środa, 26 lutego 2014

WISHBONE ASH - 25.02.2014 - Poznań, "Eskulap"

Na starość nadrabiam zaległości chodząc na koncerty moich młodzieńczych idoli. Dzisiaj byłem na Wishbone Ash. Po raz pierwszy. Cieszę się, że zobaczyłem Andy'ego Powella. Zawsze lubiłem jego głos, jego gitarę. Ciekawiło mnie czy na żywo jest w stanie zaśpiewać te swoje wysokie partie, bo o gitarę jakoś byłem spokojny. W przeszłości grupa napisała sobie trudne do zaśpiewania i zagrania utwory, a dzisiaj nikogo to nie obchodzi, każdy życzy sobie posłuchać ich na żywo w jakości najwyższej. Poza tym, od dawna żyłem w przekonaniu, iż ten współczesny Wishbone Ash, to ogólne duże naciągactwo. Ostatni album "Elegant Stealth" był akurat wyjątkowo dobry, ale tych kilka wcześniejszych lepiej nie wspominać. Oczywiście zdarzały się kwiatki, jak przecudowny utwór "Faith, Hope and Love" - z bardzo średniej płyty "Bona Fide", czy kilka naprawdę niezłych numerów na LP "Illuminations" - ale to były tylko nieliczne dobre akcenty. Tak więc, Wishbone Ash broniło się głównie chlubną przeszłością. A jednak grupa ma u mnie spory kredyt zaufania, i wcale nie dlatego, że poszedłem dzisiaj na ich koncert (żadna to sztuka, skoro dostałem gratisowy bilet), ale postanowiłem na chwilę przed jego rozpoczęciem zakupić sobie nowy premierowy album. Na CD za 60 zł - z autografami. Co prawda nie znoszę pomazanych okładek jak większość zbieraczy płyt, ale trudno, musiałem zaakceptować taką kolej rzeczy, ponieważ Pani przy punkcie sprzedaży oznajmiła, że wszystkie egzemplarze są już z góry podpisane, bo tak postanowił sam zespół. Ale nie o tym być miało. 
Dzisiejszy Eskulap nie pękał w szwach, ale i nie świecił pustkami. Wystarczyło jednak ludzi na tyle, by zespół poczuł się dobrze, a i ja sam zresztą także, Wreszcie nikt się o mnie nie ocierał, mogłem stanąć w miejscu, w którym nikt pod nosem mi nie przechodził co rusz z piwkiem na salę i z sali po piwko kolejne. Za to dookoła rozlegały się owacje, oklaski, tupanie, bujanie, a wszystko w rytm wielu wymarzonych utworów.
Od dawna w grupie nie ma Martina Turnera, ani też Teda, czy perkusisty Steve;'a Uptona, a jednak cała machina pod banderą Wishbone Ash dzielnie czyni swoje. Grają i brzmią jak dokładnie ten sam zespół sprzed czterech dekad. Naprawdę. Jeśli ktoś nie wierzy, a dzisiaj do Eskulapu nie dotarł, niech postara się być następnym razem.
Andy Powell wyczarował wiele gitarowych zagrywek i solówek przy dzielnej asyście drugiego gitarzysty Muddy'ego Manninena. Bardzo fajnie wyglądali oni dwaj + basista Bob Skeat, bo gdy porządnie się rozbujali, to wpadali w taki bujankowy boogie rytm - niczym ZZ Top lub Status Quo. Oczywiście mam na myśli efekt wizualny, a nie żadne podobieństwo samej muzyki.
Jesteście Państwo zapewne ciekawi repertuaru. Nie zapisywałem, bo byłem z przyjemności, a nie dziennikarskiego obowiązku, tak więc nie wszystko i nie po kolei, ale były m.in: "Strange Affair", "The King Will Come", "Warrior", "Ballad Of The Beacon", "Throw Down The Sword", "Lady Whiskey", "Blowin' Free", "Rock and Roll Widow" czy kapitalna wersja "Phoenix". Była także na jeden z bisów "Persephone". 
Było jeszcze kilka innych utworów. Już nawet światła się zapaliły, a ludzie zaczęli opuszczać klub, byłem pewien, że to koniec, a tu jestem w kurtce na wyjściowych schodach i słyszę, że znowu coś się zaczyna. Wszyscy z powrotem na salę, bo muzycy zapragnęli jeszcze na krótką chwilę powrócić na scenę. A później już tylko łyk rześkiego powietrza, powrót do domu - do wymarzonej szklaneczki zimnej Pepsi, no i po drodze kilka pokoncertowych wspominek z kolegą odwożącym mój tyłek pod sam dom. Co prawda nie przy muzyce Wishbone Ash, bo tej Peter w aucie nie posiadał, za to malowniczo pograł nam Andy Latimer.
Bardzo się cieszę z tego koncertu, dziękując przy okazji za zaproszenie Krzysztofowi Ranusowi i jego agencji "Blues Ranus", choć wiem, że On tego nie przeczyta, bo jak sam twierdzi - blogi to straszna tandeta, których to autorzy nie są dla niego żadnymi autorytetami. Od siebie dodam, iż mój jedyny autorytet odszedł do krainy wiecznego mroku 24 grudnia 1999 roku - ale to już tylko tak na marginesie.


Andrzej Masłowski


RADIO AFERA 98,6 FM (Poznań) - także w internecie !!! - www.afera.com.pl

"NAWIEDZONE STUDIO",
w każdą niedzielę od godz. 22.00 do 2.00
(4 godziny na żywo!!!)

===============================

"BLOG NAWIEDZONEGO"
oraz
"BLOG TYLKO O PŁYTACH CD i LP" 










poniedziałek, 24 lutego 2014

poolimpijski poniedziałek

Autentycznie piękną wersję "Nights in White Satin" (noce w białej poświacie) nagrali Transatlantic. To najwspanialsza rzecz z ich najnowszej płyty. Oczywiście aury Moody Blues nie da się wiernie odtworzyć i jeszcze nikomu to się nie udało, jednak z wszelakich prób, to właśnie Neal Morse i kompania wyszli szczególnie przekonująco. Słucham tej bardzo długiej (podwójnej) płyty i co rusz tam coś znajduję. Wkrótce ją opiszę specjalnie dla Państwa.
Radiowy kolega Szymon napisał wczoraj w smsie, że Collage zagrają u nas ponownie w maju , a konkretniej "U Bazyla". Nie wiem czy się cieszyć ... Po niedawnym skompromitowanym nagłośnieniu podczas ich występu chyba nie bardzo mam ochotę na powtórkę. Choć szansę należy dać zawsze każdemu. Tak więc ...
Jutro za to Wishbone Ash w Eskulapie. Ta legendarna grupa grała niedawno w Poznaniu, a jeszcze tak bardzo całkiem niedawno wystąpili przecież w Koninie. Ponoć ten występ zainspirował Krzysztofa Ranusa do ściągnięcia grupy na jutrzejszy szoł - takiego dam dali czadu. To chyba najlepsza rekomendacja dla koncertowego jutra. Bilety jeszcze są, więc ...
Nie będę się rozpisywać o samej grupie, ponieważ wczoraj się nieco nagadałem w Nawiedzonym, a co najważniejsze, poparłem to pięcioma kapitalnymi kompozycjami.
Polecam Państwu krótki wywiad na wp.pl z Romualdem Lipko. Artysta gorzko i trafnie komentuje otoczkę dzisiejszego tego naszego show businessu, w kontekście rozpadu Budki Suflera.
Przeczytałem przed chwilą, że wczoraj zmarł Tadeusz Chyła. Nie wiedziałem, że miał 80 lat. Zawsze czułem, że jest dużo młodszy. Mimo wszystko w dzisiejszych czasach taki wiek nikogo jeszcze nie upoważnia do wieczystej podróży. Szkoda wielka.
Skoro już o tym, to nie dalej jak kilka dni temu przeczytałem także o śmierci Wayne'a Gardnera z grupy Magellan. Muzyk popełnił samobójstwo nie przekroczywszy jeszcze pięćdziesiątki. Starsi Słuchacze NS zapewne pamiętają tę grupę, której troszkę słuchaliśmy tak nieco ponad dekadę temu.
Ostatnie wydarzenia na Ukrainie, a także cieniem idące kompletnie inne wieści z olimpijskiego Soczi, nieco uśpiły moją czujność na to co pozostałe. Nawet nie ucieszyłem się jakoś szczególnie z inauguracji piłkarskiej rundy wiosennej. Zresztą, z czego tu się cieszyć, jeśli Portowcy kładą poznańską Lokomotywę pięć jeden. Gdyby ktoś nie znał znaczenia słowa "maty", to już teraz wie. Wstyd panowie. Pięć bramek Robaka jest niezłą satysfakcją dla piłkarza, którego przecież Mariusz Rumak nie chciał przy Bułgarskiej, bo mu nie pasował do koncepcji. A Dariuszowi Wdowczykowi z kolei jak najbardziej. No i dobrze. Tak trzymać, oby tak dalej ...
To moje uśpienie nieomal przespałoby losowanie eliminacyjnych grup na Euro 2016. No i ta radość, że znowu dobrze trafiliśmy. Boimy się tylko dżermańców, a reszta to pikuś. Jak ja kocham ten nasz optymizm. Choć sam też tak miewam. Ach, Panie Janku Tomaszewski, żeś Pan czuwał tam i wymodlił co trzeba. Oby tylko ten Pański Nawałka nie był kolejnym nawałką, bo głowę pod topór nadstawię, że jak równy z równym to my zagramy z Gibraltarem i Gruzją - ale pod warunkiem atutu własnego boiska. Bo jakim murem nie do przebicia jest Irlandia, tośmy się niedawno przekonali, a Szkoci już za niedługą chwilę też nam nochala utrą. O ile ta nasza grupa dla wszystkich fachowców uchodzić może za najnudniejszą, o tyle dla nas jak zawsze będzie bardzo ciekawa - do samego końca.



Andrzej Masłowski


RADIO AFERA 98,6 FM (Poznań) - także w internecie !!! - www.afera.com.pl

"NAWIEDZONE STUDIO",
w każdą niedzielę od godz. 22.00 do 2.00
(4 godziny na żywo!!!)

===============================

"BLOG NAWIEDZONEGO"
oraz
"BLOG TYLKO O PŁYTACH CD i LP" 




"NAWIEDZONE STUDIO" - audycja z 23 lutego 2014 - Radio "Afera", Poznań, 98,6 FM

"NAWIEDZONE STUDIO" 
program z 23 lutego 2014 r.
RADIO "AFERA" 98,6 FM (Poznań) - także w internecie !!! - www.afera.com.pl


realizacja: Krzysztof Piechota      
prowadzenie: Andrzej Masłowski




PRIMAL FEAR - "Delivering The Black" - (2014) -
- When Death Comes Knocking
- Alive & On Fire

KISS - Music From "The Elder" - (1981) -
- A World Without Heroes

CAMEL - "The Single Factor" - (1982) -
- Heroes
- Selva

QUEEN + PAUL RODGERS - "Live In Ukraine" - (2009) -
koncert z Charkowa, 12 września 2008  
- Say It's Not True

BARCLAY JAMES HARVEST - "Glasnost" - (1988) -
- Kiev

V/A - "Where Blues Meets Rock" - (2014) -
LESLIE WEST - Fade Into You - {oryginalnie na albumie "Still Climbing", 2013}

THE RIDES - "Can't Get Enough" - (2013) -
- Roadhouse
- That's A Pretty Good Love
- Don't Want Lies

PAUL RODGERS - "The Royal Sessions" - (2013) -
- I've Been Loving You Too Long (To Stop Now)

HOUSE OF LORDS - "Precious Metal" - (2014) -
- Battle
- Precious Metal

W.E.T. - "One Live - In Stockholm" - (2014) -
koncert z 17 stycznia 2013 r., "Debaser Club", Sztokholm
- Love Heals
- Rise Up

PHENOMENA II - "Dream Runner" - (1987) -
- Stop - {śpiew RAY GILLEN}
- Move - You Lose - {śpiew RAY GILLEN}

BLACK SABBATH - "The Eternal Idol" - (1987 / reedycja 2010) -
CD 2 - "The Eternal Idol" : RAY GILLEN Session
- The Shining

WISHBONE ASH - "Pilgrimage" - (1971) -
- Vas Dis
- Valediction

WISHBONE ASH - "Wishbone Four" - (1973) -
- Rock'n Roll Widow

WISHBONE ASH - "Argus" - (1972) -
- Leaf And Stream
- Warrior

GRAND FUNK RAILROAD - "E Pluribus Funk" - (1971) -
- Loneliness

FOGHAT - "Fool For The City" - (1975) -
- Take It Or Leave It

FOGHAT - "Night Shift" - (1976) -
- I'll Be Standing By

PRETTY THINGS - "Savage Eye" - (1975) -
- Sad Eye

ASTRA - "The Weirding" - (2009) -
- The River Under

RPWL - "Wanted" - (2014) -
- Misguided Thought








Andrzej Masłowski


RADIO AFERA 98,6 FM (Poznań) - także w internecie !!! - www.afera.com.pl

"NAWIEDZONE STUDIO",
w każdą niedzielę od godz. 22.00 do 2.00
(4 godziny na żywo!!!)

===============================

"BLOG NAWIEDZONEGO"
oraz
"BLOG TYLKO O PŁYTACH CD i LP"



niedziela, 23 lutego 2014

LED ZEPPELIN - kompaktowe repliki winyli a sprawa ich niebytu w NS

Jakiś czas temu uciąłem sobie pogawędkę z pewnym fanem Led Zeppelin. Ten zapytał mnie czy ja lubię ten zespół. Pytanie uzasadnione, bo jak stwierdził - rzadko muzyka tego kwartetu gości w nawiedzonym studio. Podobno często ich wspominam, ale z rzadka gram. Zdałem sobie sprawę, że ów człowiek dobrze mnie namierzył. To prawda. Już wówczas doszedłem do wniosku, że w zasadzie powinienem się z tego faktu wytłumaczyć. Otóż Drodzy Państwo, największym błędem było pozbycie się w swoim czasie podstawowych edycji płyt LZ, a zastąpienie ich wersjami super deluxe. Są to rzeczy tak piękne, że po prostu żal wynosić z domu. Tym bardziej targać w torbie z tuzinami innych płyt, które się wspólnie w jednym kotle gniotą. Jeśli zatem dochodzi już do takiego stanu, to drżę przez cały czas, by nie zniszczyć opakowania do tej czy tamtej. Przy czym dodać muszę, iż te okładki są nieco większe niż pudełkowe standardowe. Po prostu nie mogło być inaczej.
Mamy tu bowiem do czynienia z wiernymi replikami winyli (w rozmiarach rzecz jasna kompaktowych). Z zachowaniem labeli, oryginalnych wszystkich wkładek, kopert, itd ... I choć już samym oglądaniem tego typu cacek można się upajać godzinami, to jednak minusem tego jest właśnie ta ich "ładność".
Już dawno temu postanowiłem zakupić drugi komplet LZ, i to właśnie w takich wersjach do "niszczenia", ale jakoś się nigdy dotąd nie złożyło. Niebawem będzie taka okazja. Otóż, jak zapewne większość z Państwa już wie, zostaną wkrótce wznowione wszystkie albumy grupy, a na dodatek jeszcze z dodatkowymi nagraniami. Jestem przekonany, iż te będą także wydane szczególnie ładnie, jednak zapewne nie przebiją tych , które właśnie Państwu prezentuje moja fotka. Na szczęście, nowych na pewno nie będzie mi aż nazbyt żal zabierać ze sobą nieco częściej do radia.
Wreszcie o tym napisałem - kamień z serca.

P.S. Na zdjęciach tego nie widać, zatem proszę uwierzyć, iż przy "trójce" kółeczko się kręci należycie, a w okienkach zmieniają się motywy, przy "Physical Graffiti" okienka w kamienicy wycięte są rzecz jasna po obu stronach, a przy "dziewiątce" z szarej koperty wyciągamy okładkę z barem, a w jej środku nie brakuje wkładki z popielniczką, papierosami i innymi gadżetami z barmańskiej lady, którą niegdyś w winylowej wersji można było pokolorować. Wystarczyło nasączyć palec wodą, potrzeć po papierze, a owe przedmioty nabierały kolorów. I tak dalej, i tak dalej .....



Andrzej Masłowski


RADIO AFERA 98,6 FM (Poznań) - także w internecie !!! - www.afera.com.pl

"NAWIEDZONE STUDIO",
w każdą niedzielę od godz. 22.00 do 2.00
(4 godziny na żywo!!!)

===============================

"BLOG NAWIEDZONEGO"
oraz
"BLOG TYLKO O PŁYTACH CD i LP"

THE RIDES - "Can't Get Enough" - (2013) -

THE RIDES - "Can't Get Enough" - (MASCOT / PROVOGUE) - 
****1/2


Niedawno gdzieś ktoś napisał, że na tej płycie zabrakło magii, która wytworzyła się w 1968 roku podczas słynnej "Super Session". No cóż, były to jednak inne czasy, wówczas niemal wszystko bywało magiczne. Tamtego trio (Kooper-Bloomfield-Stills) nie da się odtworzyć, zresztą sam Mike Bloomfield nie żyje przecież od ponad 30 lat. A jednak spróbowali, uczestnicy pamiętnej super sesji Stephen Stills oraz Barry Goldberg (kolega Bloomfielda z Electric Flag), plus młodzieniec Kenny Wayne Shepherd. Ten ostatni nagrał już trochę płyt i w światku bluesowym należy w zasadzie od lat do ścisłej czołówki, a jednak, gdy jego dwaj starsi koledzy wycinali z Kooperem i Bloomfieldem, rodzice Kenny'ego jeszcze przez blisko dekadę zwlekali z jego poczęciem.
Mnie album "Can't Get Enough" spodobał się ogromnie. Od razu. Jest tutaj wszystko to, co najbardziej lubię w białym bluesie. A raczej, w blues rocku - uściślając. Jest zadziorność , ale i ballady, są finezja, polot i radość grania - a to najważniejsze cechy dla takiej muzyki. Wreszcie, muzycy z równą lekkością biorą na warsztat cudze kompozycje ("Search And Destroy" - Iggy'ego Popa, "Honey Bee" - Muddy'ego Watersa, "Rockin' In The Free World" - Neila Younga czy "Talk To Me Baby" - Elmore'a Jamesa), stawiając przy nich własne - i wcale nie gorsze.
Płytę rozpoczyna obłędny "Roadhouse" - w stylu Lesliego Westa czy ZZ Top. Prosty podkład, demoniczny śpiew i uroczo asystująca gitara z pianinem. Wstępuje tutaj żyjący duch Boba Dylana, przywołując czasy "Highway 61 Revisited", z pamiętnej sesji , w której udział wzięli zresztą Al Kooper i Mike Bloomfield. Zresztą, legenda głosi, iż Robert Johnson sprzedał duszę diabłu na skrzyżowaniu z Highway 61.
Po takim wstępie nie mogło się nic zaciąć. Następny ledwie 3-minutowy "That's A Pretty Good Love" jest tak radosny jak jego tytuł. Równie euforyczne wrażenie wywołują nastrojowe "Only Teardrops Fall" (choć sam tytuł może nieco mniej), "Don't Want Lies", "Can't Get Enough", co pełne dynamiki "Search And Destroy", "Rockin' In The Free World" czy "Talk To Me Baby".
Ta płyta jest taka jak zdjęcie owego trio na rewersie okładki. Uśmiechnięta, swobodna, ale zagrana przez doświadczonych muzyków, których połączyła rutyna i młodość.
Blues z najwyższej półki i zarazem świetna płyta!




Andrzej Masłowski


RADIO AFERA 98,6 FM (Poznań) - także w internecie !!! - www.afera.com.pl

"NAWIEDZONE STUDIO",
w każdą niedzielę od godz. 22.00 do 2.00
(4 godziny na żywo!!!)

===============================

"BLOG NAWIEDZONEGO"
oraz
"BLOG TYLKO O PŁYTACH CD i LP"





piątek, 21 lutego 2014

a world without heroes

Dziesięć stopni na plusie, a do tego słońce. I to w ostatnim tygodniu lutego. Kto by pomyślał. Wiosna nadchodzi dużymi krokami. Ach, żeby ludzie żyli tylko takimi problemami. Wczoraj podziękowałem Panu z dystrybucji płyt za wspaniałe kompakty, a On odpisał: "jak dobrze, że są ludzie potrafiący się cieszyć z takich drobnostek". Bo ja tak potrafię. Niektórym potrzeba pałaców, aut z tapicerkami wykładanymi diamentami, a innym wystarczy świat muzyki, teatru czy sportu. Ale co tam te nasze radości, gdy spoglądam na krwawą Ukrainę. Tamci ludzie walczą o swoje ideały. I dla nich jest to w tej chwili najważniejsze. Podobno już jest porozumienie, lecz zanim do niego doszło, to ile matek przelało łez. Dobrze, że nasi skonfliktowani na co dzień politycy nauczyli się mówić jednym głosem. Choć raz. Dopóki za chwilę znowu nie rzucą się sobie do gardeł. Ból Ukrainy tam - u nas pokój. Jaki ten świat bywa poplątany.
Posłuchałem wczoraj Barclay James Harvest w piosence "Kiev". Był to okres przemian, pierestrojki, muzycy zachwyceni Kijowem napisali w 1987 roku hymn ku temu. A szło to mniej więcej tak: "...Kijów, płonąca świeca, nigdy nie będziesz taki sam, nasze serca są z tobą...". Jakże te słowa wydają się być aktualne. Z kolei, w 1981 roku grupa Kiss ze śpiewającym Genem Simmonsem w utworze "A World Without Heroes" ubrała pewien fragment słowami: "świat bez bohaterów jest jak świat bez słońca".
Zagram te piosenki w niedzielę. Mam nadzieję, że już w nieco pogodniejszym nastroju.



Andrzej Masłowski


RADIO AFERA 98,6 FM (Poznań) - także w internecie !!! - www.afera.com.pl

"NAWIEDZONE STUDIO",
w każdą niedzielę od godz. 22.00 do 2.00
(4 godziny na żywo!!!)

===============================

"BLOG NAWIEDZONEGO"
oraz
"BLOG TYLKO O PŁYTACH CD i LP" 


wtorek, 18 lutego 2014

WITHIN TEMPTATION - "Hydra" - (2014) -

WITHIN TEMPTATION - "Hydra" - (BMG) - 
***1/2


Pamiętam czasy, gdy jeszcze niewiele komu znana grupa Within Temptation, mająca aspiracje bycia istotną rock-gotycką formacją, wydawała właśnie swój debiutancki album "Enter". Niewielka wytwórnia, niszowa muzyka, przez co bardzo trudna do zdobycia. Dzisiaj, o ironio - jeszcze trudniejsza, choć od tamtego momentu upłynęło kilkanaście lat, a Sharon Den Adel ze swoimi kompanami, zdążyli nagrać kilka bestsellerowych płyt, wychodząc z klubowego podziemia na wielkie koncertowe areny. Obecnie na ich nowe nagrania oczekuje się z takim samym napięciem co na dzieła największych sław w całej tej show businessowej machinie. I jak tu nie zgłupieć, bądź nie ulec pokusie liźnięcia jeszcze większego rozgłosu. Bo choć zapraszanie gości nie jest żadnym novum w przypadku tej grupy, to zauważyć należy, iż ci pozyskani na Hydrę, to już całkiem spory kaliber. I bynajmniej wcale nie mam na myśli niejakiego i nijakiego zarazem Piotra Roguckiego, albowiem na mojej limitowanej i międzynarodowej edycji, na szczęście go zabrakło. Dzięki czemu mam sporą szansę nigdy nie posłuchać jak ten knoci uroczy i finałowy kawałek "Whole World Is Watching".
Tutaj wykonany przy współudziale Dave'a Pirnera - tak tak, tego pana z zapomnianego z lekka Soul Asylum. Zespołu, który opanował tych nieco ponad dwadzieścia lat temu na moment stację MTV, wraz z teledyskiem do "Runaway Train". "Whole World Is Watching" jest na Hydrze jednym z tych utworów , którego zadaniem jest promowanie całego albumu. Ale to wcale nie jest najlepszy akcent całości, ponieważ akurat wszystkie "petardy" pojawiły się nieco wcześniej - w pierwszej części płyty.
O ile rozpoczynający całość "Let Us Burn" milutko album inicjuje, o tyle następne trzy kompozycje skazane są wręcz na sukces. Druga sprawa, czy fani zespołu oczekiwali właśnie tak komercyjnego oblicza Within Temptation?. Duety Sharon z Tarją Turunen do singlowego "Paradise (What About Us?") oraz z dosłownie kapitalnym Howardem Jonesem (ex-wokalistą Killswitch Engage) "Dangerous", jakoś jeszcze dobrze komponują się z otwartością Sharon na różne głosy i muzykę, to jednak ryzykownym wydaje się fakt powierzenia roli wokalnych raperowi Xzibitowi, co wydarzyło się w "And We Run". A jednak, o zgrozo, sam utwór wydaje się być bardzo udany (świetna melodia!), i nawet taki wróg rapu jak ja, nie jest w stanie odebrać mu jego zasług. Zresztą, blisko dekadę temu Alice Cooper poprosił tego samego gdekacza o "zaśpiewanie" w jego "Stand Up" na średniej płycie "Dirty Diamonds", i także suma sumarum wszystko wyszło całkiem nieźle. Oh, damned !!!  Tak przy okazji, przecież nawet sama Sharon powiedziała niedawno, iż pragnie eksperymentować z wieloma głosami, z różnych gatunków muzyki, więc stąd chyba taka różnorodność. Co w zasadzie należy docenić, nawet jeśli niejedno z nas skrzywi się w efekcie finalnym. Może właśnie dlatego w singlowym "Dangerous", artystka śpiewa o ludziach żyjących na krawędzi. Na zasadzie, nie posmakujesz - nie zrozumiesz. Wreszcie, być może także sam albumowy tytuł "Hydra", również symbolizuje jej wielkość, gigantyczność, jak i ogólne wyzbycie strachu - jak u owego mitologicznego wielogłowego węża. 
Zawiedzionymi mogą poczuć się łowcy ballad. Tych jest niestety jak na lekarstwo, a jeśli już , to jedynie takie ich nieco drapieżniejsze oblicze, jak w "Edge Of The World" czy "Dog Days", no i w tej finałowej , nieco bardziej słodkawej "Whole World Is Watching".
Niestety jest jedna rzecz na in minus, otóż całość jawi się nieco monotonnym charakterem i taką do bólu równą produkcją. Wszystko jest zbyt ładne, dopieszczone i grzeczne. Brakuje soli, pieprzu i chili. Nawet jeśli ostatecznie zdałem sobie sprawę, iż płyty słucha się z nieukrywaną przyjemnością. 
Ubolewam trochę, że zabrakło jak w przypadku poprzedniego longplaya "The Unforgiving", bardziej wyrazistych przebojów , jak "Faster", czy czegoś w stylu mojego ulubionego "Iron". Żałuję ponadto, iż grupa nie serwuje już pełnych napięcia pieśni, jak niezniszczalne "Frozen", "All I Need" czy "Memories" - z którymi jakoś Sharon zawsze było bardziej do twarzy.
Cóż, na pewno "Hydra" jest płytą dobrą, a nawet w swoim gatunku i klasie wykonawczej - dobrą z dużym plusem. Jednak osobiście oczekiwałem nieco mniejszego przepychu formy i nie aż takiej "nadprodukcji".
A co na drugiej płycie? W sumie nic niesamowitego. Cztery pierwsze kompozycje , to covery jakie pojawiły się już wcześniej na ub.rocznej fan klubowej płycie "The Q Music Session". Są to piosenki z repertuaru: Imagine Dragons ("Radioactive"), Lany Del Ray (powszechnie znany "Summertime Sadness"), Passenger ("Let Her Go") oraz Enrique Iglesiasa ("Dirty Dancer"). Pozostałe cztery, to kompozycje wyciągnięte z podstawowego repertuaru Hydry, jednak podane w tak zwanych "ewolucyjnych" wersjach. A te należy potraktować już tylko w kategorii ciekawostek dla najbardziej zagorzałych fanów grupy. Pokazują zmiksowane w jedność różne fragmenty tworzenia się danego utworu.
Zachęcam do limitowanej wersji albumu, nie tylko z uwagi na poprawną wersję ostatniego utworu z płyty numer jeden, ale także dla samego wydawnictwa - pięknego digipacka z arcyobszerną książeczką - godnym przeciwnikiem dla konkurencyjnych dzisiaj wydawnictw winylowych.



Andrzej Masłowski


RADIO AFERA 98,6 FM (Poznań) - także w internecie !!! - www.afera.com.pl

"NAWIEDZONE STUDIO",
w każdą niedzielę od godz. 22.00 do 2.00
(4 godziny na żywo!!!)

===============================

"BLOG NAWIEDZONEGO"
oraz
"BLOG TYLKO O PŁYTACH CD i LP"




V/A - "Where Blues Meets Rock Vol.9" - (2014) -

V/A - "Where Blues Meets Rock Vol.9" - (PROVOGUE) -
****


Holenderska wytwórnia Provogue specjalizuje się w propagowaniu bluesa. Zarówno młodszych twórców jak i weteranów sceny. To właśnie ona stoi za sukcesami płyt Joe Bonamassy, także najnowszymi dwoma dziełami byłego frontmana Mountain - Lesliego Westa, czy wreszcie trzema ostatnimi albumami tłuścioszka Popa Chubby'ego. Z każdym rokiem katalog wydawniczy wzmacnia się o kolejne mocne nazwiska, dzięki czemu ów label nabiera coraz większego szacunku w oczach miłośników bluesa oraz blues rocka.
Dosłownie przed chwilą na rynek trafił kompilacyjny zestaw "Where Blues Meets Rock Vol.9", który jest kolejną częścią zgrabnej serii ukazującej się od 2000 roku.
Jest to nic innego jak przegląd osiągnięć wytwórni, która to z własnego katalogu płytowego proponuje wybrane kompozycje , celem zachęty do zakupu pełnych dzieł. Nie są to jednak chłodne składanki, które nie wnoszą niczego nowego poza materiałem już wcześniej znanym. Tak więc, niech nie myśli sobie żaden fan, posiadający już wszystkie pozycje z katalogu Provogue, że nic go nie zaskoczy, bo oto na dziewiątej części "Where Blues ..." znajdziemy kilka cennych smaczków. I oczywiście dwanaście utworów wyróżnionych spośród ostatnich płyt. Większość pochodzi z okresu 2012/2013, jednak wkradł się tutaj także jeden utwór z 2010 roku ("Austin" - Erica Johnsona , z gościnnym udziałem Jonny'ego Langa), ale to z uwagi na niedawno dokonaną reedycję tej "starszej" płyty. Nie zabrakło też rzeczy bardzo świeżych, jak kompozycje "Getaway" - Matta Schofielda oraz "Boo Hoo Hoo" - No Sinner, z wciąż jeszcze niewydanych albumów.
A skoro te dwa utwory można potraktować jako swoiste magnesy, to dołóżmy jeszcze dwa inne, mianowicie nigdy dotąd niepublikowane "Livin' Track" - Berniego Marsdena (ex-Whitesnake, ex-Alaska - choćby) oraz "Sailin' Shoes" - prężnego młodzieńca Philipa Sayce'a.
Wszystko co pozostałe nie stanowi być może o jakiejś unikatowości, za to doskonale reprezentuje bogactwo zasobów Provogue. Znajdziemy tu zadziornego i zarazem balladowego bluesa "Baddest Blues" - zaśpiewanego przez białą, lecz obdarzoną czarnym głosem Beth Hart. Ponadto niezłe kawałki Robbena Forda ("Fair Child"), Roberta Craya ("A Memo"), zadziornego i przemile wykrzyczanego "Cherry Red Wine" - przez Waltera Trouta, i jeszcze kilka równie innych dobrych...  Mnie jednak z całości najbardziej spodobały się nowe numery Lesliego Westa oraz tercetu The Rides. Leslie West przedstawił tu kapitalną ekspresyjną balladę "Fade Into You". Zagrał to i zaśpiewał niezwykle przejmująco i przekonująco zarazem. Z takim zębem jak czynił to cztery dekady temu w Mountain. Że o cudownej solówce na gitarze wspominał nie będę.
Jednak za absolutny numer jeden tego wydawnictwa uznaję genialną kompozycję "Roadhouse" grupy The Rides. Taka w zasadzie supergrupa tworzona przez Kenny'ego Wayne'a Shepherda, Barry'ego Goldberga oraz legendarnego Stephena Stillsa, zagrała dokładnie to co w takiej muzyce lubię najbardziej. Melodia oparta na prostym rytmicznym podkładzie, do którego dołączają w poszczególnych fazach kapitalne motywy gitarowe i klawiszowe. Proszę posłuchać tego wokalu podrasowanego pilnikiem do metalu, a także przyjemnie zabrudzonej gitary (takiej a'la wczesny Leslie West!) , oraz towarzyszącemu całości bluesowo-barowemu pianinu. Efekt powalający. Siła w prostocie, bo niby nic takiego, a ja słucham tego w opcji "zapętlonej" po kilka razy w kółko macieju, i to każdego dnia.
Bardzo trafny wybór, bardzo dobra kompilacja, niemal idealna dla duszy pragnącej dobrego bluesa w pigułce, która to dusza nie czuje potrzeby kupowania od razu wszystkich tych płyt.



Andrzej Masłowski


RADIO AFERA 98,6 FM (Poznań) - także w internecie !!! - www.afera.com.pl

"NAWIEDZONE STUDIO",
w każdą niedzielę od godz. 22.00 do 2.00
(4 godziny na żywo!!!)

===============================

"BLOG NAWIEDZONEGO"
oraz
"BLOG TYLKO O PŁYTACH CD i LP" 


poniedziałek, 17 lutego 2014

oberwać (od naszych) po nosie

Bardzo dziękuję Państwu za wczorajszy wspólnie spędzony czas z nawiedzonym studiem. Ktoś mnie porannym sms-em zapytał, dlaczego zabrakło choćby jednej nuty z najnowszego Within Temptation? Otóż, płyta była na stole, a to że nie zagrała zostało raczej podyktowane brakiem wytworzenia odpowiedniego dla niej nastroju. Świetnie grało mi się Paula Rodgersa i stare Free, a także Deep Purple czy najnowsze Transatlantic, że o Wielkiej Czwórce "Highwayman" nie wspomnę. Ale "Hydra" bardzo mi się podoba, więc na pewno... Proszę nie tracić wiary. Popełniam pewien błąd zabierając ze sobą zbyt wiele płyt, przez co później chcąc wszystko zagrać, trochę głupieję. Muszę wprowadzić pewne ograniczniki :-)
Dzisiaj z rana dostałem piękną przesyłkę z nowym słuchaniem. A jeszcze podobno jutro czeka mnie kolejna. Z tego samego miejsca. Wielu z Państwa już się domyśla... Pochwalę się w najbliższą niedzielę.
Ostatnio sporo sobie rozmawiamy o poznańskich koncertach. Sypnęło jak ryżem po poślubinach. Jesteśmy po kapitalnym Deep Purple, w oczekiwaniu na czerwcowy Iron Maiden, a po drodze jeszcze się wydarzy... Za tydzień i parę godzin Wishbone Ash w Eskulapie, o Within Temptation nie drażnię z racji braku biletów, ale Simple Minds pierwszego marca, należy uznać za bardzo duże wydarzenie - i też chciałbym tam być. Wczoraj się jeszcze dowiedziałem o koncercie szwajcarskiej grupy Clepsydra. Ta piękna "marillionowska" grupa niedawno się odrodziła i odwiedzi polską publiczność na koncercie w Koninie. Stanie się to ostatniego maja, tak więc jeszcze sporo czasu, choć bilety, gdyby co, to już są. Starsi Słuchacze nawiedzonego studia zapewne pamiętają jak przed laty często słuchaliśmy ich pięknych pierwszych dwóch albumów. Trzeci być może nie zachwycał, ale wciąż poziom trzymał. Ciekaw jestem nowego materiału. Rozejrzę się za ewentualną płytą, jak dorwę, obiecuję wspólnie z Państwem przesłuchać.
Rozpoczęła się liga. Fajnie. Szczególnie, że na dzień dobry Kolejorz wygrał z moim "ulubionym" Śląskiem. Wynik lepszy od gry. Panie Rumak, bierz się Pan za to biegające leserstwo, bo widać jeszcze pańskie futbolisty wciąż pogrążone w zimowym śnie. A podobno ten obóz hiszpański miał ich dobrze zrelaksować. No to czekam.
Cieszą mnie cztery złotka z Soczi. Jestem tak samo zaskoczony jak chyba większość rodaków. Tego szybkościowca łyżwiarza oglądałem nawet na żywo. Ale oglądałem przy wyciszonym odbiorniku. I tylko co rusz kamera go pokazywała, jak po kolejnych biegach faworytów unosił ręce z radości ku górze. Wtedy zrozumiałem o co chodzi. Bo ja z tej dyscypliny to tylko pamiętam Erwinę Ryś-Ferenc (jeśli nie przekręciłem nazwiska). Stale o tej Pani mówiono w wiadomościach sportowych. I jedno co zapamiętałem, to to, że nigdy niczego nie mogła wygrać. Ta niepopularna u nas dyscyplina nie ma nawet przychylności sponsorów, skoro ponoć w Polsce nie posiadamy choćby jednego porządnego toru do ścigania. Dlatego, tym bardziej uszanujmy to olimpijskie złoto naszego łyżwiarza Zbigniewa Bródki. Panczenisty - tak profesjonalniej. Widzieliście Państwo tego Holendra, któremu nasz "szybki i wściekły" utarł nochala o te całe i "okrągłe" trzy tysięczne sekundy? Oj, warto było. Aż podgłośniłem telewizor, by połechtać dumy podniebienie.
Dumny także jestem z Kamila. Ten skacze, że się zakrztusić można, jednak zawsze już po jego wylądowaniu, dalej samo przez gardło przechodzi.
Justynka dała takiego czadu, że bym "babsko" ucałować pragnął. Zagrała tym wszystkim zgredom na nosie. Tym niedowiarkom, malkontentom, zrzędom. Cenię to "babsko" właśnie za ten niesamowity charakter. A Ta go posiada. I dlatego wygrywa.
Powiem Państwu, ze sam nie wierzyłem w te olimpijskie cztery złota. Jakże to przyjemne uczucie tak oberwać po nosie. Mam nadzieję, że jeszcze ktoś z naszych biało-czerwonych mi go przestawi.



Andrzej Masłowski


RADIO AFERA 98,6 FM (Poznań) - także w internecie !!! - www.afera.com.pl

"NAWIEDZONE STUDIO",
w każdą niedzielę od godz. 22.00 do 2.00
(4 godziny na żywo!!!)

===============================

"BLOG NAWIEDZONEGO"
oraz
"BLOG TYLKO O PŁYTACH CD i LP"







"NAWIEDZONE STUDIO" - audycja z 16 lutego 2014 - Radio "Afera", Poznań, 98,6 FM

"NAWIEDZONE STUDIO" 
program z 16 lutego 2014 r.
RADIO "AFERA" 98,6 FM (Poznań) - także w internecie !!! - www.afera.com.pl


realizacja: Krzysztof Piechota      
prowadzenie: Andrzej Masłowski




DEEP PURPLE with ORCHESTRA - "Live At Montreux 2011" - (2011) -
- Lazy

DEEP PURPLE - "Total Abandon - Live in Australia '99" - (1999) - 
- Sometimes I Feel Like Screaming

IRON MAIDEN - "Maiden England '88" - (2013) -
- Still Life

MOTORHEAD - "Aftershock" - (2013) -
- Coup De Grace
- Paralyzed

KISS - "Alive II" - (1977) -
- Any Way You Want It - {studio} - {Dave Clark Five cover}

BUDGIE - "Deliver Us From Evil" - (1982) -
- Don't Cry

NON IRON - "Candles And Rain" - (1990) - zagrane z LP
- I Will Never Let You Go 

AXEL RUDI PELL - "Into The Storm" - (2014) -
- Hey Hey My My - {Neil Young cover}

FREE - "Tons Of Sobs" - (1968) -
- Walk In My Shadow
- Wild Indian Woman

PAUL RODGERS - "The Royal Sessions" - (2013) - premiera styczeń 2014 !!!
- It's Growing - {The Temptations cover}
- Born Under A Bad Sign - {Albert King cover}
- Wonderful World - {Sam Cooke cover}

ALVIN LEE - "The Last Show" - (2013) -
koncert z 28 maja 2012 roku - Raalte, Holandia
- I Don't Give A Damn

RPWL - "Wanted" - (2014) -
- A New Dawn

TRANSATLANTIC - "Kaleidoscope" - (2014) -
- Shine
- Goodbye Yellow Brick Road - {Elton John cover}
- Nights In White Satin - {The Moody Blues cover}

RUMER - "Sara Smile" - (2012) - singiel CD
- Sara Smile

DARYL HALL + JOHN OATES - "Looking Back - The Best Of" - (1991) -
- Sara Smile - {oryginalnie na LP "Daryl Hall & John Oates" z 1975 roku}

WAYLON JENNINGS, WILLIE NELSON, JOHNNY CASH, KRIS KRISTOFFERSON - "Highwayman" - (1985) -
- Highwayman
- Desperados Waiting For A Train
- Deportee (Plane Wreck At Los Gatos)
- Against The Wind - {Bob Seger cover}

GLEN CAMPBELL - "Highwayman" - (1979) - zagrane z LP
- Highwayman
- Love Song
- My Prayer

ELTON JOHN - "Elton John" - (1970) -
- I Need You Turn To

ROGER CHAPMAN - "Chappo" - (1979) - zagrane z LP
- Moth To A Flame
- Keep Forgettin' - {Chuck Jackson cover}
- Pills
- Don't Give Up

GEORGE HATCHER BAND - "Dry Run" - (1976) - zagrane z LP
- All I Want To Do
- 4 O'Clock In The Morning

DIRE STRAITS - "Brothers In Arms" - (1985) -
- The Man's Too Strong









Andrzej Masłowski


RADIO AFERA 98,6 FM (Poznań) - także w internecie !!! - www.afera.com.pl

"NAWIEDZONE STUDIO",
w każdą niedzielę od godz. 22.00 do 2.00
(4 godziny na żywo!!!)

===============================

"BLOG NAWIEDZONEGO"
oraz
"BLOG TYLKO O PŁYTACH CD i LP"

 

niedziela, 16 lutego 2014

"Jack Strong"

Dobry film to taki, o którym się myśli po wyjściu z kina, a i później spać nie daje, no i ma się ochotę zobaczyć go raz jeszcze. Myślę, że "Jack Strong", to właśnie takie kino.  Szpiegowski thriller oparty na autentycznych wydarzeniach, opowiadający losy Pułkownika Ryszarda Kuklińskiego. Postaci, o której każdy z nas słyszał nie raz w przeszłości, a ostatnio jakby więcej z powodu właśnie wpuszczonego na ekrany kin obrazu Władysława Pasikowskiego.
Oczywiście jeśli nie polemizujemy z historią, a zakładamy racje tu przedstawione, to Pułkownika Kuklińskiego należy uznać za narodowego bohatera. Człowieka mocno igrającego z ogniem, który wiele poświęcił dla sprawy. Bo nawet jeśli stres, zdrowie, zachwiana miłość, zdruzgotane ognisko domowe, czy częste ocieranie się o krawędź życia, są jakby wkalkulowane w misję sobie założoną, to jednak w konsekwencji w późniejszych latach śmierć obu synów w do dzisiaj niewyjaśnionych okolicznościach, stanowią za cenę srogą.
Znakomite role Marcina Dorocińskiego i Mai Ostaszewskiej. Ale nie tylko, na brawa zasługuje wiele ról drugoplanowych czy wręcz epizodycznych. Świetna obsada polsko-amerykańsko-rosyjska.
W zasadzie Władysław Pasikowski zadbał, by nawet przez chwilę nie zaleciało tandetą. Udana, choć skromna scenografia. Bardzo autentyczna dla epoki sprzed Stanu Wojennego. Budki telefoniczne, kioski, auta, ponury krajobraz zimowych ulic, blokowisk, urzędowych pomieszczeń,... Słowem - surowizna. A także bijąca z tego ogólna niemoc. Bardzo agresywna postawa Sowietów doskonale podkreślała w jakim miejscu staliśmy jako ze wszech miar podległy kraj tamtemu układowi. Generał Jaruzelski i cały jego sztab przyjmowali wszelkie moskiewskie rozkazy i dyspozycje z drżącymi portkami. 
Sam Kukliński czasem zbyt ryzykownie spełniał swoją misję. Może i także nazbyt odważnie. Niesamowita scena, gdy sprawa wychodzi na jaw, wiadomo, że jest "wśród nas" szpieg, Kukliński postanawia się przyznać, czyni to nawet dwukrotnie, jednak na szczęście nikt go nie słucha, nie dopuszcza do głosu, dzięki czemu sprawy nabierają kolejnego pędu. Od tego momentu film przyodziewa tempa dla dobrego kina akcji, pomimo iż przecież i tak trzyma w napięciu od samego początku.
Zachęcam! Dawno nie widziałem tak dobrego polskiego filmu. Aż dreszcze biorą, że to się wydarzyło naprawdę.



Andrzej Masłowski


RADIO AFERA 98,6 FM (Poznań) - także w internecie !!! - www.afera.com.pl

"NAWIEDZONE STUDIO",
w każdą niedzielę od godz. 22.00 do 2.00
(4 godziny na żywo!!!)

===============================

"BLOG NAWIEDZONEGO"
oraz
"BLOG TYLKO O PŁYTACH CD i LP" 


 

piątek, 14 lutego 2014

w czerwcu Mejdeni w Poznaniu - up the Irons !

Jeszcze nie ochłonąłem po wczorajszych Deep Purple, a już od rana zaatakowały mnie maile i sms-y z wieścią o koncercie Iron Maiden w Poznaniu. W czerwcu na stadionie. Przyznam, że elektryzująca to nowina. Ostatni raz byli u nas (tj. w Poznaniu) widziani w 1986 roku. Było to podczas "Somewhere in Tour". Tak nazywała się trasa promująca album "Somewhere in Time". Fantastyczny, tak nawiasem mówiąc.
Ponoć bilety już od przyszłego tygodnia. A jeszcze dodam tylko, iż Mejdeni zagrają w ramach trasy "Maiden England". Czyli tej, z której w ub.roku wydano DVD, podwójny CD, itp ...
Czekam na dalszy rozwój wydarzeń w tym zakresie ...
Dzisiaj Walentynki. Kupię żonce płytę. Albo nie, bo mnie z domu przepędzi :-) Kino, kawiarnia i spacer, jak to było w piosence ...
Wszystkim zakochanym ... ;-)


Andrzej Masłowski


RADIO AFERA 98,6 FM (Poznań) - także w internecie !!! - www.afera.com.pl

"NAWIEDZONE STUDIO",
w każdą niedzielę od godz. 22.00 do 2.00
(4 godziny na żywo!!!)

===============================

"BLOG NAWIEDZONEGO"
oraz
"BLOG TYLKO O PŁYTACH CD i LP" 


 

DEEP PURPLE - Poznań, "Arena", 13.02.2014

Fantastyczny koncert !
I niech mi tylko ktoś powie, że Purple nie trzymają formy.
Nie było wszystkich utworów, bo być nie mogło. Od razu na wstępie czego zabrakło, a choćby: "Sometimes I Feel Like Screaming", "Highway Star", "Child In Time", "When A Blind Man Cries", "Pictures Of Home", "Maybe I'm Leo", "Woman From Tokyo" i jeszcze kilku innych. No i co z tego. Na jednym koncercie nie da się pomieścić 45 lat działalności. I dobrze. Dzięki temu każdy występ jest inny. Coś wypada, coś dochodzi. Dzisiaj byłem na Purplach po raz czwarty i gdyby mi przyszło pójść kolejnych kilka razy, nie odmówię.
Hala Arena wypełniona po brzegi. Na płycie ciasno. To dobrze, to znaczy, że ludzie wykupili bilety, przyszli i chcieli posłuchać zespołu, który wciąż gra aktualną muzykę. Taką nie podlegającą przedawnieniu, ponieważ z założenia jest niemodna. Ilu to śmiałków przez te ich ponad czterdzieści lat grania dyktowało mody, trendy,...  Dzisiaj już ich nie ma, bądź siedzą skuleni w podziemiu, a Deep Purple mają się świetnie.
Arena także znakomicie nagłośniona. Czytelnie, tak jak lubię. Fajne światła, dwa skromne lecz wyraźne telebimy, nie za gorąco, nie za duszno - super!. A na scenie pięć znajomych twarzy. Twarzy pogodnych, często uśmiechających się, wyluzowanych i pewnych siebie.
Show dopracowane w każdym szczególe. Dyskretnie, tak aby Gillan dużo zaśpiewał, lecz nie jednym ciągiem. Dlatego gdzieniegdzie muzycy powtykali efektowne sola na swych instrumentach. W tym czasie szybciutko Ian Gillan za parawanik, łyczek wody i sztach pozascenicznego powietrza, po czym znowu świeżutki z naoliwionym gardłem. Dzięki temu Don Airey kilka razy tak poprzebierał na klawiszach, że wielu z nas opadły szczęki (m.in: akcenty Chopinowskie czy mazurek Dąbrowskiego). W tym i mnie. Steve Morse pięknie maluje na gitarze. Nie przesadza, nie kombinuje, ot tyle ile pieprzu do smaku trzeba. Ian Paice dzielnie trzyma rytm, na wirtuozerie się nie sili, bo i po co, i tak każdy wie co potrafi. Ale Paice też sobie kilku przeplatanek nie pożałował. Sympatyczny Roger Glover w popisie naostrzył bas prawie jak Lemmy z Motorhead. Może troszkę przesadzam, ale na pewno nie był to żaden łzawy basik.
Ian Gillan, wciąż potrafi ryknąć. Szczególnie fajnie w "Into The Fire".
No właśnie, co zagrali? Tak trudno zapamiętać i posegregować.  Koncert rozpoczęło intro z kompozycji Gustava Holsta , fragmentem z "Planet" - "Mars The Bringer Of War", połączone z "Apres Vous" - z ostatniego LP "Now What?!" Na pewno było jeszcze z tej płyty "Vincent Price", "Hell To Pay" i "Above And Beyond".
Grupa oddała także hołd Jonowi Lordowi, a jego sylwetka wyświetliła się na scenie oraz na telebimach.
Ze starszych numerów usłyszeliśmy: "Lazy", wspomniany "Into The Fire", "Strange Kind Of Woman", "Perfect Strangers", "Hard Lovin' Man", "Space Truckin' " czy "Smoke On The Water". Na bis kapitalne wersje "Hush" i "Black Night". Totalny odlot - że tak to ujmę. Było jeszcze kilka utworów, ale tak na gorąco nie przychodzą mi teraz do głowy. Zresztą nieważne. Przypomną mi się jutro, a może pojutrze. Gdy ochłonę nieco.
Wspaniały wieczór w poznańskiej Arenie. Bardzo dobrze zrealizowany, wyprodukowany i z sercem zagrany koncert. A niech stracę - zachwycający!

P.S. Na pożarcie , czyli jako support, rzucono grupę Chemia, która coraz prężniej się przebija, poszerza swe terytorium fanów i naprawdę fajnie gra. Trochę szkoda, że gitarzyści nie grają solówek, bo byłoby okazalej, ale się wyrobią. Dawać mi tu ich, to pod moim okiem szybko dojrzeją. Będą z nich ludzie, tak czuję.






















Specjalne podziękowania dla Piotrka (vide Petera) !!!


Andrzej Masłowski


RADIO AFERA 98,6 FM (Poznań) - także w internecie !!! - www.afera.com.pl

"NAWIEDZONE STUDIO",
w każdą niedzielę od godz. 22.00 do 2.00
(4 godziny na żywo!!!)

===============================

"BLOG NAWIEDZONEGO"
oraz
"BLOG TYLKO O PŁYTACH CD i LP"