał nawet najnowszy Seven "Shattered", ale mam już to od pewnego czasu,  nawet w japońskiej edycji. U nas rzecz nie do kupienia. Widziałem także najnowszego Meat Loafa z dodatkowymi utworami. Pozostanę jednak przy mojej skromniejszej wersji, płyta słaba. Nie było za to naszych świeżutkich Riverside. Co mnie zaskoczyło, tym bardziej, że Niemcy ich lubią. Być może dotrą z lekkim poślizgiem.
Nie rzucałem się na promocje, choć tych mnóstwo. Wolałem trudno u nas dostępne nowości, zamiast fajnych płyt, których walorem okazała się niska cena, lecz z dostępnością po ewentualnie już wyższej nigdy nie będzie problemu. Nieskromnie przy tym zaznaczę, że i tak wszystkie dobre tytuły posiadam od lat, tak więc mógłbym jedynie co nieco zakupić dla innych potrzebujących. I żałujcie wszyscy, którzy nie wyłożyliście kasy, bo oferta pojedynczych smaczków oznakowanych jako ostatnie egzemplarze, i każdy po pięć euro, zatrważająca. Sorry, ale z własnych skromnych środków nie mam nigdy na wyłożenie, ponieważ zawsze myślę tylko o sobie. A że interesuje mnie za dużo, to też pieniędzy zawsze za mało.
Dla Piotrka wynalazłem Triumvirat "Spartacus". Akurat tej nie miał. Wziął z radością. Rzuciły mi się w oczy jeszcze: Eloy "Ocean II", Magnum "Vigilante", Deine Lakaien "White Lies", Saga "In Transit" i kilka innych równie atrakcyjnych.
Mój szwagier zakupił w sierpniu w Poznaniu najnowszy remastering (zresztą wydany po raz pierwszy na CD) grupy Sweet "Strung Up". Fantastyczny koncert + kompilacja. Podwójny CD, czyli tak jak niegdyś na winylu, jednak teraz jeszcze z kilkoma extra nagraniami. Zapłacił za to bodaj 53 lub 55 złotych. W Berlińskim dziale nowości to samo wydawnictwo w cenie ledwie 7,99 euro. Hmmm... Bywa jednak i w drugą stronę. W piątek zauważyłem u nas najnowszego Leonarda Cohena za 35,90 zł, a tam w cenie 15,99 euro. U nich Cohen nie jest tak kultowy. Sprzedają go mniej, więc cena także normalna, a u nas promocyjna. I mówimy tu o identycznym wydaniu, w digipacku, z ładnym stickerem. Żadna tam "zachodnia płyta w polskiej cenie". Na szczęście wielkiemu artyście oszczędzono tym razem sprofanowanego wydawnictwa na teren ubogiego kraju w środkowej Europie.
Jeszcze słówko o winylach. Nie kupiłem niestety ani jednego. Bo choć wyraźnie winyle się rozrastają, to niestety nadal bardzo wiele tytułów jest nieuchwytnych. Z kompaktów tam zakupionych nie widziałem żadnego odpowiednika na tym obecnie modnym nośniku. Co pokazuje jeszcze niedoskonałą skalę zjawiska. Nie warto zatem nastawiać się na jednostronne zbieranie winyli, ponieważ ominie nas sporo muzyki. Wciąż króluje bogata oferta kompaktowa i to się prędko nie zmieni. Ludzie je cały czas kupują, co też dało się zauważyć.





Andrzej Masłowski

RADIO AFERA 98,6 FM (Poznań) - 
www.afera.com.pl

"NAWIEDZONE STUDIO",
w każdą niedzielę od godz. 22.00 do 2.00


"... dla tych, którzy wiedzą, co w muzyce najpiękniejsze"




na winylach m.in. najnowszy debiut Toma Chaplina (wokalisty Keane)
winylowa jedyneczka King Crimson, a pod nią Kiss "Music From The Elder"
To tylko jeden rząd z bogatej oferty płyt analogowych

zdjęcie mówi samo za siebie
My też tam jesteśmy. W dodatku w dobrym towarzystwie, obok Anoushki Shankar (córki Raviego)
Najnowsza 2-płytowa składanka Ten. Z kilkoma rarytasami. Odstawiłem na półkę - zabrakło funduszy. Tak bywa.
Może kiedyś takiego działu doczekamy u nas.
prosto z windy wejście do Saturna
Windą do "nieba"


Mój ukochany album Bon Jovi na LP.
Bootlegi też mają

Uliczny plakat reklamujący płytę grupy Bear's Den
Po filiżance kawy na chwilę przed koncertem w barze naprzeciwko klubu.
Już teraz reklamują przyszłoroczny koncert
przy Friedrichstrasse takie oto pamiątki....
....ciąg dalszy Soviet Union
dawna strefa graniczna obu Berlinów
punkt graniczny, przy którym żywe repliki strażników
docierając na Checkpoint Charlie
serce Checkpoint Charlie
Muzea i sklepy z pamiątkami
ciąg dalszy
o nas też pamiętają
ten ładnie zapakowany kawałek muru za dwadzieścia euro
w sklepie z pamiątkami na Checkpoint Charlie
....ciąg dalszy
....ciąg dalszy
ciąg dalszy....
ciąg dalszy....
i jeszcze....
nadal.....
i nadal....
fajne rzeczy, prawda?....
miniaturki....
Taka tabliczka dwadzieścia euro. Jedną z nich Piotrek zakupił, ale że rozmawialiśmy po polsku, a ja pstrykałem fotki, to jedna z ekspedientek wyjrzała za nami "grzecznie" zapytując "czy panowie zapłaciliście?". Wystarczyło jej nasze słowne zapewnienie.
trochę tego tam mają....
na Placu Poczdamskim deszczowo
dojeżdżamy do Bramy Brandenburskiej
tam też deszczowo....
w Centrum na Kudamie
....szaro, a potem już deszczowo

Przy Dworcu Zoo
dojeżdżamy do celu
w Piotrka aucie takiej prędkości nie czuje się wcale
do Świecka słonecznie
po naszej stronie było ładnie