poniedziałek, 30 marca 2015

"NAWIEDZONE STUDIO" - audycja z 29 marca 2015 - Radio "Afera", Poznań, 98,6 FM



"NAWIEDZONE STUDIO" 
program z 29 marca 2015 r. 

 
RADIO "AFERA" 98,6 FM (Poznań) - także w internecie !!!
www.afera.com.pl

realizacja: Krzysztof Piechota      
prowadzenie: Andrzej Masłowski





DIRE STRAITS - "Love Over Gold" - (1982) -
- Telegraph Road

DIRE STRAITS - "Making Movies" - (1980) -
- Tunnel Of Love (intro: The Carousel Waltz) 

EUROPE - "War Of Kings" - (2015) -
- Days Of Rock'n'Roll
- Children Of The Mind

ROB MORATTI - "Victory" - (2011) -
- Life On The Line

ECLIPSE - "Armageddonize" - (2015) -
- Live Like I'm Dying

TOTO - "XIV" - (2015) -
- Orphan

REVOLUTION SAINTS - "Revolution Saints" - (2015) -
- You're Not Alone - {DEEN CASTRONOVO version}

BLACK STAR RIDERS - "The Killer Instinct" - (2015) -
- The Killer Instinct
- Finest Hour
- Soldierstown

VAN HALEN - "A Different Kind Of Truth" - (2012) -
- Tattoo

UFO - "A Conspiracy Of Stars" - (2015) -
- The Killing Kind

VAN MORRISON - "Duets: Re-Working The Catalogue" - (2015) -
- Born To Sing - {feat. CHRIS FARLOWE}
- Irish Heartbeat - {feat. MARK KNOPFLER}

NOORA NOOR - "Soul Deep" - (2009) -
- Move On Up - {single version} - Curtis Mayfield cover
- Forget What I Said

MARK KNOPFLER - "Tracker" - (2015) -
- Beryl
- Wherever I Go - {featuring RUTH MOODY}

JOHN ILLSLEY - "Live In London" - (2014) -
- Once Upon A Time In The West
- Private Investigations
- Another Brick In The Wall
- Streets Of Heaven

VAN MORRISON - "Poetic Champions Compose" - (1987) -
- Someone Like You

STEVE WINWOOD - "Chronicles" - (1987) - kompilacja
- Arc Of A Diver - {oryginalnie na LP "Arc Of A Diver" - 1980}
- Higher Love - {oryginalnie na LP "Back In The High Life" - 1986}

JOHN COUGAR MELLENCAMP - "Scarecrow" - (1985) - w ramach 30-lecia zaczątków sesji do tej genialnej płyty, która to sesja rozpoczęła się dokładnie 20 marca 1985 r.
- Rain On The Scarecrow
- Grandma's Theme
- Small Town
- Minutes To Memories
- Justice And Independence '85
- Between A Laugh And A Tear - {gościnnie RICKIE LEE JONES

OMEGA - "Time Robber" - (1976) - anglojęzyczna wersja LP "Idorablo", która ukazała się na prawie rok przed jej węgiersko-języcznym odpowiednikiem
- Don't Keep Me Waitin'






Andrzej Masłowski


RADIO AFERA 98,6 FM (Poznań) - także w internecie !!! - www.afera.com.pl

"NAWIEDZONE STUDIO",
w każdą niedzielę od godz. 22.00 do 2.00

(4 godziny na żywo!!!)
 
===============================

"BLOG NAWIEDZONEGO"
oraz
"BLOG TYLKO O PŁYTACH CD i LP

niedziela, 29 marca 2015

czas

Przestawili czas, a dzień się wydłużył tylko pozornie. Ledwo wstałem, ogarnąłem się, umyłem zęby, przełknąłem ampułki, popiłem zbożówką z mlekiem, a tu już obiad. Szybko otworzyłem radiowy zeszyt, zerknąłem do zebranych zapisków, pomyślałem co by tu jeszcze dołożyć, no i już po czwartej... Za cztery i pół godziny mecz. Poszarpany nieco. Część obejrzę w domu, a resztę na Rocha. "Nawiedzone Studio" dziś od 23-ciej, w pierwszej godzinie , czyli po 22-giwj, będę obecny tylko ciałem - a duchem w Dublinie. Nie lubię ważnych meczów podczas naszego niedzielnego spotkania, ale cóż....
Dostałem zaproszenie na dzisiejszy Archive. Odmówiłem. Jak, podczas meczu? Poza tym, nudzą coś ostatnio.



Andrzej Masłowski


RADIO AFERA 98,6 FM (Poznań) - także w internecie !!! - www.afera.com.pl

"NAWIEDZONE STUDIO",
w każdą niedzielę od godz. 22.00 do 2.00

(4 godziny na żywo!!!)
 
===============================

"BLOG NAWIEDZONEGO"
oraz
"BLOG TYLKO O PŁYTACH CD i LP



środa, 25 marca 2015

latanie

UEFA w pogoni za pieniędzmi nie daje kibicom wytchnienia. Teraz mecze, to już codzienna normalność. Nawet te eliminacyjne do euro-mistrzostw przerzucono na niedziele, bo wyliczono większą oglądalność od sobót. Niestety, będzie to kolidować. Nawiedzonemu Studio. Już teraz wiem, że najbliższa pierwsza godzina na straty, tak więc cała "zabawa" rozpocznie się od 23-ciej, a że o tej godzinie większość kładzie się spać, to trudno... A tak z innej beczki, co to za r'n'rollowcy, którzy o jedenastej wieczorem idą lulu. Od razu nasuwa mi się: "to jest Kiler?, to jakaś popierdułka, nie Kiler"
Boję się latania. Od zawsze. Dlatego nie latam i nie dam się namówić. Gustaw Kramer także uważał, że maszyna w powietrzu nie jest czymś normalnym. Pomimo tego, trochę interesuję się wypadkami lotniczymi. A nawet - od dawna. W swoim czasie trochę się o tym naczytałem (mam nawet odpowiednią literaturę), a i staram się nie przegapić żadnej telewizyjnej analizy feralnych lotów. Wczorajsza tragedia we francuskich Alpach daje kolejną zagadkę, o której za rok lub dwa, zapewne dowiemy się o kolejnym ludzkim błędzie. Bo przeważnie to one o wszystkim decydują. I choć każda kolejna katastrofa pomaga większość z nich eliminować, to powstają kolejne. Jak z chorobami, w miejsce jednych pojawiają się inne. Każdego roku przydarza się mniej więc około dziesięciu/piętnastu katastrof, z czego trzy czwarte stanowi za te drobne i wielu ludzi uchodzi z życiem, i choć to wciąż najbardziej bezpieczny sposób podróżowania, gdzieś tam w głębi serca nadal loty mnie nie przekonują. Wiecie Państwo jak to jest, gdy nawali jeden silnik, to od razu zrobi to kolejny, a na dodatek zaraz zabraknie jeszcze tlenu i na domiar złego wyłoni się jeszcze jakiś nie do opanowania pożar. I nie ma ucieczki. Brrr!!! Samoloty dobre są dla tych, którym się spieszy - do grobu.
Kupiłem nieco płyt po pewnym człowieku, który podobno niegdyś nawet słuchał Nawiedzonego Studia. Jego brat nie chciał wielkich pieniędzy, a wiedział do jakich rąk trafią. W ten sposób przytrafili mi się Rolling Stonesi na podwójnym cedeku ze świetnym "Exile On Main St.". Dotąd miałem pojedyncze pudełkowe wydanie, teraz jeszcze dołączył do tamtego podwójny i wzbogacony o dodatki digipack. Zaznaczam - dołączył - bo ja się starych płyt już od dawna nie pozbywam. Nie ma głupich, szkoda pozbywać się poczciwej starzyzny za jakąś dychę, góra dwie. Co to za pieniądze - butelka coli, czekolada, paczka chipsów i tyle. I po płycie. Trafił mi się jeszcze fajny digipackowy Ronnie Wood "Slide On This". A dobrze znam tę płytę, bowiem niegdyś mój kolega "zatruwał" mi nią życie, ale jakoś nie było mi dotąd dane posiąść na własność. Tego typu "niespodzianki" są fajniejsze od większości tych współczesnych przereklamowanych nowości. A tak swoją drogą, człowiek bardzo lubił rock'n'rolla i uzbierał go nieco. Płyty po mnie zapewne będę mieć podobną dystrybucję. To przykre. Komu je przekazać? Przecież nie tym żołędnym strumieniowym dupkom.
Mamy wiosnę. Słońca jakby więcej, cieplej też tyciu bardziej - i tak trzymać!



Andrzej Masłowski


RADIO AFERA 98,6 FM (Poznań) - także w internecie !!! - www.afera.com.pl

"NAWIEDZONE STUDIO",
w każdą niedzielę od godz. 22.00 do 2.00

(4 godziny na żywo!!!)
 
===============================

"BLOG NAWIEDZONEGO"
oraz
"BLOG TYLKO O PŁYTACH CD i LP







poniedziałek, 23 marca 2015

"NAWIEDZONE STUDIO" - audycja z 22 marca 2015 - Radio "Afera", Poznań, 98,6 FM




"NAWIEDZONE STUDIO" 
program z 22 marca 2015 r. 

 
RADIO "AFERA" 98,6 FM (Poznań) - także w internecie !!!
www.afera.com.pl

realizacja: Krzysztof Piechota      
prowadzenie: Andrzej Masłowski





UFO - "A Conspiracy Of Stars" - (2015) -
- The Real Deal

EUROPE - "War Of Kings" - (2015) -
- Nothin' To Ya
- Vasastan

======================================
======================================

A.J.PERO (Anthony Jude Pero) - perkusista Twisted Sister
(14.X.1959 - 20.III.2015)
kącik poświęcony Artyście 

TWISTED SISTER - "Come Out And Play" - (1985) -
- Lookin' Out For #1
- Kill Or Be Killed
- King Of The Fools - {utwór dodatkowy}

=======================================
=======================================


IRON MAIDEN - "The Number Of The Beast" - (1982) - album ukazał się w dniu 22.III.1982 r. - 33 lata temu
- The Number Of The Beast

SCORPIONS - "Return To Forever" - (2015) -
- We Built This House

REVOLUTION SAINTS - "Revolution Saints" - (2015) -
- You're Not Alone (ARNEL PINEDA version) - utwór dodatkowy

TOTO - "XIV" - (2015) -
- Burn
- Unknown Soldier (for Jeffrey)

THE GENTLE STORM - "The Diary" - (2015) -
- The Storm (storm version)
- New Horizons (gentle version)

LONELY ROBOT - "Please Come Home" - (2015) -
- Why Do We Stay
- Humans Being

==========================================
==========================================

ANDY FRASER - gitarzysta basowy Free
(3.VII.1952 - 16.III.2015)
kącik poświęcony Artyście


FREE - "Tons Of Sobs" - (1969) -
- Moonshine

ANDY FRASER - "Fine Fine Line" - (1984) -
- Fine, Fine Line
- Branded By The Fire


===========================================
===========================================


MARK KNOPFLER - "Tracker" - (2015) -
- Basil
- Long Cool Girl
- Lights Of Taormina

BELLE AND SEBASTIAN - "Girls In Peacetime Want To Dance" - (2015) -
- Nobody's Empire

JOHN GRANT with the BBC PHILHARMONIC ORCHESTRA - "Live in Concert" - (2014) -
- Queen Of Denmark

PIERRE MOERLEN'S GONG - "Downwind" - (1979) -
- Downwind

CARGO - "Cargo" - (1972) -
słuchaliśmy utworów dodatkowych, kiedy to grupa jeszcze nazywała się SEPTEMBER - lata 1970/71
- Lydia Purple
- Little Sister
- Walk On By

ARCADIUM - "Breathe Awhile" - (1969) -
- Poor Lady
- Sing My Song - {utwór dodatkowy}
- Riding Alone - {utwór dodatkowy}

CRACK - "Si Todo Hiciera Crack" - (1979) -
- Descenso En El Mahellstrong

CAMEL - "Dust And Dreams" - (1991) -
- Hopeless Anger







Andrzej Masłowski


RADIO AFERA 98,6 FM (Poznań) - także w internecie !!! - www.afera.com.pl

"NAWIEDZONE STUDIO",
w każdą niedzielę od godz. 22.00 do 2.00

(4 godziny na żywo!!!)
 
===============================

"BLOG NAWIEDZONEGO"
oraz
"BLOG TYLKO O PŁYTACH CD i LP


niedziela, 22 marca 2015

NOORA NOOR - "Soul Deep" - (2009) -



NOORA NOOR
"Soul Deep" - (GRAPPA / BLUE MOOD RECORDS) -
****1/2




W grudniu minionego roku miałem przyjemność po raz pierwszy spotkać się z DJ Novac(k)iem na antenie stacji Good Time Radio w jego audycji "Fragile Sounds". Wcześniej nieco ustaliliśmy, że każdy z nas przygotuje po kilka utworów - tak mniej więcej po połowie. Pan Michał (vide DJ Novac) czułem, że mnie czymś zaskoczy - i zaskoczył. Ciekawymi wokalistkami, których do tamtej pory nie miałem okazji nigdzie usłyszeć. Szybko okazało się, że ich popularność w naszym kraju też nie jest jakaś szczególna. Spośród wszystkich tamtych dam, postanowiłem nieco później na własną rękę poszukać płyty niejakiej Noory Noor, której zaprezentowana piosenka w grudniowe niedzielne popołudnie, zrobiła na mnie spore wrażenie. Pan Michał zresztą to zauważył i sobie gdzieś tam na boczku zapamiętał. Moje penetracje co do Noory Noor okazały się mizerne. Płyty czarnoskórej Somalijki nie znalazłem w dużych sklepowych sieciach, jak i tych internetowych, na próżno zdały się także pokładane nadzieje na coraz to nędzniejszym Allegro. Portalu, który przybiera maskę wszechmocnego, podczas gdy coraz częściej logują się tam poszukiwacze taniochy. Na zasadzie, cena ważniejsza od samej muzyki. Już widzę teraz ten nalot na moją głowę gradu pomyj, bo powiedziałem prawdę.
Zdołały upłynąć trzy długie miesiące, zdążyła obudzić się wiosna, a słońce niemal każdego ranka budzi mnie do roboty. I choć temperatury jeszcze przyjaźnie nie pieszczą spragnionego ciepłem ciała, to niedostatkom powinna pomóc odpowiednia muzyka.
Noora Noor, kto zna tę Panią?. Oprócz Pana Michała i mojej jak najbardziej nieskromnej osoby. No i jeszcze całej masy Norwegów, albowiem w tym skandynawskim zakątku artystka zyskała sobie szczególną publiczność. Co może ciekawić o tyle, że Noora proponuje typowo amerykańską muzykę, mocno osadzoną w starym soulu i bluesie. Do tego jej ostatni jak dotąd album "Soul Deep", powstał przecież w słonecznej Kalifornii. Czasem tak po prostu bywa i nie powinno nas to dziwić. Szczególnie nas! , wszak "polskie" przykłady sław jak: Drupi, Budgie, Archive czy Pendragon, są tego niezbitym dowodem.
Podoba mi się głos tej eleganckiej i zmysłowej kobiety. Jej śpiew jest dosadny i mocny - jak to zazwyczaj u murzynek - a jednak zawiera w sobie jeszcze pewien pierwiastek tajemniczości. Noora Noor jak najbardziej jest sobą, choć ma w sobie także po troszku z Arethy Franklin, Patti La Belle, Olety Adams, Lauryn Hill, Randy Crawford i jeszcze kilku innych...
I na szczęście nie roztrwoniła swego od losu daru dla jakiejś papkowatej sieczki, tylko wdała się w flirt z wysokiej marki muzykami, choć niekoniecznie o rozpoznawalnych nazwiskach. Sama potrafi nieźle komponować ("Musiq", "Dedictation" czy natchniona fortepianowa pieśń "You Will Always Be Free"), jednak nie boi się sięgać po cudze i sprawdzone klasyki, przy okazji nadając im nowego wymiaru. Dla przykładu świetne przeróbki: "Funky Way" - spory przebój Calvina Arnolda pod koniec lat sześćdziesiątych, czy podbluesowiony "Your Good Thing" - wzięty jednak spod pióra legendy soulu Isaaca Hayesa, "What Man Have Done" - soulowego numeru, bluesowego skądinąd Coreya Harrisa, bądź żywiołowego "Move On Up" - kolejnej legendy soul - Curtisa Mayfielda.
Proszę posłuchać jak ona śpiewa, ale i także towarzyszącej wokalistce sekcji chóralnej, no i rzecz jasna samych instrumentów, jak: gitara, organy, pianino,.....
Na deser pozostawiłem kapitalną piosenkę "Forget What I Said", autorstwa zupełnie nieznanego norweskiego kompozytora Olego R.Berg-Olsena. Ten bluesowy kawałek jest tak melodyjny, że chwyta za serca od pierwszego "wejrzenia". Słuchając go po raz pierwszy, odniosłem wrażenie, jakbym miał do czynienia z jakimś nieodkrytym dotąd dla mnie klasykiem gatunku. Co ciekawe, następujący po nim "Dedication" - skomponowany już przez samą Noorę, choć pobrzmiewa bluesem umoczonym po uszy w soulowym sosie, w niczym nie ustępuje poziomem swemu poprzednikowi.
Cała płyta jest bardzo bardzo cacy. Powinna przypaść do gustu entuzjastom dawnego soulu, tęskniącym za nagraniami z legendarnych labeli pokroju Tamla Motown, Stax czy Atlantic, jak i przecież także samym poczciwym wyznawcom tradycyjnego bluesa.
Pięknie dziękuję Panie Michale! Wspaniała płyta i niezwykłej rangi upominek na zawsze.

P.S. Płytę dostałem jako pieczątkę. Dla niewtajemniczonych młodziaków słowo wyjaśnienia dla terminu "pieczątka" - tak określano niegdyś egzemplarz nowiuśki i jeszcze nierozfoliowany.



Andrzej Masłowski


RADIO AFERA 98,6 FM (Poznań) - także w internecie !!! - www.afera.com.pl

"NAWIEDZONE STUDIO",
w każdą niedzielę od godz. 22.00 do 2.00

(4 godziny na żywo!!!)
 
===============================

"BLOG NAWIEDZONEGO"
oraz
"BLOG TYLKO O PŁYTACH CD i LP






czwartek, 19 marca 2015

MAHALIA BARNES & THE SOUL MATES featuring JOE BONAMASSA "Ooh Yea - The Betty Davis Songbook" - (2015) - / JIMMY BARNES "Hindsight" - (2014) -



-------------------------------------------------------------------------
-------------------------------------------------------------------------


MAHALIA BARNES & THE SOUL MATES featuring JOE BONAMASSA
"Ooh Yea - The Betty Davis Songbook" - (PROVOGUE / MASCOT) -
**3/4

JIMMY BARNES
"Hindsight" - (PROVOGUE / MASCOT) -
****


Nie lubię krzykliwych kobiet. Poza tymi od muzyki. W tej dziedzinie sztuki dzierżę nawet krzykliwe - jak Mahalia Barnes, która ma ku temu wszelkie podstawy i predyspozycje, albowiem jej ojcem jest nie kto inny, jak sam Jimmy Barnes. Najmocniejsze gardło Antypodów.
"Ooh Yea - The Betty Davis Songbook" nie jest debiutem Mahalii, jednak założę się, że dotąd niewielu o niej słyszało. No chyba, że jest się oddanym fanem jej tatusia, na którego płytach nawet się niegdyś Mahalia epizodycznie zaznaczała.
Band "The Soul Mates" oraz gościnny udział Joe Bonamassy od razu odsłaniają karty, o czym jest ta płyta. To mieszanka soulu, bluesa i niemałej dawki funku. A to ostatnie, głównie za sprawą albumowej bohaterki Betty Davis - amerykańskiej przedstawicielki soul/funk przełomu 60/70. Artystki już dzisiaj mocno zapomnianej, której pasmo muzycznych sukcesów trwało niezwykle krótko, a ona sama bardziej została zapamiętana jako niewierna żona Milesa Davisa.
Repertuar Betty Davis nie jest szczególnie olśniewający, i choć Mahalia postanowiła go przyprawić na ostro, a i podać w zdecydowanie rockowej formie, to szału na właśnie wydanej "Ooh Yea...." nie ma. Płyty nie pomaga udźwignąć jej wyrazista produkcja i solidna praca wszystkich tu muzyków. Całość po prostu nie chwyta. Dokucza rażąca jednostajność, kompozycje duszą się same w sobie, brakuje polotu i jakiegoś szaleństwa. Nawet Joe Bonamassa nie wychodzi poza obręb powierzonego mu zadania. Jego gra jest zbyt oszczędna i mało filozoficzna. Szkoda tylko dobrego gardła Mahalii, bo już sobie wyobrażam, jakby ono zabrzmiało przy bardziej porywających i melodyjnych nutach.
Najlepszym numerem tego albumu wydaje się być finalizujący całość, blisko 8-minutowy "Shoo-B-Doop And Cop Him". To taki nieco leniwy, lecz zmysłowy soul/funk, wyraziście pobrzmiewający starą czarną muzyką, no i tutaj nareszcie Bonamassa wydaje się być w swym żywiole.
Całkiem przyjemnie kołysze jeszcze "Walking Up The Road", szczególnie że Mahalii asystuje tutaj gardełko tatusia. Mogą się jeszcze podobać chyba najbardziej nośny i przebojowy "Steppin' In Her I.Miller Shoes" oraz nastrojowy "In My Time" - z niezłym gitarowym solo i zgrabnie podszytym Hammondem.
Bez wątpienia Mahalia nadaje się do śpiewania czarnej muzyki, choć zamiast w funk/soul/bluesie, chętnie posłuchałbym jej w jakimś nieco bardziej witalnym repertuarze, choćby stricte blues-rockowym.
Jednymi słowy - całość dobrze zagrana, dobrze wyprodukowana, tylko mało chwytliwa.

Zdecydowanie ciekawsza jest najnowsza propozycja samego Jimmy'ego Barnesa. Co prawda jego płyta ukazała się już nieco wcześniej, ale i tak pod literką "B" oba te tytuły nadal figurują w sklepowych działach z nowościami.
Jimmy do udziału w "Hindsight" zaprosił sporo przyjaciół (m.in. grupę Baby Animals, Joe Bonamassę, wciąż piękną i nieźle śpiewającą Tinę Arenę, czy choćby muzyków grupy Journey - Neala Schona i Jonathana Caina), a także córeczkę Mahalię z jej grupą The Soul Mates (w porywającym "Stand Up"). Wraz z nimi, przedstawił w nowej szacie kilkanaście własnych przebojów, nie zmieniając ich temp czy melodii, za to przyodziewając nowymi aranżacjami. Wyszło świetnie. Piosenki przybrały drugie życie, stały się świeże i jakby ponownie aktualne.
Sporo tutaj tortowych wisienek, jak choćby uroczo snująca się ballada "Stone Cold" - ze wspomnianą już Tiną Areną i subtelnie z nią wycinającym Joe Bonamassą , a i fajnymi dęciakami oraz organami, także przecież.
Fani Boba Segera i Bruce'a Springsteena zapewne od razu pokochają chwytliwy "Working Class Man" - zagrany w towarzystwie australijskiego kompana Iana Mossa oraz Jonathana Caina. Tuż po chwili pojawia się kolejna ballada - mocna, zadziorna, podszyta bluesem, a nawet hard rockiem "Going Down Alone". Pięknie w niej zagrało kilka osób, w tym specjalnie zaproszeni Neal Schon i ponownie Jonathan Cain (obaj z Journey, a i niegdyś także przez chwilę w Bad English).
W zasadzie trudno od tego albumu oderwać ucho. Równie dobrze mógłbym wyróżnić porywający "Ride The Night Away" (tutaj gościnnie Steven Van Zandt - gitarzysta E Street Bandu Bruce'a Springsteena), super przebojowy "No Second Prize" (refren - stadiony świata), bądź nowe wcielenia "tygrysich" balladek "When Your Love Is Gone" czy "Walk On" (z kolejnym Australijczykiem Davidem Campbellem) i jeszcze nie gorszych przecież kilku innych....




Andrzej Masłowski


RADIO AFERA 98,6 FM (Poznań) - także w internecie !!! - www.afera.com.pl

"NAWIEDZONE STUDIO",
w każdą niedzielę od godz. 22.00 do 2.00

(4 godziny na żywo!!!)
 
===============================

"BLOG NAWIEDZONEGO"
oraz
"BLOG TYLKO O PŁYTACH CD i LP






środa, 18 marca 2015

nie żyją Sławomir Piwowar, Andy Fraser oraz Bruce Crump

Nie chcąc być roznosicielem złych wieści, od wczoraj się zastanawiałem, czy napisać o trzech kolejnych.... Doszedłem do wniosku, że jednak powinienem.


Wczoraj, tj. 17 marca, na Facebookowym profilu grupy SBB, pojawiło się czarno/białe zdjęcie Sławomira Piwowara - podpisane: "Dobranoc Jaśko. Sławomir Piwowar 1953-2015".
Od siebie tylko dodam, iż ten wyborny gitarzysta zagrał w SBB na moim ulubionym albumie "Memento z banalnym tryptykiem", ale i współpracował z grupą także w latach ostatnich. Ponadto w przeszłości grał z wieloma innymi czołowymi twórcami rodzimego rocka, m.in z Czesławem Niemenem czy też z Grzegorzem Ciechowskim.




16 marca zmarł basista legendarnej grupy Free - Andy Fraser.
Muzyk współpracował w swoim czasie także z Johnem Mayallem, Robertem Palmerem czy niedawno zmarłym Joe Cockerem.
Chorował na AIDS i raka. Zmarł we własnym domu. Miał 62 lata.





Niestety na tym nie koniec. Również 16 marca w wieku 57 lat zmarł Bruce Crump - były perkusista amerykańskiej grupy Molly Hatchet. Crump był jej członkiem w złotym dla niej okresie, czyli na najwcześniejszych albumach, z których największy sukces osiągnął drugi "Flirtin' With Disaster". Tylko w samym USA dzieło pokryło się Platyną aż trzykrotnie.
Nie podano jeszcze oficjalnie przyczyny śmierci.







Andrzej Masłowski


RADIO AFERA 98,6 FM (Poznań) - także w internecie !!! - www.afera.com.pl

"NAWIEDZONE STUDIO",
w każdą niedzielę od godz. 22.00 do 2.00

(4 godziny na żywo!!!)
 
===============================

"BLOG NAWIEDZONEGO"
oraz
"BLOG TYLKO O PŁYTACH CD i LP


poniedziałek, 16 marca 2015

"NAWIEDZONE STUDIO" - audycja z 15 marca 2015 - Radio "Afera", Poznań, 98,6 FM



"NAWIEDZONE STUDIO" 
program z 15 marca 2015 r. 

 
RADIO "AFERA" 98,6 FM (Poznań) - także w internecie !!!
www.afera.com.pl

realizacja: Krzysztof Piechota      
prowadzenie: Andrzej Masłowski




LED ZEPPELIN - "Physical Graffiti" - (1975 / reedycja 2014) -
- In The Light

DEEP PURPLE - "Purpendicular" - (1996 / reedycja 2014) -
- Rosa's Cantina

UFO - "A Conspiracy Of Stars" - (2015) -
- Devil's In The Detail
- Precious Cargo

THUNDER - "Wonder Days" - (2015) -
CD 2 - dodatkowa płyta - "Live At Wacken 2013"
- I Love You More Than Rock'n'Roll

EUROPE - "War Of Kings" - (2015) -
- Praise You

REVOLUTION SAINTS - "Revolution Saints" - (2015) -
- Way To The Sun - {feat. NEAL SCHON}

=========================================
=========================================


MIKE PORCARO  (29.V.1955 - 15.III.2015) 
kącik poświęcony Artyście 


TOTO - "Falling In Between" - (2006) -
- Bottom Of Your Soul
- Spiritual Man

=========================================
=========================================


MAGNUM - "Escape From The Shadow Garden" - (2014) -
- Live 'Til You Die

SCORPIONS - "Return To Forever" - (2015) -
- Rollin' Home

DIRE STRAITS - "ExtendeDancEPlay" - (1982) -
- Twisting By The Pool
- Two Young Lovers
- If I Had You

MARK KNOPFLER - "The Ragpicker's Dream" - (2002) -
- A Place Where We Used To Live
+ utwór z dodatkowej koncertowej płyty dla wydania limitowanego:
- Brothers In Arms - {live at Massey Hall, Toronto, 3.05.2001}

JOHN GRANT with the BBC PHILHARMONIC ORCHESTRA - "Live in Concert" - (2014) -
- Marz
- Where Dreams Go To Die

STEVEN WILSON - "Hand. Cannot. Erase." - (2015) -
- Regret #9

DAVID KNOPFLER - "Lifelines" - (1991) -
- Rise Again
- Guiding Star
- Like Lovers Do
- Lonely Is The Night

MATTHEW FISHER - "Journey's End" - (1973) -
- Separation (Theme From The Film) - instrumentalny
- Marie

CAMEL - "On The Road 1982" - (1994) -
recorded during the 10th Anniversary Tour on 13th June 1982 at Congressgibau Den Haag, Holland
- Hymn To Her
- Heroes

PETER BARDENS - "The Answer" - (1970) -
- The Answer

MARK KNOPFLER - "Shangri-La" - (2004) -
- Our Shangri-La
- Don't Crash The Ambulance

JOHN ILLSLEY - "Testing The Water" - (2014) -
- Sometimes

SOLSTAFIR - "Otta" - (2014) -
- Rismal







Andrzej Masłowski


RADIO AFERA 98,6 FM (Poznań) - także w internecie !!! - www.afera.com.pl

"NAWIEDZONE STUDIO",
w każdą niedzielę od godz. 22.00 do 2.00

(4 godziny na żywo!!!)
 
===============================

"BLOG NAWIEDZONEGO"
oraz
"BLOG TYLKO O PŁYTACH CD i LP

niedziela, 15 marca 2015

nie żyje MIKE PORCARO (29.V.1955 - 15.III.2015)

Co za okropny rok. Dzisiaj zmarł MIKE PORCARO - gitarzysta basowy grupy Toto.
Muzyk, który od piątej płyty "Isolation" był w oficjalnym składzie grupy, choć współpracował z nią przecież już dużo wcześniej.
Jak powszechnie wiadomo, w Toto występowali także dwaj jego bracia - wciąż będący w jej składzie instrumentalista klawiszowy Steve, a także nieżyjący już dziś perkusista Jeff.
Na nadchodzącym albumie "XIV" muzyk co prawda już nie miał wystąpić, mimo to do "Falling in Between" był nieocenioną postacią Toto.
Steve Lukather nazwał go dzisiaj: "mój brat".
Miałem okazję podziwiać jego grę na żywo podczas koncertu w warszawskiej Sali Kongresowej podczas pierwszej wizyty Toto w naszym kraju. Było to związane z promocją albumu "Mindfields".
MIKE PORCARO przeżył niespełna 60 lat.
Zawsze Go ceniłem i bardzo lubiłem.
Bywaj Mike....




Andrzej Masłowski


RADIO AFERA 98,6 FM (Poznań) - także w internecie !!! - www.afera.com.pl

"NAWIEDZONE STUDIO",
w każdą niedzielę od godz. 22.00 do 2.00

(4 godziny na żywo!!!)
 
===============================

"BLOG NAWIEDZONEGO"
oraz
"BLOG TYLKO O PŁYTACH CD i LP




UFO - "A Conspiracy Of Stars" - (2015) -



UFO
"A Conspiracy Of Stars" - (STEAMHAMMER) -
***

Grupa od lat cierpi na niemoc kompozytorską, a pokazują to dobitnie wszystkie ostatnie płyty. Na szczęście każdą z nich bronią tak zwane "momenty". Z najnowszą "A Conspiracy Of Stars" jest podobnie. Choć od razu należy zaznaczyć - rzemieślniczo i produkcyjnie (tym razem przy stole realizatorskim uznany Chris Tsangarides) wszystko jest jak należy.
UFO dobrze się czują grając hard rocka podbarwionego bluesem. Być może dzięki temu muzycy znaleźli receptę na długowieczność, a że sam Phil Mogg wciąż ma głos jak dzwon, to emerytura wydaje się niespieszna. Niestety dla mnie takie granie nie posiada żadnej magii. Być może zbyt mocno jestem zżyty z ich cudownymi płytami pokroju: "Lights Out", "Force It" czy "Phenomenon", a przede wszystkim z genialnym koncertem "Strangers In The Night" - o poziomie niedostępnym na chwilę obecną już chyba nikomu. Dlatego konkretne i rzeczowe granie, jakie proponuje obecny skład Mogg-Moore-Raymond-Parker-De Luca (ten ostatni zastąpił właśnie Larsa Lehmanna) jest tylko tłem dla dawnych poczynań tego niegdyś obłędnego zespołu. Obecna twórczość niewiele oferuje jak na zespół z dawnej topowej dziesiątki hard'n'heavy. I wcale nie wytykam braku wybitnego wirtuoza Michaela Schenkera - jak Państwo zauważyliście - albowiem ten dżentelmen niestety również od lat niczego ciekawego nie tworzy.
Na "Conspiracy Of Stars" nie brakuje solidnego grania, przy którym można pokiwać głową, a i potupać stopą, lecz gdy płyta się zakończy, niewiele pozostaje w pamięci.
Najlepszy wydaje się być cały środek, a konkretnie - zestawione obok siebie trzy kompozycje, tj: "Devil's In The Detail", "Precious Cargo" oraz "The Real Deal". Ze szczególnym wskazaniem na tę środkową. Właśnie taka dramaturgia i te emocje, to jest UFO najwyższych lotów. Szkoda, że jest tutaj tylko jeden taki numer. Niemniej, warto dla niego zgrzeszyć.
Dawno już pogodziłem się z "nowym" obliczem UFO, a jednak każdą ich nową płytę kupuję z pewną nadzieją, że być może, tym razem .....

P.S. Wersja limitowana zawiera dodatkowy jedenasty, nieco ponad 2,5-minutowy utwór "King Of The Hill". Kolejne takie "dobre, ale nic specjalnego".






Andrzej Masłowski


RADIO AFERA 98,6 FM (Poznań) - także w internecie !!! - www.afera.com.pl

"NAWIEDZONE STUDIO",
w każdą niedzielę od godz. 22.00 do 2.00

(4 godziny na żywo!!!)
 
===============================

"BLOG NAWIEDZONEGO"
oraz
"BLOG TYLKO O PŁYTACH CD i LP




piątek, 13 marca 2015

SCORPIONS - "Return To Forever" - (2015) -




SCORPIONS
"Return To Forever" - (SONY MUSIC) -
***1/3 
 
Cieszy fakt, że grupa jednak nie wybiera się na emeryturę. Triumfalna trasa pożegnalna dała muzykom wiele do myślenia, a i jak sam Klaus Meine niedawno stwierdził, ta wlała w nich nowe siły i chęć dalszego tworzenia. Zanim jednak Scorpionsi przygotują całkiem premierowy materiał, chwilowo dziurę oczekiwań zalepiają odrzuty. Muzycy właśnie postanowili nagrać kompozycje, które w czasach kapitalnych płyt: "Blackout", "Love At First Sting", "Savage Amusement" i "Crazy World", uznali za słabsze. Zrealizowali ich około dwudziestu, lecz wszystkich nie znajdziemy na jednej płycie, te podzielono na różne edycje (Japońska, iTunes, itd...).
Poprzedni album "Sting In The Tail" (nie licząc specyficznego "Comeblack") okazał się majstersztykiem. Strach zatem było sobie wyobrazić jeszcze coś lepszego. Chociażby w obawie o niemłode już serca fanów, do których moja skromna osoba także się przecież zalicza. Pragnę jednak uspokoić, na "Return To Forever" jest "na szczęście" zwyczajnie, bez większych wzlotów. Nawet jeśli po każdym przesłuchaniu płyta wydaje się coraz lepsza. A przyznam, że na samym początku większość kompozycji wydawała mi się dramatycznie słaba. Niestety spora tego zasługa Szwedzkiego tandemu - Mikael Nord Andersson oraz Martin Hansenn - którzy potraktowali Scorpions jak przedstawicieli radiowego AOR, a nie kompanię hard'n'heavy. Ci dwaj dżentelmeni spowodowali, iż nawet najbardziej drapieżne i kąsające partie gitar oszlifowano tutaj z wszystkich kantów i nierówności. Powstał taki heavy metal w białych rękawiczkach. I zapewne wina nie leży tu po stronie samych muzyków, czy wciąż kapitalnie przecież śpiewającego Klausa Meine.
A jak jest kompozycyjnie? Właśnie, tutaj siły rozkładają się po połowie. Obok kilku naprawdę kapitalnych numerów, nie brakuje także typowych wypełniaczy, żeby nie rzec - nijakości do bólu. Ze sporą radością słucha mi się tnących jak brzytwa "Rock My Car" (to najprawdziwsi Scorpionsi !), "Rock'n'Roll Band" (utworu znanego już z niedawnego występu w Atenach, w ramach cyklu "MTV Unplugged") - w refrenie cóż za kapitalna gitara!, "Hard Rockin' The Place" czy chyba najlepszego w zbiorze i zarazem arcy-przebojowego "Catch Your Luck And Play". Są też i trzy ballady. W tym dwie - akustyczna "House Of Cards" oraz "Gypsy Life" - bardzo przejmujące i piękne. Ta ostania swą dramaturgią przypomina nieco "Still Loving You", a może i nawet bardziej pierwszą łagodniejszą część niezapomnianej "Holiday".
Niestety dość nijako prezentuje się mało chwytliwy otwieracz "Going Out With A Bang", jak i zestawiony tuż po nim singlowy i chyba jednak troszkę lepszy "We Built This House". Oba niosą mocno wymuszone zwrotki i mało nośne refreny. Tą samą przypadłością dotknięte zostały słabiutkie "All For One", bądź utrzymany w stylistyce retro "The Scratch".
Od biedy można jeszcze polubić troszkę wymuszony, ale zarazem także nadający się do stadionowego śpiewania "Rollin' Home". Zapewne ten zyskałby jeszcze nieco, gdyby podlano go bardziej pikantnym sosem. Kto wie, być może cała ta płyta, byłaby dużo lepsza, gdyby za konsolą zasiadł nadworny niegdyś Dieter Dierks, albo przynajmniej mistrzowie pokroju Boba Rocka lub Keitha Olsena.
Z łapczywości zaaplikowałem sobie edycję deluxe - z 4 dodatkowymi piosenkami. Wśród nich, pojawiła się także jedna wcześniej poznana na Ateńskim koncercie akustycznym - "Dancing With The Moonlight". O ironio, ta podelektryfikowana wersja ma w sobie mniej kopa, niż tamta poskąpiona zewsząd dopływu prądu. Pozostałe trzy, to takie odrzuty z odrzutów. Bezbarwna balladka "The World We Used To Know" - snująca się niemiłosiernie długo, choć trwa przecież niespełna cztery minuty. Z kolei kończąca całość dwu i półminutowa akustyczna pieśń "Who We Are", razi rzewnymi zaśpiewami jej chórzystów. Pozostał nam z owych dodatków jeszcze "When The Truth Is A Lie", o którym da się jedynie powiedzieć tyle, że po prostu jest.
Reasumując, nie jest to jednak płyta zła, można ją nawet umiarkowanie polubić, ale gdy na myśl przywołamy chociażby tylko dwa poprzednie albumy ("Humanity Hour 1" oraz "Sting In The Tail"), to "Return To Forever" pragnie się za karę postawić do kąta.

P.S. Słucham tej płyty codziennie i mam nadzieję zmienić zdanie na lepsze, co już w przeszłości niejednokrotnie mi się udawało.




Andrzej Masłowski


RADIO AFERA 98,6 FM (Poznań) - także w internecie !!! - www.afera.com.pl

"NAWIEDZONE STUDIO",
w każdą niedzielę od godz. 22.00 do 2.00

(4 godziny na żywo!!!)
 
===============================

"BLOG NAWIEDZONEGO"
oraz
"BLOG TYLKO O PŁYTACH CD i LP





środa, 11 marca 2015

"TOMASZ BEKSIŃSKI - IN MEMORIAM" - (2014) - premiera styczeń 2015



"TOMASZ BEKSIŃSKI - IN MEMORIAM"
- (POLSKIE RADIO) -
*****

Był rok 1986. Któryś z kolegów polecił, bym posłuchał w niedzielne wieczory drugiego programu Polskiego Radia, ponieważ tam grają płyty w całości (do tego z pożądanych wówczas kompaktów!), no i ciekawie o nich opowiadają. Niespecjalnie miałem w zwyczaju gościć przy radioodbiorniku, być może dlatego, iż w kwestii samych płyt, byłem jakoś zawsze szczęśliwie samowystarczalny. Poza tym, nigdy nie miałem szczęścia trafić na ciekawych prezenterów, a ci którzy od zawsze uchodzili za bogów, dla mnie bywali po prostu nudni. Owszem, z reguły posiadali sporą wiedzę, ciekawe płytowe zbiory, jak i adekwatne materiały. Potrafili ponadto zawsze poprawnie wszystko przeczytać i przetłumaczyć , a jednak nie tego jeszcze oczekiwałem. Brakowało w tym wszystkim jakiejś pasji, szczerości przekazu, emocjonalnego kontaktu ze słuchaczem, no i najważniejszego - dania z siebie pełnego "ja". Dlatego nigdy nie potrafiłem polubić guru mojego pokolenia - Piotra Kaczkowskiego, którym poza mną, zachwycała się chyba cała Polska.
Któregoś dnia postanowiłem sprawdzić cóż takiego ciekawego dzieje się w owych coniedzielnych "Wieczorach Płytowych" (taką nazwę nosiła tamta audycja). Dodam jeszcze, że zazwyczaj prezentowano w niej płyty w całości, najczęściej po dwie tygodniowo, a raz w miesiącu nawet trzy lub cztery. Wówczas audycja trwała do samej nocy. No i któregoś razu usłyszałem jak pewien młody prowadzący, o romantycznej barwie głosu, ze sporym zaangażowaniem opowiada o grupie The Moody Blues - zapowiadając przy okazji świeżo co wydaną płytę "The Other Side Of Life". Miałem już ją od pewnego czasu i byłem w niej zakochany po uszy. Jednak po drugiej stronie odbiornika jegomość jakoś nie wyrażał nią zachwytu. Powiedział, że płyta podoba mu się bardzo umiarkowanie i tylko fragmentarycznie, bo jak stwierdził - dominacja elektroniczno-popowych rąbanek psuje mu obraz całości. Po takiej recenzji nie było mi do śmiechu, a jednak nie czułem ni kapki złości na autora tych słów, mało tego, zagościł we mnie nawet autentyczny zachwyt sposobem prowadzenia audycji. Szczególnie z uwagi na jej osobisty ton. Podobało mi się, że dziennikarz nie przynudzał jak większość jego kolegów po fachu, którzy ograniczali się z reguły do profesjonalnie podanego rzemiosła, natomiast "ten" (vide Tomek Beksiński) uruchamiał we mnie machinę wyobraźni, czyniąc z prezentowanej muzyki coś więcej, niż tylko kolejny zapis mniej lub bardziej trafnie zestawionych nut. Nareszcie przekonałem się do radia. W następnym tygodniu program poprowadził już kto inny (być może jego zmiennik Tomasz Szachowski? - nie pamiętam dokładnie) i zrobiło się niestety znowu zwyczajnie. Później dowiedziałem się, że panowie Beksiński i Szachowski prowadzą audycję przemiennie, tak więc na Tomka Beksińskiego należało sobie poczekać długie dwa tygodnie.
Po kilku niedzielach złapałem się na tym, że Tomasz Szachowski gra muzykę bliższą moich fascynacji, podczas gdy Tomasz Beksiński hołduje klimatom mrocznym, posępnym, choć przejawiał on także sporą sympatię do starego rocka, jak i wybranych wykonawców z gatunku pop - głównie z popularnego wówczas nurtu new romantic. Nawet jeśli ten nurt już w 1986 roku w zasadzie nie istniał. Szybko okazało się jak "jego" muzyka także zaczęła do mnie przemawiać, i choć nie zawsze wszystko, to i tak słuchałem całości bardzo uważnie, a najchętniej samego komentarza Tomka Beksińskiego.
No cóż, zauroczyłem się facetem na dobre. I to trwa po dziś dzień. Od tamtego czasu skrupulatnie poszukiwałem prasowych artykułów czy też jego płytowych recenzji, ponadto starałem się nigdy nie przegapić żadnego z nim radiowego spotkania. Wkrótce jednak czasy się zmieniły, z uwagi na przestrzeganie praw autorskich przestano prezentować płyty w całości, jednak na szczęście Tomasz "Nosferatu" Beksiński otrzymał autorską audycję z soboty na niedzielę w radiowej Trójce, odkąd stworzył dosłownie prawdziwy teatr. Swoisty majstersztyk. Nieosiągalny poziomem dla żadnego innego radiowca. I każdy kto spotykał się z jego "Trójką pod księżycem", wie co mam na myśli. Niestety muszę także przy okazji jeszcze coś dodać, otóż dzisiaj już nic nie jest w stanie przywołać ducha tamtych spotkań. Nawet jeśli w obecnej dobie wszechwiedzącego i wszechmocnego internetu da się sporo odnaleźć, przesłuchać, przegrać.... Niestety, to trzeba było po prostu przeżyć wówczas, na gorąco, gdy działo się na żywo, a i zarazem mieć szczęście od losu i się po prostu urodzić nieco wcześniej. Tak samo jak trudno w jakichkolwiek słowach oddać swoisty fenomen Tomka Beksińskiego.
Niedawno wydana książka Magdaleny Grzebałkowskiej o Zdzisławie i Tomku Beksińskich nazbyt mrocznie zarysowała sylwetkę samego Nosferatu, tak więc sugerowałbym, by nie przywiązywać do tego nadmiernej wagi. Nie może bowiem kochać humoru Monty Pythona stuprocentowy ponurak, a w owej książce (nawet niezłej!) nie widać słowa na choćby jak najmniejsze rozgrzeszenie.
Tomasz Beksiński, to nie tylko wysmakowany muzyczny gust, czy też ogromnego kalibru pasja do horrorów, bądź kręciek na punkcie Jamesa Bonda, do tego można jeszcze dołożyć jego mistrzowskie tłumaczenia filmów, tekstów piosenek czy genialne audycje radiowe, lecz to także, a może przede wszystkim - postać tragiczna. Człowiek niespełniony w miłości, a pragnący jej przecież tak samo jak każdy śmiertelnik. Kibicowałem mu jak oddany fan, lecz niestety 24 grudnia 1999 roku, maestro Nosferatu postanowił przeciąć linę.
Album "Tomasz Beksiński - In Memoriam", stanowi za piękny hołd, choć jak wiemy - nie pierwszy już. Można go potraktować jako swego rodzaju cegiełkę, albo po prostu pamiątkę, bo przecież nikt z sympatyków Beksy (tak go zwali niektórzy znajomi i przyjaciele) nie zakupi go tylko dla samej muzyki - tę przecież każdy posiada od dawna - na czternastu różnych dziełach. Bowiem tylu wykonawców zagościło w tym zbiorze. Dlatego nie ma sensu wybrzydzanie i przekomarzanie się, dlaczego zabrakło tego, bądź tamtego nagrania. Odpowiedź nasuwa się sama - ponieważ na tej małej srebrzystej płycie nie starczyło miejsca dla wszystkich. Nigdy nie będzie idealnie, albowiem każdy z nas wszystko ułożyłby zawsze najlepiej i po swojemu - prawda?. Nie ma zatem sensu wytykać braku XIII Stoleti, Ultravox, Talk Talk, This Mortal Coil, Nicka Cave'a czy Philipa Glassa. Być może dzięki temu właśnie otwiera się furtka dla kontynuacji w postaci części drugiej?
Album otwiera intro audycji, wzięte z kompozycji "Neon Mariners" - grupy The Legendary Pink Dots. Szkoda tylko, że po jego zakończeniu autorzy wydawnictwa nie wpadli na pomysł wklejenia głosu Tomka ze słynnym: "dobry wieczór". Byłoby jak za dawnych czasów. Mało tego, gdyby płytę zakończyć subtelną Julee Criuse i jej "The Mysteries Of Love", która każdego tygodnia audycję zamykała, byłoby wręcz idealnie. Wszystko poza tym wydaje się już być na swoim miejscu - The Sisters Of Mercy, Lacrimosa, Deine Lakaien, Galahad,...., aż do finałowego Camel'owskiego Stationary Traveller", a więc po jeden z najcudowniejszych utworów tego świata, który na tej płycie pełni także charakter symboliczny. To właśnie tym nagraniem Nosferatu pożegnał się z nami na zawsze.
Płytę wydano w zgrabnym digipacku z załączoną książeczką, do której dopisali się znajomi i przyjaciele Tomka, jak choćby: Anja Orthodox, Marek Niedźwiecki, Piotr Kosiński i jeszcze kilka innych osób. Mnie najbardziej poruszył tekst Piotra Kosińskiego (obecnie dziennikarza przez siebie utworzonej rozgłośni Rock Serwis FM), który skierował do naszego bohatera chwytający za serce list.
Wspaniała płyta, a pomysł na jej wydanie - jeszcze lepszy. 




Andrzej Masłowski


RADIO AFERA 98,6 FM (Poznań) - także w internecie !!! - www.afera.com.pl

"NAWIEDZONE STUDIO",
w każdą niedzielę od godz. 22.00 do 2.00

(4 godziny na żywo!!!)
 
===============================

"BLOG NAWIEDZONEGO"
oraz
"BLOG TYLKO O PŁYTACH CD i LP